poniedziałek, 30 stycznia 2012

5. Wspaniałe urodziny

            Podczas następnych trzech dni nie wydarzyło się nic ciekawego. Nastał w końcu 11 sierpnia czyli, długo wyczekiwane, piętnaste urodziny Ginny. Molly już dawno zaplanowała córce „imprezę” urodzinową, miał na nią przybyć Bil ze swoją dziewczyną- Fleur, Fred i George, a nawet Charlie postanowił przylecieć z Rumunii. Niestety Harry nie mógł się zjawić, ale na pewno pamiętał o święcie przyjaciółki. Pani Weasley zaprosiła również Nimfadore Tonks, Remusa Lupina i Salonookiego Moody’ ego.  Ginny oczywiście o niczym nie wiedziała, tzn. domyślała się, że matka coś dla niej szykuje, ale nie wiedziała, że na taką skalę. Urodziny stały się, w ciągu dwóch ostatnich dni, najczęstszym tematem rozmów Rona i Hermiony, a rozmawiali prawie przez cały czas. Brązowowłosa szykowała prezent dla przyjaciółki przez, prawie cały lipiec, natomiast Ron nadal nie wiedział co dać siostrze i głowił się nad tym razem z przyjaciółką.
               Hermiona specjalnie wstała wcześnie, aby jeszcze raz spojrzeć na prezent dla Ginny. Wyjęła go z walizki i wyszła na korytarz, żeby mu się przyjrzeć i nie mieć obaw, że jej współlokatorka go zobaczy przed imprezą. Usłyszała z kuchni brzęk talerzy i sztućców. Stwierdziła, że to Molly już gotuje. Wczoraj wieczorem zdecydowała razem z Ronem i państwem Weasley, że będą udawać, że zapomnieli o urodzinach. Nagle usłyszała, że ktoś schodzi po schodach. Za rogiem pojawił się zaspany rudzielec. Dziewczyna uśmiechnęła się na jego widok.
-Cześć, ty też już nie śpisz?- szepnęła wesoło.
-Nie, muszę wymyślić coś dla Ginny- odpowiedział sennym głosem. Potem spojrzał na coś, co Hermiona trzymała w dłoniach i o mało co nie krzyknął z zachwytu.
-Wow, to jest świetne!- powiedział z aprobatą.
               Brązowowłosa zarumieniła się lekko i podała prezent chłopakowi, aby mógł się lepiej przyjrzeć. Ron oglądał przedmiot z zainteresowaniem i zachwyceniem. Co jakiś czas wygłaszał  jakieś pochwały, ale natychmiast był uciszany przez zawstydzoną dziewczynę, pod pretekstem, że obudzi cały dom.
-Masz talent- szepnął po dokładnym obejrzeniu prezentu- Zazdroszczę ci. Ja jeszcze nic nie wymyśliłem.
-Daj jej coś od serca- poradziła Hermiona- Coś co was łączy, co dla was obojga dużo znaczy.
-Ta- mruknął Ron- Chodź pomożemy mamie!- dodał po chwili.
               Obydwoje zeszli do kuchni, gdzie zastali panią Weasley w szale gotowania. Piekła ona tort urodzinowy, jednocześnie przygotowując śniadanie i uroczystą kolację.
-Molly!- krzyknęła brązowowłosa, widząc zdenerwowanie na twarzy gospodyni, która właśnie próbowała nałożyć krem na spód tortu jednocześnie robiąc herbatę- Pomożemy ci- to powiedziawszy wyrwała jej nóż z ręki. Rudzielec zajął się parzeniem herbaty. Teraz Molly uśmiechała się do nich szeroko.
-Dziękuję wam  bardzo- powiedziała radośnie- Już nie daję rady. Zaraz zrobię śniadanie. Hermiono jak skończysz nakładać krem przykryj go drugim biszkoptem, a ty Ron jak już zwalczysz tą herbatę to nakryj do stołu.
               Przez następną godzinę wszyscy troje krzątali się po kuchni. Ron i Hermiona wykonywali posłusznie polecenia pani Weasley, a ona sama przygotowywała co raz to nowe potrawy. Kiedy wszystkie dania na kolację i śniadanie oraz tort były gotowe, usiedli przy stole.
-Dziękuje wam bardzo- powiedziała jeszcze raz gospodyni- Gdybym robiła to sama zajęło by mi to dużo więcej czasu. Zaraz zawołam resztę. Wszystkie potrawy są tak schowane, że Ginny ich nie znajdzie. Przejęłam też listy i prezenty dla niej od Harrego i  rodziny. Pamiętacie wczorajszy plan.
               Obydwoje ochoczo pokiwali głowami. Postanowili również, że po śniadaniu udadzą się na Pokątną, aby Ron kupił coś dla siostry. Chwilę później Pani Wesley zawołała swoją córkę i męża. Pierwszy pojawił się Artur, który zamiast normalnie zejść po schodach, przeteleportował się z sypialni.
-Arturze!- powiedziała z oburzeniem Molly- Niby czemu to miało służyć?
-Przepraszam cię, kochanie, ale chciałem jeszcze raz się upewnić wszystkiego zanim Ginny zejdzie.
               Z góry słychać było trzaskanie drzwi. Oczywiste było, że solenizantka będzie w kuchni za minutę, więc Molly szepnęła najszybciej jak mogła:
-Udajemy, że zapomnieliśmy, wieczorem jest impreza, a Ron i Hermiona idą jeszcze na Pokątną coś jej kupić.
               Pan Weasley pokiwał głową i zajął swoje stałe miejsce przy stole. Gospodyni zaczęła nakładać jajecznice i tosty na talerze. Po kilku sekundach pojawiła się Ginny cała rozpromieniona. Domownicy przywitali ją tak jak zwykle, czyli bez żadnych uroczystości. Rudowłosa wyraźnie posmutniała, ale nie wydawała się obrażona, ponieważ udzielała się w codziennej, porannej dyskusji. Po śniadaniu Artur zabrał solenizantkę do salonu, a Molly, Ron i Hermiona zostali, żeby posprzątać.
-Może damy jej jeden z listów i prezentów, Molly?- zapytała Hermiona, martwiąc się czy jej przyjaciółce nie będzie przykro z powodu tego ich planu.
-Tak mamo- wtrącił się Ron- Hermiona ma rację, bo jeśli Ginny naprawdę pomyśli, że zapomnieliśmy o urodzinach to będzie jej bardzo przykro.
-No dobrze- powiedziała gospodyni- Dajmy jej prezent od Harrego, a wieczorem resztę.
-Dobra- odpowiedzieli chórem.
               Po posprzątaniu kuchni młodzi poszli przygotować się do wyjścia. Było prawie idealnie, ale na drodze stał jeden problem- Ginny.  Jak mieli wyjść, żeby solenizantka ich nie zauważyła? W końcu wywnioskowali, że najlepiej będzie wymyślić jakąś bajeczkę. Zeszli, więc na dół i podeszli do drzwi. Już myśleli, że uda im się wyjść bez spotkania z dziewczyną, gdy nagle usłyszeli jej podejrzliwy głos:
-Dokąd idziecie?
               Odwrócili się i ujrzeli zaciekawioną twarz przyjaciółki.
-My… no… wiesz… idziemy- zaczął się jąkać Ron. Hermiona stała jak wryta nie wiedząc co zrobić. Patrzyła się tylko na przyjaciółkę z nadzieją, że może da im święty spokój. Ginny jakby czytała w jej myślach, bo uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
-Jasne, rozumiem. Tylko wródźcie na obiad, żeby nie denerwować mamy- potem zawróciła do salonu.
               Ron i Hermiona odetchnęli z ulgą i wyszli na podwórko. Postanowili, że przeniosą się siecią fiu przez stary kominek w szopie Artura. Doszli do starej chałupy i wrzucili trochę popiołu do paleniska, zapłonął zielony ogień. Najpierw poszła Hermiona, wypowiedziała „Pokątna” i w następnej chwili już jej nie było. Ron poszedł parę sekund po niej. Obydwoje znajdowali się teraz w gabinecie Freda i Georga. Właścicieli nie było w pomieszczeniu, więc wyszli swobodnie na korytarz, a stamtąd udali się do sklepu. Nie rozmawiali z bliźniakami, bo tamci byli bardzo zajęci, więc tylko powiedzieli sobie „cześć” i opuścili sklep.
               Na Pokątnej było wyjątkowo pusto. Tyko garstka czarodziejów przemieszczała się aleją, natomiast w sklepie Wesleyów przewalały się tłumy. Ruszyli pustą uliczką w kierunku Gringotta, skąd Ron miał wziąć trochę pieniędzy na prezent.
               Doszli do banku. Rudzielec poprosił o klucz do swojej skrytki. Hermiona też wzięła swój, aby zabrać już pieniądze na książki. Najpierw pojechali do Rona. Brązowowłosej zrobiło się przykro. Leżały tam zaledwie cztery galeony, garstka sykli i mnóstwo knutów. Dziewczyna nie miała tak dużych oszczędności, jak Harry, ale w jej skrytce znajdowało się co najmniej sto galeonów i masa pozostałych pieniędzy czarodziejów. Chłopak też poczuł się dziwnie. Wstydził się przed przyjaciółką biedy, jaka panuje w jego rodzinie. Wziął więc garść knutów i kilka sykli i wyszedł szybko ze skrytki. Galeonów nawet nie ruszył, bo miały być przeznaczone na książki. Hermiona pozwoliła wziąć sobie kilka złotych monet, ale zrobiła to tak, żeby Ron nie zauważył.
               Wyszli z Gringotta i ruszyli ulicą. Na początku zajrzeli do Dziurawego Kotła, napić się piwa kremowego. Usiedli przy stoliku i zaczęli rozmawiać:
-Wymyśliłeś co jej dasz?- zapytała dziewczyna.
-Przestań, mam kompletną pustkę w głowie.
-Musisz jej dać coś od siebie.
-To bardzo twórcza rada!- odrzekł z ironią chłopak.
-Chodzi mi o to, żebyś dał jej coś, co tylko ty możesz dać, coś co was łączy, coś od serca.
-Tylko co?
               Przez następne kilka minut panowała cisza. W pewnym momencie Ron krzyknął, oznajmiając, że ma pomysł. Było to tak niespodziewana, że Hermiona o mało co nie spadła z krzesła, a kilka osób, łącznie z barmanem, spojrzało się na nich z ukosa.
-Co wymyśliłeś?- zapytała zniecierpliwiona dziewczyna.
-Zdjęcia!!!
-Co?
-Dam jej album z różnymi zdjęciami. Moimi, jej, twoimi, Harrego, rodzinnymi i naszymi wspólnymi.
-To super, ale rozumiem, że one są w domu, więc wystarczy tylko kupić album.
-No nie do końca, bo te zdjęcia są zrobione mugolskim aparatem, który tata kiedyś znalazł.
-Acha, a ty chcesz, żeby były jak żywe?
-No tak.
-Może jest jakieś zaklęcie, albo coś w tym stylu- powiedziała brązowowłosa.
-Przepraszam, że się wtrącam, ale chyba mogę wam pomóc- rzekł kelner, który sprzątał akurat stolik obok. Był wysoki, chudy i dobrze zbudowany. Miał czarne włosy i niebieskie oczy. Hermiona oceniając go szybko stwierdziła, że ma ok. 16 lat i w sumie jest bardzo przystojny.
-A niby jak?- zapytał Ron, który zaczął czerwienić się widząc, że dziewczyna patrzy na niego z zainteresowaniem.
-Miałem kiedyś podobny problem i poszedłem wtedy do Suzie Fire. Wymieniła mi wszystkie mugolskie zdjęcia, na magiczne. Pracuje w księgarni, w Esach- Floresach, dzisiaj pewnie stoi na kasie, lubi się bawić takim rzeczami.
-O to super!- powiedziała uradowana Hermiona- A ona zrobi to od ręki?
-Tak, oczywiście za niewielką opłatą, ale to naprawdę symboliczna suma. Dziewczyna jest bardzo skromna.
-Bardzo ci dziękujemy- powiedziała brązowowłosa, obdarzając chłopaka szczerym uśmiechem.
-Ta dzięki- dodał szorstko Ron.
-Nie ma sprawy- odpowiedział przystojniak, po czym spojrzał na Hermionę- Nazywam się Roger.
-Hermiona, a to mój przyjaciel Ron.
-Miło poznać, chodzicie do Hogwartu?
-Tak, a ty gdzie?
-Do Dumstrangu- powiedział chłopak, a Ron skrzywił się przypominając sobie Kruma- Pracuję tutaj w wakacje, u wujka- wskazał na Toma.
-Fajnie, a w szkole jesteś w szóstej klasie?
-Tak, właśnie teraz zaczynam.
-To tak jak my.
-Przepraszam, że przerywam- rzekł rozzłoszczony Ron- Ale chyba musimy już iść.
-Tak, masz rację, musimy jeszcze wrócić do domu- powiedziała Hermiona, spoglądając na zegarek.
               Dopili piwa, zapisali sobie nazwisko Suzie i zaczęli się zbierać. Już mieli wychodzić, podziękowawszy Rogerowi jeszcze ze sto razy, gdy Hermiona poczuła delikatny ucisk na ręku:
-Przychodź częściej- szepnął jej do ucha Roger, poluźniając uścisk.
-Na pewno będę- powiedziała brązowowłosa odpowiadając szerokim uśmiechem.
               Gdy wyszli z baru Ron szedł zdenerwowany, nie odzywając się w ogóle. Natomiast dziewczyna była rozbawiona całą tą sytuacją. Podobało jej się, że jakiś przystojniak do niej zarywał, ale była pewna swoich uczuć do rudzielca.
Doszli do księgarni i od razu poszli do kasy. Za ladą stała młoda dziewczyna, w wieku ok. 20 lat. Miała krótkie blond włosy i zielone oczy. Nie była wysoka, ale szczupła. Robiła wrażenie skromnej, ale niezależnej, świetnie dogadywała się z klientami. Teraz to Ron był zszokowany, czarownica była bardzo ładna, choć wg niego Hermiona była ładniejsza.
-Przepraszam- powiedziała do niej brązowowłosa- To ty jesteś Suzie, Suzie Fire.
-Tak to ja-rzekła niepewnie blondynka.
-Kelner z Dziurawego Kotła powiedział nam, że mogłabyś nam wymienić zdjęcia z mugolskiego aparatu na takie magiczne.
-A tak, rzeczywiście- odpowiedziała rozpromieniona dziewczyna- Macie te zdjęcia ze sobą?
-Nie- tym razem odezwał się Ron- Możemy je przynieść za jakieś 20 minut.
-Ok, będę mieć wtedy przerwę, więc znajdziecie mnie na zapleczu.
-Dobra to za 20 minut- powiedziała brązowowłosa.
               Obydwoje wyszli i udali się do sklepu Freda i Georga. Stamtąd wrócili do Nory. Przeszukali prawie cały dom wynajdując najróżniejsze zdjęcia. Niestety znaleźli tylko dwa zdjęcia Harrego, ale stwierdzili, że wystarczą. Starali się przy tym nie natknąć na Ginny, która co jakiś czas pytała się czego szukają, na co oni wciskali jej jakiś kit, że szukają np.: starych zeszytów Rona. Po piętnastominutowych poszukiwaniach poszli do szopy, a stamtąd znowu do magicznych dowcipów, na Pokątną. Pobiegli do Esów- Floresów, znaleźli zaplecze, a na nim Suzie.
               Było to dziwne miejsce. Po środku stała wielka, skórzana sofa, przy ścianach ustawione były równo dębowe meble. Blondynka siedziała na kanapie i kreśliła coś na małym, szklanym stoliku do kawy. Hermionie to  wnętrze wydało się niezwykle nowoczesne, mimo tych ciemnych, starych regałów, acz uznała, że to dość nietypowe połączenie.
-A, już jesteście?- nagle się ocknęła.
-Tak przynieśliśmy zdjęcia- powiedział Ron, wręczając jej kopertę wypchaną fotografiami.
-Dzięki- odpowiedziała Suzie obdarzając rudzielca figlarnym uśmiechem, czym sprawiła, że się zarumienił, a Hermiona zrobiła się purpurowa ze złości.
-Tak właściwie- zaczęła powoli brązowowłosa, powstrzymując gniew- Nie przedstawiliśmy ci się. Jestem Hermiona.
-A ja Ron- wtrącił chłopak.
-Miło mi was poznać- powiedziała panna Fire, uśmiechając się szeroko- Zdjęcia możecie odebrać za jakąś godzinę.
               Ron odruchowo spojrzał na zegarek, który wskazywał 13.30. Wytrzeszczył oczy, ale nie było to przewidzenie.
-A nie dałoby się szybciej?- zapytał błagalnie.
-Przykro mi, ale godzina to minimum. Kupcie album, oczywiście jeśli nie macie, my mamy duży wybór i idźcie np.: do cukierni.
               Para szła przez już zaludnioną ulicę, co minutę spoglądając na zegarek. Zrobili tak, jak im radziła Suzie kupili album w księgarni i poszli na ciastko.
-Strasznie dużo czasu nam to zajęło- jęknął Ron.
-Wiem, już prawie 14. Może napiszmy do twojej mamy list, że się spóźnimy.
-Ale jak, masz tu sowę? Świnka została w domu- powiedział powątpiewająco chłopak.
-Przecież jest poczta- odrzekła brązowowłosa, takim tonem, jakby objaśniała mu, że dwa plus dwa to cztery.
               Poszli więc do budynku, który ponoć był pocztą. Siedziało tam tysiące ptaków (nie tylko sów), a czarodzieje, przybywający tam przywiązywali im listy, lub paczuszki, poczym płacili kilka knutów, tęgiemu czarodziejowi, który siedział przy wejściu. Ron i Hermiona również znaleźli jakąś sowę i wysłali list do Molly, w którym było napisane, że się spóźnią na obiad, ale że znaleźli prezent, i że jak tylko wrócą to pomogą im w przygotowaniach, po czym zapłacili czuwającemu jegomościowi i opuścili pocztę.
               Wybiła 14.30, więc udali się do księgarni po zdjęcia. Suzie dała im ruchome fotografie, robiąc cały czas maślane oczy do rudzielca, co prawie doprowadziło jego przyjaciółkę do furii. Nie chciała wysokiej zapłaty, tylko kilka sykli. Obydwoje zadowoleni powrócili na Pokątną, potem do sklepu Freda i Georga i do domu. Wylądowali w szopie, więc postanowili od razu zrobić tam album. Zajęło to im kolejne pół godziny, zegar wskazywał 15.30. Ukryli prezent i szybko pobiegli do domu, aby pomóc gospodyni w przygotowaniach do uroczystości. Już mieli wpaść do kuchni, kiedy przed ich oczami ukazała się olbrzymia ilość potraw. Pomieszczenie było zastawione jedzeniem od podłogi po sufit, nie widać było w ogóle mebli. Obydwoje wybałuszyli oczy, gdy nagle usłyszeli:
-I jak wam się podoba?- zapytała z satysfakcją Molly- Mam nadzieję, że są smaczne.
-Na pewno. Jesteśmy pod wrażeniem, a gdzie jest Ginny?- powiedział Ron.
-Pojechała z ojcem do Londynu. Wrócą dopiero na 19.
-Przepraszamy cię bardzo- wyrzuciła z siebie Hermiona- Ale wszystko się przedłużyło. W każdym bądź razie prezent gotowy, a my możemy ci teraz pomóc.
-Nie przejmujcie się, pomożecie mi zrobić dekoracje.
               Wszyscy udali się do ogrodu, gdzie porozwieszali girlandy, transparenty na cześć Ginny i balony. Potem porozstawiali stoły i krzesła oraz rozłożyli zastawę. Wbrew pozorom zajęło im to dużo czasu, więc przygotować się mogli dopiero o 18.
               Hermiona pierwsza zajęła łazienkę, a potem poszła do swojego pokoju. Miała dylemat co na siebie założyć i jak się uczesać, jak każda normalna dziewczyna. W końcu postanowiła, że włosy zostawi rozpuszczone, a ubierze się w błękitną sukienkę. Postawiła też na lekki makijaż, srebrną biżuterie i białe koturny.
               Ron nie miał takich problemów, ale postanowił, że musi ubrać się jakoś przyzwoicie, żeby zrobić siostrze przyjemność, no i chciał zaimponować jakoś Hermionie, więc założył jeansy i białą koszulę. Uznał, że wygląda całkiem nieźle. Próbował przygładzić włosy, ale w ogóle mu to nie wyszło, więc odpuścił. Następnie poszedł do szopy po album i zapakował go w pomarańczową torebkę prezentową.
               O 18.50 zaczęli się schodzić goście, a tymczasem, na szczęście, Ginny i Artur nie wracali. Najpierw przybył Charlie, ubrany w odświętny strój, z olbrzymim prezentem dla siostry. Potem przyszedł Lupin, Tonks i Moody, każdy z nich niósł w ręku torebkę dla solenizantki. Przywitali się z domownikami i udali się do ogrodu. Potem przyjechali Bill i Fleur, a właściwie to przylecieli. Bill również miał paczkę pokaźnych rozmiarów, natomiast Fleur niosła małe pudełeczko. Na końcu pojawili się bliźniacy, jak zwykle mieli wielkie wejście, podczas którego zniszczyli ozdoby, ale natychmiast je naprawili. Obydwaj nieśli dwie duże torby. Ron wraz z matką witał gości. Gdy wszyscy przybyli zaczął się zastanawiać dlaczego Hermiona jeszcze nie zeszła i już miał po nią iść, kiedy ujrzał na schodach ukochaną. Jej turkusowa, zwiewna sukienka lekko falowała, włosy, jak zwykle, nie chciały się układać, ale to tylko dodawało jej uroku, na szyi zwisało kryształowe serduszko, a w uszach połyskiwały srebrne kolczyki. Nigdy nie wyglądała tak pięknie, choć prawie nie było jej widać bo niosła w rękach duże pudło. Rudzielec szybko do niej podbiegł i powiedział:
-Daj, pomogę ci- odeszli kawałek za dom, gdzie goście ich nie widzieli.
-Dzięki- powiedziała dziewczyna obdarzając go szczerym uśmiechem. Teraz Ron poczuł, że naprawdę ją kocha i jeśli nawet jakiś kelner z Dumstrangu do niej zarywa, to będzie o nią walczył.
-Ginny już jest?- zapytała dziewczyna, próbując przerwać niezręczną ciszę jaka zapanowała. Ona też była zszokowana wyglądem chłopaka. Tego wieczoru podobał jej się jeszcze bardziej niż zwykle, nie wiedziała czy  dlatego, że był tak elegancko, jak na  niego ubrany, czy też dlatego, że do tego harmonijnego stroju jego włosy nie chciały się układać, co ją bardzo bawiło. Ron nie odpowiedział na jej pytanie, ciągle tylko patrzył na jej malinowe usta. Nie mógł się powstrzymać i wypalił:
-Wyglądasz przepięknie.
               Dziewczyna poczuła się tak, jakby ktoś ją przytulił. Te słowa dużo dla niej znaczyły. W końcu powiedziała:
-Ty też wyglądasz niczego sobie
               Rudzielec w ogóle nie zwrócił uwagi na ten komentarz. Stał naprzeciwko brązowowłosej i wpatrywał się w jej olbrzymie, orzechowe oczy. Ona też czuła się jakby utonęła w oceanie jego wzroku. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać, nie myśleli co robią, emocje, które nimi targały były zbyt silne. „Dzisiaj nie odpuszczę, dzisiaj się uda” pomyślał Ron znajdując się o parę centymetrów o twarzy Hermiony. Dziewczyna również chciała to zrobić, chciała, żeby rudzielec wreszcie dowiedział się co do niego czuje, była gotowa na wszystko. Ich twarze dzielił ledwo centymetry, gdy usłyszeli:
-Uwaga, idą!
               Był to głos Molly i oznaczał, że Ginny i Artur wrócili. Para szybko się ocknęła i pobiegła do pozostałych gości. Gospodyni weszła do środka, aby zawołać męża i córkę do ogródka. Hermiona zdążyła się jeszcze przywitać z przyjaciółmi w pośpiechu, po czym każdy wziął swój prezent i schował się za drzewem. Na dworze było już szarawo, a lampki wiszące nad girlandami nie zostały jeszcze zapalone, oczywiście widać było, że ktoś chowa się za drzewami i krzakami, ale trudno było rozróżnić czy to Tonks, czy Hermiona, lub Ron, czy Charlie. Nagle na progu pojawiła się jedna postać- Molly, potem Artur, a na końcu wkroczyła solenizantka, na jej widok wszyscy wyskoczyli z kryjówek i krzyknęli „STO LAT!”, a Artur machnął różdżką i lampki się zapaliły, a wyglądały trochę jak gwiazdy.
               Ginny wyglądała na naprawdę zaskoczoną, ale ani Ron, ani Hermiona nie mieli czasu na nią popatrzeć, bo momentalnie zniknęła w uściskach gości. Najpierw przytulili ją rodzice, potem rzuciła się na nią Tonks, a za nią podszedł Lupin i Moody, następnie po kolei była atakowana przez braci, oprócz Rona, i Fleur. Na końcu, kiedy dziewczyna ledwo utrzymywała się na nogach pod masą prezentów podeszła do niej Hermiona, a za nią Ron. Rudowłosa odłożyła prezenty na bok, aby móc ich uściskać.
-Wiem, że jesteś szczęśliwa i bardzo chcę, żebyś mogła się tak czuć przez całe życie, żeby nigdy nie dręczyły cię żadne problemy, żebyś radziła sobie w szkole, żebyś osiągnęła sukces, żebyś miała dobrych przyjaciół cały czas przy sobie- powiedziała brązowowłosa, dając jej prezent.
-Jeśli chodzi o przyjaciół, to zależy tylko od was czy będziecie mnie pilnować.
               Wszyscy się zaśmiali, po czym dziewczyny uściskały się i do Ginny podszedł Ron:
-Wszystkiego najlepszego, siostra!- powiedział, wręczając jej prezent- Nie życzę ci przyjaciół, bo ich już masz- w tym miejscu urwał i spojrzał na Hermionę- Ale chcę, żebyś miała w życiu dużo szczęścia, żebyś dużo osiągnęła i spełniła wszystkie swoje marzenia. Tylko o mnie nie zapomnij.
               Po tym monologu do oczu solenizantki napłynęły łzy, upuściła prezent i rzuciła się bratu na szyję. Brązowowłosa też myślała, że się popłacze. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi.
-To nie wszyscy?- zapytała się Ginny ocierając łzy z policzków.
-Nie no, są wszyscy, których zaprosiłam- powiedziała Molly patrząc się w stronę domu.
-Ale ja kogoś jeszcze poprosiłem, żeby przyszedł- powiedział Ron z uśmiechem na twarzy.
               Wszyscy zebrani spojrzeli się na niego badawczo, a on tylko się zaśmiał i poszedł otworzyć drzwi. W między czasie kilka osób zdążyło wymienić spojrzenia, a rudowłosa zapytała się przyjaciółki o co chodzi, ale tamta też nie miała pojęcia. Parę sekund później rudzielec wrócił, a za nim do ogrodu wszedł chłopak Ginny.
-Dean!- wrzasnęła uradowana solenizantka, rzucając się mu na szyję.
-Sto lat!- powiedział chłopak uwalniając się z uścisku i wręczając jej prezent.
               Wszyscy goście byli zaskoczeni pojawieniem się Gryfona, ale miło się z nim przywitali. Hermiona czuła, że z każdą sekundą zakochuje się w Ronie coraz bardziej, podobało jej się, że ją komplementował, ale to co zrobił dla siostry jeszcze bardziej ją poruszyło. Wiedziała jakie rudzielec ma podejście do Deana od kiedy zaczął się spotykać z Ginny i bała się co będzie jak znowu zamieszkają w jednym dormitorium, a tu się okazało, że chłopak może nie jest aż tak sceptyczny w stosunku do przyjaciela. Solenizantka również była mu niezmiernie wdzięczna, bardzo dużo to da niej znaczyło. W pewnej chwili Hermiona usłyszała jakby z oddali głos Molly:
-To teraz tort!
               Dziewczyna otrząsnęła się ze wszystkich myśli dotyczących przyjaciela i podeszła do stołu. Gospodyni przyniosła ciasto i wszyscy zaśpiewali Weasleyównie „Sto lat!”. Potem zasiedli do stołu i jak zwykle rozpoczęła się burzliwa dyskusja. Hermiona rozmawiała z Billem i Fleur, brzmiało to ciekawie ponieważ wszyscy wtrącali co jakiś czas jakieś słówko lub zwrot po francusku. Ron rozmawiał z Fredem i Georgem, a Ginny i Dean słuchali opowieści Charliego o smokach. Państwo Weasley, Lupin, Tonks i Moody nie mogli zapomnieć o pracy, więc rozmawiali o Zakonie Feniksa. Po ogólnym biesiadowaniu i krótkiej sjeście Hermiona i Ron włączyli muzykę i wszyscy ruszyli na parkiet. Państwo Weasley, jak zwykle, kiwali się gdzieś z boku w rytm muzyki, chociaż jak kawałek był szybszy to wywijali na parkiecie. Ginny tańczyła po kolei z każdym mężczyzną, ale jak tylko miała okazję to szalała z Deanem, właściwie nie schodziła z parkietu, Hermiona była w podobnej sytuacji, na początku tańczyła powoli z Moodym, potem twista z Billem, salsę z Fredem i coś co przypominało tango, z Georgem, następnie po prostu podrygiwała sobie z panem Weasley, poczym znowu ruszyła w obroty najpierw z Charliem, potem z Lupinem. Na koniec zatańczyła coś podobnego do dżajfa, razem z Deanem. Chciała zatańczyć z Ronem, który też cały czas nie schodził z parkietu, ale zobaczyła, że Tonks siedzi sama, więc do niej podeszła.
-Nie tańczysz?- zapytała brązowowłosa.
-Nie, bo niby z kim?
-No wiesz zawsze, któryś jest wolny.
-Ale nie ten, z którym ja bym chciała zatańczyć- spojrzała smutno na Lupina, który podrygiwał właśnie z Molly.
-Tonks, ty coś do niego czujesz?- zapytała Hermiona niepewnie, acz bez owijania w bawełnę.
-Od kiedy jesteś taka bezpośrednia- zażartowała czarownica-Oczywiście, jestem w nim zakochana od kilku ładnych lat, ale on mi tylko powtarza, że to nie ma przyszłości, bo jest wilkołakiem.
-Ale on ciebie też kocha?- wypaliła Hermiona, zanim zdążyła ugryźć się w język.
-Tak, jestem tego pewna, ale ten idiota naprawdę myśli, że dla mnie ma jakieś znaczenie, czy on jest wilkołakiem, czy nie.
               Siedziały tak przez chwilę gadając smętnie o nieszczęśliwej miłości. Brązowowłosa też przyznała się przyjaciółce do swoich uczuć. W pewnym momencie zaczęła lecieć bardzo dobrze znana Hermionie piosenka „Somebody to love”, a Dora powiedziała:
-Uwielbiam ją- po tych słowach zaczęła się delikatnie kołysać w jej rytm.
               Nagle podszedł do nich Lupin i zaprosił Tonks do tańca. Według Hermiony wyglądali razem prześlicznie: Remus, poharatany po licznych walkach stoczonych niedawno ze Śmierciożercami, ale bardzo szczęśliwy w danej chwili i Nimfadora, która już doprowadziła się do porządku po ostatniej bitwie, z różowymi ze szczęścia włosami. Z zamyślenia wyrwał ją Ron:
-Zatańczysz?- spytał
               Dziewczyna przytaknęła i oni też ruszyli na parkiet. Tańczyli w sumie dość szybko, ale w wolniejszych momentach po prostu kiwali się przytuleni do siebie. Rudzielec był bardzo zadowolony, uszczęśliwił tego wieczoru co najmniej dwie osoby, „To dobry wynik” pomyślał i wtulił się w brązowe loki dziewczyny. Chłopak miał rację, Hermiona czuła się jak najszczęśliwsza dziewczyna na świecie. Po raz setny miała wrażenie, że są już parą i mimo tego, że było to tylko złudzenie, to nie chciała się go pozbywać, było jej bardzo dobrze. Wiedziała, że wśród innych gości na pewno wywołało to podniecone szepty, ale miała to w nosie. Liczyła się tylko ona i Ron, miała nadzieję, że kiedyś też będą tak tańczyć, do tej piosenki, tylko wtedy będą już parą, może nawet małżeństwem.
               Tańce trwały przez ok. półtorej godziny, ale potem wszyscy byli już zmęczeni i po kolei siadali do stołu. W końcu wyłączyli muzykę i znowu zabrali się do jedzenia, była prawie północ, gwiazdy mocno świeciły, a wydawało się, że jest ich dwa razy więcej, przez lampki zapalone przez Artura. Po kolejnej porcji jedzenia Ginny zaczęła oglądać podarunki. Najpierw otworzyła prezent od Deana, był to piękny, złoty, delikatny naszyjnik, który bardzo przypadł jej do gustu. Potem był prezencik Fleur, która dała rudowłosej kolczyki. Następnie zostały rozpakowane torby od Freda i Georga, znajdowały się w nich miliony drobiazgów z ich sklepu, ale również kilka książek. Od Billa Ginny dostała nowy, lepszy strój do quidicha, a od Charliego- miotłę. Wszystkie te prezenty bardzo ją usatysfakcjonowały, więc po kilku minutach uścisków otworzyła następne. Były to perfumy od Tonks, eleganckie pióro od Lupina i fałszoskop od Moody’ego. Potem była śliczna, nowa szata szkolna od państwa Weasley. W końcu przyszedł czas na podarunki Rona i Hermiony. Na pierwszy ogień poszedł album. Ginny popłakała się prawie ze wzruszenia, przeglądając zdjęcia. No i nareszcie prezent od brązowowłosej. Solenizantka otworzyła pudło i wybałuszyła oczy, po czym wyjęła z niego piękną, delikatną, długą suknię. Była szyta przez Hermionę przez połowę wakacji i naprawdę robiła wrażenie i to nie tylko na rudowłosej. Kreacja nie miała rękawów, ani ramiączek, była do ziemi, ale nie była taka poważna ze względu na swoją lilową barwę. Był to prosty krój, a uroku dodawała jej złota nić, okalająca suknię, tworząc drobne kwiatki. Brązowowłosa była bardzo z siebie bardzo zadowolona, bo jej prezent zrobił duże wrażenie na wszystkich. Kiedy Ginny trochę się otrząsnęła dała radę zapytać:
-Ty sama ją uszyłaś?
-Tak.
               Ta odpowiedź również wywarła sporo kontrowersji. Po pewnym czasie solenizantka oswoiła się z prezentami. Ona i wszyscy goście z powrotem poszli tańczyć, teraz żadna z pań nie siedziała tylko tańczyła po kolei z każdym chłopakiem. Zabawa trwała do białego rana, a potem udali się na zasłużony odpoczynek. Zarówno Hermiona, Ginny, jak i Rona zaliczyli ten dzień do jednych najlepszych podczas tych wakacji.
*
I jest nowy rozdział, zaledwie po jednym dniu przerwy, no ale był już gotowy wcześniej :P Sądzę, że czasami jest nudny lub głupawy, ale nie miałam za bardzo pomysłu czym ukoronować to święto Ginny. Powiem nieskromnie, że mi osobiście podoba się opis wieczoru :) No, ale to nie ja powinnam to oceniać, tylko wy, więc czekam na opinie :*

3 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ginny, bo ja też chciałabym mieć takie przyjęcie urodzinowe, jak to opisane przez Ciebie. A czy piosenkę "Somebody to love" wykonuje Queen czy inny zespół?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Queen :) Choć z pewnością jest wiele coverów, ale miałam na myśli oryginał ;)

      Usuń
  2. „Coś w stylu tango”
    I ♡ it!

    Luna

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy