wtorek, 3 stycznia 2012

2. Pierwszy wypad nad jezioro

           Była 4 rano. Słońce wschodziło nad wioską, rozjaśniając granatowe niebo. Świat powoli budził się do życia. Do Nory wpadały delikatne promienie słoneczne oświetlając kuchnię, salon i wszystkie sypialnie. Prawie wszyscy domownicy jeszcze spali, tylko jedna postać poruszała się w oknach. Była to Hermiona. Dziewczyna nie mogła spać, ciągle rozmyślała o swoim ukochanym, który był kilka kroków od niej. Nie umiała mu powiedzieć co czuje, a czuła, że rozpiera ją radość, że go ujrzała, że upewniła się, że żyje i nic mu nie jest. Czuła, że go kocha, że chce być jak najbliżej niego. Ale czy on odwzajemniał jej uczucia?
Panna Granger wyszła ze swojej sypialni i udała się po cichu w kierunku schodów, aby zejść do kuchni. Było tam jasno. Hermiona nie chciała nikogo obudzić więc założyła szlafrok i weszła do ogrodu. Powietrze było rześkie, ale dość ciepłe. Dziewczyna czuła na twarzy lekki wiaterek. Usiadła na ławce niedaleko szopy i znów zaczęła rozmyślać o chłopaku. Tak bardzo pragnęła się przekonać czy on też ją kocha, czy też, tak jak ona, czuje radość kiedy są blisko siebie.
Siedziała tak na ławce i myślała o Ronie. Może mijały godziny, a może tylko minuty, ale ten czas trzymał ją w napięciu. Miała wewnętrzną nadzieję, zwykłe marzenie, że rudzielec już za sekundę podejdzie do niej, usiądzie obok, chwyci jej dłoń…
*
Było wcześnie rano. Rudowłosy chłopak dopiero co wstał z łóżka. Krzątał się po pokoju, szukając zegarka. Nie mógł spać. Za dużo się dowiedział poprzedniego dnia. Rozpierała go wielka radość. Dziewczyna, w której się zakochał odwzajemnia jego uczucia! Ale dlaczego nie mogli się do siebie zbliżyć? Dlaczego, mimo, że Hermiona, wyznała Ginny, że go kocha, Ron nie umiał jej powiedzieć co czuje? Nie wiedział co robić, ale był pewien dwóch rzeczy, po pierwsze, on był zakochany w Hermionie od początku wakacji, a po drugie, wyznanie dziewczyny było szczere.
Wyjrzał przez okno. Zobaczył pod domem burzę brązowych włosów. Serce zaczęło mu szybciej bić, tak jak zawsze kiedy widział tę postać i te loki. Zastanawiał się co Hermiona robi o tak wczesnej porze. Był gotowy, żeby zejść na dół, usiąść obok niej i patrzeć w jej oczy. Już stał przy drzwiach i trzymał rękę na klamce, ale coś go powstrzymało od opuszczenia sypialni. Zaczął się zastanawiać, co by jej powiedział? Na to pytanie chłopak nie znał odpowiedzi. Usiadł na parapecie i tylko patrzył na dziewczynę.
Musiał tak długo siedzieć, bo usłyszał głos matki, wzywający na śniadanie. Hermiona też ją słyszała bo weszła do domu. Ron pędem wybiegł z pokoju i pognał ku schodom. Zbiegł na parter, wpadł do kuchni, gdzie zastał swoją mamę nakładającą tosty tacie. Zobaczył też Hermionę zajmującą swoje stałe miejsce oraz Ginny, która właśnie nalewała kawę. Hermiona obdarzyła go szerokim uśmiechem. A Molly powiedziała:
- Dzień dobry, Ron!
-Cześć mamo- rzucił chłopak siadając naprzeciwko Hermiony.
-Jak ci się spało, kochana- rzekła pani Wesley do dziewczyny, nakładając jej jajecznicę.
-Wspaniale- skłamała Hermiona.
Była bardzo niewyspana. Pół nocy myślała o Ronie i jakby tego było mało wstała o 4 nad ranem. Nie chciała jednak mówić Molly, że nie umie normalnie funkcjonować w jej domu. Zabrała się za jedzenie śniadania.
- Co będziesz dzisiaj robić?- zapytała, ziewając, Ginny.
- Nie wiem- odpowiedziała automatycznie brązowowłosa, po chwili zastanowienia spojrzała się na Rona i powiedziała niepewnie:
- Mieliśmy iść na spacer.
               Ginny uśmiechnęła się szeroko słysząc to zdanie, rzekła tylko „aha”. Chłopak też się uśmiechnął i rzekł:
-No tak, możemy iść po śniadaniu, jeśli chcesz.
-Z przyjemnością!- odparła uradowana Hermiona.
*
               Po posiłku Ron i Hermiona ruszyli nad jezioro. Państwo Wesley posiadali bardzo duży teren rolny, ale go nie uprawiali, było to miejsce gdzie chowały się ich dzieci, kiedy coś narozrabiały lub gdzie grały w quidicha. Tam też Ron wielokrotnie przyprowadzał Harrego i, w starszych klasach, Hermionę.
               Droga nad wodę była kręta i prowadziła przez pola Wesleyów. Kiedy szli, Ronowi przypomniało się, jak kiedyś nakrył tutaj Bila z jego dziewczyną. Uśmiechnął się sam do siebie. Miał wtedy 11 lat, to były wakacje przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie, Bil , wtedy, jeszcze nie pracował w Egipcie. Kiedy rudzielec ich przyłapał, jego brat zaczął się śmiać. Wzorem dla Rona zawsze był Bil, pomyślał sobie, że może, kiedyś, on będzie się tu całował z jakąś dziewczyną, miał nadzieję, że będzie to Hermiona i…
- Nad czym tak myślisz?- usłyszał miękki głos dziewczyny.
-Po prostu sobie wspominam…- odparł.
- Tak, dużo tu wspomnień. Pamiętam jak schowaliście się tu z Harrym, kiedy wasza mama chciała, żebyście odgnomili ogród.
- Taa…- powiedział śmiejąc się- Co planujesz tu robić przez resztę wakacji?- zapytał nagle.
- Nie wiem, chyba będę się szykować do szkoły, spędzać czas z Ginny, z Harrym, kiedy przyjedzie, no i z tobą. A ty masz jakieś konkretne plany?
- Muszę poćwiczyć quidicha z Ginny i Harrym. Może to on będzie w tym roku kapitanem drużyny.
- Serio? Fajnie by było, nie?
- Czy ja wiem. Chyba normalnie. Wcale nie jestem pewien czy mnie przyjmą, zwłaszcza, jeżeli eliminację będzie prowadził Harry- nachmurzył się lekko chłopak.
               Hermiona nagle się zatrzymała. Ron też stanął i spojrzał na nią pytająco.
- Dlaczego mieliby cię nie przyjąć?- zapytała wzburzona- Przecież dzięki tobie zdobyli Puchar Quidicha. Pamiętaj, że Harry wtedy nie grał. A po za tym, prawie pewne jest, że to on będzie kapitanem drużyny i nie sądzę, żeby cię faworyzował, ale on wie na co ciebie stać. Po prostu będziesz musiał pokazać się z jak najlepszej strony i nie możesz się tremować.
               Ron stał jak wmurowany. Nie spodziewał się od Hermiony takich pokrzepiających słów. Był też na nią zły, co to znaczy „Po prostu będziesz musiał pokazać się z jak najlepszej strony i nie możesz się tremować.” Ona nie wiedziała co to znaczy występować przed całą szkołą i być odważnym, nigdy nie była na jego miejscu. A może i dziewczyna miała rację, przecież walczył odważnie w Ministerstwie Magii z najbardziej niebezpiecznymi śmierciożercami, a bał się upokorzenia.
               Hermiona wpatrywała się w niego wielkimi oczami. Chyba złość jej trochę przeszła. Stała z lekko przestraszoną miną, nie wiedząc jak Ron zareaguje na jej wypowiedź. Czuła, że trochę przesadziła pouczając go w ten sposób, ale chciała na niego wpłynąć, aby mniej się stresował przed meczami. Bała się coś jeszcze powiedzieć, nie wiedziała czy powinna go przeprosić za pewien nietakt. Chłopak też tak się na nią patrzył, a potem powiedział:
-Pewnie masz rację- powiedział obdarzając ja szerokim uśmiechem- Nie powinienem się tak denerwować tymi rozgrywkami.
               Hermiona odetchnęła z ulgą. Nie spodziewała się takiej reakcji, ale była nią zadowolona. Ruszyli dalej. Hermiona chciała zagadnąć jakoś do Rona, ale bała się, że znowu popełni gafę. Na szczęście on się pierwszy odezwał:
-Masz już wyniki SUM?- zapytał, szukając jakiegoś lepszego tematu.
-Nie, ale strasznie się denerwuję. A ty?
- Nie, ale nie poszło mi najlepiej.
- Mnie też nie- odparła ze smutkiem.
-Czyś ty zwariowała?!- krzyknął rozbawiony Ron- Będziesz miała ze wszystkiego W lub P!
-Nie jestem tego taka pewna- odpowiedziała sucho i szybko zmieniła temat- Wiesz co u Harrego? Pisałeś z nim ostatnio?
-Ostatnio wysłałem mu sowę dwa dni przed twoim przyjazdem i nie dostałem jeszcze odpowiedzi.
- To dawno…
-Nie tak dawno- zaprzeczył Ron.
-Ze mną pisałeś ze trzy razy na tydzień. Jak byłam w domu też częściej pisałam z Harrym, a teraz wysłałam mu sowę dzień przed przyjazdem tutaj i też nie odpowiada- powiedziała zmartwiona.
- Pewnie nie ma czasu.
-Nie wiem, być może, ale martwię się o niego.
               Do Rona znowu wróciła obawa, że Harremu może coś grozić, ale przecież sam mówił Ginny, że Harry jest dobrze pilnowany. Tak! Na pewno Potter po prostu nie ma czasu odpisać. Chłopak zauważył zmartwioną twarz przyjaciółki, więc szybko powiedział:
- Na pewno nic mu nie jest. Wiesz, że jest wśród mugoli, a dodatkowo ma opiekę czarodziejów. Nie ma powodów do obaw.
- Tak, masz rację- powiedziała po chwili zastanowienia, po czym dodała z uśmiechem- Za bardzo się przejmuję.
               Kiedy Hermiona skończyła mówić doszli nad jezioro. Woda wyglądała przepięknie. Słońce mocno świeciło. Trawy, drzewa i krzewy delikatnie się kołysały. W powietrzu unosił się słodki zapach lilii. Dziewczyna stała, rozkoszując się tym widokiem. Brązowe włosy powiewały na wietrze. Ron zatrzymał się obok niej, wpatrując się w krajobraz. Tyle było wspomnień związanych z tym miejscem. Poszedł, żeby usiąść na pomoście. Nie był tu przez cały rok. Przypomniał sobie jak jego rodzice przyprowadzali go tutaj, potem przychodził tu z braćmi. Kiedyś Fred i George wrzucili go do wody w ubraniu. Hermiona usiadła koło niego.
-Pięknie tu. Nigdy wcześniej, żadne z was mnie nie zaprowadziło w to miejsce- powiedziała z wyrzutem.
-Nie było okazji- odrzekł Ron bez zainteresowania- Ale masz rację. Już zapomniałem jak tu jest cudownie.
               Hermiona uśmiechnęła się do niego. Miała wrażenie, że jej przyjaciel bardzo się zmienił. Ron w te wakacje był marzycielem. Sprawiało jej radość patrzeć na chłopaka, który mimo całego zła, potrafi być optymistą i zachwycać się takimi drobiazgami jak ten widok.
-Z tego miejsca też mam pełno wspomnień- rzekł melancholijnym tonem.
-Pewnie tak- odparła Hermiona.
               Rudzielec nadal wpatrywał się w jezioro. Dziewczynę zaczynało już to dziwić. Z  jednej strony, szybko pokochała „artystyczną” cząstkę Rona, a z drugiej strony, zaczęła tęsknić za „dawnym” przyjacielem, i zastanawiała się skąd ta nagła zmiana charakteru.
- Naprawdę się zmieniłeś- powiedziała.
               Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem. Powiedziała mu to już wczoraj, kiedy przyjechała, wtedy te słowa wyrażały pozytywizm, z teraz Ron dostrzegał w nich pewne rozżalenie.
-To źle?- spytał- Wszyscy się zmieniamy, mogłaś się tego spodziewać.
- Oczywiście, ale nie spodziewałam się tak nagłej zmiany, co tak na ciebie wpłynęło?
-Nie rozumiem- powiedział Ron z nutą goryczy.
-No…- zaczęła powoli- Jesteś zupełnie inny. Przesiadujesz godzinami w swoim pokoju, przy posiłkach prawie się nie odzywasz i…- zacięła się na chwilę, po czym dodała ze śmiechem- w ogóle się ze mnie nie nabijasz, ani mi nie dokuczasz.
-Chcesz wrócić do naszych starych kłótni?- zapytał rozbawiony Ron. Hermiona też się zaśmiała.
- Nie- powiedziała opanowując się- Po prostu zastanawiam się dlaczego masz teraz zupełnie inny charakter niż przed wakacjami.
-Sam nie wiem- odpowiedział zamyślony- Może przez to, że Sama- Wiesz- Kto rośnie w siłę i znowu zaczyna rządzić na świecie, a może po prostu dlatego, że wydoroślałem.
- Może i wydoroślałeś- powiedziała ze smutkiem dziewczyna.
               Ron wiedział, że Hermionie jest przykro, na pewno starała się nie myśleć o powrocie Voldemorta, a on jej o tym przypomniał, wiedział, że dziewczyna się boi o siebie, o rodzinę, o Harrego, o niego i o wszystkich innych przyjaciół i znajomych, o wszystkich dobrych czarodziei i inne istoty magiczne. Postanowił, że rozwieje smutną aurę, nie muszą przecież myśleć o powrocie Czarnego Pana.
-Chyba nie do końca…- powiedział ze śmiechem i ochlapał ją wodą.
               Mina Hermiony była niezapomniana. Nie wiedziała czy ma się zezłościć, czy śmiać. Postanowiła się odwzajemnić. Pryskali na siebie wodą przez kilka minut, nie mogli powstrzymać się od śmiechu. W końcu Hermiona zdjęła bluzę, buty i wrzasnęła:
-Raz się żyje!- po tych słowach wskoczyła do wody.
               Takiego zachowania Ron się po niej w ogóle nie spodziewał. Sam zdjął buty, koszulkę i poszedł w jej ślady. Przez chwilę znowu ochlapywali się wodą, potem zaczęli pływać. Wygłupom nie było końca. Ron zanurkował, podpłynął do niczego się niespodziewającej Hermiony i złapał ją z łydkę. Dziewczyna przestraszyła się, ale odwdzięczyła się przewracając go. W pewnym momencie zmęczyli się. Podpłynęli do siebie nadal się śmiejąc. Stanęli naprzeciwko siebie. Hermiona patrzyła w piękne, niebieskie oczy Rona, miała ochotę rzucić mu się na szyję i pocałować. Nie miała bladego pojęcia jakby na to zareagował, więc tylko patrzyła mu w oczy. Stali tak przez kilka minut nie widząc poza sobą świata. Ron też ledwo się powstrzymywał, by nie pocałować dziewczyny. Dlaczego tego nie zrobił? Przecież znał całą prawdę, wiedział co Hermiona do niego czuje, ale nie miał odwagi, żeby ją przytulić, pocałować lub nawet przyznać, że zna prawdę. W końcu się otrząsnęli i wyszli z wody. Wysuszyli się różdżkami i ruszyli w kierunku domu rozmawiając o obiedzie.
               Atmosfera podczas posiłku była normalna. Wszyscy dyskutowali na różne tematy. Hermiona i Ginny pytały się pani Wesley o rozmaite potrawy, a Ron rozmawiał z ojcem o zaklęciach rozweselających. Na końcu wszyscy mówili o sklepie Freda i Georga. Po obiedzie Ron posprzątał naczynia, pani Wesley poszła zrobić pranie, pan Wesley wrócił do szopy, natomiast Ginny zgarnęła Hermionę na taras. Chłopak podejrzewał, że jego siostra chce pogadać o czymś z Hermioną na osobności, być może o jej wczorajszym wyznaniu, więc stwierdził, że da jej tę możliwość i udał się w kierunku swojego pokoju. Już wchodził na schody, kiedy Hermiona weszła z powrotem  do domu i go zawołała.
-Tak?- zapytał
-Moglibyśmy później pójść jeszcze na krótki spacerek?
-Tak, jasne- powiedział, a po chwili dodał- A jeśli będzie padać to możemy iść na samą górę do pokoju Charliego, stamtąd jest nieziemski widok
-Ok
               Ron poszedł do swojej sypialni i zajął się pielęgnowaniem swojej miotły. Ciekaw był o czym Ginny znów chce gadać z Hermioną, przecież rozmawiały przez cały czas, a ostatnią rozmowę w cztery oczy odbyły wczoraj. Trochę go korciło, żeby zakraść się do salonu, schować gdzieś niedaleko drzwi tarasowych i podsłuchać ich rozmowę. Postanowił jednak, że tego nie zrobi, wystarczyło mu to co usłyszał wczoraj, a po za tym dziewczyny przecież zasługiwały na odrobinę prywatności.
*
               Hermiona i Ginny weszły na taras. Usiadły przy stole naprzeciwko siebie. Hermiona patrzyła na przyjaciółkę z niecierpliwością. W końcu rudowłosa się odezwała:
- Jak było na spacerze?
-Dobrze- powiedziała chłodno Granger– O tym chciałaś ze mną rozmawiać?
-Nie, chciałam się ciebie o coś zapytać.
-Mów śmiało- zachęciła ją przyjaciółka- Chodzi o Rona? O Deana?
-Właściwie to o jednego i drugiego. Proszę powiedz mi jak Ron reaguje na to, że chodzę z Deanem?
-Niestety nie wiem. Nie rozmawialiśmy na ten temat, kiedyś w kilku listach mi o tym pisał i ogólnie się mu nie podobało, że się spotykacie, ale to już chyba wiesz.
-Tak, ale widzisz chciałam zaprosić Deana na obiad. Moi rodzice go lubią, ale boję się zachowania Rona.
- Jak chcesz mogę go trochę przemaglować lub przemówić mu do rozsądku.
- Byłoby fajnie, ale nie będziesz się dziwnie czuła?
- Nie, dlaczego? To będzie normalna rozmowa.
-Ok, jeśli nie sprawi ci to kłopotu, to będę wdzięczna. A w ogóle co jest między wami?
-Nic nie ma. Wcale się nie kłócimy, co jest dziwne, no i lepiej nam się gada, a tak to wszystko po staremu.
-A nie chcesz się dowidzieć co on do ciebie czuję?
- On nie odwzajemnia tego uczucia- powiedziała ostro Hermiona
-Skąd to wiesz, może się mylisz. Sama wczoraj mówiłaś, że o mało co się nie pocałowaliście.
-No tak, może masz racje. Dzisiaj to się powtórzyło, nad jeziorem, właściwie w jeziorze.
-Naprawdę?- powiedziała podniecona Ginny- Ale nic z tego nie wyszło?
-Nie.
-No trudno trzeba próbować dalej- powiedziała pocieszająco rudowłosa
-Tak. To ja już pójdę do Rona spróbuję z nim pogadać- rzekła szybko Hermiona, ucinając temat.
-Ok, dzięki.
               Obie dziewczyny weszły do salonu. Hermiona udała się do rudzielca, a Ginny do swojej sypialni.
               W pokoju chłopaka było bardzo jasno. Rudzielec z zapałem czyścił swoją miotłę. Siedział tam od pół godziny i rozmyślał o ukochanej dziewczynie, właściwie przez ostatnie parę dni przez cały czas o niej myślał. Nagle rozległo się pukanie. Ron nie zareagował tak jak poprzedniego dnia, był opanowany i zadowolony, miał nadzieję, że to Hermiona do niego przyszła. Odłożył swój skarb na łóżko i poszedł otworzyć drzwi. Miał rację, w drzwiach ukazała się masa brązowych loków, charakteryzujących dziewczynę.
-Cześć, nie przeszkadzam ci?- zapytała z radością.
-Hej, nie, wchodź, myję tylko miotłę- odarł Ron jakby od niechcenia
-Jak chcesz, mogę przyjść później…
-Nie, nie ma takiej potrzeby. Rozumiem, że skończyłyście z Ginny „rozmowę”?
-Tak, mam teraz czas więc możemy iść na umówiony spacer.
-Ok, ja też mam chwilę, ale nie chce mi się iść znowu na spacer, może pójdziemy na górę pokażę ci ten pokój Charliego?
-Jasne.
               Wyszli z sypialni i poszli schodami na górę. Hermiona jeszcze nigdy nie była w tej części Nory. Myślała, że pokój Rona jest najwyżej położoną sypialnią w domu. W końcu weszli na ostatnie piętro. Był tam malutki przedpokój i drzwi w dwie różne strony domu. Jedne prowadziły do rzeczonej sypialni, a drugie zapewne do jakiejś łazienki. Ron otworzył je kluczem i zaprosił Hermionę do środka. Pokój nie był duży. Ściany pokryte jasnozieloną farbą, natomiast na podłodze stary, wyblakły dywan w tym samym kolorze. Z sufitu zwisał wielki kryształowy żyrandol. Naprzeciwko drzwi wejściowych były drzwi balkonowe, a pomiędzy nimi stała ciemnozielona wersalka, na której leżała barania skóra. Przy jednej z bocznych ścian stała dębowa szafa, biurko i mała komoda, natomiast przy drugiej stos kartonowych pudeł. Przy jednych i drugich drzwiach wisiały długie zasłony z frędzlami, w kolorze mięty. W pokoju panował tajemniczy nastrój, a kolor, który w nim panował, pomagał się uspokoić i zrelaksować. Na ścianach wisiały rozmaite zdjęcia, należące do Charliego, plakaty znanych zawodników quidicha i różnych smoków. Ron otworzył drzwi balkonowe na oścież, tak, żeby się nie zamykały i wyszedł razem z Hermioną na taras. Balkonik był bardzo wąski ledwo można było na nim stanąć wychodząc z pokoju, lecz krajobraz był nieziemski. Widać stamtąd było pastwiska, jezioro i całą wioskę.
-Najlepszy widok jest w nocy- powiedział Ron, przysuwając wersalkę bliżej balkonu. Obydwoje na niej spoczęli i obserwowali rozpościerające się przed nimi pola.
-Teraz też jest przepięknie!- powiedziała Hermiona, jakby zahipnotyzowana.
               Siedzieli tak przez pewien czas. Nie patrzyli na siebie, tylko na łąki, które rozpościerały się przed nimi. Dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak pięknego. Mogła się tak gapić godzinami. W końcu trochę się otrząsnęła i powiedziała do Rona:
-Pewnie spędzasz tu dużo czasu?
-Nawet nie- odrzekł rudzielec- Ale to bardzo dobre miejsce, żeby się zastanowić nad swoimi problemami, ogólnie nad życiem.
- Charlie miał wielkie szczęście mieszkając w tym pomieszczeniu- podjęła znowu Hermiona- Na pewno jak zapraszał przyjaciół to byli zachwyceni.
- Tak, to prawda.- powiedział Ron, po czym dodał ze śmiechem- Zwłaszcza jak zapraszał dziewczyny, ale w sumie to one na niego leciały, nawet nie widząc tego widoku.
-No tak, legendarny szukający Gryffindoru, Charlie Wesley- powiedziała rozbawiona Hermiona- Musiał mieć powodzenie?
-Miał, ale aktualnie z nikim się nie spotyka, najważniejszą pozycję w jego życiu zajmują smoki- rzekł chłopak i szybko dodał- Oczywiście bardzo ceni rodzinę, ale chyba nie zamierza zakładać własnej.
-Chciałabym go poznać, to twój jedyny brat, którego nie znam.
-Będziesz miała okazję. Co prawda chyba nie pojawi się na święta, ale na pewno będzie na ślubie.
-Czyim ślubie?- zapytała ze zdziwieniem dziewczyna.
-Bila i Fleur- odpowiedział Ron.
-To oni na stówę biorą ślub?
-Chyba tak, są dość zdecydowani, ale mama nie jest zbyt zadowolona, tak samo jak Ginny. Ciągle ma nadzieję, że się rozstaną i zaprasza Tonks, mam wrażenie, że próbuje ją zeswatać z Bilem, ale on i Fleur i tak chcą się pobrać w przyszłe wakacje.
-Molly na pewno lubi Dorę, ale nie sądzę, żeby myślała, że to odpowiednia kandydatka dla Bila. Może Tonks ma jakiś problem?
-Nie wiem, być może. Zawsze przychodzi późno wieczorem i gada tylko z nią.
-Mniejsza z tym, zobaczymy jak Tonks przyjdzie następnym razem. A ty cieszysz się, że oni biorą ślub?
-Tak, sądzę, że najwyższy czas, żeby Bil się ożenił, a Fleur nie jest taka zła, lubię ją.
-No to fajnie, chciałabym się z nimi zobaczyć. Fleur to w ogóle nie widziałam od dwóch lat. Mówisz, że nieźle sobie radzi z naszym językiem?
-Tak, jest coraz lepsza. Mówi jak Anglicy, czasami się tylko zacina lub nie rozumie trudniejszych słów, ale tak to jest bezbłędna. Ty mogłabyś jej pomagać, znasz przecież francuski?
-Tylko trochę, ale oczywiście gdyby chciała to bym jej pomogła. A co z resztą twojego rodzeństwa? Mają partnerów?
-Jak wiesz do Percyego się nie odzywam, więc nie wiem i nie obchodzi mnie to. Fred nadal chodzi z Angeliną Johnson, a George zaczął się spotykać z jakąś praktykantką z ich sklepu. No i Ginny…
-Co Ginny?- zapytała Hermiona z satysfakcją, że udało jej się sprowadzić rozmowę na ten temat.
- No wiesz przecież, że chodzi z Deanem- powiedział rozdrażniony Ron
-Wiem, to chyba dobrze?
-Nie dobrze- warknął chłopak.
-Przecież znasz dobrze Deana, dzielisz z nim dormitorium. To fajny facet, inteligentny, w miarę wysportowany, sympatyczny, zabawny… Co w tym złego, że spotyka się z twoją siostrą?
-Jest starszy!- burknął rudzielec
-Tylko o rok!- zareagowała szybko brązowowłosa.
-Zawsze różnica, no, ale dla kogoś kto chodził z chłopakiem starszym o trzy lata to przecież nic- krzyknął rozwścieczony Ron. Sam się nakręcał przypominając o Krumie, ale denerwowało go to, że Hermiona się z nim spotykała, a teraz broni Ginny, która chodzi z Deanem.
Dziewczynę bardzo dotknęło to zdanie. Była wściekła na Rona. Dlaczego on ciągle wspominał o Krumie? Przecież mówiła mu, że nic ich już nie łączy i, że Wiktor ma dziewczynę, a on uparcie drążył temat. Nie wytrzymała, wstała i wrzasnęła na chłopaka:
-Przesadziłeś! Chodziłam z Krumem, to prawda, ale jeśli byłeś tak zazdrosny to trzeba było reagować zawczasu! Powtórzę ci po raz setny: NIC MNIE Z WIKTOREM NIE ŁĄCZY! A jeśli chodzi o Ginny to jesteś po prostu zły, że ona kogoś ma a ty nadal jesteś sam!
To mówiąc wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Wbiegła do sypialni Ginny. Nie zastała tam przyjaciółki, więc rzuciła się na swoje łóżko i zaczęła płakać. Nie wiedziała czy postąpiła dobrze, była jednak tak wściekła na Rona, że to była jedyna opcja jaka przychodziła jej do głowy.
Chłopak siedział osłupiały w pokoju Charliego. Nie był do końca pewien co się stało. Wiedział, że przesadził. Hermiona nie zasługiwała na taką ocenę z jego strony, ale po co w ogóle zaczynała temat Deana i Ginny? Zastanawiał się też czy to prawda co ona powiedziała. Czy Ron naprawdę był zazdrosny o to, że jego siostra ma chłopaka, a on się z nikim jeszcze nie spotyka. Chciał się pogodzić z dziewczyną, ale nadal był dość rozzłoszczony, więc postanowił odczekać, aż emocje trochę opadną. Udał się do swojej sypialni.
Rudzielec dotarł do swojego pokoju. Siedział tam, myśląc o tym co stało się na górze. Idąc tam, sądził, że będzie pięknie, myślał, że będą gadać, śmiać się, wspominać, ale niestety wyszło trochę inaczej. Zastanawiał się tak przez kilka godzin, kiedy spojrzał na zegarek była godzina szósta. Mama nie wołała jeszcze na kolację, więc chłopak nadal przebywał w pokoju. Nagle rozległo się pukanie. Ronowi przychodziła tylko jedna osoba, która miałaby powód do odwiedzania go, Hermiona. Czy chciała go przeprosić? Nie, to nie było w jej stylu, zresztą to on powinien ją przeprosić. Pukanie znowu się rozległo, rudzielec nie mógł tego zignorować, więc zawołał:
-Proszę!
Do pokoju wpadła rudowłosa postać. Była to Ginny. Jej mina wyrażała niezadowolenie. Podeszła z wysoko podniesioną głową do krzesła, usiadła na nim sztywno i wlepiła w Rona mordercze spojrzenie. Chłopak przypuszczał, że wie o co chodzi jego siostrze. Dziewczyna wycedziła ostro:
- Coś ty jej zrobił?
-Nie rozumiem…
-Dlaczego Hermiona leży na łóżku i wypłakuje sobie oczy?!- warknęła Ginny.
-Trochę się pokłóciliśmy- powiedział Ron tonem wyrażającym skruchę.
-Tego się mogłam domyślić- wrzasnęła dziewczyna- Ale o co poszło i dlaczego jej jest tak przykro?!
- Rozmawialiśmy o tobie i o Deanie…- powiedział szczerze.
-Wszystko jasne- powiedziała wściekła Ginny- Dostałeś ataku szału?
-Nie do końca- obruszył się Ron- Wypomniałem jej znowu Kruma.
-I co z tego? O to Hermiona by się nie wściekała.
-No tak, ale z mojej wypowiedzi można było wywnioskować, że uważam za nieprzyzwoite, że chodziła ze starszym chłopakiem.
-Jesteś idiotą!- wrzasnęła dziewczyna- Hermiona stara się spędzać z tobą jak najwięcej czasu, normalnie z tobą rozmawia, robi pierwsze kroki bo ty nie potrafisz!
-Wiem, że jestem kretynem, i wiem, że to wszystko co powiedziałaś jest prawdą!- krzyknął Ron.
-Ok- uspokoiła się Ginny- Dobrze, że jesteś tego świadomy, po prostu idź ją przeproś.
-Dobra, chciałem tylko zaczekać aż trochę się uspokoi.
-Spoko, tylko spróbuj to załatwić przed kolacją.
-W porządku- zakończył Ron.
Rudowłosa wstała. Popatrzyła jeszcze raz na brata, tym razem nie było to wrogie spojrzenie, obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Ron też postanowił opuścić sypialnię i udać się do Hermiony. Zanim jednak wyszedł pomyślał o swojej siostrze. Dlaczego tak go drażniło, że miała chłopaka, że był nim Dean? Może rzeczywiście był zazdrosny, że Ginny kogoś ma, a on nie. Może przeszkadzał mu fakt, że Dean jest starszy. W sumie jego siostra była dość ładna i nie dziwne, że podobała się chłopakom, miała tez fajny charakter. Opuścił sypialnię. Teraz pomyślał o Hermionie. Co ona widziała w tym mięśniaku, Krumie? Przecież wcale nie rozmawiali, no ale Wiktor jest w sumie przystojny. To, co ona widzi w kimś takim jak Ron? Odpowiedź nie była łatwa, ale pojawiła się w głowie rudzielca. Dobrze im się rozmawiało i byli starymi przyjaciółmi, cenili się nawzajem oraz świetnie się uzupełniali. Ron uwielbiał charakter Hermiony, mimo, że mocno go denerwowała w ciągu roku szkolnego.
Chłopak stanął przed drzwiami pokoju, w którym była brązowowłosa. Na jego zegarku wybiła 18.30. Zapukał do drzwi, serce biło mu mocno. Nikt nie odpowiedział, zapukał jeszcze raz. Usłyszał zdławiony głos mówiący „Proszę”. Złapał za klamkę, nacisnął ją i pchnął drzwi. Jego oczom ukazał się smutny widok. Ujrzał dziewczynę z kasztanowymi włosami, próbującą powstrzymać płacz. Ron nie raz widział jak Hermiona płacze, ale sprawiło mu ból, że tym razem to on doprowadził ją do takiego stanu.
-Czego chcesz?- warknęła przez łzy.
               Chłopak podszedł do jej łóżka i usiadł na jego skraju. Spojrzał w jej głębokie, brązowe oczy, które wyrażały gniew i rozżalenie. Serce mu się kurczyło widząc ją w takiej sytuacji.
-Chciałem cię przeprosić- powiedział łagodnym i najbardziej skruszonym tonem, na jaki było go stać. Dziewczyna czekała na dalszą część przemowy, ocierając łzy z policzków -Hermiono, przepraszam cię za to co powiedziałem. Nie umiałem zapanować nad swoimi nerwami.
               Brązowowłosa trochę się uspokoiła. Popatrzyła na niego czułym wzrokiem. Wzruszyło ją, to że chłopak przeprasza ją z takim przejęciem. Widziała zniecierpliwioną twarz Rona, więc powiedziała:
-Nie ma sprawy . Ja też cię przepraszam.
               Chłopak obdarzył ją szerokim uśmiechem. Był przeszczęśliwy, że się pogodzili. Podał Hermionie chusteczkę, a ona roześmiała się.
-Trochę przesadziłam, prawda?- zapytała, śmiejąc się.
-W jakim sensie?
-Chodzi mi o to, że się tak rozkleiłam. Przecież to była zwykła kłótnia- powiedziała, a po chwili dodała, uśmiechając się - odbywamy je właściwie cały czas.
-Po prostu dawno się nie kłóciliśmy i wyszliśmy z wprawy- zażartował Ron, na co Hermiona parsknęła śmiechem.
               Śmieli się przez chwilę. Potem Hermiona wytarła oczy i próbowała doprowadzić się do porządku. Po jakiś dzieśiecu minutach usłyszeli wezwanie na kolację.
               Zeszli do kuchni, aby spożyć posiłek. Atmosfera była zabawna. Na kolację przyszli Fred i George, przybyli również Bil i Fleur. Molly była trochę oschła dla panny Delacour, a Ginny udawała, że jej w ogóle nie ma. Bliźniacy ciągle robili różne numery rozweselając wszystkich. Fleur naprawdę dobrze nauczyła się angielskiego i prowadziła ochoczo dyskusję z Arturem. Bil wypytywał Rona i Hermionę o szkołę, a Fred i George uczyli siostrę zabawnych zaklęć.
               Po kolacji Ron zaciągnął Hermionę do swojego pokoju. Miał straszną ochotę porozmawiać z nią na osobności. Nie był na tyle odważny, żeby wyznać jej miłość, ale rozmawiali na wszystkie inne tematy jakie przyszły im do głowy. Hermiona opowiedziała przyjacielowi dokładnie o związku, zerwaniu i przyjaźni z Wiktorem Krumem, natomiast Ron wyznał jej swoje wszystkie wątpliwości dotyczące związku Deana i Ginny. Siedzieli tak prawie do północy. Po raz pierwszy w życiu tak dobrze im się rozmawiało, ale zrobili się senni, więc dziewczyna poszła do swojej sypialni.
Ron też położył się spać. To był kolejny udany, acz skomplikowany, dzień, spędzony z Hermioną.
*
               A więc jest nowy rozdział. Taki trochę dziwny wyszedł, ale sądzę, że nie najgorszy. Czekam na wasze opinie, proszę mówcie co wam się podoba, a co nie, jestem otwarta na wszelką krytykę :)

4 komentarze:

  1. Piękny ;) Serio masz talent !! :D
    Mi się wszystko podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten moment w jeziorze jest niesamowity <3 Świetny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając tą scenę nad jeziorem normalnie czuje się ten letni powiew, wiatru we włosach :) Jednak sielanka trwać długo nie może. Ten podły Krum wszystko psuje! Zawsze go nie lubiłam i teraz mam kolejny powód. Z jednej strony człowiek sobie tak czyta i myśli, no dlaczego oni wreszcie sobie tego wszystkiego nie opowiedzą? Przecież to pozornie takie proste, dwa słowa lub jeden gest i wszystko jasne. Z drugiej strony doskonale rozumiem te obawy Rona, bo niestety w realnym życiu znajduje się w takiej samej sytuacji jak nasz rudzielec. I chyba mam to samo niepewnie i niedoceniające siebie podejście do świata. No cóż.. Może twoja wena przyniesie mi rozwiązanie ;) Kto wie?

    I myślę, że to dobrze, że ich jeszcze nie swatasz.. Bo prawdopodobnie, gdyby coś zaszło wcześniej Lavender nie miała by okazji tego zepsuć. Coś mi się wydaje, że dzięki tobie zaczną ją szczerze nienawidzić.
    PS. A jednak bliźniacy się pojawili! Tylko liczyłam na jakiś błyskotliwy, żartobliwy dialog. Chociaż nawet bez tego post wydaje się być idealny.

    No dobra idę spać i zajrzę tu jutro :) Mam ogromną nadzieję, że szybko przybędzie do Ciebie wen i nie porzucisz bloga, bo naprawdę nie łatwo się mi będzie z nim rozstać. Czym ja się w ogóle martwię? Wen to dobry piesek i na pewno przybędzie, nim ja zdążę przeczytać te wszystkie rozdziały, które dotąd się tu pojawiły.

    No cóż Dobranoc i Wena życzę!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy