niedziela, 29 stycznia 2012

4. Kolejny, skomplikowany dzień u Weasleyów

            Następnego dnia Ron i jego rodzice pojechali z samego rana do wioski na zakupy. Dziewczyny zostały w domu same. Zrobiły sobie śniadanie i zjadły je na tarasie. Były w doskonałych humorach. Hermiona żałowała, że rudzielec nie mógł zostać, ale cieszyła się z tego, że wreszcie może pogadać na spokojnie z przyjaciółką. Miały zapewnione co najmniej trzy godziny świętego spokoju. Ginny też była bardzo radosna i szczęśliwa, że ma dom tylko dla siebie i Hermiony. Po śniadaniu, dziewczyny, umyły się i ubrały, poczym usiadły na sofie w salonie.
-To co teraz robimy?- zapytała żywo Ginny.
-Nie wiem- powiedziała Hermiona, wzruszając ramionami.
-No dobra- powiedziała rudowłosa, już nieco zniechęcona- To po prostu pogadajmy.
-Ok, a o czym?
-O tobie i o Ronie.
-No nie…- westchnęła brązowowłosa.
-O tak. Powiedz co jest między wami. Nie zachowujecie się jak zwykle. Jesteście jakoś strasznie pokojowo nastawieni do siebie, odbywacie długie rozmowy i widziałam jak się obściskiwaliście, wczoraj, przed domem- Ostatnie zdanie wypowiedziała z szerokim uśmiechem.
-Widziałaś to?- krzyknęła Hermiona. Teraz już musiała komuś wyznać wszystkie swoje przemyślenia- Bo widzisz, gadamy z Ronem bardzo dużo i właściwie nie mamy przed sobą tajemnic, poza tym, że nie powiedziałam mu, że się w nim bujam- wzięła głęboki oddech i zaczęła znowu mówić- Obejmowaliśmy się wczoraj ze dwa razy, kilka razy o mało co się nie pocałowaliśmy, ale zawsze coś nam przeszkadza, nie chodzi o to, że ktoś np. wchodzi, ale o to, że nie mamy odwagi. No… przynajmniej ja tak to odczuwam. Nadal nie jestem pewna czy twój brat odwzajemnia moje uczucia, a co jeśli nie, jeśli on to uważa tylko za przyjaźń?
               Dziewczyna zakończyła monolog, oparła się o łokietnik kanapy i schowała twarz w dłoniach. Bardzo cieszyła się, że powiedziała to wszytko Ginny i z niecierpliwością czekała na komentarz przyjaciółki, ta jednak milczała. Brązowowłosa zaczęła się zastanawiać czy Ron dał jej kiedyś do zrozumienia, że się mu podoba. Odpowiedź była prosta: nie! Objął ją tylko kilka razy, ale nie można tego osądzić na tej podstawie. Rudowłosa przerwała jej rozmyślenia i rzekła:
-To co powiedziałaś jest bardzo skomplikowane, ale mogę ci powiedzieć jedno: Ron cię kocha! Podobasz mu się od pierwszej, może drugiej klasy. Próbował to zatuszować, ale jak byliście w czwartej klasie kompletnie oszalał na twoim punkcie, pewnie przez to, że zaczęłaś chodzić z Wiktorem. I te wszystkie sytuacje, o których mi opowiadasz prowadzą do tego, żebyście mogli być w końcu razem, tylko musicie zebrać w sobie odwagę, żeby zrobić jakiś krok naprzód.
               Słowa Ginny bardzo pokrzepiły Hermionę, może rudowłosa miała rację, po prostu trzeba się w końcu odważyć. Brązowowłosa uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki i powiedziała:
-Dzięki, mam nadzieję, że masz rację. Ale skąd ty wiesz, że Ron się we mnie buja? O moich uczuciach wiesz, bo ci powiedziałam, ale nie sądzę, że twój brat ci się zwierza.
-No wiesz, znam go od piętnastu lat i widzę co się święci, z resztą gdybyś była obserwatorem tych niektórych waszych kłótni i rozmów też byś wyciągnęła takie wnioski. Harry też na pewno wie co się dzieje, a Ron mu na pewno tego nie powiedział, ponieważ jest na to zbyt nieśmiały.
               Hermiona znowu w duchu przyznała Ginny rację. Ona od razu wiedziała, że Harremu podoba się Cho, zanim zdążył o tym powiedzieć Ronowi, czy jej. Rudowłosa na pewno wiedziała co czuje jej brat. Brązowowłosa znowu zaczęła mówić:
-Jeszcze raz dzięki, pewnie masz rację, mam taką nadzieję. A co z tobą i Deanem?- powiedziała zmieniając temat.
-Jak to co? Przecież widziałaś wczoraj.
-No tak, widziałam, przez jakieś pół godziny. Opowiedz mi trochę o waszym związku.
-Świetnie się dogadujemy- zaczęła Ginny- Lubię go, jest zabawny, przystojny, opiekuńczy, prawie idealny, przynajmniej jak na razie. Nie wiem czy to prawdziwa miłość, między nami jest chemia, ale nie wiem czy to jest ten jedyny. Mimo wszystko chcę jak najlepiej zapamiętać ten okres. A nie wiesz czy Harry ma kogoś?- teraz rudowłosa próbowała zmienić temat.
-Chyba nie. Rozstali się z Cho, o ile w ogóle można powiedzieć, że się spotykali. Może poznał jakąś mugolską dziewczynę, ale nie sądzę bo jego wujostwo to wyjątkowo nieprzyjemni ludzie, cud, że pozwalają mu wychodzić na dwór. W każdym bądź razie nie wspominał mi o nikim w listach. A dlaczego pytasz?
- Z ciekawości- powiedziała Ginny lekko się rumieniąc.
               Hermiona powiedziała tylko „aha” i obie zaczęły rozmawiać o Hogwarcie i magicznych zwierzętach. Tak minęło im przed południe, nawet się nie obejrzały a wybiła 12 i państwo Wesley wrócili razem z Ronem do domu.
-Dzień dobry dziewczynki, co porabiałyście?- krzyknął Artur wchodząc do kuchni i stawiając zakupy na stole. Za nim weszła Molly niosąc kilka siatek z warzywami, a na końcu wkroczył Ron, wnosząc tyle paczek, że widać mu było ledwo czubek głowy.
-Tak po prostu rozmawiałyśmy- powiedziała Ginny, kierując się do kuchni, aby zobaczyć co jej rodzice zakupili. Hermiona poszła w jej ślady, pomogła również Ronowi poustawiać wszystkie torby na blacie.
               Przez następne półtorej godziny Molly, Ginny i Hermiona rozkładały zakupy i przygotowywały obiad, natomiast Artur i Ron zagrali jedną rundkę szachów czarodziei, a następnie nakryli do stołu. Przy posiłku było dużo zamieszania ponieważ pan Wesley znalazł w szafce lipną różdżkę Freda i Georga, po czym przez przypadek, kiedy chciał przywołać do siebie dyniowy sok z lodówki, jej użył. Skończyło się tym, że napój rozprysnął się po całym pomieszczeniu, co wywołało gniew pani Wesley oraz niepohamowany wybuch śmiechu Rona, Hermiony i Ginny. Za karę Molly kazała im posprzątać kuchnię, co zajęło im kolejną godzinę. Tak więc ok. 15 wszyscy z powrotem zasiedli do stołu i zjedli podwieczorek.
-Kiedy przyjeżdża Harry?- zapytała pani Wesley.
-Piętnastego sierpnia- odpowiedział Ron.
-A który jest dzisiaj?
-Dziś jest siódmy- wtrąciła się Hermiona.
-A to jeszcze bardzo dużo czasu, cały tydzień. Sądzę, że zakupy zrobimy dopiero jak Harry przyjedzie. W ogóle to on sam tu przybędzie, czy ktoś go przyprowadzi?
-Dostał list od Dumbledore’a, w którym jest napisane, że sam dyrektor po niego przyjdzie piętnastego- wyjaśnił Ron.
-Aha- odetchnęła Molly i zabrała się do zjedzenia kawałka ciasta, który leżał na jej talerzu.
               Podwieczorek minął szybko. Pani Wesley oznajmiła, że na kolację przybędzie Fred i George i zabrała się za sprzątnie po posiłku. Artur wrócił do swojej szopy, zawsze spędzał tam większość weekendów. Ginny stwierdziła, że jest zmęczona, więc poszła uciąć sobie drzemkę. Ron i Hermiona znowu zostali sami, obydwoje nie mieli co robić, toteż udali się do pokoju Charliego. Była ładna pogoda, a widok z tego pomieszczenia wydawał się jeszcze piękniejszy niż zwykle. Hermiona ciągle myślała o swojej rozmowie z Ginny, tak by chciała, żeby jej przyjaciółka miała rację. Postanowiła, że dzisiaj nie może dopuścić do sytuacji, że znowu będzie o krok do pocałunku. Dziś albo się pocałują, albo w ogóle się nie przytulą itp. Ron też chciał już zakończyć te gierki, on również uważał, że najwyższy czas powiedzieć sobie prawdę, wyznać swoje uczucia. Nie był pewien czy jest na to do końca gotowy. Usadowili się wygodnie na wersalce i zaczęli rozmawiać na jakiś neutralny temat. Obydwoje błądzili myślami gdzieś po swoich głowach i zdawali się być nie obecni, co sprawiało, że gdyby ktoś usłyszał ich dyskusję na temat eliksirów, stwierdziłby, że kompletnie im odbiło i nie wiedzą co mówią. Ron ciągle próbował przerwać tą rozmowę, zaczynając mówić o nich, ale średnio mu to wychodziło. Natomiast Hermiona w ogóle tego nie zauważyła, bo ciągle myślała jak ona ma zacząć taką dyskusję. Męczyli się tak z dobre pół godziny, aż (rzekomo) stwierdzili, że wyczerpali temat i zamilkli. Obydwoje wpatrywali się tępo w krajobraz. „I co teraz?” pomyślał Ron. Nie wiedział czy ma walić prosto z beczki, czy spróbować jakoś jej to pokazać. Siedział i myślał o tym. Hermiona nie była lepsza, ona również ciągle się nad tym zastanawiała. Mówiła sobie ciągle „A co jeśli on mnie wyśmieje?”. Ufała Ginny, ale nikt nie jest nieomylny, może rudowłosej jedynie wydaje się, że brązowowłosa podoba się Ronowi. Nagle usłyszeli z dołu:
-Ron, Hermiona zjedźcie do kuchni.
               Obydwoje byli lekko zmieszani, ponieważ kolacja powinna być dopiero za 4 godziny, ale zeszli posłusznie na parter i wkroczyli do pomieszczenia. W kuchni siedzieli państwo Wesley, którzy czytali uważnie jakiś list i Ginny, która wyglądała na złą, że ktoś ją obudził. Hermiona i Ron spoczęli na swoich stałych miejscach i zaczęli przyglądać się Molly i Arturowi, którzy nadal gapili się na skrawek pergaminu. W końcu Ginny nie wytrzymała tego czekania i z lekkim podirytowaniem zapytała:
-O co chodzi?
               Nie uzyskała szybkiej odpowiedzi, na którą liczyła. Wszyscy troje siedzieli otępiali patrząc się na państwa Wesley. Hermiona i Ron ciągle wymieniali zdziwione spojrzenia, a Ginny wyglądała, jakby miała zaraz coś krzyknąć i wyjść i pewnie by to zrobiła, ale właśnie przemówił Artur, bardzo poważnym głosem:
-Słuchajcie dzieci, muszę wam coś powiedzieć.
               Ginny zrobiła przerażoną minę, a Hermiona ścisnęła pod stołem rękę Rona, który był blady jak ściana. Wszyscy spodziewali się, że zaraz usłyszą coś strasznego, kto wie czy Harry nadal jest cały i zdrowy, a może to któremuś z Wesleyów coś się stało, a może zginął ktoś z Zakonu Feniksa. Całej trójce po głowie chodziły najgorsze myśli. Molly chyba zauważyła, że się denerwują, więc powiedziała:
-Spokojnie, to nic strasznego.
               Wszyscy odetchnęli z ulgą, ale starali tego po sobie nie pokazywać.
-Po prostu nie możemy w to uwierzyć, ale to nic strasznego- kontynuowała pani Wesley.
-Zostaliśmy zaproszeni na bankiet, organizowany przez Ludo Begmana, pamiętacie go?- powiedział Artur.
-Begman organizuje przyjęcia?!- krzyknęła Ginny- Teraz?! Kiedy już wierzą w powrót Voldemorta?!
-Kochanie uspokój się- powiedziała Molly- Pracownicy Ministerstwa robią co mogą, aby powstrzymać Sama- Wiesz- Kogo i jego popleczników, aurorzy działają cały czas, ale zrozum, taki bankiet pozwoli czarodziejom trochę odpocząć od wszystkich czarnych myśli. Na pewno Ministerstwo nie zostanie puste, tylko kilkunastu pracowników będzie miało dyżur i jeśli coś się stanie powiadomi resztę. Ten bal to bardzo duże wydarzenie. Ludo organizuje go od wielu lat.
-Ale nigdy nie chodziliście na te bankiety, nie zapraszał was?- ciągnęła Ginny, czerwona ze złości.
-Co roku nas zaprasza- odpowiedział Artur- Ale my nigdy nie chodziliśmy, albo wy byliście za mali, albo ja miałem dyżur w Ministerstwie itp. Ale w tym roku możemy iść, ja nie mam dyżuru, wy jesteście starsi, więc nic nie stoi na przeszkodzie.
-No ale wołaliście nas tylko po to, żeby nam powiedzieć, że któregoś wieczoru pójdziecie sobie na jakiś bankiet?- zapytał ze zdziwieniem Ron.
-Nie- zaśmiała się pani Wesley- Zawołaliśmy was, ponieważ oni zapraszają nas z rodziną, czyli dziećmi, a jak już ojciec wspomniał jak była okazja trzy lata temu, żeby pójść to ty i Ginny byliście za mali. No więc w tym roku możemy iść. Pójdziecie z nami, Fred, George, Per…- tu urwała, przypominając sobie, że syn urwał kontakty z rodziną. Łzy napłynęły jej do oczu, ale szybko się pozbierała i rzekła- Charlie i Bil też będą, przed chwilą wysłaliśmy do nich listy.
-Czyli na ten durny bankiet przyjedzie Charlie? Z Rumuni?- zapytała Ginny, której powoli przechodziła złość.
-Oczywiście- powiedział pan Wesley- Poza tym to nie jest jakiś durny bankiet, to bardzo znane przyjęcie i dobrze się jest tam pokazać.
-A Malfoyowie będą?- zapytał Ron
-Oczywiście, że nie. Przecież Lucjusz jest w więzieniu.
               Dyskusja toczyła się dalej między Ginny i państwem Wesley, ale Ron i Hermiona w ogóle się nie odzywali. Ron myślał co wtedy Hermiona będzie robić, być może Harry już przybędzie , ale to i tak głupio ich tak zostawiać samych w domu. Ale w takim razie dlaczego Molly zawołała też Hermionę? Zastanawiał się nad tym bardzo intensywnie, patrząc uważnie na brązowowłosą, która przysłuchiwała się rozmowie. Nagle Ron znowu zaczął słuchać i usłyszał:
-…oczywiście możecie kogoś zabrać, w znaczeniu partnera lub partnerkę- rzekł Artur.
-A którego jest ten bankiet?- zapytała Ginny.
-Dwudziestego sierpnia, o 19- powiedziała Molly.
               Teraz Ron myślał o Harrym. Co miał z nim zrobić? Bardzo chciał zaprosić Hermionę na bankiet, no ale wtedy co z Harrym?
-Harry wtedy już będzie- mruknął pod nosem.
               Chyba tylko Ginny i Hermiona to usłyszały. Siostra pokiwała smętnie głową.
-Ginny, ty pójdziesz z Deanem?- zapytała Molly.
-Nie- zaprzeczyła rudowłosa.
               Wszyscy się na nią spojrzeli, po głowach chodziło pytanie „Dlaczego?”. Tylko Hermiona patrzyła na przyjaciółkę z uśmiechem. W końcu Artur spytał:
-Dlaczego? Już nie jesteście razem?
-Nadal się spotykamy, tato- powiedziała Ginny, uśmiechając się- Ale nie możemy zostawić tutaj samego Harrego, więc pójdę z nim.
-To bardzo miłe z twojej strony. W takim razie nie ma problemu, wszyscy pojedziemy.
               Artur, Ron i Ginny spojrzeli na Hermionę, próbując dać do zrozumienia pani Wesley, że popełniła pewien nietakt, ona to zauważyła więc powiedziała do Rona i Hermiony:
-Wy idziecie razem, prawda?
               Para wymieniła zdziwione spojrzenia. Hermiona chciała pójść z chłopakiem na bankiet, ale nie mogła zmusić Rona aby ją zaprosił. On też bardzo chciał iść z nią na przyjęcie, ale nie miał kiedy ją zaprosić. Dziewczyna zaczęła mówić:
-Molly, my chyba nie…- w tym momencie przerwał jej Ron i rzekł- Oczywiście, że Hermiona idzie ze mną.
               Gospodyni skinęła głową, Artur napił się herbaty, a Ginny uśmiechnęła się szeroko. Natomiast brązowowłosa wpatrywała się tępo w rudzielca, uświadamiając sobie co on powiedział. Ron próbował udać, że nie wie o co chodzi i nie patrzył na nią, ale czuł jej spojrzenie. Potem domownicy się rozeszli. Molly poszła przygotować Fredowi  i Georgowi miejsce do spania, Artur udał się na kilka godzin do Ministerstwa, Ginny znowu poszła drzemać, a Ron zaciągnął Hermionę do swojego pokoju. Dziewczyna nadal był otępiała wypowiedzią przyjaciela. Chłopak bał się jej reakcji, może nie chciała z nim iść, a on, jak idiota, zapewnił matkę, że pójdą razem, z drugiej strony, nie mógł pozwolić, żeby dziewczyna została zupełnie sama w Norze.
               Kiedy weszli do sypialni Rona, Hermiona usiadła na łóżku i zaczęła się wpatrywać w rudzielca, czekając na wyjaśnienia. Chłopak spoczął na krześle naprzeciwko i spojrzał jej głęboko w oczy. Uwielbiał się w nie patrzeć, na ogół umiał po nich stwierdzić co czuje dziewczyna. Tym razem wyrażały, jakby pustkę, co dodatkowo przygnębiło rudzielca. W końcu zebrał w sobie odwagę i powiedział:
-Przepraszam, że nie zapytałem cię czy chcesz pójść ze mną na ten bankiet, ale nie chciałem tłumaczyć się mamie. Jeśli nie chcesz ze mną iść to ja to zrozumiem- zrobił przerwę, aby zobaczyć reakcję dziewczyny, ta jednak nadal się na niego tylko patrzyła, więc kontynuował- Hermiono, czy chcesz pójść ze mną na to przyjecie? Mi byłoby bardzo miło, gdybyś się zgodziła, bardzo mi na tym zależy.
               Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła, zrobiło jej się ciepło na sercu. Nie spodziewała się tego po Ronie, ale było to niezwykle miłe. Patrzyła na niego przez chwile, gapiła się w jego piękne, błękitne jak ocean oczy i nie mogła przestać. W końcu trochę się otrząsnęła  i powiedziała:
-Oczywiście. Bardzo chętnie pójdę z tobą na ten bankiet.
               Ron uśmiechnął się szeroko. Przez chwilę bał się, że dziewczyna mu odmówi. Teraz cieszył się jak dziecko, które dostało nową zabawkę. Chciał krzyczeć ze szczęścia, ale pohamował się ze względu na obecność brązowowłosej w pokoju.
-Świetnie- powiedział po chwili nadal się szczerząc- To dwudziestego wszyscy domownicy Nory wyruszą na imprezę.
               Brązowowłosa też się uśmiechnęła. Był to jeden z najszczęśliwszych, jak dotychczas, momentów w jej życiu. Nie wiedziała dlaczego, może to, że Ron również był szczęśliwy tak ją cieszyło, a może perspektywa tego balu. Na pewno wieczór bankietu będzie cudowny.
-A ty co o tym sądzisz?- zapytał znienacka Ron.
-O czym?- zdziwiła się dziewczyna.
-O tym, że to przyjęcie jest organizowane teraz, kiedy wszyscy boją się Sama- Wiesz- Kogo, kiedy trzeba wyłapać śmierciożerców. To chyba nie jest odpowiedni moment. To znaczy, ja bardzo cieszę się, że będzie ten bal, ale sądzę, że w obecnych czasach…
-Wiesz co- przerwała mu Hermiona, widząc, że chłopak zaczyna się plątać w swojej wypowiedzi- Ja sądzę, że to przyjęcie pomoże wielu ludziom. Twoja mama ma racje, czarodzieje muszą odpocząć od rzeczywistości, choćby przez jeden wieczór. Nie wiadomo jak będzie dalej, może już nigdy nie nadarzy się okazja, aby się zabawić.
               Obydwoje posmutnieli uświadamiając sobie co się dzieje wokół nich. Hermiona była zagrożona, ze względu na swoje pochodzenie, a rodzina Wesleyów, dlatego, że sprzeciwiła się Voldemortowi. No i Harry, Czarny Pan chciał go dopaść od 15 lat, a z roku, na rok ta chęć coraz bardziej się pogłębiała. Ron i Hermiona nigdy nie mieli zamiaru odwrócić się od  przyjaciela, ale przez niego byli wielokrotnie narażeni na śmierć. Rudzielec spojrzał na dziewczynę, zaczął się zastanawiać co by zrobił gdyby ją stracił, gdyby nie zdążył wyznać jej swojej miłości, „Nie!” pomyślał odganiając te straszne myśli, chciał nacieszyć się jej widokiem, na pewno w tym roku będą mieli mało czasu dla siebie. Brązowowłosa też na niego spojrzała. Jej wzrok był smutny, ale zmieniał się, kiedy patrzyła w bezkresny błękit oczu Rona, te oczy poprawiły jej humor. Nie wiedziała co ją podkusiło, ale nagle rzuciła się chłopakowi na szyję. Chciała mu podziękować, za to, że jest przy niej, że ją wspiera. Chłopak był zupełnie zdezorientowany, ale odwzajemnił ochoczo uścisk.
               Nagle do pokoju wpadła Molly. Para natychmiast odkleiła się od siebie i spojrzała na gospodynię. Obydwoje byli cali czerwoni. Pani Wesley przyglądała się im z lekkim uśmiechem, ale też z rozżaleniem, jakby mówiła: „Jak zwykle dowiaduję się ostatnia!”. Ron, nadal cały rumiany, rzekł do matki:
-Mogłabyś następnym razem pukać?
               Powiedział to łagodnie i uprzejmie. Pani Wesley nie zwróciła na jego słowa najmniejszej uwagi, nadal patrząc to na niego, to na Hermionę. Dziewczyna nie raczyła się odezwać, a z sekundy na sekundę coraz bardziej się czerwieniła. W końcu Molly się ocknęła i powiedziała, próbując ukryć radość jaka ją ogarnęła:
-Przepraszam, chciałam zabrać z twojego pokoju zbędne koce, dla Freda i Georga.
-Są w szafie- odpowiedział chłopak najgrzeczniej jak potrafił.
-Dziękuję.
               Gospodyni podeszła do mebla, zabrała koce, uśmiechnęła się do nich szeroko i wyszła z pomieszczenia. Obydwoje byli nadal zdezorientowani. Ron w końcu zaczął nieco blednąć, w przeciwieństwie do przyjaciółki, i pomyślał „No to mamy przechlapane!”. Hermiona wybuchneła histerycznym śmiechem, zupełnie jakby umiała czytać w myślach. W sumie cała ta sytuacja była dosyć komiczna. Był tylko jeden problem: oni nie są parą. A teraz Molly myśli, że są i powie o tym bliźniakom, Arturowi, Ginny, Harremu i wszystkim innym. Rudzielec też się zaczął śmiać, było to najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji. W końcu obydwoje się uspokoili. Postanowili, że zejdą na dół i Ron spróbuje wyjaśnić tą sytuację matce. Powoli szli po schodach, aż dotarli do kuchni, gdzie zastali panią Wesley. Chłopak od razu poszedł z nią pogadać, a Hermiona sprytnie ulotniła się do salonu, w którym zastała Ginny.
-Hej, co tam?- zapytała rudowłosa.
-W porządku- powiedziała podejrzliwie brązowowłosa, sądząc, że Molly powiedziała córce o zaistniałej scenie.
Ginny odrabiała pracę domową z jakiegoś przedmiotu i zdawała się trochę nie obecna. Po kilku minutach odłożyła pióro i rzekła:
-No, skończyłam! To co robiłaś przez ostatnią godzinę?
-Gadaliśmy trochę z Ronem.
-No tak. Po co ja w ogóle pytam- zażartowała Ginny- I co idziecie razem na bal?
-Tak- powiedział dumnie Hermiona.
               Ruda wydawała się naprawdę szczęśliwa z tego powodu. Obdarzyła przyjaciółkę szczerym uśmiechem i rzekła, po cichu:
-A nie mówiłam?!
               Brązowowłosa też się do niej uśmiechnęła. Może Ginerva miała jednak rację, może z Ronem są dla siebie stworzeni, może to prawdziwa miłość. Siedziały tak przez chwilę i nagle usłyszały podirytowany głos gospodyni:
-Przestań kłamać, Ron! Przecież wiem co się dzieje, tylko po co się ukrywacie?!
-Trochę ciszej, mamo- próbował uspokoić ją rudzielec. Artur na pewno tego nie słyszał, ale Hermiona i Ginny doskonale wychwytywały każde wypowiedziane przez nich słowo.
-Ron, dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz dziewczynę?- ciągnęła uparcie Molly, a Ginny spojrzała się z olbrzymim zdziwieniem na przyjaciółkę. Granger odwróciła wzrok, rumieniąc się lekko.
-Hermiona nie jest moją dziewczyną- wybuchnął chłopak. Tak bardzo nie chciał wypowiadać tych słów, ale ustalili z brązowowłosą, że tak właśnie zrobi. Dziewczynę też zabolała ta wypowiedź.
-Widziałam was- powiedziała stanowczo Molly, a Ginerva jeszcze bardziej wytrzeszczyła oczy na przyjaciółkę.
-To był tylko uścisk- ciągnął rudzielec, uspakajając się nieco.
-Ale nie powiesz mi, że to nic nie znaczy!
-Po prostu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi- powiedział Ron smętnym tonem i wyszedł z kuchni. Wpadł do salonu i spojrzał zszokowany na dziewczyny. Nie spodziewał się ich tu zastać, przynajmniej nie chciał tu spotkać Ginny. Rudowłosa była wyraźnie zmieszana i trochę zaniepokojona całą tą sytuacją. Patrzyła zdumiona to na brata, to na przyjaciółkę. Obydwoje robili się coraz bardziej czerwoni. W końcu Weasleyówna nie wytrzymała i zapytała:
-O co, do cholery, chodzi?
               Nie uzyskała odpowiedzi. Hermiona patrzyła się w jakiś punkt za oknem, a Ron gapił się w ścianę. Ginerva zaczęła się lekko denerwować.
-Powiecie mi wreszcie?- zapytała.
               Nadal nikt nic nie mówił. Brązowowłosa nie zwróciła na to najmniejszej uwagi i wciąż gapiła się w okno, natomiast rudzielec usiadł obok niej przy stole i zaczął bazgrać coś po czystym pergaminie. Para co jakiś czas spoglądała na siebie spode łba, jednak żadne z nich nie raczyło zwrócić swojego wzroku ku Ginny, która teraz również była czerwona, tyle, że ze złości.
-Nie chcecie to nie mówcie!- warknęła i wybiegła z pomieszczenia, przewracając po drodze krzesło.
               Ron popatrzył smutno na Hermionę. Dziewczyna też odwróciła wzrok w jego stronę. Obydwoje wpatrywali się w siebie. Rudzielec wyczytał w orzechowych oczach przyjaciółki, że jest jej przykro. „Dlaczego on w ogóle to zrobił, dlaczego powiedział, że nie są razem?” zapytał sam siebie, przecież wiedział co Hermiona do niego czuje. Niestety brązowowłosa nie znała jego uczuć i według niej to było najlepsze rozwiązanie, choć tak bardzo ją to zabolało. Po pewnym czasie powiedziała smutno, prawie płacząc:
-Pójdę wyjaśnić to wszystko Ginny.
-Nie- przerwał rudzielec- Tym razem ja z nią pogadam.
               To powiedziawszy wyszedł z pomieszczenia, zostawiając w nim zdenerwowaną Hermionę. Dziewczyna bała się spięć jakie mogą zajść między rodzeństwem, ale nie zatrzymywała Rona, może on lepiej to wyjaśni Ginny niż ona.
               Chłopak wspiął się po schodach i stanął przed drzwiami do malutkiego pokoju, w którym mieszkała Ginny i Hermiona. Zapukał i nic. Dokładnie tak samo, jak ktoś pukałby do niego. Ponowił próbę i znowu nic. Zaczął się zastanawiać, czy jego siostra nie wyszła gdzieś na dwór, ale stwierdził, że to mało możliwe, więc po prostu nacisnął klamkę i wszedł.
               W sypialni było dość jasno. Dziewczyna z bujnymi, rudymi włosami siedziała na parapecie i wpatrywała się w krajobraz za oknem. Kiedy zobaczyła brata, fuknęła na niego:
-Jak nie mówię proszę, to nie wchodź!
-Gdybym nie wszedł, to stał bym tam przez następne trzy godziny- powiedział sucho Ron, zamykając za sobą drzwi i siadając na jednym z łóżek.
               Ruda patrzyła na niego z mieszaniną złości i ciekawości. Nie miała ochoty gadać ani z nim, ani z Hermioną, ale wiedziała, że któreś z nich na pewno przyjdzie zaburzyć jej prywatność.
-Czego chcesz?- zapytała szorstko.
-Porozmawiać- odparł niewinnie chłopak.
-A niby o czym? Mnie przecież w tym domu nic się nie mówi!- to powiedziawszy odwróciła głowę z powrotem do okna.
-No nie obrażaj się- powiedział Ron, podchodząc do niej- To naprawdę nie jest nic ważnego. Po prostu mama jak zwykle wyciągnęła błędne wnioski.
-Tak?- zapytał Ginny, trochę się uspokajając-A z czego ona wyciągnęła te wnioski? Bo wiesz, oskarżenie, że jesteście parą jest dość poważne.
-Zobaczyła jak się przytuliliśmy- powiedział rudzielec, rumieniąc się.
-Doprawdy?- zapytała z ironią rudowłosa. Złość jej zupełnie przeszła. Wstała z parapetu, podeszła do łóżka, poczym spoczęła na nim. Ron poszedł w jej ślady.
-Ginny, my naprawdę ze sobą nie chodzimy.
-Myślisz, że nie wiem. Widzę jednak co się dzieje, jak na nią patrzysz, jak się do niej odzywasz. Nie możesz zaprzeczyć, że nic do Hermiony nie czujesz?
-No nie, masz racje. Bujam się w niej od czwartej klasy- powiedział chłopak, mając wielką potrzebę wygadanie się komuś. Od razu pożałował tych słów, „Przecież ona zaraz wygada to Hermionie!”.
-Nareszcie się do tego przyznałeś, ale muszę cię zmartwić, że wiem o tym od dwóch lat- powiedziała z uśmiechem.
-Ale nie powiedziałaś tego Hermionie?- zapytał chłopak, z lękiem w głosie.
-Nie- skłamała Ginny, chcąc ukryć przed bratem, że brązowowłosa się w nim podkochuje.
               Ron odetchnął z ulgą. Stwierdził, że to najlepszy moment, aby przyznać się siostrze, że słyszał ich rozmowę.
-Ginny, muszę ci coś powiedzieć- zaczął niepewnie- Słyszałem waszą rozmowę.
-Którą? No bo wiesz gadamy właściwie przez cały czas.
               Chłopak zaczął się zastanawiać, czy nie powinien się wycofać, ale coś w jego głowie mówiło, że musi być szczery z siostrą, więc wziął głęboki oddech i powiedział najszybciej jak umiał:
-Słyszałem jak Hermiona mówiła ci co do mnie czuje, pierwszego dnia.
               Dziewczyna siedziała oniemiała na łóżku. Nigdy nie przypuszczała, że brat podsłuchuje jej prywatne rozmowy, a może to był tylko jeden raz, może usłyszał to przez przypadek. Nie wiedziała co o tym myśleć, więc zapytała sucho:
-A co dokładnie słyszałeś?
               Rudzielec lekko się zarumienił. One wtedy mówiły też o Ginny i Deanie. Pomyślał jednak, że skoro już zaczął zwierzać się siostrze to musi skończyć:
-Wszystko od początku do momentu, kiedy Hermiona powiedziała, że się jej podobam- powiedział, lecz widząc narastającą złość siostry dodał-  Bardzo cię przepraszam. Wiem, że to wasze sprawy prywatne, ale musiałem wiedzieć. Bardzo mi na niej zależy i jestem na siebie wściekły, że nie umiem jej okazać swoich uczuć.
               Rudowłosa trochę się uspokoiła. Wiedziała jak głębokie uczucia wiążą tych dwojga, ale nie umieją tego sobie pokazać. „Dlaczego oni zachowują się jak dzieci?” westchnęła w duchu. Spojrzała na brata, wyglądał na przerażonego, nie wiedział co jego siostra o tym myśli.
-W porządku. Tylko więcej tego nie rób-powiedziała karcąco. 
-Mówisz jak mama- zaśmiał się Ron- Ale masz racje, obiecuje, że już nie będę.
-I co teraz masz zamiar zrobić?
-Chciałbym jej jakoś pokazać co czuję.
-Po prostu jej to powiedz.
-To nie takie łatwe…
Nagle usłyszeli pyknięcie, charakterystyczne dla teleportacji. Zeszli na dół przywitać się z gośćmi. W kuchni zastali Freda i Georga witających się z rodzicami oraz Hermionę stojącą obok. Podeszli przywitać się z braćmi.
Kolacja minęła przyjemnie. Dyskusja opierała się głównie na opowiadaniach bliźniaków. Molly przygotowała pieczeń wołową (przysmak Rona) i szarlotkę. Posiłek wszyscy popili piwem kremowym. Panowała radosna wrzawa. Potem przenieśli się do salonu, gdzie wygłupom nie było końca, nawet gospodyni robiła sobie żarty. Włączyli muzykę i trochę potańczyli. Zabawie nie było końca, państwo Wesley królowali na parkiecie. Ginny podrygiwała na środku pokoju z Fredem lub Georgem. Natomiast Ron i Hermiona od czasu do czasu się do nich przyłączali. Na ogół jednak siedzieli na sofie i rozmawiali.
Tak minął kolejny, długi, męczący i zdecydowanie nietypowy dzień w Norze.
*
Muszę dodawać te notki jakoś bardziej systematycznie, ponieważ albo jest duża przerwa, albo zaledwie kilka dni, no ale trudno... Ten rozdział jest taki trochę nijaki, ale ja osobiście go lubię, ważne, że wnosi kwestię bankietu, który będzie dość istotnym wydarzeniem :) Nic więcej nie powiem, bo zdradziłabym całą historię :P Proszę o komenty, zwłaszcza te krytyczne, bo nie za bardzo wiem jakie robię błędy i jak je poprawić.
Pozdrawiam czytelników i dziękuję, że czasem ktoś tu zagląda :*

2 komentarze:

  1. Jestem oczarowana tym blogiem. Jak na razie bardzo mi się podoba. Zauważyłam kilka błędów, ale mi nie przeszkadzają. Weny życzę !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś wspaniała <3 Niedawno zaczęłam czytać tego bloga a tak już mi się podoba <3 Nie przestawaj pisać :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy