poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Miniaturka: Powrót do przeszłości


                Brązowowłosa spała, po raz pierwszy od dłuższego czasu udało się jej odpłynąć. Zaczarowanie rodziców, wyjazd, poszukiwanie horkruksów, wojna, śmierć… To wszystko odznaczyło swój ślad w jej sercu. Tak wiele straciła, by wiele zyskać. Codziennie powracały do niej koszmary minionego roku, dlatego od tak dawna prawie w ogóle nie spała. Tego wieczora wreszcie jej się to udało, nie wiedziała w sumie czemu, chyba jedynie dlatego, że minął już miesiąc od pokonania Voldemorta.
                Było grubo po 2, kiedy usłyszała cichy szloch, który wyrwał ją ze snu. Nie chętnie otworzyła oczy i usiadła na łóżku. Nie wiedziała co się dzieje dopóki jej wzrok nie przyzwyczaił się do ciemności. W końcu zobaczyła Ginny, która również siedziała na swoim tapczanie i cicho płakała, wycierając swój nos w chusteczki, które utworzyły w wokół niej barykadę. 
                Granger, niewiele myśląc, zerwała się ze swojego posłania, podeszła do przyjaciółki, odgarnęła stertę likliny i objęła ją ramieniem. Ta dziewczyna cierpiała i to bardzo, źle znosiła śmierć brata, choć ukrywała to pod grubą maską, lecz wewnątrz trzęsła się ze strachu.
                Harrego i Rona nie było w Norze od pogrzebu Freda. Obaj uczestniczyli w odbudowie Hogwartu. Dziewczyny też chciały pomóc, lecz wszyscy mężczyźni z rodu Weasleyów brali w tym udział, a ktoś musiał być z Molly, która, zwłaszcza z początku, nie mogła pogodzić się z utrata syna, dlatego też Ginny i Hermiona zostały w Norze. Wszyscy wrócili tego wieczora, wszyscy prócz Rona, który pojechał z Georgem do jego sklepu na Pokątnej i miał pojawić się w domu następnego dnia.
                Hermiona wiedziała, że jej współlokatorka chciała jak najszybciej rozwiązać sprawę z Potterem, który zerwał z nią przed wyjazdem na poszukiwania. Poszła do niego tuż po tym, jak wszyscy położyli się spać.
-Nie słyszałam kiedy wróciłaś- zagadnęła ją po pewnym czasie.
-Zauważyłam- ruda uśmiechnęła się smutno- Pewnie chcesz wiedzieć jak było?
                Brązowowłosa prawie niezauważalnie skinęła głową, a jej towarzyszka wzięła głęboki oddech, jeszcze raz otarła oczy i wydmuchała nos, po czym wyrzuciła z siebie:
-Było do dupy, a Potter to zasrany dupek!
                Hermiona otworzyła oczy ze zdziwienia. To była ostatnia rzecz, jakiej spodziewała się usłyszeć tej nocy. Wyobraziła się co mogło się stać i aż serce jej ścisnęło. Problemem było to, że żadna z jej wizji nie pasowała do czarnowłosego. Myślała, że zaraz umrze na zawał, ale Weasleyówna nie spieszyła się z kontynuacją opowieści. W końcu brązowowłosa wybuchła:
-No ale co się stało?
-Jak do niego zapukałam, to stwierdził, że jest zmęczony podróżą i tą całą odnową zamku i że MOŻE pogadamy jutro. Rozumiesz to?! Nie rozmawiał ze mną przez cały wieczór, jeszcze jestem w stanie znieść, że nie chciał tego robić przy rodzicach, ale ja wyciągnęłam do niego dłoń i co? Gówno!
-Ginny!- Granger odetchnęła z ulgą- Ja tu sobie niewiadomo co wyobrażam, a tak naprawdę nic się nie stało. Porozmawiacie rano.
-Hermiono, stało się! Nie widzieliśmy się przez cały rok i już nieraz bałam się, że on nie żyje. Potem była ta bitwa i… i kiedy go… kiedy go przynieśli, myślałam, że zaraz umrę. Wszystko przeszliśmy, po czym on znowu wyjeżdża, no ale dobrze, miesiąc jestem jeszcze w stanie wytrzymać i w końcu wraca i nawet nie raczy ze mną pogadać?!
-Ja wiem, że to chamskie z jego strony, ale może dla niego to też jest trudna rozmowa i…
-Właśnie o to chodzi! Gdyby mnie kochał, gdyby chciał ze mną być, to powiedziałby mi to od razu, gdy stanęłam w drzwiach jego sypialni.
-Ginny, co ty pleciesz?
-Ja… ja…- dziewczynie znowu napłynęły łzy do oczu- On mnie nie chce!
                Zaczęła płakać tak rzewnie, że żadna chusteczka nie była w stanie zatrzymać jej łez. Hermiona przytuliła ją mocno. Nie wierzyła w to, była przekonana o uczuciach Pottera, ale skoro ruda zaczęła w to wątpić, to musiało coś oznaczać.
                Nagle usłyszały pukanie. Obje były w szoku, no bo kto miałby je niby odwiedzać ok. 3 nad ranem?! Weasleyówna pokręciła głową, żeby pokazać przyjaciółce, żeby nikogo nie wpuszczała. Brązowowłosa jednak wstała i podeszła do drzwi i ostrożnie je uchyliła. Dostrzegła kosmyk czarnych włosów i już wiedziała kto stoi na korytarzu. Otworzyła je trochę bardziej, ale nie ukazując łóżka Ginny i jej samej.
-Cześć Hermiono- wyszeptał Harry- Nie mogę spać, a wydawało mi się, że usłyszałem twój głos. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem?- dziewczyna pokręciła głową- To dobrze. Ginny też nie śpi? Mogę wejść?
                Granger stała jeszcze przez chwilę przy drzwiach, po czym, po krótkim namyśle, odsunęła się od nich, wpuszczając przyjaciela. Chłopak uśmiechnął się do niej promiennie i wkroczył do pomieszczenia. Szybko mu jednak mina zrzedła, kiedy ujrzał rudowłosą. Było ciemno, lecz mimo to dostrzegł, że płacze, lub przed chwilą płakała.
-Co się stało?- spytał z troską.
-Nic- odwarknęła, na co on się zdziwił.
-Gin, mnie możesz powiedzieć wszystko.
-Ale może nie chcę!
- A to niby czemu?  
-Bo ostatnio nie chciałeś ze mną rozmawiać.
-Jejku- on też się zdenerwował- Naprawdę o to ci chodzi?! Serio byłem zmęczony.
-To czemu nie leżysz w swoim łóżeczku?!
-Bo… tak wyszło. Co nie zmienia faktu, że naprawdę się o ciebie martwię.
-Czyżby?!
-O co ci  chodzi?
-O to, że nie widzieliśmy się przez tyle czasu, a ty odmawiasz mi rozmowy, bo „jesteś zmęczony”! Przyznaj się, że nic dla ciebie nie znaczę!
                Zapadła cisza, nieznośna i bardzo niezręczna. Hermiona zamarła, bała się, że zaraz zaczną na siebie wrzeszczeć, co obudzi cały dom i wtedy dopiero będzie „zabawnie”. Czuła się strasznie głupio, bo przyjaciele chyba zapomnieli o jej obecności w pokoju, a jakoś tak głupio było tak po prostu wyjść, no ale z drugiej strony nie miała ochoty „uczestniczyć” w ich kłótni.
-Hermiono, zostawisz nas samych?- spytał chłopak, wybawiając ją tym samym z opresji.
-Tak- odpowiedziała bez zastanowienia i opuściła pokój, po czym, nie za bardzo wiedząc co ma z sobą zrobić, zeszła do kuchni.
                Rudowłosa ponownie usiadła na łóżku. Po jej policzkach ściekały słone łzy. Za wszelką cenę pragnęła jej powstrzymać, ale nie była w stanie. Nie chciała, żeby Potter widział ją w takim stanie, nigdy jeszcze się tak przy nim nie zachowywała.
-Nie sądzisz, że się mylisz- rzekł Harry, przysuwając sobie krzesło i siadając naprzeciwko niej.
-Z mojej perspektywy tak to wygląda- odparła szorstko.
-Przykro mi, że masz o mnie takie zdanie.
-A jakie mam mieć?! Sam sobie stwarzasz taki wizerunek!
-A nie sądzisz, że to jest tylko maska!
-To niedobrze, że przy mnie wkładasz maskę!
                Ponownie zamilkli. Czarnowłosy powoli analizował jej słowa, które coraz bardziej go bolały. Dotarło do niego, że wreszcie jest wśród przyjaciół, że może być po prostu sobą.
-Posłuchaj mnie przez ostatni… czas wciąż musiałem kogoś udawać, wcale nie tak łatwo jest się od tego odzwyczaić.
-A szkoda- sarknęła.
-Ale to nieprawda, że mi na tobie nie zależy.
-Ale tak to wygląda! Kiedy przyjechałeś, nawet mnie nie objąłeś i unikasz kontaktu ze mną, a ja…- głos utkwił jej w gardle- Ja cię potrzebuję. Wojna się skończyła, Harry, teraz tylko ty stoisz na przeszkodzie temu, żebyśmy byli razem.
-Ja… ja…- teraz to on nie mógł się wysłowić- Sama powiedziałaś, że minęło tyle czasu. Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał, tak bardzo tęskniłem, chciałem to wszystko rzucić i wrócić, do ciebie… A teraz… teraz też nie jest i nie będzie różowo, przecież Śmierciożercy są wciąż na wolności i na pewno będą chcieli mnie dorwać i wtedy ty…
-Nie! Nie mów tego! Wymyślasz sobie durne wymówki! Ja już nie jestem dzieckiem, a poza tym na pewno będzie bezpieczniej niż kiedyś, niż choćby 2 lata temu. Pamiętasz jeszcze jak wtedy było, pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi?
-Ja też chcę, żeby było jak dawniej!- chłopak na poważnie się zirytował.
-Tak?!- sarknęła- To udowodnij!
                Nim się zorientowała obydwoje znaleźli się na podłodze, namiętnie się całując. Chłopak obejmował ją mocno. Na początku próbowała się wyrwać, lecz potem zrezygnowała, oddając mu się. Prawie zapomniała jak to jest. Tyle czasu się nie widzieli, tyle czasu nie całowali… Wyglądali, jakby nigdy więcej nie mieli się od siebie oderwać. Ich języki odstawiały szalone tańce, a ręce błądziły po ciałach. Rudowłosa wreszcie poczuła, że jest szczęśliwa, cholernie szczęśliwa.
*
                Hermiona już prawie godzinę siedziała w kuchni. Zapaliła niewielką lampkę w koncie pomieszczenia i ugotowała mleko. Pijąc kolejną jego szklankę, robiła się coraz bardziej senna. Dochodziła 4, a ona nie mogła wrócić do sypialni i położyć się spać jak normalni ludzie, bo jej przyjaciele odstawiali tam… nawet bała się pomyśleć, co oni tam robili.
                Zastanawiała się czy jej rozmowa z Ronem też będzie taka trudna. Oni nigdy nie byli razem, a ich pocałunek był… zwykłym impulsem. Do tej pory była przekonana, że kiedy tylko rudzielec wróci będą razem, ale teraz w to zwątpiła, skąd miała wiedzieć, czy on czuje to samo, co ona?
Wybiła pełna godzina, a ona straciła cierpliwość. Uprzednio umywszy szklankę i zgasiwszy światło, podreptała po cichu na schody, aż w końcu dotarła na piętro, na którym znajdował się pokój Ginny, w którym aktualnie pomieszkiwała. Przysunęła się blisko drzwi, nasłuchując rozmowy. Do jej uszu nie dotarły żadne dźwięki, tak więc stwierdziła, że już skończyli. Odważnie weszła do pokoju, ale zatrzymała się po środku niego i o mało co nie krzyknęła ze strachu.
Na podłodze znajdowały się dwie postacie. Brązowowłosa zapaliła swoją różdżkę i rozpoznała w nich Harrego i Ginny. Zrobiła się czerwona na twarzy. Ta sytuacja była krępująca dla całej trójki. Oni leżeli na ziemi, Harry bez koszulki, a Ginny w rozpiętej piżamie (cud, że miała na sobie stanik), splecieni ze sobą. Cisza była koszmarna, mijały kolejne sekundy i nikt nie wiedział jak ma zareagować. W końcu Hermiona się odważyła, chrząknęła i powiedziała:
-Harry, nie to żeby coś, ale jest 4 rano i może poszedłbyś do siebie?
                Potter zareagował natychmiast. Podniósł się złapał koszulkę i stanął po środku pomieszczenie, jakby zapomniał co miał zrobić. Ginny również się podniosła i zapięła guziki od koszuli. Granger spojrzała wymownie na drzwi, a Harry się ocknął. Podszedł do wyjścia, a rudowłosa podążyła za nim. Chłopak otworzył drzwi, ale zatrzymał się w nich i odwrócił z powrotem do wnętrza sypialni. Rzucił przyjaciółce przepraszające spojrzenie, po czym pocałował Weasleyównę na pożegnanie i opuścił pomieszczenie.
                Brązowowłosa chrząknęła znacząco i wreszcie położyła się do łóżka. Pragnęła jak najszybciej zasnąć, ale nie omieszkała sobie złośliwej uwagi:
-Tak, on na pewno cię nie kocha.
-Mogłam się pomylić- odrzekła zawstydzona Ginny.
-Doprawdy?
                Obie zachichotały, po czym odpłynęły w objęcia Morfeusza.
                Nastał poranek. Domownicy kręcili się po domu. Artur, Bill i Percy od razu wrócili do pracy, natomiast Charlie poleciał do Rumunii. W Norze została Molly, dziewczyny i Harry. Gospodyni nie budziła młodych, a oni sami nie mieli ochoty wstawać. Czarnowłosy podniósł się dopiero o 12, a panie kwadrans później. Spotkali się w kuchni na śniadaniu. Pani Weasley była zbyt zajęta szykowaniem im jajecznicy i tostów, żeby zauważyć znaczące uśmiechy Harrego i Ginny oraz zły nastrój Hermiony.
                Brązowowłosa nie mogła odgonić od siebie czarnych myśli. Dobra, jej przyjaciołom udało się znowu zejść, ale oni już raz wyznali sobie uczucia, a dla niej i dla Rona to było coś zupełnie nowego. Poza tym między nimi nic nie zaszło, tylko jeden pocałunek, wywołany nadmiarem emocji i świadomością, że mogą w każdej chwili umrzeć. Z zamyślenia wyrwał ją głos Molly:
-No i wiecie, jak przyjedzie Ron, to pewnie będzie chciał coś zjeść, dlatego przygotuję na obiad kurczaka, co wy na to?- jej słowa spotkały się z aprobatą.
-A o której on przyjedzie?- spytała Hermiona.
-Około 13.
-Co?!- wykrzyknęła dziewczyna, krztusząc się kawą- Za pół godziny?
                Harry i Ginny popatrzyli się na nią z rozbawienie, z trudem tłumiąc śmiech, a gospodyni rzuciła okiem na zegar i pokiwała głową. Brązowowłosa szybko skończyła jeść swoją jajecznicę i pobiegła na górę, do łazienki. Chwilę później wpadła do sypialni, w której siedziała Ginny, przeglądająca jakieś czasopismo.
-Co ja mam na siebie włożyć?- jęknęła Granger, a jej przyjaciółka wybuchnęła śmiechem.
-Nie wiem, wszystko jedno- odparła chichocząc, po czym dodała- Myślę, że Ron będzie zachwycony jeśli zejdziesz tak, jak stoisz teraz- spojrzała na dziewczynę owiniętą jedyni ręcznikiem i ponownie parsknęła.
 -Ginny! Proszę, pomóż!
-Dobra, dobra…- ruda się trochę opamiętała- Załóż tą niebieską kieckę.
-Niebieską? Nie lepiej oliwkową?- zawahała się.
-To po co się mnie pytasz o zdanie?
-No dobra, masz rację. Włożę tą błękitną. Która godzina?
-Za kwadrans 13.
                Hermiona jęknęła i ponownie wbiegła do łazienki, tym razem trzymając w ręku swój strój. Ubrała się w mgnieniu oka; więcej czasu zajął jej makijaż i fryzura. Delikatny, czy mocny? Spiąć włosy, czy zostawić rozpuszczone? W końcu pomalowała się delikatnie, a swoje kasztanowe loki spięła w luźny kok. Wróciła do pokoju Ginny, gdzie jeszcze przez kolejne 15 minut nie mogła się zdecydować, które buty włożyć (padło na jasne koturny), przez co stała się obiektem kolejnych żartów przyjaciółki. W rezultacie zeszły na dół dopiero o 13.30, ale nie zastały tam rudzielca. W kuchni siedziała Molly, a tuż obok niej spoczywał Harry, oboje czytali jakiś list.
-Ron już przyjechał?- spytała od progu Ginny, a oni tylko pokręcili głowami.
                Dziewczyny również zajęły miejsca przy stole. W końcu gospodyni odłożyła kartkę na stół i podeszła do okna, aby je zamknąć. Zarówno ona, jak i czarnowłosy byli jacyś przygnębieni. Coś było nie tak, coś się stało.
-Co jest?- powiedziała Weasleyówna.
-Ron przyjedzie dopiero jutro- odparła pani Weasley, widocznie zasmucona tą wiadomością.
-Przysłał list- uzupełnił Harry-Pisze, że jest jeszcze dużo do zrobienia i się nie wyrobią, dlatego musi zostać.
                Hermiona poczuła jak robi jej się zimno. Jak to dopiero jutro? Nie chciała dłużej czekać, dlaczego wystawiał ją na taką próbę? Jej rozum wmawiał jej, że przecież nie zrobił tego specjalnie, ale serce… ono w ogóle pękło. Nie wiedziała czemu czuje aż tak duży żal. Nie było go miesiąc, więc jeden dzień w przód czy w tył nic nie powinien znaczyć, a jednak…
                Nie umiała teraz tak bezczynnie siedzieć i nic nie robić. Poszła na górę i wzięła do ręki podręcznik. Musiała się czymś zająć, a nauka była najlepsza. W końcu w tym roku ma Owutemy i musi bardzo dużo powtarzać. Tak, najlepiej zacząć kuć.
-Hermiono- Ginny wślizgnęła się do pokoju.
-Tak?- brązowowłosa uniosła wzrok, by na nią spojrzeć.
-Wszystko dobrze?
-Tak, powtarzam sobie transmutacje.
-Proszę cię- rudowłosa prychnęła- Wiem, że jest ci przykro, ale…
-Tak, jest mi przykro, ale co z tego? Trudno przyjedzie jutro. Wybacz, ale chciałabym wrócić do nauki.
-Dobrze, jak sobie życzysz- odpowiedziała trochę szorstko i wyszła z pokoju.
                Granger znowu wróciła do lektury, ale nie mogła się na niej zupełnie skupić. Czemu nie przyjedzie dzisiaj? Tak bardzo tęskniła. Nie umiała wytrzymać bez niego ani minuty dłużej, a co dopiero dobę. Dobrze wiedziała, że histeryzuje, ale nie chciała tego powstrzymywać, miała do tego prawo, była zakochana, a zakochani ludzie zachowują się głupio.
                Odłożyła książkę i położyła się, chowając twarz w poduszce. Wpadła po uszy. Durne uczucie, które dopada cię znienacka i trzyma w swojej pułapce przez wszystkie lata, a przynosi tylko smutek i cierpienie. Szybko odgoniła od siebie tą myśl. Przecież nie zawsze było źle, były momenty, które pozostały w jej sercu. Chwila, kiedy w 6. klasie zerwał z Lavender, gdy na weselu Billa i Fleur razem tańczyli, kiedy przytulał ją i pocieszał w czasie wyprawy po horkruksy i ten pocałunek…
-Chwileczkę!- odezwał się  Ron ostrym tonem.- Zapomnieliśmy o kimś!
-O kim?- zapytała Hermiona.
-O skrzatach domowych, wszystkie są w kuchni, prawda?
-Uważasz, że powinny ruszyć z nami do boju?- zapytał Harry.
-Nie- odpowiedział z powagą Ron.- Uważam, że trzeba im powiedzieć, żeby stąd uciekały. Chyba nie chcemy więcej Zgredków, prawda? Nie możemy im rozkazać, by za nas umierały…
                Kły bazyliszka z głośnym klekotem powypadały Hermionie z ramion. Podbiegła do Rona, rzuciła mu się na szyję i pocałowała go w usta. Ron też zrzucił kły i miotłę i odpowiedział na to z takim entuzjazmem,  że stopy Hermiony zawisły w powietrzu.
                Poczuła jego szorstkie, słone usta. Obejmował ją w talii tak mocno, że traciła oddech, ale jakoś ją to nie obchodziło. Czuła go całym swoim ciałem, wszystkimi zmysłami- jego dotyk, zapach, smak… Na tę chwilę zapomniała o wszystkim , o wojnie, o horkruksach, o Voldemorcie, liczył się tylko i wyłącznie Ron.
                Chłopak dotknął językiem jej podniebienia, a cały świat zawirował. To było takie cudowne, on był cudowny… I w tym, tylko i wyłącznie w tym momencie, była wdzięczna Lavender, że nauczyła go tak dobrze całować.
-Czy to odpowiedni moment?- zaprotestował nieśmiało Harry, a kiedy ich jedyną reakcją było to, że przywarli do siebie jeszcze mocniej i zaczęli się oboje lekko chwiać w miejscu, podniósł głos- EJ! Jest wojna!
                Oderwali się od siebie, ale wciąż nie wypuszczali się z objęć.
-Wiem, stary- powiedział Ron, który miał taką minę, jakby przed chwilą dostał tłuczkiem w tył głowy.- Więc teraz albo nigdy, prawda?
-No dobra, ale co z tym horkruksem?!- krzyknął Harry. – Czy możecie się wstrzymać, dopóki nie odnajdziemy tego diademu?
-Taak… przepraszam…- bąknął Ron i razem z Hermioną zabrał się do zbierania kłów bazyliszka. Oboje mieli rumieńce na twarzach.*
- Hermiono!
                Dziewczyna ocknęła się, a nad nią stała Ginny. Musiała zasnąć. Książka do transmutacji leżała otwarta na ziemi, a za oknem robiło się ciemno. Widocznie w ten sposób uzupełniała braki snu, które się wytworzyły w czasie ostatnich miesięcy.
-Zasnęłaś- powiedziała, rzecz oczywistą, rudowłosa.
-Ile spałam?
-Nie mam pojęcia, ale teraz jest już 20.
                Hermiona otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Nie sądziła, że jej drzemka trwała aż tak długo. Podniosła się z łóżka, ale trochę się zachwiała- wciąż była zaspana. Podeszła do lustra i się przeraziła. Zaczęła poprawiać fryzurę, makijaż i sukienkę.
-Mama szykuje kolacje, bo tata i chłopcy dopiero co wrócili.
-Fajnie.
-Co się stało?
-Nic, po prostu śniła mi się bitwa o Hogwart i… i…
-I wasz pocałunek- dokończyła za nią rudowłosa.
-Tak- westchnęła dziewczyna- Aż dziwne, że pamiętam to aż tak dokładnie.
-Nie, Hermiono, to nie jest dziwne- powiedziała jej przyjaciółka- Ja też pamiętam mój pierwszy pocałunek z Harrym bardzo dokładnie. Tęsknisz za nim, co?
-Tak, strasznie.
-Już niedługo się zobaczycie- powiedziała Weasleyówna z pokrzepiającym uśmiechem.
-Wiem.
                Obje zeszły na dół, gdzie panował wesoły gwar, bo pan Weasley, Bill i Percy wrócili do domu. Na schodach spotkały Harrego. Hermiona na jego widok jeszcze raz wspomniała swój sen, więc warknęła:
-Kiedyś zrobię ci coś złego!
-Co ja znowu zrobiłem?- zdziwił się Potter.
-Nie przejmuj się- wyjaśniła Ginny- Śniła jej się bitwa o Hogwart i to jak całowała się z Ronem.
                Czarnowłosy zachichotał, a Granger zgromiła przyjaciół spojrzeniem. Weszli do kuchni, gdzie zostali bardzo entuzjastycznie powitani. Molly podała kolację i zaczęła się wesoła rozmowa. Wszyscy byli szczęśliwi, że nowym Ministrem Magii został Kingsley Shacklebolt i właśnie o nim dysputowali. Później gospodyni podała deser i dyskusja zeszła na temat Hogwartu, który był już gotowy na przyjęcie uczniów w nowym roku szkolnym.
                Biesiada trwała prawie dwie godziny, więc skończyła się o 22. Młodzi pozmywali naczynia, po czym poszli do pokoju Rona i Harrego. Usadowili się po środku dywanu i zaczęli rozmowę. Było trochę dziwnie, bo zawsze w takich momentach przebywał również z nimi Ron.
-Jakieś specjalne plany na jutro?- zagadnął Potter.
-Hmm…- zamyśliła się rudowłosa- Może pójdziemy nad jezioro?
-No, fajnie by było- odparł chłopak- A ty, Hermiono, co o tym sądzisz?
-Jasne, czemu nie?- odparła bez entuzjazmu.
-Oj, przestań już się martwić- powiedziała Weasleyówna- Będzie fajnie.
-Wiem- dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-To co, gramy w eksplodującego durnia?- zaproponowała Ginny.
-Grajcie beze mnie, pójdę poczytać- rzekła brązowowłosa.
-Hermiono, zostań z nami- powiedział Harry, ale ona już wyszła.
                Jakoś dziwnie czuła się w ich towarzystwie bez Rona. Oni byli parą, a ona piątym kołem u wozu. Tak bardzo chciała, żeby on już tu był, ale musiała wytrzymać jeszcze z dziesięć godzin. W sumie ten dzień dość szybko minął, bała się, że będzie się dłużył w nieskończoność. Niestety przez tą drzemkę nie chciało jej się w ogóle spać, mimo że było po 23 i sądziła, że jeszcze przez długi czas jej się to nie uda.
                Ponownie zaczęła studiować książkę od transmutacji, zaznaczając sobie ołówkiem ważniejsze fragmenty. Ciekawa była czy teraz, po bitwie, lekcje będą wyglądały inaczej. Liczyła na to, że wreszcie znajdzie się jakiś dobry nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Uśmiechnęła się pod nosem. W sumie ona mogłaby jej uczyć, tak samo jak każdy z jej rocznika. Potem zaczęła rozmyślać co dalej by chciała robić w życiu. W końcu Hogwart kończy już za rok i musi mieć jakiś plan. Kiedyś myślała o tym, żeby zostać aurorem, ale potem stwierdziła, że nie ma na to siły. Zastanawiała się też nad Departamentem Przestrzegania prawa Czarodziejów.
                Usłyszała śmiech Harrego i Ginny, dochodzący z pokoju naprzeciwko. Ciekawe co oni chcieli dalej robić? No tak, Potter zawsze pragnął zostać aurorem i pewnie miał zamiar zrealizować to marzenie, natomiast Ginny… Ginny wiązała swoją przyszłość z quidditchem. Była w tym sporcie zakochana, o wiele bardziej nić jej bracia, czy chłopak.
-Nie śpisz?- rudowłosa wślizgnęła się do pomieszczenia.
-Nie, czytam.
-Wiesz, że już prawie północ?
-Naprawdę?- zdziwiła się dziewczyna- W ogóle nie chce mi się spać.
-A mi wręcz przeciwnie. Idę wziąć prysznic, a potem spać.
-No dobra, to ja chyba zejdę do kuchni.
-Mama już śpi, więc będziesz tam miała święty spokój.
                Hermiona pokiwała głową, wzięła swoje rzeczy i zeszła na dół. Nalała sobie szklankę wody i wróciła do czytania podręcznika. W sumie to znała go prawie na pamięć. Uwielbiała ten przedmiot, tak samo jak jego nauczycielkę, profesor McGonnagal, obecną dyrektorkę Hogwartu. Wybiła północ na kuchennym zegarze pani Weasley, a prawie cały dom pogrążony był we śnie, tylko ona nie spała.
                Usłyszała kroki, ale nie na piętrze, tylko przy drzwiach wejściowych. Ktoś otwierał je kluczem. Zamarła i zgasiła światło. Kuchnia pogrążyła się w ciemności. Złapała różdżkę, która leżała na blacie i stanęła naprzeciwko wejścia do kuchni. Jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności i zaczęła rozpoznawać kształty. Drżała ze strachu. Ktoś wszedł do domu i zamknął za sobą drzwi. Usłyszała jak coś upada na ziemię. Postać była coraz bliżej. Na korytarzu zapaliło się światło. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i ścisnęła mocniej różdżkę w dłoni. Nie była w stanie się ruszyć.
                I nagle w drzwiach stanął Ron. Oboje byli zdziwieni swoim widokiem. Hermiona odłożyła różdżkę, ale wciąż nie mogła się ruszyć. On tam naprawdę stał! Żadne słowa nie były w stanie opisać szczęścia, które ją przepełniało.
                Zaskoczyło go to, że ją tam zastał. Był przekonany, że wszyscy śpią. Wyglądała tak jak ją zapamiętał, może nawet trochę lepiej. Niebieska sukienka podkreślała jej kształty, a koturny sprawiały, że wydawała się wyższa. Jej włosy spięte były w kok, co nie zmieniało faktu, że niesforne kosmyki z niego uciekały. Nie widzieli się miesiąc. Tak bardzo się za nią stęsknił, ale jedyne co mógł powiedzieć, to:
-Cześć.
-Cześć- odparła wciąż zaskoczona.
                Ciągle stali na swoich miejscach. Atmosfera coraz bardziej się zagęszczała. Żadne z nich nie wiedziało co ma zrobić. W końcu Ron podszedł i objął ją na powitanie. Krótki uścisk, a sprawił, że zrobiło jej się gorąco. Potem usiedli przy stole, wciąż milcząc.
-Miałeś wrócić jutro- nie wytrzymała dziewczyna.
-No wiem, ale skończyliśmy koło 23 i stwierdziłem, że nie ma sensu, żebym tam siedział.
-No tak, masz rację- zrobiła krótką pauzę- Jesteś głodny? Twoja mama upiekła kurczaka i mogę ci go odgrzać?
-Nie, dziękuję. Zjedliśmy z Georgem dużą kolacją, ale mam nadzieję, że jutro się załapię- roześmiał się- A ty czemu nie śpisz?
-Tak wyszło. Wiesz, dziś spaliśmy do południa, a ja potem sobie jeszcze ucięłam drzemkę, prawie do 20 i teraz wcale nie chce mi się spać. Ale ty pewnie jesteś zmęczony?
-Nawet nie, chętnie z tobą jeszcze posiedzę- obdarzył ją promiennym uśmiechem- Co tam ciekawego się działo?
                Dziewczyna streściła mu pokrótce wydarzenia z ostatniego miesiąca, choć nie były one zbyt ekscytujące, a potem on opowiedział jej o odbudowie zamku i remanencie w Magicznych Dowcipach Weasleyów.
-Może zaparzę herbatę?- spytała po jakimś czasie brązowowłosa, a on pokiwał głową.
                Znowu zamilkli. Dziewczyna nalała napój do dwóch kubków. Kiedy stawiała jeden koło chłopaka, on dotknął jej ręki. Zamarli przez chwilę, po czym brązowowłosa zabrała dłoń i spoczęła na swoim miejscu. Po chwili spytała:
-Pewnie już miałeś dosyć i chciałeś wrócić?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Stęskniłem się za domem, za rodzicami, za tobą…
                Hermiona była w szoku. On naprawdę to powiedział! Myślała, że zaraz odfrunie z zachwycenia. Niewiele myśląc, odpowiedziała:
-Ja też za tobą tęskniłam.
                Chłopak ponownie się do niej uśmiechnął, po czym przysunął swoje krzesło w jej stronę. Siedzieli naprzeciwko siebie, twarzą w twarz, a dzieliły ich jedynie centymetry. Dziewczyna mogła policzyć wszystkie blizny i rany na jego twarzy. Co zabawne, wcale go nie szpeciły, a nawet dodawały mu uroku. Wziął jej dłonie w swoje. Wstrzymała oddech. Pragnęła, żeby ta chwilą trwała wiecznie, właśnie tak chciała ją zapamiętać.
-Chyba powinniśmy porozmawiać- szepnął.
                Dziewczyna smutno pokiwała głową. Rozmowa nie wróżyła nic dobrego. Gdyby wszystko było w porządku, nie musieliby rozmawiać, tylko od razy by się…
-Ron, tak bardzo mi cię brakowało przez ostatni miesiąc. Ciągle wspominałam ten… to wydarzenie, bitwę. Myślałam, że stracę zmysły. O czym ty chcesz ze mną rozmawiać?
                Teraz to on nie wiedział co powinien powiedzieć, ona wyznała mu swoje uczucie. Niczego więcej nie chciał. Ogarnęła go euforia, jakiej nigdy wcześniej nie czuł, lecz nie dał po sobie tego poznać.
-Masz rację, nie mamy o czym rozmawiać- odparł z kamienną twarzą.
                Dziewczyna poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Wszystko stało się jasne. Tylko się wygłupiła, Ron nigdy nie odwzajemniał jej uczucia, jak w ogóle mogła wierzyć, że jest inaczej?
                Ale stało się coś niespodziewanego. Pocałował ją. Znowu poczuła jego smak, tak jak wtedy. Wciąż trzymał ją za ręce. Jego pocałunek był delikatny, krótki, ale niesamowicie zmysłowy.
-Kocham cię- powiedział.
-Jak to?- spytała oszołomiona Hermiona- Przed chwilą powiedziałeś, że…
-Że nie mamy o czym rozmawiać- wyszczerzył się do niej- Należało przejść do czynów.
-Kretyn!- wykrzyknęła dziewczyna.
                Wstała i poszła w kierunku drzwi. Nie wiedziała czy powinna się cieszyć czy wściekać. Nie docierało do niej co się przed chwilą stało. Już miała wyjść, ale chłopak zagrodził jej drogę. Patrzył się na nią tak niewinnie, że nie mogła się nie uśmiechnąć.
-Nie złość się na mnie.
-Robisz ze mnie idiotkę- naburmuszyła się.
-Nieprawda. Nikt nie jest w stanie zrobić z ciebie idiotki, jesteś zbyt inteligenta.
-Tani podryw- sarknęła.
-To nie był podryw. Tak samo jak to, że wyglądasz pięknie- dziewczyna uśmiechnęła się- Ale jedno mi nie pasuje…
-Ej!- krzyknęła kiedy zdjął  jej spinkę z włosów, pozwalając wszystkim lokom na to, aby otoczyły jej twarz, tworząc kasztanową kaskadę.
-Teraz jest idealnie.
                Brązowowłosa pokręciła głową, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy. Było cudownie. Nie kontrolowała tego co się dzieje, nie kontrolowała swojego zachowania. Nie zauważyła kiedy przysunęła się do niego jeszcze bardziej i położyła mu ręce na piersi.
-Kocham cię- powtórzył.
-Ja ciebie też kocham, choć jesteś skończonym idiotą.
                Rudzielec roześmiał się i objął ją w talii, po czym złożył pocałunek na jej ustach. Tym razem był o wiele bardziej namiętny. Jego ręce przesuwały się w górę i w dół po jej plecach, co wywołało u niej dreszcz. Ona natomiast przeczesywała dłonią jego włosy. Ich ciała były rozpalone. Języki wirowały w szalonym tańcu. Chcieli tak trwać w nieskończoność.
-Ron, wróciłeś!
                Harry i Ginny zbiegali ku nim po schodach. Znowu im przerwali! Ale teraz nie mieli im tego za złe. Wiedzieli, że będą jeszcze mieli na to okazje. Wszystko stało się bardziej optymistyczne, od kiedy zostali parą.
*Fragment z HP i IŚ str. 642
*
To tak, po pierwsze, jest jeszcze przed północą, dlatego mam prawo złożyć najlepsze życzenia Fredowi i Georgowi Weasleyom!
Poza tym muszę przyznać, że ta notka jest owocem nagłego przypływu weny podczas świąt. Niestety nie dotyczyła mojego opowiadania, w którym na razie będzie smutno, bo musiałam napisać coś przesłodzonego, więc wyszło to.
Szczerze mówiąc uważam, że ta miniaturka jest niezła. Poza tym prosiliście o to, żebym połączyła Harrego i Ginny, a więc proszę. W mojej historii jeszcze jakiś czas nie będą razem, dlatego musicie zadowolić się tą notką.
Pozdrawiam gorąco i proszę o komentarze <3
PS Czy tylko ja mam dosyć tej cholernej zimy?!

Obserwatorzy