niedziela, 6 stycznia 2013

15. Niespodzianki


               Od felernej nocy minął niecały tydzień. Prawie siedem kolejnych dni z życia każdego ucznia Hogwartu przeleciało, jak piasek przez palce. Zarówno Ron, jak Ginny nie mieli zamiaru się do siebie odzywać. Weasleyówna traktowała bardzo niemiło, wręcz bezczelnie i okrutnie, swojego brata oraz jego przyjaciela. Do Hermiony podchodziła z większym zaufaniem, lecz zachowując dystans, bo miała do niej wyrzuty, że nadal tak dużo chwil spędzała z „tymi kretynami”. Jeśli chodzi o faktyczną ilość tego czasu, to wcale nie było go tak wiele, bo Harry ciągle mocno ćwiczył swoją drużyną, a wychodziło mu to coraz trudniej, gdyż po pierwsze, sam nie mógł się skoncentrować przez tą „bójkę”, po drugie, Weasley przepuszczał wszystkie piłki, po trzecie Dean był dla niego wyjątkowo chamski, a po czwarte, Ginny opuściła wszystkie treningi, przez cały tydzień. Potter rozważał, czy nie wpuścić na najbliższy mecz kogoś z ławki rezerwowych, problem tkwił jednak w tym, że najlepszym zawodnikiem był Thomas, a gdyby wszedł na jedno boisko razem z Ronem i Harrym, to na pewno nie skończyłoby się to dobrze. Czarnowłosy wierzył, jednak, w umiejętności swojej (byłej)przyjaciółki i sądził, że, nawet bez tego ostatniego tygodnia przygotowań, da sobie radę, o ile pojawi się na meczu.
               Rudzielec i jego dziewczyna wracali powoli z kolacji. Trzymali się za ręce, snując się po zamku i rozmawiając na jakiś, w rzeczywistości, mało istotny temat. Obydwoje myśleli o następnym dniu, upragnionej sobocie, w którą miał się odbyć, pierwszy w tym sezonie, mecz quiditcha. Harry stwierdził, że ostatniego dnia już nie zmienią swojej gry, więc puścił ich wcześniej. Ron i tak został godzinę dłużej na boisku, ciągle trenując. Prawdą było, że w ogóle mu nie szło, był coraz gorszy, niemniej czarnowłosy postanowił go nie zmieniać na McLaggena i dał mu szansę zagrania w najbliższym spotkaniu. Weasley cały czas nie mógł pogodzić się ze swoim zachowaniem w stosunku do siostry, oczywiście rozpraszało go to o wiele mniej niż ta kłótnia z Hermioną, jednak ciągle nie udawało mu się skupić, w sumie, na niczym, a zwłaszcza na grze.
-Ron, mam tego dosyć!- warknęła w pewnym momencie dziewczyna, przywołując go do rzeczywistości.
-Czego?
-Twojego zachowania! Musisz w końcu przeprosić Ginny, widzę jak się tym martwisz i jeśli ci to pomoże to ona też się tym bardzo przejmuje.
-A niby jakby miałoby mi to pomóc?!
-Bo kiedy wiesz, że nie jesteś w całej sprawie sam, że ktoś czuje to samo co ty, łatwiej zmierzyć się z sytuacją.
-Hermiono, ja chyba nie dam rady…
-Dasz! Na pewno sobie poradzisz, nieraz zmierzyłeś się z niebezpieczeństwem, Śmierciożercami, a nawet śmiercią, lecz boisz się porozmawiać z własną siostrą?!
               Stał i się na nią gapił. Ostatnie zdanie, to był cios poniżej pasa, a najgorsze było to, że wyrażało najszczerszą prawdę. Nagle poczuł przypływ odwagi, skoro Ginny również jest tak trudno, to nie może trzymać ich w tym stanie, musi pójść i ją przeprosić.
               Wyprostował się, pocałował Hermionę w usta i pobiegł do Pokoju Wspólnego, zostawiając swoją,  oniemiałą ze zdziwienia, dziewczynę po środku jednego z hogwardzkich korytarzy. W końcu i ona się otrząsnęła i ruszyła jak najszybciej do Pokoju Wspólnego, była wyjątkowo ciekawa co Ron ma zamiar zrobić. Na szczęście, kiedy dotarła do pomieszczenia, rudzielec tylko siedział i nad czymś się zastanawiał.
-Co tak właściwie chcesz jej powiedzieć?- spytała.
-Właśnie myślę…
               Brązowowłosa przycupnęła koło niego i również zaczęła się tym głowić. Nagle zobaczyli, że z dormitorium chłopców wychodzi Harry i niesie pęczek tulipanów. Od razu skierował się do sypialni dziewcząt, ale Hermiona go zawołała:
-Harry…
-No co?!- warknął, jakby go o coś oskarżyła- Mam dosyć całej tej sytuacji, przez tą kretyńską kłótnie nie mogę się w ogóle skupić…
-Ale Harry…- przerwała mu dziewczyna, lecz znów nie dał jej dokończyć.
-Nie pozwolę na to, żeby jedna idiotyczna wymiana zdań zepsuła naszą wieloletnią przyjaźń, a to wszystko twoja wina- wskazał na Rona- Ale dobrze, nie obwiniajmy się nawzajem, bo mogłem stać obok i tylko się przypatrywać, a nie wziąć twoją stronę.
               Ruszył po raz kolejny na schody. Granger znowu za nim zawołała, ale był zbyt zdenerwowany i zdeterminowany, żeby jej wysłuchać… I nagle BAM… Spadł ze schodów, ale dlaczego? Ujrzał, że Hermiona i Ron prawie tarzają się ze śmiechu, a w dodatku jakieś pierwszoklasistki w kącie pokoju zaczęły histerycznie chichotać.
-No tak, „dziewczynom można bardziej zaufać”…- zacytował ze złością słowa brązowowłosej sprzed kilku lat- To dlatego, kiedy ja próbuję przeprosić przyjaciółkę, to zjeżdżam na tyłku po schodach, które magicznie zmieniają się w zjeżdżalnie, a ty możesz przesiadywać bezkarnie w naszym dormitorium godzinami.
-Próbowałam cię ostrzec…- odparła dziewczyna, dusząc rechot.
               Potter przez chwilę patrzył na nią ze złością, a później sam się roześmiał. Lubił jej uśmiech, sprawiało mu przyjemność patrzenie na, również pogodną, twarz Rona. Tęsknił za tymi chwilami, kiedy mogli usiąść i we trójkę pogadać dosłownie o wszystkim, a przez różnicę ich charakterów miało to często zabawne skutki. Wszyscy, zgromadzeni w Pokoju Wspólnym, patrzyli się na nich ze zdziwieniem i politowaniem, ale ich to nie obchodziło, w końcu nie pierwszy raz znaleźli się w podobnej sytuacji.
-Mógłbyś mnie przepuścić?!
               Te słowa przywołały Harrego i jego przyjaciół do rzeczywistości cały urok i radosny nastrój prysnął jak bańka mydlana wraz z pojawieniem się tej jednej osoby. Jej mina była bardzo zacięta, włosy, jakby również w wyrazie złości, opadały nierówno na ramiona, tworząc bardzo delikatne, miękkie fale. Jej brunatne oczy ukazywały tak głęboki żal, że czarnowłosego aż ścisnęło za serce, choć gdzieś w ich otchłani doszukał się jakby oczekiwania, nadziei. To sprawiło, że znacznie przybyło mu odwagi:
-Nie ruszę się stąd, dopóki ze mną nie porozmawiasz!
               Weasleyówna była w wyraźnym szoku. Nie sądziła, że będzie stawiał jakieś warunki, wręcz ją to rozzłościło, bo sądziła, że w tej sytuacji nie ma do tego żadnego prawa. Po chwili się upewniła:
-Żartujesz sobie?!
-Oczywiście, że nie.
               Chłopak powiedział to tak spokojnie, że na twarzy rudowłosej pojawił się widoczny wyraz zdziwienia i delikatny rumieniec. Rozejrzała się po pomieszczeniu i spostrzegła, że wszyscy się na nich gapią, a zwłaszcza Ron, któremu posłała wyjątkowo niesympatyczne spojrzenie, i Hermiona.
-Tutaj?!
-Mi to nie przeszkadza…- odparł podnosząc się z ziemi.
               Spojrzała na niego wrogo. Nigdy wcześniej nie był dla niej taki bezczelny, a zarazem czarujący i miły. Osoba, z którą rozmawiała, wcale nie przypominała jej „prawdziwego” Harrego, tego, którego znała. W końcu mu odpuściła, głównie przez wieloletnią „sympatię” do niego.
-Jest ktoś w waszym dormitorium?
-Raczej nie…
               Potter wskazał jej ręką kierunek i obydwoje weszli po schodach do sypialni chłopców, zostawiając na dole ciekawskich widzów. Chłopak otworzył jej drzwi i spoczął na swoim łóżku. Ona usiadła naprzeciwko i wpatrzyła się w niego ze złością, ale również z niecierpliwością.
-Proszę, te kwiaty są dla ciebie- wręczył jej tulipany, nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
               Siedziała oniemiała ze zdziwienia. Jej usta wykrzywiły się w ledwo zauważalny uśmiech. Znowu popatrzyła na przyjaciela, z wyczekiwaniem, lecz tym razem jej mina była trochę bardziej pobłażliwa.
-Posłuchaj mnie- zaczął Harry- Ta kłótnia tydzień temu… Ja… W sumie to nie mam nic na swoje wytłumaczenie. Przepraszam, wiem, że może to nie starczy, ale nic innego ci nie mogę powiedzieć. Nie chcę kończyć w ten sposób naszej przyjaźni, nie umiem normalnie funkcjonować, wiedząc, jak bardzo cię skrzywdziłem, że jesteś na mnie wściekła. Nie musisz ze mną nigdy więcej rozmawiać, ale błagam wybacz mi, bo naprawdę wiele dla mnie znaczysz nie darowałbym, sobie gdyby…
-Już dobrze, Harry- przerwała mu Ginny- Przyjmuje przeprosiny.
               Potter wyszczerzył się do niej, na co odpowiedziała tym samym. Nagle poczuł nieodpartą chęć, żeby ją pocałować, już w wakacje spostrzegł, że stała się dla niego kimś ważniejszym niż tylko przyjaciółką. Obydwoje zbliżali się do siebie bardzo powoli. Był to jakby odruch bezwarunkowy. Ona w tym czasie nie myślała, tak bardzo chciała, żeby udało im się pocałować, choć ten jedyny raz, zapomniała o Deanie, o Ronie, w jej głowie tkwił tylko Harry, który znajdował się coraz bliżej. Ich twarze dzieliło już tylko kilka centymetrów. Chłopak patrzył na jej malinowe, lekko rozchylone usta, jeszcze tylko kawałeczek i w końcu ich dotknie. Nagle poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku, koszmarne poczucie winy. Nie mógł jej pocałować, nawet jeśli bardzo tego chciał, a ona nie protestowała, przecież miała chłopaka. Gwałtownie się odsunął i znowu przemówił:
-Może chodźmy już na dół…
               Ruda przytaknęła i oboje zeszli z powrotem do pokoju wspólnego. Udawali, że nic się nie stało. Weasleyówna  nawet na niego nie spojrzała, tylko od razu skręciła do swojej sypialni, a Harry spoczął obok przyjaciół. Nie mógł zebrać myśli. Zawsze wiedział, że kocha Ginny, ale tak, jak Hermionę, jak siostrę. Nigdy nie przypuszczał, że może mu się spodobać, że zacznie ją traktować w „ten” sposób. To było z jednej strony niewiarygodne, a z drugiej takie prawdziwe, namacalne. Dziwił się, że dopiero teraz to zauważył, a może zawsze ją tak traktował, cały czas to do niej czuł, tylko nie był tego świadomy. Najgorszy był fakt, że nie mogli być razem! Po pierwsze, miała chłopaka i nawet jeśliby zerwała z Deanem, to będą inni, a po drugie, była siostrą Rona, a ten nigdy by mu nie wybaczył  gdyby zaczęli się spotykać. Tylko ile można wytrzymać w takim stanie? Czy teraz, kiedy uświadomił sobie, co naprawdę czuje do rudowłosej, będzie umiał wytrzymać, nie okazując jej żadnych swoich uczuć, kryjąc je głęboko w sobie, żeby nigdy nie ujrzały światła dziennego?
-Harry!
               Oburzony głos Hermiony po raz milionowy w jego życiu, wyrwał go z rozmyślań, brutalnie przywołując do rzeczywistości. Jej, jak zwykle w takich sytuacjach, zacięta mina, ściągnięte brwi i usta zaciśnięte w wąską linie wyrażały jawną złość, za zignorowanie jej wypowiedzi. W takich właśnie momentach do złudzenia przypominała McGonnagal czy matkę Rona. Potter uśmiechnął się do niej nieśmiało i nerwowo przeczesał włosy.
-Nie słuchałeś, prawda?- warknęła.
-No… Tak trochę… Nie…- zaczął się jąkać, Weasley parsknął śmiechem.
-To nie jest zabawne- brązowowłosa walnęła swojego chłopaka w bark- Wy wpakowaliście się w beznadziejną sytuację, a ja, jak zwykle, muszę to naprawiać!
-O czym ty mówisz, Hermiono?- spytał wyraźnie zdezorientowany Harry.
-O tej kłótni z Ginny!- dziewczyna już kipiała ze złości- Udało ci się z nią pogadać, przyjęła przeprosiny?
-Och, tak- odparł, przypominając sobie zaistniałą sytuację.
               Granger odetchnęła z ulgą, tak samo jak czarnowłosy. Uśmiechnęła się do niego, lecz on tego nie odwzajemnił, a na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny rumieniec. Brązowowłosa zaczęła się zastanawiać co mogło zajść podczas tej rozmowy, ale zaniechała rozmyślań, kiedy Potter poruszył kolejny temat:
-A ty nie masz zamiaru z nią pogadać?- zwrócił się do rudzielca.
-Zamiar mam, ale zero pomysłu na wykonanie… -odparł z rezygnacją Ron.
-Obydwaj zachowujecie się jak dzieci- mruknęła brązowowłosa.                                                                       
-Ach, tak…- sarknął Weasley i złapał ją w pasie.
               Harry parsknął śmiechem, kiedy Hermiona wylądowała na kolanach Rona, a ten cały czas ją łaskotał, natomiast  ona nie mogła powstrzymać śmiechu, tak że łzy napłynęły jej do oczu. Kiedy rudzielec uznał, że została ukarana, zaprzestał czynności i złożył namiętny pocałunek na jej ustach.
-Fuj, nie przy ludziach…- Potter udał, że z odrazą zasłania sobie oczy przed tym widokiem.
-Jak dziecko- zażartowała po raz enty Hermiona i pstryknęła go w ucho.
               Siedzieli tak we trójkę cały czas się śmiejąc. Czarnowłosy patrzył na przyjaciół z uczuciem przypominającym wzruszenie. Już od pewnego czasu widział co się między nimi dzieje i był przekonany, że prędzej, czy później zaczną ze sobą chodzić, lecz zawsze się tego bał, wyobrażał sobie, że albo go zupełnie oleją i w ogóle przestaną się widywać, albo cały czas będą się przy nim obściskiwać, a tego by nie zniósł. Doskonale wiedział, że niektóre pary nie robią nic poza całowaniem się, co jest w sumie trochę obleśne. Od razu powróciły wspomnienia z randki z Cho Chang, co prawda oni się wtedy nie całowali, natomiast Roger Davis, Krukon siedzący wtedy koło nich, nie próżnował, a odgłosy jakie wydawali ze swoją dziewczyną były co najmniej nieprzyzwoite. Na samo wspomnienie tego widoku trochę go zemdliło. Na szczęście Ron i Hermiona nie zmienili zbytnio swojego zachowania, to znaczy byli dla siebie mili, czasem rzucali jakieś komplementy, ale traktowali czarnowłosego tak jak kiedyś, za co był im bardzo wdzięczny.
-To co masz zamiar zrobić?- rzekła dziewczyna, do swojego chłopaka, cały czas leżąc mu na kolanach.
-Nie wiem, kurcze, nigdy nie musiałem jej przepraszać…
-A czasem powinieneś… -westchnęła.
-Po czyjej ty właściwie jesteś stronie?
-Przecież wiesz. Mówiłam ci, że głupio się zachowałeś.
               Teraz mierzyli się dość groźnymi spojrzeniami i Harry poczuł, że za moment zostanie wplątany w jakąś kłótnie. „A co się stało z radością?” pomyślał, przypominając sobie jak dosłownie kilka sekund temu śmiali się do rozpuku.
-Dobra, to nie jest najważniejsza kwestia w tej chwili- w końcu się wtrącił- Po prostu z nią pogadaj, Ron, sądzę, że nie jest już zła, na pewno nie tak bardzo jak na początku, jak ją przeprosisz to będzie ok.
-To nie jest takie łatwe, stary, ja zrobiłem coś niewybaczalnego…
-Wszystko można przebaczyć-szepnęła Hermiona- Jeśli się tylko chce, a sądzę, że Ginny też zależy na tym, żebyście żyli w zgodzie.
               Zapadła cisza, każde z nich powoli  analizowało słowa brązowowłosej, zastanawiając się czy to rzeczywiście prawda. W końcu rudzielec powiedział:
-No dobra, ale co ja mam jej niby powiedzieć?
-Och, tak jak byś nigdy z nikim nie rozmawiał…- prychnęła dziewczyna, ale Weasley ją zignorował.
-Harry?
-No, powiedz jej prawdę…
-Czyli co?- zdenerwował się Ron- Mam jej powiedzieć, że zrobiłem to tylko po to, żeby ją chronić, przed chłopakiem, którego dobrze znam, lubię i szanuję, tylko nie podoba mi się, że spotyka się z moją siostrą, bo boję się, że ją skrzywdzi?! – wyrzucił z siebie- Mam powiedzieć, że to nie jest prawdziwa miłość, dlatego boli mnie, kiedy widzę, że się całują?! Powiedzieć, że jest dla mnie bardzo ważna, że zasługuje na chłopaka tak wyjątkowego jak ona, że ja traktuje ją nie tylko jak siostrę, ale i przyjaciółkę, dlatego nie mogę się skupić na niczym, wiedząc, że jest na mnie wściekła, bo zrobiłem tak paskudną rzecz?! I co, myślicie, że mi wybaczy?!
-Wybaczy…- usłyszeli cichy szept, zanim Harry czy Hermiona zdążyli cokolwiek odpowiedzieć.
               Przed nimi, jakby znikąd, wyrosła Ginny. W jej oczach szkliły się łzy. Nie spodziewała się takich słów, nie wiedziała wcześniej, co tak naprawdę czuje jej brat, a teraz nie wątpiła w szczerość jego wypowiedzi, zwłaszcza, że nie miał pojęcie, że stoi tuż obok.
               Chłopak powoli wstał, uważając, żeby nie zrzucić ze swoich kolan brązowowłosej. Stanął naprzeciwko siostry i spojrzał jej w oczy. Nie wiedział, że słyszała wszystko co przed chwilą powiedział. Zaczerwienił się po końcówki uszu. Bał się odezwać, nie miał pojęcia jak zareaguje, na jakiekolwiek jego słowo. Ona też nic nie mówiła, wreszcie zrozumiała dlaczego rudzielec tak oschle traktuje Deana i, mimo że wielokrotnie jej to tłumaczono, dopiero teraz w to uwierzyła.
-Przepraszam- szepnął chłopak.
               Rzuciła mu się na szyje, to był taki impuls. Chciała mu podziękować za te wszystkie lata, kiedy chciał ją chronić, za nieudolne próby pokazania jak mu na niej zależy i przeprosić za miliony żartów, złośliwych uwag i poniżeń, które on znosił, bez większych odegrań, bo była jego siostrą. Wreszcie sama poczuła, że on jest jej przyjacielem, nie wrogiem, że gdyby nie on nie byłaby sobą, że tęskniłaby za nim, gdyby go straciła. Oczy jej się szkliły, ale nie pozwoliła skapnąć łzom po policzkach. To on nauczył ją, żeby była tak silna, żeby nie pokazywała swoich słabości i chyba była w tym nawet lepsza od niego.
-Kocham cię, braciszku…- mruknęła mu do ucha.
-Ja ciebie też, siostrzyczko.
               Usłyszeli brawa od strony Harrego i Hermiony i odsunęli się od siebie, lekko się czerwieniąc. Byli do siebie bardzo podobni, oboje wysocy, piegowaci, rudzi, rumiani, przy każdej choć trochę wstydliwej sytuacji, a i charaktery mieli niemal identyczne, silni, odważni, zacięci i uparci. Każde z nich różniło się na swój sposób, niemniej te wszystkie odmiany były niewielkie, tak że gołym okiem było widać pokrewieństwo.
-Dasz mi jutro zagrać?- rzekła, w końcu, Weasleyówna, do Pottera.
-A chciałabyś?
-A jak myślisz?- wszyscy się roześmiali.
-Miejsce na ciebie czeka, ale obiecaj, że zagrasz jak najlepiej umiesz- Ginny energicznie pokiwała głową, a czarnowłosy zwrócił się do przyjaciela- Ty też…
-Jasne, ale nie wiem jak to wyjdzie- odparł niepewnie.
-Oj przestań- prychnęła jego siostra- Po prostu nie patrz na trybuny, nie słuchaj Ślizgonów, a jak Malfoy cię wkurzy, to walnij go kaflem.
               Znowu parsknęli śmiechem, tylko tym razem nie umieli się opanować, bo po każdej salwie chichotów następowała kolejna. Wszyscy zebrani w pokoju patrzyli się na nich ze zdziwieniem, zresztą, nie pierwszy, raz tego wieczoru. W końcu trochę się opanowali, a wszyscy czworo prawie płakali.
               O północy zasnęli. Każde z nich obawiało się nadchodzącego meczu, ale teraz, kiedy wszyscy się pogodzili, wydawał się on dużo prostszą i przyjemniejszą perspektywą.
*
Nowy rozdział! Trochę wcześniej niż sądziłam, ale proszę. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny. Muszę wam jeszcze parę rzeczy powiedzieć (napisać):
Po pierwsze: jak widzicie jest nowy szablon! Pisałam już, że stworzyła go Elfaba, ale powtórzę to milion razy, bo naprawdę jest przecudny. Jeszcze raz dziękuję :*
Po drugie: Wiem, rozdział jest krótki, pewnie jeden z najkrótszych w mojej karierze. Nie jest idealny, domyślam się, że Rowling nigdy nie umieściłaby takiej sytuacji z Ronem i Ginny, jaką ja stworzyłam, ale właśnie tak widzę ich relację, dlatego wymyśliłam coś takiego. Możecie mnie za to ochrzaniać do woli...
Po trzecie: Chcę wam podziękować. Z każdym rozdziałem widzę coraz więcej komentarzy, które mnie bardzo podnoszą na duchu. Proszę wszystkich, dokładnie wszystkich czytelników, abyście też komentowali, bo wasze zdanie jest bardzo ważne... Dziękuję, że jesteście <3

Obserwatorzy