poniedziałek, 26 grudnia 2011

1. Przyjazd do Nory

Był letni poranek. Promienie słoneczne wpadały do małego pomieszczenia, oświetlając twarz szesnastoletniego chłopca, który jeszcze drzemał. Kiedy stare okno samo się otworzyło i do pokoju wpadł lekki, ale chłodny wiatr, młodzieniec obudził się. Przetarł oczy i powoli wstał aby zamknąć okno. Był wysoki i chudy, miał wielkie niebieskie oczy, które odbijały się w szybie. Jego najbardziej charakterystyczną cechą wyglądu była bujna, ruda  czupryna i twarz pełna piegów. Każdy czarodziej poznałby, że to Wesley, Ron Wesley.
               Jego pokój był niewielki, a wszystkie ściany obklejone plakatami różnych zawodników quidicha, które raz po raz pojawiały się i znikały na planszach. Pomieszczenie to nie zmieniło wyglądu od sześciu lat. Ron bardzo lubił to wnętrze, zwłaszcza teraz kiedy twarze ścigających, pałkarzy, szukających, a zwłaszcza obrońców uśmiechały się do niego szczerze i patrzyły jak na równego sobie. Wesley nie był co prawda światowej sławy bramkarzem, ale w zeszłym roku, w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, został obrońcą w drużynie swojego domu, Gryffindoru. Z początku nie grał najlepiej podczas meczy ponieważ nie był pewny siebie, głównie ze względu na to, że czarodzieje, którzy mieszkali w domu Slytherin, wyśpiewywali nie przyjemne piosenki o nim. Jednak to dzięki Ronowi, Gryffindor zdobył Puchar Quidicha, dokładniej dzięki jego obronom podczas ostatniego meczu. 
               Chłopak zamknął okno i skierował się w stronę łóżka. Był pewny, że już nie zaśnie, acz sam się sobie dziwił. Rozsiadł się wygodnie na łóżku i zaczął rozmyślać. Pierwsza myśl jaka mu wpadła do głowy była o tym, że dzisiaj wreszcie zobaczy jednego ze swoich najlepszych przyjaciół, Hermionę Granger. On i Hermiona przyjaźnili się od pierwszej klasy szkoły, razem ze słynnym chłopcem- Harrym Potterem. Wiele razem przeszli, bardzo wiele. W pierwszej klasie szukali we trójkę Kamienia Filozoficznego, którego również poszukiwał Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Oczywiście to Harry zmierzył się z Voldemortem, ale gdyby nie Ron i Hermiona, nawet słynny Potter nie doszedłby tak daleko. Ron rozegrał wtedy najlepszą partię szachów czarodziejów w swoim życiu. W drugiej klasie on i Harry znaleźli wejście do Komnaty Tajemnic, gdzie był hodowany wielki wąż, zwany bazyliszkiem. Chcieli oni uratować młodszą siostrę Rona, Ginny, przed śmiercią. Lord Voldemort pragnął przejąć jej ciało, aby móc się odrodzić. Znowu to Harry był bohaterem, bo to on zmierzył się ze wspomnieniem Czarnego Pana. Hermiony wtedy z nimi nie było ponieważ została spetryfikowana przez bazyliszka. W trzeciej klasie Harry i Hermiona uratowali życie Syriusza Blacka, ojca chrzestnego Harrego, który uciekł z Azkabanu. Tak naprawdę Syriusz nie popełnił czynu, za który został wtrącony do więzienia. Niestety cały czas był poszukiwany i musiał się ukrywać. Podczas czwartego roku nauki w szkole odbywał się Turniej Trójmagiczny, w którym Harry (mimo, że nie chciał) brał udział. Hermiona i Ron pomagali mu przez niego przejść. Niestety przy ostatnim zadaniu Harry przeniósł się, dzięki świstoklikowi, na cmentarz, gdzie był świadkiem odrodzenia się Voldemorta i śmierci kolegi, Cedrica Digrry’ego. W piątej klasie Harry był uważany przez większość ludzi za idiotę ponieważ twierdził, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił. W tym samym czasie rządy w szkole zaczęła sprawować wysłanniczka Ministerstwa Magii, która wprowadzała coraz więcej zakazów i nie pozwalała uczniom uczyć się praktycznej Obrony Przed Czarną Magią. Nazywała się Dolores Umbridge. Za namową Hermiony, Harry utworzył tajną grupę uczniów, zwaną GD (Gwardią Dumbledore’a). Podczas spotkań GD, Harry uczył dane osoby zaklęć jakie on znał i pomogły mu w walce z Czarnym Panem. Niestety, potem Potter miał wizję, w której widział swojego chrzestnego torturowanego przez Voldemorta, w Ministerstwie Magii. Harry, Ron, Hermiona, Ginny i dwóch innych członków Gwardii (Nevile Longbotom i Luna Lovegood) wyruszyli do ministerstwa, do Departamentu Tajemnic, ale nie znaleźli tam Syriusza. Okazało się, że Voldemort włamał się do umysłu Harrego i zwabił go w tamto miejsce, gdzie czekali na niego Śmierciorzercy. Na szczęście w ministerstwie zjawili się członkowie Zakonu Feniksa, m.in. Syriusz. Rozpoczęła się walka, podczas której zginął chrzestny Harrego. Przyjaciel Rona bardzo to przeżywał ponieważ Syriusz Black był właściwie jego jedynym krewnym.
               Ron przez całe wakacje czekał na spotkanie z przyjaciółmi. Na ogół bardziej go interesowało co dzieje się u Harrego, ale w tym roku bał się, że jego kumpel będzie załamany z powodu śmierci bliskiej osoby. Natomiast pragnął jak najszybciej ujrzeć Hermionę. Kiedy poznał ją w pierwszej klasie, jadąc pociągiem do Hogwartu, uważał ją za przemądrzałą kujonkę. Z biegiem lat zaczął odczuwać do niej więcej sympatii i szacunku. Jednak w czwartej klasie rudzielec poczuł coś więcej do panny Granger. Zapewne to uczucie spowodowało, że Ron był zazdrosny, że Hermiona zaczęła chodzić ze słynnym szukającym- Wiktorem Krumem. Na domiar złego utrzymywała z nim kontakt przez cały zeszły rok. Ron (zanim Hermiona zaczęła się spotykać z Krumem) był jego fanem, nawet poprosił go o autograf na koniec czwartej klasy. Jednak była myśl, która go martwiła. Hermiona zapewniła ich pod koniec piątej klasy, że z Krumem są tylko przyjaciółmi, ale umówiła się z nim na spotkanie podczas wakacji, ponieważ Wiktor ma wolne. A co jeżeli spotykali się często? Jeśli znowu są razem? Te pytania dręczyły Rona, mimo że starał się o tym nie myśleć.
-A jednak przyjeżdża do mnie dość wcześnie, jest dopiero początek sierpnia- mruknął do siebie
               Siedział jeszcze chwilę w pokoju. Myślał o Hermionie, jak zmieniła się w tym roku, co powie jak go zobaczy. Była jeszcze jedna myśl, która krążyła Ronowi po głowie. Pisał z Hermioną przez całe wakacje i nie usłyszał ani słowa o Wiktorze, a przecież gdyby między nimi coś było, dowiedziałby się…
-Ron, śniadanie!- usłyszał z dołu głos matki.
               Skierował się w zamyśleniu do drzwi i powoli zszedł po schodach. Musiał iść na prawdę wolno, bo obok niego zbiegła Ginny i nawet jego tata zdążył już dotrzeć na dół.
-Co się tak wleczesz?- zawołała Ginny z lekkim rozbawieniem- Ślimaki poruszają się szybciej, a jak byłam mała to mama przekonywała mnie, że jednak nie jesteś zwierzęciem.
               Pan Wesley parsknął śmiechem, ale napotkał groźne spojrzenie żony i uspokoił się. Pani Wesley miała zatroskaną minę, nie wiedziała co dzieje się z jej synem, który na ogół zbiega ochoczo na śniadanie i dyskutuje z nimi na wszelkie dziwne tematy.
-Ron, coś się stało?- zapytała łagodnie, kiedy chłopak doczłapał się do krzesła i na nim spoczął -Źle się czujesz?
-Nie, mamo, wszystko w porządku- odparł nie patrząc na nią.
Pani  Wesley stwierdziła, że syn i tak jej nie powie co mu dokucza, więc nic już nie odpowiedziała. W tym momencie Ginny przejęła inicjatywę i zaczęła spokojnie z nim rozmawiać:
-Ron…- zaczęła niepewnie- Masz jakieś złe wieści… o Harrym lub Hermionie?
               Chłopiec podniósł głowę. Spojrzał na Ginny ze zdziwieniem, po czym jego wzrok przeniósł się na innych członków rodziny. Zauważył przerażoną minę matki. Odetchnął, uśmiechnął się do nich i rzekł:
-Też masz pomysły. U nich jest wszystko w porządku. Hermiona przyjedzie dzisiaj w południe, a Harrego przyprowadzi Dumbledore za tydzień lub dwa.
               Na twarzy Molly malowała się ulga, Artur odetchnął głęboko, a Ginny uśmiechnęła się lekko i zaczęła jeść. Natomiast Ron wpatrywał się w swój talerz, zastanawiając się nad słowami, które właśnie powiedział. Nigdy wcześniej tak o tym nie myślał, ale przecież Voldemort wrócił. Harry i Hermiona mogą być w niebezpieczeństwie.
-Nie! Oni są bezpieczni! Na pewno!- powiedział jakiś głos w jego głowie.
               Ron, czując, że sam siebie przekonał, zabrał się do pożerania tostów i ciasta z rabarbarem, które zrobiła jego mama z okazji przyjazdu Hermiony. Po śniadaniu Ron i Ginny pozmywali talerze, Artur zajął się odgnomianiem ogrodu, a Molly przygotowała Hermionie łóżko i szafkę w pokoju Ginny. Ron przebrał się, spojrzał na zegarek, była 11.30. Usiadł więc na łóżku i czekał na przyjazd dziewczyny.
*
               Hermiona wstała dość wcześnie, więc postanowiła pomóc mamie w przygotowaniu śniadania. Jej kufer stał tuż obok toaletki w jej pokoju, gotowy do wyjazdu od dwóch dni, Krzywołap przeciągał się leniwie na fotelu. Na kufrze leżały elegancko wyprasowane szaty. Dziewczyna nie miała tylko książek, ale postanowiła je kupić razem z Wesleyami, kiedy Harry też już przyjedzie.
               Hermiona zeszła po schodach do małego i przytulnego salonu. Burza brązowych loków spływała jej po ramionach, a orzechowe oczy były nadal przymrużone. Z kuchni słychać było szczękanie naczyń i ogień buchający z kuchenki.
-Dzień dobry, kochanie. Jak ci się spało?
-Cześć, mamo. Spałam świetnie- odparła obdarzając panią Granger promiennym uśmiechem.
-O której tata ma cię zawieść do państwa Wesleyów?- zapytała ją matka
-Powiedziałam Ronowi, że będę u nich około południa
-Ach, to dobrze, że tak wcześnie wstałaś. Zaraz obudzę twojego ojca. Zjecie śniadanie i musicie ruszać, bo to przecież kawałek drogi. Rozumiem, że jesteś spakowana?
-Oczywiście-powiedziała Hermiona, kiedy jej mama już wychodziła z kuchni.
               Za to właśnie Hermiona tak ceniła swoich rodziców. Jej mama zawsze wiedziała wszystko. Kiedy Hermiona miała problem mogła się do niej zwrócić w każdej chwili i zawsze usłyszała dobrą radę. Natomiast tata pomagał jej w nauce itp. Można by rzec, że była córeczką tatusia, ale nie miała nigdy problemu, jeśli chodziło o chłopców. Czasami zazdrościła Ronowi i Ginny, że maja magiczną rodzinę, bo ona nigdy nie mogła dyskutować ze swoim tatą lub mamą o eliksirach, starożytnych runach czy numerologii, ale zawsze w takich momentach przywoływała sobie na myśl jakieś wspomnienie związane z jej rodzicami, np.: wyjazd na narty, Ron nigdy tego nie doświadczył. Miała też nadzieję, że jej rodzicom, dzięki temu, że są mugolami, nie grozi Voldemort. 
               Z dobrym humorem zjadła śniadanie i wyruszyła z ojcem do Nory.
*
Na zegarku Rona wybiła 12. Ciągle dręczyły go złe myśli, że Hermiona i Harry są w niebezpieczeństwie, i ciągle sobie wmawiał „to niemożliwe, to niemożliwe”. Starał się jak najbardziej uspokoić i zszedł powoli na dół. W kuchni siedziała Ginny. Ron w pierwszej chwili zdziwił się, że widzi ją prawie tak spiętą jak on, ale uświadomił sobie, że one się przyjaźnią. Hermiona była ogólnie bardzo lubiana przez Wesleyów. Pani Wesley zawsze powtarzała, że jest to bardzo dobrze wychowana dziewczyna i świetna czarownica. Pan Wesley uwielbiał z nią dyskutować na temat mugolskich przedmiotów, bardzo dużo się od niej dowiedział. Bil, który poznał Hermionę w zeszłym roku, podszedł kiedyś do Rona i powiedział mu, że to świetna dziewczyna i doskonale by do niego pasowała. Ronald parsknął wtedy śmiechem, ale teraz myślał o tym coraz częściej i zastanawiał się, czy mogliby być parą. Percy, który został znienawidzony przez wszystkich młodych Wesleyów ponieważ pokłócił się poważnie z ojcem i powiedział, że Dumbledore to głupiec, zawsze powtarzał, że Hermiona jest bardzo inteligenta i, że ma olbrzymi potencjał. Nawet Fred i George ją lubili, mimo, że sporo się kłócili, kiedy Hermiona była prefektem, cenili ją za silny charakter i odwagę.  A Ginny, która była dość popularna wśród rówieśników uwielbiała spędzać czas z Hermioną, zaprzyjaźniły się bardziej kiedy Ron szedł do trzeciej klasy, bo spędzały ze sobą dużo czasu.
               Ron przysunął sobie krzesło i usiadł obok siostry.
-Gdzie ona jest? Powinna już tu być?- jęknęła Ginny, jak tylko zdążył usiąść
-Spokojnie- odparł łagodnie Ron- Zaraz będzie, w końcu jedzie samochodem, a przecież to mugolski wynalazek.
-Taa…- Ginny lekko się uśmiechnęła- Masz rację, pewnie stoją w jakimś zatorze, czy jak oni to nazywają i pewnie…
               Nagle urwała. Przed domem słychać było głuchy warkot. Artur i Molly wychylili głowy z salonu, żeby lepiej dosłyszeć.
-To samochód- mruknął pan Wesley
-Nareszcie, to na pewno ona- krzyknęła Ginny, wstając tak gwałtownie, że o mało co nie zrzuciła Rona z drugiego krzesła.
               Ron wstał i wybiegł za siostrą. Za nimi szybkim krokiem wyszli państwo Wesley. Samochód się zatrzymał, wysiadły z niego dwie postacie. Ginny popędziła w kierunku auta a rodzice ruszyli za nią. Rudzielec stał w miejscu, nogi odmówiły mu posłuszeństwa, zaparło mu dech w piersiach. Hermiona wyglądała pięknie! Była wyższa niż w zeszłym roku, choć nadal niższa o głowę od Rona. Miała rozpuszczone włosy, tak, że brązowe loki opadały jej na plecy. Jej wielkie, piękne, orzechowe oczy popatrzyły z zachwytem na Norę. Ron obserwował jak żegna się ze swoim tatą, który wsiada do samochodu, potem, jak niknie w mocnym uścisku Ginny i jego rodziców. Artur zabrał jej bagaże, Molly poszła za nim, a Ginny kroczyła na końcu ciągnąc Hermionę za rękę.
-Idź, zaraz cię dogonię- powiedziała Hermiona głosem tak dobrze znanym Ronowi, za którym tak bardzo tęsknił przez całe wakacje.
               Ginny kiwnęła głową, rzuciła ukradkiem spojrzenie na brata i weszła do domu. Hermiona stała przez chwilę w miejscu wpatrując się w Norę. Następnie spojrzała na Rona i uśmiechnęła się. Zaczęła iść w jego kierunku, jej żółta, lekka sukienka falowała na wietrze. Ronald poczuł jak przeszywa go fala radości, że Hermionie nic nie jest, że idzie do niego, że dzielą ich jedynie milimetry, aż w końcu usłyszał:
- Jeszcze się ze mną nie przywitałeś.- powiedziała uśmiechając się szeroko- Myślałam, że bardziej się ucieszysz z mojego przyjazdu- dodała z ironią.
-Bardzo się cieszę- odparł szybko chłopak.
-Ja też się cieszę-powiedziała- zmieniłeś się przez ten miesiąc, zdecydowanie na lepsze- dodała obdarzając go jeszcze szerszym uśmiechem.
-Ty też- odparł Ron, nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.
               W tym roku Hermiona bardzo go onieśmielała, nie miał wcale ochoty się z niej nabijać, i nie wiedział za bardzo, jak z nią rozmawiać. Jego rozmyślanie przerwała dziewczyna, rzucając mu się na szyję. Teraz, Ron poczuł, że rozpiera go jakaś dobra energia. Objął Hermionę w pasie. Stali tak kilka sekund. W końcu dziewczyna odchyliła się i uśmiechnęła do niego. Odkleili się od siebie i poszli z lekko zmieszanymi minami do domu.
-Jak podróż, Hermino- powiedział pan Wesley, gdy wkroczyli do kuchni.
-Świetnie- odparła Hermiona, siadając tuż obok Ginny- Nawet nie jechaliśmy długo.
-To dobrze- wtrąciła się pani Wesley, nakładając dziewczynie dużą porcję gulaszu- Masz już ekwipunek do Hogwartu?
-Tak, wszystko oprócz książek.
-A, to nie szkodzi, pójdziesz razem z nami na Pokątną. Ron i Ginny też jeszcze nie mają żadnych podręczników.
               Ron właśnie dostał swój obiad, więc zaczął go szybko jeść, aby nie musieć z nikim rozmawiać. Czuł się bardzo dziwnie, wiedział, że Hermiona traktuje go jak kumpla, ale miał mieszane uczucia. To nie był zwykły uścisk na powitanie, jeszcze kilka sekund a nie wytrzymałby i pocałowałby dziewczynę. A co by wtedy było? Jak ona by na to zareagowała? Zanim się obejrzał wszyscy skończyli gulasz i zajadali się rabarbarowym ciastem. Chłopak ukroił sobie kawałek placka i nalał herbaty do swojej szklanki.
- Masz jakieś pomysły, co będziesz tu robić?- zapytała przyjaciółkę Ginny
- Nie, sądzę, że będę po prostu odpoczywać. No w końcu nie miałam kontaktu z magią przez cały miesiąc.
- No to najwyższy czas to zmienić!- krzyknęła Ginny , machając różdżką.
Z końca patyka wystrzeliła masa konfetti. Część wylądowała na podłodze, a część w potrawach i napojach czarodziei. Molly spojrzała rozdrażnionym wzrokiem na córkę, Artur zaczął usuwać konfetti różdżką, a  Hermiona i Ginny próbowały powstrzymać się od śmiechu. Ron natychmiast odstawił herbatę, do której wpadło tysiące małych ozdóbek. 
-Co to miało być?- wycedziła pani Wesley.
- Fred i George nauczyli mnie tego zaklęcia. Niezłe nie?- przerwała patrząc na Rona, jakby miał jej pomóc- Świetne na powitanie gościa- dodała, kiedy uznała, że od brata pomocy nie uzyska.
               Po obiedzie atmosfera trochę się rozluźniła. Ginny posprzątała po posiłku, państwo Wesley udali się do salonu, a Ron ulotnił się jak najszybciej. Bał się rozmowy z Hermioną, sam do końca nie wiedział czemu. Zastanawiał się czy ona ma takie same odczucia jak on co do tego uścisku. Parę razy powiedział sobie:
-Daj spokój! Ona cię tylko przytuliła.
               Wiedział, że Hermiona chce z nim porozmawiać. Nawet czuł pewne wyrzuty sumienia, że tak jej unika. Leżał na łóżku prawie przez godzinę, myśląc o tym co będzie dalej.
               Nagle ktoś zapukał do drzwi. Ronowi serce podskoczyło do gardła. „To pewnie Hermiona” pomyślał. Nadal nie chciał, bał się z nią rozmawiać, ale nie może przecież tak tu siedzieć i udawać, że go nie ma. Ponownie rozległo się pukanie. Ron zebrał w sobie odwagę i lekko zdenerwowanym głosem powiedział:
-Proszę!
               Drzwi otworzyły się na oścież. Na progu nie stała Hermiona tylko jego młodsza siostra. Chłopak, z jednej strony, odczuł ulgę, że nie musi rozmawiać z Granger, a z drugiej strony, był rozczarowany, że to nie ona do niego przyszła.
-Wchodź- powiedział, widząc, że jego siostra stoi z niepewną miną w drzwiach i nie wie co ma zrobić.
               Ginny ostrożnie przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi. Odgarnęła włosy i spojrzała na brata z zatroskaną i trochę przestraszoną miną. Podeszła do krzesła przy oknie i usiadła na nim. Patrzyła się uważnie na Rona, jakby chciała przeszyć go wzrokiem. Rudzielec nie lubił tego spojrzenia, więc zareagował jak najszybciej.
-O co chodzi?- zapytał z nutą rozdrażnienia.
               Ginny zwlekała z odpowiedzią, aż w końcu jej nie udzieliła. Zapytała jedynie:
-Co ci jest?
-Nie rozumiem…
-Chodzi mi o to, że praktycznie przez cały dzień się nie odzywasz. Jesteś jakiś taki markotny. W ogóle się nie cieszysz, że Hermiona przyjechała?
-Oczywiście, że się cieszę. Wydaję ci się, że jestem markotny bo mówisz dwa razy więcej niż zwykle- powiedział żartem.
- Przestań ściemniać- odpowiedziała ostro- Czy coś grozi Harremu?
-Nie, Harry jest bezpieczny u Dursleyów. Nie zapominaj, że Dumbledore kazał również pilnować go czarodziejom.
-To co się dzieje? Chodzi o Hermionę?
               To zdanie wpłynęło na Rona. Czyżby Ginny coś podejrzewała? Może rozmawiała na ten temat z przyjaciółką. Może… Znowu wyrwało go z zamyślenia pukanie. Skoro siostra siedzi naprzeciwko, to na pewno, musi to być Hermiona. Serce zabiło mu mocniej i wbił wzrok w drzwi, które właśnie się otworzyły. Pojawiła się w nich burza kasztanowych włosów.
Hermiona stała zdziwiona w drzwiach do pokoju Rona. Nie spodziewała się spotkać w nim Ginny. „Może ucięli sobie pogawędkę” pomyślała. Jednak, znając przyjaciela i jego siostrę, była na dziewięćdziesiąt procent pewna, że jednak o coś się pokłócili. W końcu wydusiła z siebie, zwracając się do Ginny:
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie wiedziałam, że tu jesteś- odwróciła wzrok od przyjaciółki i spojrzała na Rona- Chciałam z tobą pogadać.
-Aha, a…- zaczął Ron, ale siostra mu przerwała.
-Nie ma problemu. Ja już wychodzę, jakby co, to jestem u siebie.
               Ginny prawie wybiegła z sypialni Rona, obdarzając go przy tym spojrzeniem, które mówiło „Dobrze to rozegraj!”. Ron miał ochotę nawrzeszczeć na siostrę, że zostawia go samego z Hermioną, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Spojrzał na Hermionę, która stała przy drzwiach nadal ze zdziwioną i lekko przestraszoną miną.
-Siadaj- zagadnął spokojnie, wskazując jej krzesło.
-Czy wszystko w porządku?- zapytała niepewnie Hermiona. Jej głos niósł się wśród ciszy po pomieszczeniu. Plakaty z zaciekawieniem przyglądały się jej. Ron uwielbiał jego dźwięk, to jak każde przemyślane słowo trafia do jego mózgu, ale drażniło go, że, po raz czwarty tego dnia, słyszy to zdanie. Spojrzał na Hermionę. Jej orzechowe, wielkie oczy patrzyły na niego z zatroskaniem. Nie ośmieliła się uśmiechnąć choć na chwilę. Na jej twarzy rysowało się przerażenie. Ron, chcąc zakończyć to wyczekiwanie, powiedział:
-Wszystko w porządku. Dlaczego pytasz?
-Dlatego, że dziwnie się zachowujesz. Unikasz mnie, z resztą nie tylko mnie. Przy obiedzie nie powiedziałeś ani jednego słowa i od dwóch godzin siedzisz zamknięty w swoim pokoju.
               Rona zamurowało. Hermiona chciała dowiedzieć się co mu jest, dlaczego siedzi w swoim pokoju, dlaczego jest taki markotny. Wstydził się jej powiedzieć co do niej czuje. W zeszłym roku to uczucie nie było ta głębokie, więc chłopak ani przez chwilę nie pomyślał, żeby powiedzieć dziewczynie, że mu się podoba. W te wakacje było inaczej. Myślał o niej każdego dnia, pisał do niej listy co najmniej dwa razy na tydzień, a jak pojawiła się w jego ogródku, zawirowało mu w głowie. On chyba ją naprawdę… kocha! Ale ta myśl była taka dziwna. Jeszcze dwa miesiące temu naśmiewał się z Bila, który zasugerował, że mogliby być parą. Ocknął się i przemówił do dziewczyny, która nadal na niego patrzyła.
-Naprawdę, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po prostu mam taki trochę „leniwy” dzień – powiedział sam nie wierząc w swoje słowa- A jak wakacje? Byłaś we Włoszech?
 -Tak, we Florencji- odpowiedziała Hermiona patrząc się na niego badawczo- Było super, a ty co porabiałeś?
- Mniej więcej to co w każde wakacje- uśmiechnął się Ron- Grałem w quidicha, mama zatrudniała mnie do różnych prac, a i pomagałem Fleur w nauce angielskiego.
-Co proszę?!- powiedziała głośno Hermiona, rozdrażnionym tonem
-No tak, zapomniałem ci powiedzieć…- spojrzał na niespokojną i lekko zazdrosną twarz dziewczyny-ona chodzi teraz z Bilem, a on ma dużo pracy u Gringotta, więc ja jej trochę pomagam z językiem.
-Aha- odetchnęła Hermiona- ale przecież ty nie znasz francuskiego.
-No tak, ale jakoś się dogadujemy, ona całkiem nieźle sobie radzi z angielskim i raczej nie zaczyna już nagle mówić po francusku.
-Ginny też jej pomaga?
-Moja siostra za nią nie przepada, z resztą tak samo jak mama.
-No tak… a jak ci idzie z quidichem?
-Całkiem nieźle, w tym roku też pójdę na eliminację, bo w sumie zmieni się prawie cała drużyna.
-No tak. Na pewno świetnie ci pójdzie.
-Dzięki. A propos quidicha, widziałaś się z Krumem?- zapytał ostrożnie Ron, uważając na każde słowo.
-Tak- odpowiedziała Hermiona ze szczerym uśmiechem, na co Ron zacisnął pięści- Tak, widziałam się z nim i jego dziewczyną…
-On ma dziewczynę?!- wrzasnął Ron tak uradowany, że (chyba) nie jest nią Hermiona.
-Noo, tak. Co w tym dziwnego, przecież jest słynnym szukającym? Ta dziewczyna nazywa się Emily i jest bardzo sympatyczna. Chodziła do Beauxbatons.
-Aha, to wy… wy nie jesteście… parą?- zapytał powstrzymując okrzyk radości.
-No nie, mówiłam ci to jeszcze przed wakacjami- oburzyła się Hermiona
-Jasne, przepraszam- odparł Ronald uspakajając się.
-Nie ma sprawy…- powiedziała lekko zmieszana- To co zejdziemy na dół? Twoja mama pewnie przygotowała już podwieczorek.
-Ok, a może później pójdziemy na spacer?- spytał niepewnie, dobierając dokładnie słowa.
-Tak, czemu nie…- odpowiedziała lekko zdziwiona Hermiona.
               Zeszli razem do kuchni. Hermiona szła za Ronem, nadal z dość niepewną miną. Natomiast chłopak cieszył się jak nigdy. Czuł, że przełamał pierwsze lody i, że teraz spacer z Hermioną jest dużo przyjemniejszą perspektywą niż wcześniej, mogli już spokojnie rozmawiać na prawie każdy temat, tak jak przed chwilą w jego pokoju i tak jak jeszcze przed wakacjami. Doszli do stołu i zajęli swoje miejsca. Pani Wesley zawołała też Ginny i swojego męża. Każdy dostał po filiżance herbaty lub szklance soku z dyni, oraz kilka kawałków różnych ciast. Ten posiłek był bardzo przyjemny. Ron udzielał się w dyskusji, jaką rozpoczął jego ojciec, na temat schodów w Hogwarcie. Ginny opowiadała jak kiedyś trafiła na schody, które przewiozły ją pod pokój wspólny Krukonów, a Ron i Hermiona wspominali jak w pierwszej klasie, razem z Harrym, trafili na korytarz na trzecim piętrz i natrafili na Puszka (trzygłowego psa, należącego do Hagrida).
               Podczas gdy oni jedli posiłek zaczął padać deszcz. Ron przeklął w duchu. Tak mu zależało na tym spacerze z Hermioną, a tu, w domu, nie mają właściwie prywatności, zresztą jak tylko skończą jeść Ginny pewnie zabierze ją do swojego pokoju. Ronald próbował wykombinować co może zaproponować teraz Hermionie. Pójść z nią do pokoju? Nie… Może zabrać ją na taras? Nie, przecież zmokną… „Wiem!” pomyślał „Zabiorę ją na samą górę, do starego pokoju Charliego, stamtąd jest świetny widok”. Ale zanim zdążył zaproponować to Hermionie ona powiedziała do Ginny, tak, że tylko Ron i jego siostra mogli to dosłyszeć.
- Czy po podwieczorku mogłybyśmy pogadać w twoim pokoju?- zapytała z lekkim zakłopotaniem
-Jasne- odparła Ginny z zaniepokojeniem- Coś się stało?
-Nie, po prostu chcę pogadać
-Ok- zakończyła Ginny, zabierając się do wypicia herbaty.
               Ron poczuł się dziwnie. O czym Hermiona chciała gadać z jego siostrą na osobności, przecież trajkoczą dzisiaj przez cały dzień? Dlaczego go wystawia?
- Ron…- powiedziała po chwili.
-Tak?
-Skoro pada to moglibyśmy pójść na ten spacer później albo jutro?
               Ronald od razu chciał odpowiedzieć „nie”, ale co by to dało, dziewczyna i tak zrobi co zechce, więc to nie miało sensu.
-Tak, nie ma problemu- odparł z rozczarowaniem, a po chwili dodał- Po prostu, jak będziesz miała chwilę to przyjdź do mnie, do pokoju.
-Jasne, dzięki- odpowiedziała rozpromieniona.
               Chwilę później pobiegły razem z Ginny po schodach do pokoju. Ron też udał się w kierunku swojej sypialni, a jedna myśl chodziła mu po głowie „O co chodzi Hermionie…”.
               Chłopak wszedł po schodach i zaczął iść do swojego pokoju. Kiedy przechodził obok sypialni Ginny zobaczył, że drzwi tego pomieszczenia są uchylone i słychać dokładnie co mówią. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale coś mu mówiło, że musi wiedzieć co się dzieje. Słyszał, że dziewczyny dopiero weszły do pomieszczenia, bo szykowały sobie jeszcze miejsce, żeby usiąść. Po chwili kroki ucichły i Ron usłyszał głos siostry:
-A więc, co się dzieje?- zapytała łagodnie Ginny, w jej głosie nie słychać było ani grama zainteresowania lub przerażenia.
- Chodzi o to, że… - zaczęła ostrożnie Hermiona- muszę się komuś wygadać, a ty jesteś moją jedyną przyjaciółką. Chodzi o sprawy sercowe.
               Ron wiedział, że jego siostra uśmiechnęła się słysząc to zdanie. Miała niezłe powodzenie wśród chłopców (acz Rona to dość denerwowało), nigdy co prawda nie chodziła z kimś sławnym, ale w zeszłym roku spotykała się z Krukonem o imieniu Michael Corner. Podczas ostatniego meczu quidicha Ginny zerwała z Michaelem, ale, niestety, w czasie powrotu do domu Expresem Hogwart powiedziała Ronowi, Harremu i Hermionie, że podoba jej się Dean Thomas, z którym zaczęła chodzić w te wakacje. Ronowi wcale się to nie podobało, nie wiedział czy dlatego, że to była jego młodsza siostra, a spotykała się z JEGO kumplem z dormitorium, czy dlatego, że on nie miał dziewczyny.
-Mów śmiało- powiedziała radośnie- Chodzi o Wiktora?
               Ronowi mocniej zabiło serce. Nie miał pewności czy Hermiona nie okłamała go co do Kruma
-Nie, Wiktor nie ma z tym nic wspólnego. Mieszka w Bułgarii razem ze swoją dziewczyną.
- Ma dziewczynę?
-No. Ona nazywa się Emily, jest bardzo sympatyczna, nie mówiąc o tym, że ładna.
-Aha. To czyje serce próbujesz zdobyć ty razem?- zażartowała Ginny.
-To nie jest śmieszne!- warknęła Hermiona- Może nie powinnam ci o tym mówić! Kto wie jak na to zareagujesz!
-Na pewno nie będę się wściekać, niezależenie o kogo chodzi- zapewniła ją Ginny- Ale zanim zaczniesz opowiadać, mogę cię o coś zapytać?
-Tak, pewnie- odpowiedziała lekko zmieszana Hermiona.
-Całowałaś się z Krumem?
Ronowi automatycznie ręce zacisnęły się w pięści. Czekał z cierpliwością na odpowiedź.
- A co to ma do rzeczy?- zapytała rozdrażniona Hermiona
- Po prostu jestem ciekawa- odparła beztrosko Ginny- Ja, jeśli chcesz, mogę ci powiedzieć wszystko o mnie i Michaelu lub Deanie.
-Ja ci odpowiem co do Wiktora, a ty mi powiesz czy całowałaś się z Deanem, zgoda?
-Zgoda!
               Ron zastanawiał się dlaczego dziewczyny tak to obchodzi czy któraś całowała się z jednym lub drugim. Nie mógł tego pojąć. „Ach te kobiety!” pomyślał. On jednak powinien wiedzieć czy dziewczyna, w której się podkochuje już się całowała, tak samo, jak powinien wiedzieć czy jego siostra już to robiła.
-Tak- odpowiedziała Hermiona z lekkim zażenowaniem
-Naprawdę? Ja też- powiedziała uradowana Ginny.
               „Cudownie” pomyślał sarkastycznie Ron. Hermiona zaliczyła już pocałunek z Krumem, kiedy on nigdy się jeszcze nie całował. Jednak nie to go najbardziej martwiło. Dużo bardziej drażnił go Dean z Ginny. To, że Hermiona całowała się z Wiktorem to nic takiego, to przeszłość, ale myśl, że jego siostra ma poważny związek ze starszym chłopakiem rozzłościła go.
-No dobra! Przejdźmy do sedna! Opowiadaj!- rzuciła Ginny
-No więc, jest pewien chłopak…
-I nie powiesz jak on się nazywa- zapytała z ironią Ginny, przerywając jej opowieść.
-Sama się domyślisz- odpowiedziała Hermiona- Więc ten chłopak bardzo mi się podoba, ale nie wiem co on do mnie czuje. To najczęstszy problem dziewczyn, prawda?
-No- odparła zamyślona Ginny- Kontynuuj!
-Czasem myślę, że między nami może coś być, ale to uczucie szybko niknie. Najgorsze jest to, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
               To zdanie uderzyło do głowy Rona. Ona mogła mówić tylko o nim lub o Harrym, ewentualnie o Krumie, ale pewnie mówiła o Potterze. Zawsze miała do niego pewną słabość, no bo czym jest Ron w porównaniu z wybrańcem, o Wiktorze też nie mówiła bo przed chwilą zapewniała, że on ma dziewczynę. Usłyszał nagle odgłos kroków. To jego mama na pewno idzie na górę i zaraz go zdemaskuje. Dziewczyny też usłyszały kroki, bo zaczęły nerwowo mówić.
-Naprawdę?!- Ginny prawie krzyknęła z radości- Podoba ci się… - przerwała aby zaczerpnąć powietrza- Ron!
-Cii, chcesz, żeby cały dom usłyszał. Tak podoba mi się i nie wiem co z tym zrobić- odpowiedziała płaczliwie brązowowłosa
               Rudzielec nie wierzył własnym uszom, Hermiona też się w nim kocha. Niestety, kroki były coraz bliżej i chłopak zmuszony był przestać rozmyślać o tym co usłyszał i udać się do swojego pokoju.
               Nie zszedł już na kolację. Cały wieczór zastanawiał się nad tym co powiedziała jego przyjaciółka. Zastanawiał się też jak ma okazać Hermionie swoje uczucia.
Leżał i myślał tak, bardzo długo, prawie do północy. W końcu zorientował się, która jest godzina i poszedł spać. Zasnął z uśmiechem na ustach.
*
Wstawiłam pierwszy rozdział, uffff... Mam co do niego mieszane uczucia, ale to nie ja powinnam go oceniać :P Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne i niezgodności z książką.

Obserwatorzy