wtorek, 13 sierpnia 2013

20. Pojednanie

                Była wściekła na Harry’ego! Dlaczego stawał przeciwko niej? Co było złego w pogodzeniu się z Rogerem? Potrzebowała bliskich bardziej niż w normalnej sytuacji, choć w sumie do tej już powinna przywyknąć… To było dla niej zbyt dużo. Tak bardzo pragnęła, żeby Ron stanął przed nią i powiedział, że to wszystko co się ostatnio wydarzyło nic nie znaczy, żeby zaczęli od nowa, z czystymi kartami, razem… To jednak nie mogło się wydarzyć, bo spotykał się z Lavender i wyglądał na… szczęśliwego. Zastanawiała się, czy kiedy spotykał się z nią też był szczęśliwy, a może po prostu się nad nią zlitował, a potem bardzo tego żałował. Czasem jej się wydawało, że Ron przy tej tlenionej blondynie nie był do końca sobą, ale mogło to być jedynie złudzenie… W każdym razie teraz ostatnią rzeczą jakiej pragnęła była kłótnia z Harrym. Niby z jakiej racji ją oceniał?! Nie miał bladego pojęcia w jakiej sytuacji się znalazła i jak bardzo teraz cierpiała!
                Zanurzyła głowę w poduszce i zalała się rzewnymi łzami. Tak bardzo chciała cofnąć się w czasie do tych niesamowitych wakacji, kiedy ona i Ron dopiero zauważali jak bardzo im na sobie zależy, kiedy doznawali nowych uczuć, odkrywali się na nowo… Niestety nie było to możliwe. On spotykał się teraz z inną, dużo ładniejszą od niej dziewczyną, a ona została sama ze złamanym sercem…
*
                Była 16, kiedy Hermiona postanowiła zejść na dół. Miała dosyć siedzenia w ciasnym pomieszczeniu. Za oknem była piękna, zimowa pogoda, a ona leżała na łóżku i płakała. Kiedy przekroczyła próg Pokoju Wspólnego prawie nikogo tam nie było. Wszyscy bawili się na błoniach, ciesząc się świeżym śniegiem.
-Hej, Hermiono- podeszła do niej rudowłosa dziewczyna.
-Hej, Gin. Co tam?
-Nic, ale szukam cię przez cały dzień- odparła zaniepokojona.
-A wiesz, byłam w dormitorium.
-Przez pół dnia? Coś się stało?
-Nie… Ja… Stało się- wydukała w końcu- Pokłóciłam się z Harrym.
-Żartujesz?!
                Weasleyówna była w ciężkim szoku. Owszem, Hermiona potrafiła się postawić Potterowi, ale nigdy się tak naprawdę nie posprzeczali. Zawsze były to drobne, chwilowe spięcia, ale tym razem zachowanie Hermiony wskazywało na coś większego.
-O co poszło?- spytała, po pewnym czasie.
-O Rogera.
-Jak to?
-Bo wiesz- Hermionie zarumieniły się policzki- Ja się z nim pogodziłam.
-Hermiono, błagam cię, powiedz, że tym razem to żartujesz- jęknęła rudowłosa, ale przyjaciółka pokręciła głową.
                Ginny była zdezorientowana. W jej głowie kłębiło się jedno pytanie: „Po cholerę?”. Ten facet wszystko zepsuł! Brązowowłosa zawsze była bardzo uważna w dobieraniu sobie znajomych, tymczasem teraz zachowywała się jak małe dziecko. Musiała przyznać, że ona sama, kiedy poznała Wilde’a poczuła do niego olbrzymią sympatię, no ale, gdy pocałował jej przyjaciółkę, to straciła do niego zaufanie. Natomiast Hermiona tak po prostu mu wybaczyła!
-Dlaczego to zrobiłaś?- szepnęła ruda.
-Gin, właśnie o to pokłóciłam się z Harrym, naprawdę nie chcę o tym gadać!
-Obiecuję ci, że ze mną się nie pokłócisz, ale musisz opowiedzieć jak to się stało.
-On mnie przeprosił.
-I to tyle?!
-No i obiecał, że to się więcej nie powtórzy.
-A ty mu tak po prostu uwierzyłaś?
-Tak- przygryzła wargę- Ginny, ja mu ufam.
                Rudowłosa parsknęła ze złością. Nie mogła uwierzyć w to, że Hermiona jest tak naiwna. Z drugiej strony nie powinna za nią decydować. Może i brązowowłosa miała rację, może należało mu dać drugą szanse…
-Dobrze, Hermiono. Nie mogę ci powiedzieć, że źle robisz, bo sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Jedyne co mogę ci doradzić to to, że powinnaś na niego uważać i nie angażować się zbytnio.
-Dziękuję ci- Granger wyraźnie się rozpromieniła- Jesteś najlepsza!
*
-Harry, zaczekaj!
                Ciemnowłosy chłopak odwrócił się. Ujrzał biegnącą ku niemu rudowłosą dziewczynę. Serce zaczęło mu bić szybciej i nie umiał się nie uśmiechnąć na jej widok. Kiedy do niego dotarła obdarzyła go tak oszałamiającym uśmiechem, że przez moment stracił kontakt z rzeczywistością. Po chwili jednak się ocknął i rzekł:
-Cześć, Ginny.
-Hej- odparła trochę zdyszana- goniła go prawie od Gryffindoru.
-Co tam?- zagadnął chłopak.
-A wiesz, że dobrze- odparła z radością- Bardzo mi pomogła ta wczorajsza rozmowa. Dziękuję.
                Złapała go za rękę, chcąc wyrazić swoją wdzięczność. Poczuła jego dotyk. Miękką, ciepłą skórę… Pomyślała, że bardzo przyjemnie by było móc z nim trzymać się za ręce. „Skończ z tym! Masz chłopaka!” skarciła się w duchu. Po chwili dostrzegła, że Potter spogląda na ich splecione dłonie z jakąś nie odgadnioną miną. Puściła go zaraz, sądząc, że mu się naprzykrza.
                Chłopak natomiast bardzo żałował, że wypuściła jego rękę. To było niezwykle miło, no on… on mógłby jej dotykać cały czas, ręki oczywiście. Był czerwony na twarzy. Nigdy nie czuł nic takiego do żadnej dziewczyny. Ginny wzbudzała w nim nieznane dotąd emocje, których do końca nie rozumiał…
                Chcąc przerwać niezręczna sytuację, dziewczyna szukała w głowie jakiegoś tematu do rozmowy. W końcu wymyśliła:
-Słyszałam… słyszałam, że pokłóciłeś się z Hermioną-wypaliła bez namysłu.
-Tak- odparł trochę rozzłoszczony Harry.
-Wiesz, jeśli nie chcesz o tym gadać…- rudowłosa zaczęła się wycofywać, ale on jej przerwał.
-Nie, przepraszam, to nie o to chodzi, po prostu… to jest dla mnie dość niecodzienna sytuacja, w ogóle to wszystko co się ostatnio wydarzyło… Sama rozumiesz?
-Tak, Harry, rozumiem, ale chciałabym jednak wiedzieć o co chodzi z Mioną?
-Nie słyszałaś, że pogodziła się z Wildem?
-Słyszałam.
-I co, zgadzasz się z nią?!- Potter był zszokowany zachowaniem przyjaciółki.
-Spokojnie, Harry. Wcale się z nią nie zgadzam, ale co innego mam zrobić?
-Wyperswadować jej to z głowy!
-Tylko, że ona i tak zrobi, co zechce, a ja nie mam zamiaru się z nią przez to kłócić.
-Bardzo subtelna aluzja- sarknął Harry, a dziewczyna wybuchneła śmiechem.
-Wiesz o co mi chodzi. Po prostu uważam, że jesteśmy jej potrzebni, w tej całej chorej sytuacji z Ronem.
-No ale przecież on też cierpi!
-Ale jakoś nie kwapi się do tego, żeby zerwać z tą lafiryndą!
                Chłopak był skołowany. Na początku obwiniał za wszystko Rona, kiedy dowiedział się o Hermionie, uznał, że wina leży po obu stronach, no ale teraz miał pretensje do brązowowłosej, o to, że pogodziła z Rogerem, choć w sumie czemu miałaby tego nie robić, skoro Weasley wciąż chodził z Lavender?!
-Gin, to jest za dużo- westchnął zrezygnowany, a przyjaciółka uśmiechnęła się do niego.
-Wiesz, Harry, to tak naprawdę nie są nasze sprawy i oni muszą to załatwić sami…
-No tak, ale…
-Nie przerywaj mi!- warknęła, po czym kontynuowała spokojnie- Chodzi mi o to, że nie możemy decydować za nich i trzeba po prostu ich wspierać.
-Czyli teraz mam popierać związek Rona z Lavender?!
-No nie do końca- rudowłosa zaczęła się plątać- Myślałam raczej o  Hermionie…
-No tak, ale nie sądzisz, że wtedy to byłoby nie-fair w stosunku do twojego brata?
-Dobra, to zróbmy tak, zachowajmy kompletną neutralność w tej sprawie.
-No, nie…
-Tak- zaakcentowała mocno to słowo- Dopóki nie zaczną przyjaźnić się z Malfoyem i jego świtą, będzie dobrze.
-Nawet nie mów takich rzeczy!- Potter trochę się przestraszył, a dziewczyna zachichotała.
-Będzie dobrze- powtórzyła.
                Uśmiechnęła się pokrzepiająco, na co on odpowiedział tym samym, po czym obydwoje ruszyli na kolację.
*
                Hermionie wcale nie śpieszyło się na kolację. Nie miała ochoty tam iść. Zwłaszcza po wczorajszej sprzeczce z Harrym. Dlatego też zaszyła się na jednym z foteli i jak zwykle czytała książkę.
-Cześć, smutasie!
                Obok niej pojawił się Roger. Pocałował ją w policzek. Od kiedy się pogodzili tak właśnie się witali i żegnali. Była to pewna odmiana, bo z innymi przyjaciółmi tak nie postępowała, ale jakoś jej to nie przeszkadzało. Chłopak położył jej na kolanach jabłko i kawałek ciasta z rabarbarem.
-Dzięki, ale nie musiałeś- dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-Musisz coś jeść! Byłaś w ogóle na obiedzie?
-Tak, Roger, spokojnie. Nie mam zamiaru się głodzić- to powiedziawszy wgryzła się w słodki owoc.
-No!- chłopak uniósł kąciki ust- Przemyślałaś moją propozycję?
-Na jaki temat?- spytała z pełną buzią, co nigdy jej się nie zdarzało.
-Na temat balu.
-Posłuchaj mnie, ja naprawdę nie mam zamiaru odmawiać Cormacowi i chcę tam iść i się dobrze bawić.
-Ale ty go nie znasz i…
-Roger! Znam go dłużej niż ciebie!
-No tak, ale…
-To daj mi wreszcie spokój z tym balem. Będzie dobrze.
                Chłopak westchnął głęboko, ale skapitulował. Wiedział, że nie wygra z nią, kiedy się na coś zaweźmie. Niestety, miał bardzo złe przeczucia co do tego balu…
*
                Było ok. 22. Rudowłosy chłopak siedział na schodach, a na jego ramieniu dosłownie wisiała Lavender Brown. Mówiła coś do niego, ale wcale jej nie słuchał. W ciągu ostatnich kilku tygodni do perfekcji opanował sztukę udawania osoby zainteresowanej tym, co ktoś inny mówi. Ocknął się dopiero, kiedy Lav przestała paplać i patrzyła na niego z wyczekiwaniem.
-Acha, masz rację…- burknął.
-Nieprawda!- warknęła- Wcale mnie nie słuchałeś, spytałam co jadłeś na kolację!
-Ja…- zająknął się- Przepraszam, jestem trochę zmęczony.
-No cóż- westchnęła.
                Patrzyła się na niego uważnie przez parę sekund, po czym uśmiechnęła się lubieżnie i pocałowała go w usta. Automatycznie odpowiedział tym samym. To też opanował do perfekcji, udawał, że mu na kimś zależało, choć było to kompletną bzdurą. Ich pocałunki były takie… sztuczne, bez żadnych emocji, bez aury tajemnicy, były… Och, na Merlina, po prostu nie były takie jak z Hermioną. Za każdym razem, kiedy całował się z Lavender, stawał mu przed oczami widok zapłakanej brązowowłosej dziewczyny. Czuł się tak, jakby wciąż ją zdradzał, choć już od dawna nie byli parą. Niesamowicie za nią tęsknił!
                Blondynka odsunęła się od niego z szerokim uśmiechem na twarzy, wstała i wyciągnęła do niego rękę:
-Chodź. Skoro jesteś zmęczony, to idziemy spać.
-Ee… Wiesz, chciałbym tu jeszcze chwilę posiedzieć- stwierdził, po czym dodał, widząc, że Brown ponownie ma zamiar usiąść- Ale sam.
-Ale…- pisnęła Lavender.
-Idź!- odparł, trochę nazbyt ostro.
                Dziewczyna popatrzyła na niego gniewnie, po czym dumnie uniosła brodę, obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wieży Gryfonów, machając przy tym swoimi długimi, puszystymi, złotymi włosami.
                Chłopak odetchnął z ulgą. Przy pannie Brown czuł się, no cóż, niekomfortowo to mało powiedziane. Nie odstępowała go na krok! Ledwo udawało mu się bez niej chodzić do łazienki. Ciągle trzymała go pod ramię lub za rękę, poza tym Lav zawsze znajdywała jakieś miejsce, żeby go usidlić i próbować zacałować go na śmierć. Każdy inny facet, na jego miejscu, skakał by ze szczęścia, ale on chciał też rozmowy, żartów, zrozumienia. Spędzał całe dnie z dziewczyną, której nie znał i która nie miała pojęcia jaki on jest. Kiedyś, tzn. przed tym całym, nieszczęsnym meczem, lubił Lavender, często opowiadała zabawne ciekawostki, dobrze odnajdywała się w towarzystwie i była… po prostu inna. Ta Lavender, z którą się spotykał, udawała pustą lalę, plotąc trzy po trzy o fryzurze, ciuchach i makijażu. Zawsze myślał, że ona jest błyskotliwa, inteligentna, tymczasem, albo po prostu nie zauważał jej „prawdziwej natury” albo grała przed nim kogoś innego. W sumie nie miał prawa mieć jej tego za złe, skoro sam udawał, że coś do niej czuje…
-Cześć.
                Odwrócił się. U szczytu schodów stała Ginny. Wyglądała na strapioną. Zeszła na dół i usiadła koło niego. Dziewczyna zatrzęsła się, gdyż przez okna zamku wdarł się chłodny wiatr. Ron momentalnie objął ją ramieniem, w sumie nie wiedział czemu, ale wydało mu się to bardzo naturalne.
-Dzięki- powiedziała z uśmiechem.
-Nie ma sprawy.
-Chyba nigdy nie byliśmy tak blisko…
-Chyba nie- chłopak się zaśmiał- I wiedz, że jeśli ktoś nas przyłapie, to się wszystkiego wyprę.
-No wiesz co?!- dała mu kuksańca w bok- Co ty tu w ogóle robisz?
-Rozmyślam… nad egzystencją mojego zasranego życia- odparł.
-Cóż… To głębokie- odpowiedziała trochę zaskoczona, a on ponownie się zaśmiał.
-A ciebie co tu sprowadza?
-Chyba to samo… Muszę przemyśleć parę spraw- odrzekła smutno.
-Chodzi o Deana?
-Tak… Ja chyba już nie chcę się z nim spotykać…
-Skrzywdził cię?- chłopak popatrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami.
-Nie, skąd- odparła natychmiast- Po prostu, chyba… My… Chyba nie żywimy do siebie takiego uczucia, o jakim o tej pory myślałam…
-Coś o tym wiem- mruknął.
-Wiesz- puściła tą uwagę mimo uszu- Chodzi mi o to, że naprawdę go lubię i z pewnością nie chciałabym go zranić, ale… To nie jest TO.
-Rozumiem, więc co masz zamiar zrobić?
-Nie mam pojęcia…
-Dam ci dobrą radę, jako twój starszy brat- Ginny prychnęła- Nie ciągnij tego. Jeżeli wiesz, że go nie kochasz, to musisz być z nim szczera, bo im dłużej będziesz to ciągnąć, tym gorzej na tym wyjdziesz.
                Rudowłosa popatrzyła na niego. Już chciała cisnąć jakąś kąśliwą uwagę na temat jego związku, ale się powstrzymała. To co mówił było prawdą i nie chciała popełniać jego błędów, dlatego pocałowała go w policzek i szepnęła „dziękuję”.
                Potem oboje wstali i udali się do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
*
                Hermiona wciąż nie miała siły iść do swojego dormitorium, ciągle stosowała taktykę „zaczekaj aż Lavender pójdzie spać”, co nieraz okazywało się trudne i dziewczyna szła do sypialni, w której następnego dnia dowiadywała się, że blondynka wróciła, powiedzmy, o 4, bo łaziła gdzieś z Ronem! Dzielenie pokoju z dziewczyną byłego było naprawdę uciążliwe!
                Oczywiście, jak zwykle o tej porze, nie była już w stanie się na niczym skupić i odłożyła na bok książkę. Ponownie napadły na nią wspomnienia i, mimo że starała się z całej siły „zamknąć” przed nimi mózg, nacierały z taką mocą, że w końcu musiała się poddać, a jej oczom ukazał się jeden z sierpniowych poranków:
„Była chyba 11, a słońce świeciło mocno. Zdecydowanie lato tego roku w Anglii było bardzo upalne, co sprawiało wszystkim przyjemność. W kraju, w którym króluje deszcz i burza, tego typu odmiana była bardzo przyjemna.
                Dwoje nastolatków szło przez pola nad jezioro, co ostatnimi czasy czynili codziennie. Śmiali się do rozpuku, tak, że bolały ich brzuchy i brakowało tchu. W tym momencie zbawieniem było kompletne odizolowanie od miasta i tym samym od sąsiadów, którzy z pewnością stwierdziliby, że są jakimiś wariatami.
                Kiedy dotarli wreszcie nad staw rozłożyli sobie koc i szybko się na niego rzucili, wciąż nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Tylko mi nie mów, że Percy nie zauważył?- powiedziała dziewczyna, ocierając łzy.
-A jakże, zorientował się dopiero wtedy, gdy zszedł na rodzinną kolację, a ciotka Muriel upuściła na jego widok filiżankę z kawą, która niefortunnie wylała się na głowę Ginny.
                Dziewczyna wydała z siebie odgłos przypominający pisk i ponownie ryknęła śmiechem, a chłopak jej zawtórował. Nie mogli się opanować przez dobre kilka minut.
                Kiedy wreszcie się uspokoili położyli się do siebie przodem i wpatrywali się nawzajem w swoje twarze, ciągle się uśmiechając. Chłopak dotknął policzka dziewczyny, a ona delikatnie zadrżała. Rudzielec przejechał palcem po zarysie jej szczęki, brody, ust… Po chwili przybliżył się i subtelnie je musnął. Brązowowłosa uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Było jej niesamowicie dobrze i pragnęła, aby ta chwila trwała wiecznie. Teraz Ron pocałował ją w szyje, a ona poczuła, że chce więcej. Chłopak, jakby czytając jej w myślach powtórzył czynność ponownie, i jeszcze raz, znowu… Myślała, że umrze z rozkoszy. Dotknęła jego klatki piersiowej. Poczuła jak jego mięśnie się napinają. Ściągnęła mu koszulkę. Jej oczom ukazał się jego bardzo dobrze zbudowany tors. Gładziła go, nie mogąc się nadziwić ile chłopak musiał pracować, żeby wyrobić sobie taką sylwetkę, podczas gdy on ciągle pieścił jej szyję. Po chwili jej bluzka też wylądowała na trawie, a ona została w samej górze od kostiumu. Teraz Ron całował także jej brzuch i dekolt, a ona przeczesywała jego ogniste włosy. Trwali tak, nie wydając z siebie ani jednego dźwięku, odkrywając nowe doznania. W pewnym momencie chłopak dotknął jej uda i przejechał dłonią aż do pośladka. Myślała, że krzyknie z rozkoszy. Niestety w jej głowie zapaliła się czerwona lampka, alarmująca, że za chwilę to wszystko może przybrać niezamierzony kierunek.
-Ron…- wyszeptała, choć zrobiła to z trudem, bo on wciąż składał pocałunki na jej ciele- Nie… My… Nie możemy…
                Rudzielec odsunął się od niej o kilka centymetrów. Oddychał równie ciężko co ona. Po chwili opadł na koc obok niej.
-Nie gniewaj się- dziewczyna zaczęła się szybko tłumaczyć- Wiesz, że cię kocham i to… to było niesamowite, ale jeszcze nie czas, żebyśmy…
-Wiem, Hermiono. Przepraszam.
                Uśmiechnął się do niej lekko, a ona odpowiedziała tym samym. Miała jednak wrażenie, że chłopak ma jej za złe, że przerwała tą niezwykle intymną chwilę.
-Ron- zaczęła ponownie- Wierzę, że nadejdzie moment, kiedy nie będziemy musieli się powstrzymywać, ale teraz mamy 16 lat i nie jesteśmy na to gotowi, po prostu musimy chwilę zaczekać, poza tym szczytem nieodpowiedzialności byłoby, gdybyśmy…
-Oj, przymknij się!
                Chłopak zamknął jej usta pocałunkiem. Nie był on delikatny, ale też nie przesadnie namiętny. Po chwili odsunął się, po czym roześmiał na widok jej oburzonej miny.
-Hermiono, ja po prostu uważam, że masz rację. Całkowicie się z tobą zgadzam. Nie zaszkodzi nam, jak trochę poczekamy.
                Dziewczyna rozpromieniła się. Zdjęli z siebie resztę garderoby i razem wskoczyli do jeziora.”
-Hermiono! Wszystko w porządku?
-Tak, po prostu się zamyśliłam- odparła automatycznie, ale chwilę później na jej twarzy wyraźne było zdziwienie.
                Na fotelu przed nią siedział Harry, przypatrując się jej uważnie. Widać, że był trochę podenerwowany i jakby zawstydzony. Co jakiś czas marszczył brwi i gwałtownie przeczesywał włosy.
-Posłuchaj- zaczął niepewnie- Powinienem cię przeprosić, bo…
-Nie, Harry…
-Nie przerywaj mi!- powiedział trochę głośniej- Nie powinienem ci mówić jak powinnaś postępować. To twoje życie. Wiedz, że nie pochwalam tego, co zrobiłaś i sądzę, że powinnaś przemyśleć to, co ci wczoraj powiedziałem, niemniej nie mogę ci robić wyrzutów.
                Było już późno, w pokoju zostali tylko oni. Hermiona powinna poczuć ulgę, ale tak się jednak nie stało, bo wszystko co powiedział jej Potter było pozbawione jakichkolwiek emocji i nie wiedziała, czy rzeczywiście się już na nią nie gniewa.
-Czyli już nie jesteś zły?- spytała nieśmiało.
-Nie miałem prawa być o to zły, to tylko i wyłącznie twoja decyzja.
-Harry, proszę-jęknęła.
                Chłopak westchnął głęboko i ponownie przeczesał ręką włosy. Nie chciał okazywać jej jakichkolwiek uczuć, ale nie mógł się zachowywać jak jakiś bezduszny potwór.
-Posłuchaj mnie- zaczął, tym razem inaczej- Jestem wściekły i uważam, że popełniasz jeden z najgorszych błędów w twoim życiu, ale to twoje życie i ja naprawdę nie mogę ci nic rozkazać. Moim zadaniem jest ochrona i wsparcie.
-Dziękuję.
                Dziewczyna dotknęła jego ręki, a on się uśmiechnął. Cieszył się, że miał tą rozmowę już za sobą. Ona też była z tego powodu szczęśliwa.
-Kocham cię- powiedział po chwili.
-Ja ciebie też- po tych słowach rzuciła się mu na szyję.
                Zastygli tak przez moment, dziękując, za tą braterską przyjaźń, która zawsze dawała im nadzieję na lepsze dni i sprawiała, że stawali się silniejsi.
-Idziemy spać- powiedział Harry i wstał z fotela, ale ona się nie ruszyła.
-Lavender wróciła ze dwie godziny temu- dodał.
                Hermiona uśmiechnęła się i też się podniosła. Oboje podążyli do wejść do dormitoriów. Dziewczyna pocałowała czarnowłosego w policzek i każde z nich udało się w swoją stronę. Hermiona po raz pierwszy od dawna wróciła do sypialni zadowolona, a i Harry’emu bardzo ulżyło, że się pogodzili.
*
Dobra, zacznę od początku.Wiem, że rozdział nie jest idealny, bo to tylko przejściówka. 
A więc wracam! Spytacie pewnie, po co napisałam, że zawieszam bloga, skoro nie było mnie tylko jakieś 3 tygodnie. Chodziło mi o to, że nie chciałam czuć presji, że muszę coś szybko napisać, bo z doświadczenia wiem, że wtedy przychodzi blokada twórcza. Poza tym parę dni temu wróciłam z Zakopanego i nie wiem czy to tam coś mnie natchnęło, ale dzisiaj otworzyłam rozdział i po prostu zaczęłam pisać.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, które zostawiliście pod ostatnim postem, naprawdę mnie wzmocniły. Cieszę się, że jesteście i mam dla kogo pisać! Dlatego ten rozdział jest dedykowany właśnie Wam, kochani czytelnicy! <3 <3 <3
A teraz przejdźmy do rzeczy. Wspomnienie Hermiony. Zrobiłam to ze względu na wasze prośby o więcej romione i możliwe, że trochę przesadziłam, ale ostatnio naczytałam się dużo romansów, swoją drogą, miłośnikom tego typu scen polecam bardzo serię o Strażnikach Nocy Rachel Hawthorne i "Dziewczyny z Hex Hall" Rachel Hawkins, powiedzmy, że nie są to ambitne lektury, ale mają duuuuużo romantycznych scen. Poza tym, tak ogólnie, ja jestem zachwycona trylogią o Igrzyskach Śmierci Suzane Collins i Trylogią Czasu Kristen Gier (wybaczcie, że odbiegam od tematu.
Jeny, nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że mogę "odwiesić" bloga :D Dziękuję Wam jeszcze raz, zapraszam do czytania i przepraszam, że się tak rozpisałam :P

Obserwatorzy