niedziela, 16 marca 2014

24. Świąteczne życzenia

               Zima panowała nad światem. Słońce delikatnie oświetlało biały, lekki jak puch śnieg. Z nieba zlatywały miliony kryształowych płatków, a każdy był inny, jedyny w swoim rodzaju. W dużych miastach, takich jak Londyn, wyczuwało się atmosferę świąt. W każdym sklepie znajdywała się olbrzymia, pięknie udekorowana choinka, ulice mieniły się światełkami w różnych kolorach, a gdzieniegdzie można było spotkać mężczyzn, przebranych za świętych Mikołajów, którzy życzyli przechodniom szczęścia i radości na nadchodzący okres Bożego Narodzenia.
                Ginny siedziała na parapecie swojego okna i patrzyła na białe pola. W całym domu panował chaos. Jej matka od kilku dni nie robiła nic innego, tylko gotowała i sprzątała, wciągając przy tym do pracy całą rodzinę. Westchnęła na myśl o tym, że będzie musiała zejść do kuchni i jej pomóc. W końcu była wigilia Bożego Narodzenia, miał przyjechać Charlie, Bill z Fleur, Fred i George, a nawet Lupin i Tonks. Cieszyła się, że ich wszystkich spotka, ale z drugiej strony nie miała nastroju do biesiadowania.
                Cała ta sytuacja z Ronem i Hermioną wymykała się spod kontroli. Jej brat ignorował jakąkolwiek wypowiedź o byłej dziewczynie, sam nigdy o niej nie wspominał, zupełnie jakby przestała istnieć. Dobrze, że Granger nie wiedziała jak się zachowywał, bo chyba pękłoby jej serce. Rudowłosa była tym wszystkim zdołowana, a do tego doszła ta idiotyczna sprzeczka z Harrym…
                Nie potrafiła go rozgryźć! Był jedynym chłopakiem, z którym kiedykolwiek miała kłopoty, to znaczy, który sprawiał, że się rumieniła, albo czuła motyle w brzuchu… Ogólnie rzecz biorąc, denerwował ją! Lubiła mieć wszystko pod kontrolą, a przy nim to jej nie wychodziło. Od kiedy się pokłócili miała naprawdę podły humor, a ci, co weszli jej wtedy w drogę, przekonali się o tym na własnej skórze. Usiadła przy biurku. Naprawdę nie rozumiała, co się z nią działo. Była w szczęśliwym związku, a przejmowała się jakimś dupkiem, który robił jej wyrzuty o byle co.
No właśnie, Dean… Bardzo go lubiła. Po prostu potrafili siedzieć godzinami i gadać albo się śmiać, dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Tuż przed wyjazdem, rozbroił ją totalnie. Złapał ją jakąś godzinę przed odjazdem pociągu, dał jej prezent i złożył najsłodsze życzenia na świecie. Czuła się fantastycznie, zwłaszcza, że wcześniej nie układało się im najlepiej. A na koniec pocałował ją prosto w usta, przy wszystkich, a wiedziała, że bardzo nie lubił „publiczności”. Był naprawdę uroczy, ale miała wrażenie, że nie czuła do niego czegoś… wyjątkowego.
Walnęła czołem o blat biurka. Dlaczego to wszystko było tak bardzo skomplikowane? Miała fantastycznego chłopaka, którego naprawdę lubiła, a jednak nie potrafiła nie myśleć o Potterze. Był jej pierwszą sympatią, mimo iż nigdy nie odwzajemniał jej uczuć. Teraz sprawiał wrażenie, że jednak coś jest na rzeczy, a w niej ponownie, tak, jak w dzieciństwie, zapłonęła nadzieja, że może kiedyś uda się im być razem. Niedorzeczność! Gdyby Harry chciał się z nią spotykać, to by jej to powiedział, był świadomy tego, co do niego czuła! Z drugiej strony, może fakt, że spotykała się z Deanem nie pozwalał mu na jakiś krok…?
Z wściekłością chwyciła papier, który leżał pod ręką. Musiała się jakoś wyżyć. Złapała pióro i zaczęła pisać. Nie wiedziała, co ją naszło, ale czuła się o wiele lepiej, gdy mogła przelać swoje uczucia na pergamin. Powoli jej złość mijała, ale w oczach pojawiły się łzy…
Drogi Harry!
Nie wiem, co robić. Znamy się tyle lat i chyba mogę, a wręcz powinnam, być z Tobą szczera. Bardzo wiele razem przeszliśmy, uratowałeś mi życie, kiedy byłam w pierwszej klasie… Dlatego właśnie muszę Ci wyjawić prawdę.
Przez naszą ostatnią kłótnię mam naprawdę podły humor. Nie chodzi o to, że czymś mnie uraziłeś, choć muszę przyznać, że to, co wtedy powiedziałeś, niezbyt mi się podobało, ale sęk tkwi w tym, że wiem, że jesteś na mnie zły, że nie mogę tak po prostu do Ciebie podejść, porozmawiać, pośmiać się. Właśnie to mnie najbardziej boli! A powód jest bardzo prosty:
Nie umiem bez Ciebie żyć! Wiem, że to brzmi idiotycznie, ale tak jest. Cokolwiek bym nie robiła, moje myśli powracają do Ciebie. Zastanawiam się, jak Ty byś się zachował w danej sytuacji, co byś zrobił na moim miejscu. Kiedy mam jakiś problem, to Twój uśmiech pomaga mi go rozwiązać!
Od niedawna jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek i nie możesz temu zaprzeczyć, na pewno też to zauważyłeś. Wiem, że mogę się do Ciebie zwrócić z każdym kłopotem, a ty mi pomożesz. Zastanawiam się, co się zmieniło? Czemu akurat teraz staliśmy się tak zżyci? Jestem świadoma, że to głupie, ale czy to możliwe, że Ty też czujesz do mnie coś więcej? Myślę, że doskonale wiesz, że od dawna jesteś moją największą sympatią, że gdybyś tylko chciał, wywróciłabym dla Ciebie cały mój świat do góry nogami, bo, po prostu, Cię kocham…
                Czuła, jak po jej policzkach zaczynają spływać łzy. To było takie trudne! Już pogodziła się z tym, że nigdy nie będzie z Harrym, nawet potrafiła sobie ułożyć życie bez niego, ale teraz on dał jej ten promyk nadziei, którego nie potrafiła porzucić. Przeklinała się za to, że płacze z tak błahych powodów, ale nie potrafiła znieść tej sytuacji.
                I wtedy do rzeczywistości przywołała ją sowa, która niecierpliwie stukała dziobem w szybę. Weasleyówna w sekundę otarła łzy i podeszła do okna. Wpuściła ptaka, którego napoiła i nakarmiła. Odwiązała od jego nóżki liścik. To była wiadomość o Deana.
                Usiadła z powrotem przy biurku. Ze złością zmięła list, który na nim leżał i wrzuciła go do szuflady, zamykanej na klucz. Potem otworzyła nową wiadomość. Były to życzenia świąteczne, napisane w taki sposób, że nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Tylko jeden fragment ją zaniepokoił:
…Mam nadzieję, że miło spędzasz święta. Ja już za Tobą tęsknię.
Kocham,
Dean
                „Kocham”?! Nie wiedziała, czy ona też mogłaby mu coś takiego napisać. Naprawdę go lubiła, ale czy kochała? Wzięła do ręki czysty pergamin i pióro i zaczęła odpisywać:
Drogi Deanie,
Życzę Ci, żebyś te święta spędził w gronie rodziny, żebyś najadł się mnóstwa łakoci, dostał wspaniałe prezenty i mógł trochę więcej pobyć z tatą. I oczywiście baw się dobrze w Sylwestra, ale nie za dobrze, bo chciałabym Cię zobaczyć całego i zdrowego w styczniu w Hogwarcie.
No i jak już wrócimy do szkoły, to liczę na wspólny trening, plus wisisz mi piwo kremowe (nie myśl sobie, że zapomniałam). Też bardzo za Tobą tęsknię…
„Kocham”…?!
…Całuję,
Ginny
                Zwinęła kartkę w rulon i przywiązała do nóżki wypoczętej sowy, po czym wypuściła ją na dwór. Później złapała jeszcze jedną kartkę i naskrobała na niej kilka słów:
Harry!
Musimy pogadać. Wieczorem, przed kolacją, w salonie.
Ginny
                Wyszła z pokoju, aby dostarczyć wiadomość adresatowi.
*
                Harry wcale nie miał ochoty podnosić się ze swojego łóżka, mimo że wiedział, że jest już po 11. Powinien zejść na dół. Pewnie pani Weasley czekała na niego ze śniadaniem, ale perspektywa spotkania się z Ronem i Ginny, którzy byli na niego wściekli, jakoś go nie zachęcała. I tak wczorajszy wieczór spędził z rudzielcem w milczeniu, co go strasznie dołowało. Może rzeczywiście powinien być dla niego bardziej wyrozumiały, w końcu nie miał pojęcia, co tamten przeżywał.
                „O wilku mowa” pomyślał Harry, kiedy w progu stanął Ron. Był już ubrany i prawdopodobnie po śniadaniu. Zaczął szukać czegoś na biurku i przez przypadek zrzucił kałamarz na ziemię. Potter podskoczył ze strachu, natomiast Weasley przeklął siarczyście pod nosem, po czym jednym machnięciem różdżki sprawił, że kałamarz znów był cały i nie wyciekła z niego ani jedna kropla atramentu.
-Sorry, stary. Nie chciałem Cię obudzić- mruknął rudzielec do kumpla.
                Czarnowłosy tylko machnął ręką. Postanowił jednak, że najwyższy czas wstawać. Znalazł na szafce nocnej okulary i usiadł na łóżku. Ron tym razem grzebał w kufrze. Kiedy znalazł jakiś sweter już miał zamiar wyjść, ale Harry go zawołał.
-Czekaj, porozmawiajmy- powiedział trochę nieobecnym głosem.
-Co jest?
-Chyba powinienem cię przeprosić, wiem, że muszę cię wspierać, a nie…
-Nie gadaj głupot! To ja zachowałem się jak debil, wiem, że próbujesz pomóc, tak samo jak Ginny i jestem wam za to na serio wdzięczny.
                Potter skrzywił się lekko na wspomnienie rudowłosej. Z nią też miał trochę na pieńku i bardzo go to raziło. Nie miał prawa tak się w stosunku do niej zachować.
-To między nami spoko?- spytał rudzielec podając mu rękę.
-Jasne- uśmiechnął się Harry, odwzajemniając uścisk.
-Dobra, to ty się powoli ogarniaj, a ja idę na dół, bo mama czegoś ode mnie chciała, a nie mam zamiaru jej dzisiaj denerwować, bo jeszcze zmieni mnie w jaszczurkę albo coś takiego.
-Spoko, idź.
                Czarnowłosy został sam w pokoju. Westchnął ciężko i nerwowo zmierzwił ręką włosy. Kompletnie nie wiedział, jak ma się zachować w stosunku do Ginny. Nie chciał być z nią skłócony, zwłaszcza w święta. Usiadł przy biurku Rona, na którym gospodarz wydzielił mu kąt i jedną półkę. Leżały tam jakieś jego podręczniki oraz kilka listów, które przyszły rano. Przejrzał koperty, były tam życzenia świąteczne od Hermiony, Luny, Neville’a i profesora Dumbledore’a. Chciał na nie odpisać, dlatego wziął do ręki pióro i kawałek pergaminu. Wtedy jednak nawiedziły go inne myśli.
                W jego głowie pojawiła się uśmiechnięta twarz rudowłosej dziewczyny. Potem przypomniał sobie jeden z treningów quiditcha, wtedy wszyscy się szybko zmyli, a tylko ich dwójka została, żeby jeszcze chwilę potrenować. Dostali wtedy totalnej głupawki, gonili się, najpierw w powietrzu, potem na ziemi. Skończyło się tym, że leżeli na trawi i nie mogli opanować śmiechu. Było to jedno z najprzyjemniejszych wspomnień związanych z Weasleyówną. Pamiętał jej szeroki uśmiech, który wyrażał jedynie to, że wreszcie była szczęśliwa, albo te piękne, czekoladowe oczy, które po prostu się do niego śmiały…
Gdyby umiał rysować, pewnie stworzyłby w tym momencie jej portret, w oparciu o własne wspomnienia, ale że nie umiał, to wziął kartkę i zaczął pisać, co chciałby jej powiedzieć:
Droga Ginny!
Wiem, że jesteś na mnie zła i masz prawo być. Wiem również, że ta cała historia z Ronem i Hermioną wykańcza Cię tak samo jak mnie. Nie ma wytłumaczenia na moje zachowanie. Jestem skończonym dupkiem, przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo w innym przypadku nie wiem, co zrobię…
Bo widzisz, Ginny, trudno mi to wyjaśnić, ale mam wrażenie, jakbym po długim czasie się obudził. Znamy się sześć lat, przez cały ten okres byłaś dla mnie jak siostra, ale teraz coś się zmieniło, nie mam pojęcia czemu. Musisz przyznać, że ostatnio spędzamy razem więcej czasu, lepiej się dogadujemy, że coś, najzwyczajniej w świecie, między nami zaiskrzyło.
Kiedy siedzę na lekcjach czekam tylko i wyłącznie na przerwę, żeby móc choć na chwilę Cię zobaczyć. Odliczam minuty do treningu, by spędzić z Tobą trochę czasu (między innymi dlatego są one tak często). Kiedy widzę, że zmierzasz w moim kierunku, to robi mi się gorąco. Na Merlina, Ginny, nie będę owijać w bawełnę, po prostu się w Tobie zakochałem!
To głupie, prawda? W końcu jesteś w szczęśliwym, jak sama powtarzasz, związku, mimo że wiem, że nie jesteś do końca pewna swoich uczuć. Nie bój się, nie mam zamiaru tego wykorzystywać, ale nie mogę się dłużej ukrywać. Wiem, że nie będziemy razem, na pewno nie w najbliższym czasie, w końcu masz Deana (którego, owszem, mam zamiar udusić za to, że ma Ciebie, a ja nie mogę, ale ogólnie bardzo go lubię i szanuję) i może to związek na całe życie, a ja nie mam prawa go niszczyć… Chcę tylko, żebyś wiedziała, że zawsze, bez względu na wszystko, możesz na mnie liczyć, bo ja będę Cię kochać…
Zakochany bez pamięci i trochę zagubiony,
Harry
                Poczuł się trochę lepiej, kiedy to z siebie wyrzucił. Nie mógł pogadać o tym z Ronem, bo zginąłby po jednej sekundzie, a Hermiona miała dość własnych problemów, poza tym jakoś nie chciał się jej zwierzać. Bardzo go to od środka męczyło i cieszył się, że wreszcie ma „powiernika”.
                Usłyszał, że ktoś puka do drzwi. Krzyknął „proszę”, ale nikt nie odpowiedział. Niechętnie wstał, mając przeczucie, że zaraz zostanie wciągnięty do jakiejś niezbyt przyjemnej pracy, i otworzył drzwi. Nikogo za nimi nie było, ale przy progu leżała mała karteczka.
Po odczytaniu jej na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech. „Może nie wszystko stracone?”
*
                Roger siedział na łóżku i gryzmolił coś na kolanie. Była to krótka lista rzeczy, które musi dokupić na Pokątnej do szkoły. W jego domu oczywiście panowała wielka wrzawa, bo była wigilia. Słyszał śmiech swojego rodzeństwa, które właśnie ubierało choinkę. Naprawdę się za nimi stęsknił przez te pół roku i chętnie by do nich dołączył, ale najpierw musiał załatwić kilka spraw.
                Po pierwsze, męczył się z tą głupią listą i trwało to chyba już z pół godziny. Co chwila przypominał sobie nowe przedmioty, które wciąż dopisywał i tak to się mogło ciągnąć w nieskończoność. Poza tym musiał odpisać na życzenia, które dostał, no i wysłać ten najważniejszy list…
                W końcu usiadł do biurka, wyjął kartkę i pióro z niebieskim atramentem. Nie lubiła czarnego, a on o tym pamiętał. Jak to się stało, że tak wpadł? Zawsze to on rozkochiwał w sobie dziewczyny, leciały do niego jak ćmy do ognia, a potem pojawiła się ona… a on całkowicie stracił dla niej głowę. Nie chciał dopuszczać tego do siebie, bo to mogło mieć dla niego bardzo niekorzystne skutki, ale taka była prawda.
Droga Hermiono,
Chciałbym przede wszystkim życzyć Ci, żebyś odpoczęła, spędziła ten czas w pogodnej atmosferze, z rodziną, żebyś cały czas była wesoła i nie przestawała się uśmiechać, mimo że wiem, że nie zawsze jest to takie proste.
Może Cię to pocieszy, ale mi wcale nie jest do śmiechu. Nie widzieliśmy się może dwa dni, a ja już strasznie tęsknię. Wiedz, że ciągle o Tobie myślę, a Rosie może potwierdzić, że nie mówię o nikim innym (swoją drogą, musisz ją poznać). No ale przynajmniej mogę spędzić trochę czasu z nią i z Rupertem. Niemniej, kiedy tylko zamykam oczy, widzę Twoją twarz. Tak bardzo chciałbym, żebyś tu była! Pragnę Cię dotknąć, pocałować…
Stęskniony,
Roger
                Napisał jeszcze kilka listów. Ciągle o niej myślał. Chciał już być w Hogwarcie, żeby była blisko niego. Westchnął, kończąc pracę i dołączył do swojego roześmianego rodzeństwa.
*
                Domek państwa Granger był naprawdę urokliwym miejscem. Panowała w nim bardzo przytulna atmosfera, nie był zbyt duży, w sam raz dla trzyosobowej rodziny. Wszędzie wisiały zdjęcia małżeństwa, ich krewnych, no i przede wszystkim Hermiony, fotografowanej na różnych etapach dorastania. Zasłonki było błękitne w jasnoróżowe paski, co nadawało pomieszczeniom „słodkiego” charakteru.
                Brązowowłosa dziewczyna wspinała się po schodach do swojej sypialni. Naprawdę cieszyła się z przyjazdu do rodziców. Mogła oderwać się od wszystkich problemów. W jej domu panował tak beztroski nastrój, że mogła zapomnieć o tym, że Voldemort panoszy się po świecie, a coraz więcej ludzi ginie. Spędzając czas z rodziną zdarzało się jej nawet nie myśleć o Ronie.
                Przekroczyła próg swojego pokoju i usiadła przy biurku. Na blacie leżał stosik listów. Większość z nich to były życzenia świąteczne. Tylko jeden był w niebieskiej, nie białej, kopercie. Wiedziała od kogo przyszedł. Otworzyła go szybko, a z czasem, gdy poznawała jego treść, robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy.
                Roger był słodki, że potrafił wyznać jej wprost swoje uczucia, ale miała wyrzuty sumienia, bo nie potrafiła odpowiedzieć mu tym samym. Szczerze mówiąc, od przyjazdu do rodziców w ogóle o nim nie myślała! Poczuła się z tym bardzo źle, bo ten chłopak był na serio fantastyczny, a ona wciąż myślała o Ronie… Po prostu nie była godna Rogera! Skoro wciąż nie potrafiła zapomnieć o swoim byłym…
                Wzięła do ręki kartkę. Chwilę się namyśliła. Nie wiedziała, co mu odpisać…
Drogi Rogerze,
Bardzo się cieszę, że możesz wreszcie spędzić trochę czasu z rodziną. Wiem, jak bardzo Ci ich brakowało w Hogwarcie. Życzę Wam jak najwięcej wspólnych chwil! Poza tym, mam nadzieję, że te święta będą dla Ciebie cudownym czasem, który będziesz dobrze wspominał. Ciesz się tym, co masz!
Też za Tobą tęsknię! Chciałabym, żebyś tu był, moglibyśmy pójść na spacer albo na kręgle, po prostu ze sobą być. Ale nie zważając na to, że jesteśmy daleko od siebie, pamiętaj, że zawsze mam Cię w swoim sercu i mentalnie jestem z Tobą, dlatego nie smuć się i baw się dobrze.
Ściskam,
Hermiona
                Przeczytała list jeszcze raz. Wiedziała, że gdyby pisała do Rona, jej wiadomość byłaby o wiele bardziej emocjonalna, namiętna. Niemniej stwierdziła, że nie chce zmyślać swoich uczuć, dlatego złożyła papier na pół, włożyła do koperty i zaadresowała ją do Wilde’a.
                Sięgnęła po nowy pergamin. Została jej jeszcze jedna osoba, do której nie wysłała życzeń. Nie chciała tego robić, ale z drugiej strony, to tylko głupie życzenia. Najbardziej idiotyczne w tym wszystkim było to, że nie odzywała się do niego od paru miesięcy, a teraz tak od niechcenia wyśle mu życzenia bożonarodzeniowe.
Drogi Ronaldzie!
Mam nadzieję, że dobrze się bawisz ? Życzę Ci wszystkiego, co najlepsze z okazji świąt Bożego Narodzenia, żebyś najadał się pysznych wypieków Twojej mamy i dostał nowy sweter, który może tym razem Ci się spodoba.  Życzę Ci dużo świętego spokoju, żebyś wreszcie miał chwilę czasu, żeby przeczytać  te wszystkie książki o quiditchu i żebyś mógł trochę potrenować samą tą grę. Życzę Ci wesołej zabawy z Harrym (wiem, że będziecie godzinami grać w szachy) i z rodziną. Mam nadzieję, że będziesz miał udanego Sylwestra, żebyś znalazł się na jakiejś imprezie, na której będziesz mógł potańczyć (bo jesteś naprawdę świetnym tancerzem).
Przykro mi, że składam Ci te życzenia w takich okolicznościach. Wiedz, że wolałabym być teraz z Tobą… Ron, tak bardzo za Tobą tęsknię… Wiem, że masz mi za złe tamten pocałunek, nie dziwię Ci się, ale nie chciałam tego, to była dla mnie takie samo zaskoczenie, jak dla Ciebie. Powiedzmy, że „odegrałeś się” z Lavender. Ale czy nie możemy o tym wszystkim zapomnieć?
Nie ma dnia, żebym o Tobie nie myślała, żebym nie opłakiwała naszego rozstania. Myślę, że popełniliśmy wiele błędów, ale trzeba sobie wybaczać, prawda? Ja jestem gotowa to zrobić, pytanie, czy ty też? Kiedy Cię widzę, mam ochotę podbiec i rzucić Ci się na szyję. Potrzebuję rozmowy z Tobą, Twojej obecności! Tęsknię za czasem, kiedy mogliśmy po prostu koło siebie siedzieć i milczeć, a i tak doskonale się rozumieliśmy. Jest opcja, żeby te chwile wróciły?
Kocham Cię najmocniej na świecie! Proszę, nie wyrzucaj mnie ze swojego życia…
Na zawsze Twoja,
Hermiona
                Widziała jak połowa tekstu zamazuje się przez jej łzy spływające na papier. Od dziesięciu minut płakała i miała wrażenie, że nigdy nie przestanie. Gdyby dał jej znak, że ją kocha… W tym momencie, była gotowa rzucić wszystko, żeby tylko z nim być.
                Wzięła głęboki oddech, co pomogło jej się uspokoić. On jej nie chciał i pokazywał jej to na każdym kroku, a ona miała na tyle godności, żeby nie błagać go o wybaczenie, bo nie był tego wart. Zgniotła kartkę i wrzuciła ją do śmietnika obok biurka. Otarła resztki łez. Postanowiła do niego w ogóle nie pisać, może tym razem on by zrobił jakiś miły gest.
                Zmyła rozmazany makijaż i zeszła do salonu, żeby spędzić czas ze swoją rodziną, z którą zdecydowanie za rzadko się widywała.
*
                Rudzielec ostatkiem sił wspinał się po schodach do swojego pokoju. Za dwie godziny zacznie się kolacja i wtedy właśnie przyjadą wszyscy goście. Molly strasznie dała mu w kość. Cały dzień harował w ogrodzie, a na koniec jeszcze pomagał w kuchni. Myślał, że padnie ze zmęczenia! Z drugiej strony, wiedział, że jego matka chce, żeby wszystko wyszło idealnie, zwłaszcza teraz, kiedy żyją w ciągłym niebezpieczeństwie. Ona chce po prostu dać każdemu poczuć, że nie jest sam i dać choć chwilę radości, a Ron wcale jej się nie dziwił.
                Dotarł w końcu do swojej sypialni. Harry sprzątał jeszcze salon z panem Weasleyem, więc pokój był pusty. Chłopak padł na łóżko. Najchętniej po prostu by poszedł spać. Był zmęczony zarówno fizycznie, jak i psychicznie…
                Ta cała sytuacja z Hermioną sprawiała, że odechciewało mu się żyć. Udawał, że wszystko jest dobrze, że już pogodził się z jej stratą, a prawda była taka, że z każdym dniem czuł się coraz gorzej. Tak bardzo pragnął móc cofnąć czas… Wiedział, że ją kocha, że zawsze będzie, ale nie potrafił zapomnieć tej zdrady. Kiedy tylko miał gorszy dzień, pojawiał mu się przed oczami widok jej i Wilde’a, a wtedy miał ochotę zacząć płakać, rozwalić coś… Czysta histeria!
                Wspomniał, jak on i Lavender się zachowują. Wreszcie zrozumiał, jak Hermiona musiała się czuć, widząc ich razem. Przed feriami zimowymi, umówił z Lav. Chciał odegrać się na brązowowłosej! Zaprowadził ją do jakiejś pustej sali, atmosfera była naprawdę gorąca. Był nawet na to gotowy, ale uświadomił sobie, że nie chce tego robić. To Hermiona miała być tą jedyną! Mimo że nie byli razem, nie chciał robić tego z inną, za bardzo go to bolało. To z brązowowłosą miał złączyć swoje ciało w jedno… Lavender po tym incydencie nie odezwała się do niego aż do dnia rozpoczęcia ferii, kiedy podeszła do niego i oznajmiła całemu światu, że mu wybacza.
                Niechętnie podniósł się z łóżka i podszedł do biurka. Zobaczył, że leży na nim kilka listów. Od chłopaków z pokoju, od ciotki Murriel, od Lavender… Tej paskudnej, różowej koperty nawet nie chciał dotykać. Niemniej tego jedynego, najważniejszego listu nie było. Poczuł wielki zawód, no ale z drugiej strony, czego się spodziewał, że, po kilku miesiącach milczenia, nagle dostanie radosny liścik z życzeniami?! Żałosne!
                Złapał jakąś kartkę, żeby odpisać na pozostałe wiadomości. Wciąż jednak myślał o Hermionie. Jak mógł pozwolić jej odejść? Teraz tak cholernie tęsknił! Przyłapał się na tym, że za każdym razem, gdy ma podjąć jakąś decyzję, słyszy w głowie jej głos, podpowiadający, co zrobić. Lavender nie była taka, jak ona, zresztą żadna dziewczyna nie była… Ona była ideałem!
Droga Hermiono!
Siedzę i zastanawiam się, co napisać. Liczyłem na to, że dostanę od Ciebie życzenia, ale się myliłem. Wcale się nie dziwię, że ich nie wysłałaś. Niemniej, chciałbym Ci życzyć Wesołych Świąt, dużo zabawy, radości, miłości…
No właśnie, pieprzona miłość! To przez nią siedzę teraz w pokoju i chcę wyskoczyć przez okno. Szczerze mówiąc, od kiedy nie jesteśmy razem, nie mam ochoty żyć. Moje życie stało się rutyną. Wstaję tylko dlatego, że Harry mnie do tego zmusza, robię tylko to, co inni mi karzą. To bez sensu… Mam wrażenie, że w moim ciele funkcjonuje inny człowiek, nie rozumiem tego!
Na Merlina, Hermiono, co ja wypisuję?! To są jakieś filozoficzne bzdury, a prawda jest bardzo prosta- nie potrafię bez Ciebie żyć! Tak jest, od kiedy poznaliśmy się w Ekspresie Hogwart, sześć lat temu. Pamiętasz jeszcze te czasy? Jakie to wszystko było łatwe! Teraz jest do dupy! Żyjemy w ogromnym niebezpieczeństwie, w każdej chwili może rozpocząć się wojna, a my kłócimy się między sobą!
Wiem, że bardzo Cię skrzywdziłem, nie będę Cię oszukiwał, tamten pocałunek z Lavender był celowy, ale po prostu nie potrafiłem znieść Twojego widoku z innym! Jesteś moja, tylko moja! Gdybyś tu była, nawrzeszczałabyś na mnie, że jestem durnym szowinistą, ale to są moje realne uczucia. Nie mogę wytrzymać, kiedy widzę Cię z nim… Tak bardzo pragnę być na jego miejscu, móc Cię dotykać, całować bez pamięci… Kiedyś Twój uśmiech był zarezerwowany wyłącznie dla mnie, teraz- dla niego. To niesprawiedliwe!
Powiedziałabyś mi również, że jestem hipokrytą. Mam czelność wypisywać takie rzeczy, będąc w związku. To rzeczywiście nieprzyzwoite, ale wiedz, że jedno Twoje słowo, jeden gest…
                Do rzeczywistości przywrócił go Harry, który właśnie wkroczył do pokoju. Tak, jak Ron chwilę wcześniej, padł zmęczony na łóżko. Rudzielec zakrył swoim ciałem pergamin, tak, żeby jego kumpel go nie zauważył. Potter popatrzył badawczo na przyjaciela, który był cały czerwony na twarzy.
-Wszystko dobrze?
-Tak- odparł, trochę nerwowo, Ron.
-Na pewno? Już za godzinę jest kolacja.
-Naprawdę?! Chyba straciłem poczucie czasu.
-Chyba tak- odparł czarnowłosy, wciąż mu się bacznie przyglądając- Może idź się przygotować?
-Masz rację!
                Odpowiedz Weasley’a była trochę nazbyt entuzjastyczna, ale nie dbał o to. Złożył kartkę na cztery i wcisnął między pozostałe koperty, po czym pognał do łazienki, żeby uniknąć towarzystwa Harry’ego.
*
                Harry po cichu skradał się po schodach. Słyszał, jak w kuchni państwo Weasley rozmawiają z niedawno przybyłymi bliźniakami. Jeszcze się z nimi nie przywitał, ale miał ważną sprawę do załatwienia. Wykorzystał moment, kiedy Ron wyszedł do łazienki i wymknął się z pokoju.
                Była 18.50, gdy przekroczył próg salony. Kolacja wigilijna zaczynała się za 10 minut. Bał się, że ona nie przyjdzie. Zdecydowanie musieli porozmawiać.
                I wtedy ją zobaczył. Schodziła po schodach. Cicho, nie wydając żadnego dźwięku, by nikt nie zauważył jej obecności. On jednak ją dostrzegł i zaparło mu dech w piersi. Nigdy nie wyglądała tak pięknie! Miała na sobie czerwoną, dopasowaną sukienkę przed kolano, z długim rękawem. Do tego założyła czarne szpilki. Na jej twarzy dostrzegł naprawdę lekki makijaż, a włosy spięte były w ciasny kok. Była po prostu olśniewająca!
                Kiedy stanęła naprzeciwko niego, wyczekując jakiejkolwiek reakcji, on nie potrafił się odezwać. Zachwycał się jej pięknymi oczami, czerwonymi ustami, zgrabną sylwetką, długimi nogami… Poczuł jak mu krew szumi w głowie.
-Posłuchaj mnie- kiedy usłyszał jej głos, zrobił się czerwony na twarzy- Nie będę cię przepraszać, żeby to było jasne. Niemniej nie chcę być z tobą skłócona na święta. Dlatego proponuję, żebyśmy po prostu o tym zapomnieli.
-Nie, Ginny. Ja muszę cię przeprosić. Nie wiem, jak mogłem się tak zachować. Naprawdę jestem skończonym idiotą. Nie powinienem tego wszystkiego mówić. Zwłaszcza, że tak nie myślałem. Nie wiem, co we mnie wstąpiło… Po prostu, przepraszam.
                Złapał ją za rękę. Uśmiechnęła się delikatnie, a na jej policzki wstąpił róż. Serce biło jej tak mocno, że nie mogła nic powiedzieć. Był tak blisko…
-Nie-nie ma sprawy- odparła po chwili.
                Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko. Ścisnął jeszcze mocniej jej dłoń. Pocałowała go w policzek. Oboje zamarli w tej pozycji, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Napawali się swoją obecnością, wdychali swój zapach… Po raz pierwszy byli tak blisko. Mieli wrażenie, że tej nocy wszystko jest możliwe.
-Harry, jesteś tu? Mama…
                Do pokoju wkroczył Ron i był wyraźnie zszokowany tym, co zobaczył. Na jego widok para odsunęła się od siebie. Oboje zrobili się purpurowi na twarzach, natomiast rudzielec stał z otwartymi ustami, nie wiedząc, co zrobić. W końcu wykrztusił z siebie:
-Kolacja się zaczyna.
                Ginny i Harry pospiesznie pokiwali głowami i jak najszybciej opuścili pomieszczenie. Za nimi poszedł, wciąż zaskoczony tym widokiem, Ron.
*
Hej, hej, kochani :)
Wiem, że liczyliście na rozdział trochę wcześniej :/ Sama miałam nadzieję go wcześniej skończyć, no ale niestety… Przez dwa tygodnie nie mogłam na niego patrzeć, a tu wczoraj- BAM, napisałam :p
Taka trochę słaba tematyka, biorąc pod uwagę, że właśnie zaczyna się robić ładna pogoda, no ale cóż… Chyba już przywykliście do tego, że to opowiadanie nie jest zgodne z porami roku, w końcu pierwszy rozdział, którego akcja działa się w wakacje, opublikowałam w grudniu :p
Jeśli chodzi o sam rozdział, to ja już nie wiem, co myśleć! Na początku mi się strasznie podobał, potem stwierdziłam, że jest do bani, a teraz znowu mi się podoba, ale jakoś bez rewelacji… Chyba trochę zepsułam scenę z Rogerem i końcówkę, ale nie umiałam tego inaczej opisać :(
Czekam na Wasze szczere opinie :)

Buziaki :*

Obserwatorzy