niedziela, 6 kwietnia 2014

25. Bolesne pomyłki

                Święta minęły w mgnieniu oka, zaraz po nich Sylwester, no i rozpoczął się styczeń. Hermiona, przekraczając próg Hogwartu, nie mogła uwierzyć, że ten czas tak szybko zleciał.
                Ostatnie dwa tygodnie były fantastycznym okresem. Przy rodzinie mogła choć na chwilę odsunąć nękające ją problemy. Tak mało czasu z nimi spędzała… W tej całej sielance brakowało jej tylko jednej osoby… Ale nawet o Nim czasami zapominała, pijąc gorącą czekoladę z tatą, przy kominku i rozprawiając na temat brytyjskiej literatury czy piekąc z mamą pierniczki.
                Kiedy weszła do zamku, uderzyło ją znajome ciepło, zapach, poczuła się jak w domu. Jednak złe wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. W Londynie, cała ta sytuacja z Ronem, wydawała się jej bardziej odległa, teraz znowu zrozumiała, że siedzi w tym po łokcie.
                Przechodziła przez główny hol, słyszała znajomych, którzy witali ją radosnymi okrzykami. Odpowiadała na nie uśmiecham, choć chciało jej się płakać. Znowu go zobaczy, jego uśmiech, oczy… Znowu zrozumie jak bardzo go kocha i będzie cierpieć.
                W pewnym momencie ktoś zagrodził jej drogę. Uniosła kąciki ust na jego widok. Wyglądał na dość zmęczonego, ale szczęśliwego. Siniaki z twarzy już właściwie mu zeszły, a na szczęce pojawił się kilkudniowy zarost. Uśmiechał się szeroko, nie mógł powstrzymać swojej radości.
-Cześć!
-Cześć.
                Hermiona objęła go, a on podniósł ją i obrócił się kilka razy, na co zareagowała śmiechem. Kiedy postawił ją na ziemię, wciąż nie mogła się opanować. Po chwili popatrzyła mu prosto w roześmianą twarz. Spojrzała w głębokie, błękitne oczy. Nie mogła powstrzymać uśmiechu. Skierowała wzrok na jego rude włosy, które układały się, jak chciały… „Wróć! Niebieskie oczy? Rude włosy?!” w jej mózgu zapaliła się ostrzegawcza lampka.
Mrugnęła kilka razy. Przed nią nie stał Ron, tylko Roger! Jak mogła ich pomylić?! Chłopak widząc jej skonfundowany wyraz twarzy, spytał:
-Wszystko dobrze?
-Tak- odparła z wymuszonym uśmiechem.
-Może chodźmy Pokoju Wspólnego?
                Brązowowłosa skinęła głową, a on jedną ręką złapał jej kufer, a drugą chwycił jej dłoń. Razem ruszyli w kierunku wieży Gryffindoru.
*
                Powrót do szkoły wcale mu się dobrze nie kojarzył. Kiedyś, gdy przyjeżdżał do Hogwartu, wiedział, że spotka Harry’ego, kumpli, no i przede wszystkim Hermionę. Teraz to straciło jakikolwiek sens… Nie czuł się dobrze w towarzystwie Pottera, bo wiecznie przebywała z nimi również Ginny, a on był przy nich jak piąte koło u wozu. Nie miał pojęcia, co zmieniło się w ich relacji i nie chciał nawet w to wnikać. Niemniej, gdy byli we trójkę, oni zajmowali się sobą, a Ron pozostawał sam ze swoimi ponurymi myślami.
                Właśnie wszedł do dormitorium, w którym siedzieli już Seamus i Neville, dyskutujący o czymś. Chłopak odstawił swój kufer i niezbyt entuzjastycznie przywitał się z przyjaciółmi:
-Co tam?- zagadnął go Seamus, w jego głosie można było wyczuć odrobinę niepokoju.
-Po staremu, a u was?
Wywiązała się między nimi krótka rozmowa właściwie o niczym. Ron nie miał ochoty dyskutować na żaden temat. Pragnął się schować pod kołdrą i nigdy nie wychodzić. Nie potrafił sobie wyobrazić następnych dni. Przerwa była mu potrzebna, ale wcale nie chciał jej kończyć. Chętnie zostałby jeszcze w domu, byleby nie musieć patrzeć na tego debila, Rogera!
Nie mógł uwierzyć, że on i Hermiona naprawdę byli parą! To było idiotyczne, nierealne… Prawdę mówiąc, nie mógł sobie wyobrazić jej z jakimkolwiek innym chłopakiem. Nie wiedział dlaczego, ale był przekonany, że są stworzeni dla siebie, że to jest jego druga połówka. Bowiem Ron był wierny pewnej teorii, może trochę naiwnej, że każdy, niezależnie od wyglądu, charakteru, majątku czy jakiegokolwiek innego czynnika, ma gdzieś na świecie osobę, która jest stworzona tylko i wyłącznie dla niego, z którą tworzy idealną całość. Wiedział, że tym kimś, w jego przypadku, jest Hermiona. Był przekonany, że, nawet jeśli kiedykolwiek spotka dziewczynę, którą bardzo polubi i będzie chciał z nią być, to i tak ten związek nie będzie tak wyjątkowy jak z brązowowłosą.
                Nawet nie zauważył kiedy do sypialni wszedł Dean i dołączył do rozmowy. Nie wyglądał najlepiej, widać było, że coś go gnębi. Minęło sporo czasu od kiedy się pokłócili. Ron wspomniał ten moment. Zdenerwował go widok siostry z chłopakiem, ale to wynikało z troski… W każdym razie jego relacje z Thomasem już jakiś czas temu wróciły do normy, rozmawiali, śmiali się, a rudzielec starał się unikać sytuacji, w których mógłby zobaczyć, jak Ginny i jej chłopak okazują sobie uczucia.
                W pewnym momencie do sypialni wszedł również Harry. Miał bardzo dobry humor, dopóki nie zobaczył ciemnoskórego chłopaka. Potter był na niego od pewnego czasu bardzo cięty i Ron nie miał pojęcia czemu. Na treningach opieprzał go, gdy tylko mógł, kiedy byli gdzieś grupą, ignorował kompletnie jego wypowiedzi… Weasley wiedział, że już się pogodzili, ale w między czasie coś się jeszcze wydarzyło…
-Siema- powiedział sucho Dean, podając kumplowi rękę.
-Cześć
                Przez chwilę mierzyli się groźnymi spojrzeniami. W ich oczach tlił się gniew! Na pozór sytuacja nie wydawała się groźna, ale czuć było przenikające pokój zimno i złość, bijącą od nich. Wszyscy zorientowali się, że jest naprawdę źle.
-To co, chłopaki?- odezwał się przerażonym głosem, niemniej silącym się na entuzjazm, Seamus- Na dobry początek, może partyjka Eksplodującego Durnia?
                Neville i Ron ochoczo się zgodzili, natomiast pozostała dwójka jeszcze przez chwilę pozostała w bezruchu, po czym trochę się opamiętali i dołączyli do przyjaciół.
*
-Hermiono, ja już tak dłużej nie mogę!
                Brązowowłosa podniosła głowę znad książki, którą czytała. Dopiero wróciła do Hogwartu, a już zdążyła się usadowić w swoim ulubionym fotelu z jakąś książką w ręku. Roger gdzieś zniknął, co chwilowo jej odpowiadało, bo musiała przemyśleć parę spraw.
                Osobą, która przerwała jej lekturę była rudowłosa dziewczyna, która zbiegła po schodach ze swojej sypialni i z impetem wtargnęła do Pokoju Wspólnego, popychając przez to kilku drugoklasistów, stanęła przed swoją przyjaciółką ze złością, ale też wątpliwościami, wypisanymi na twarzy.
-Ciebie też miło widzieć- mruknęła brązowowłosa, odkładając książkę i stając naprzeciwko Ginny.
-Ojej, przepraszam Cię- Weasleyówna przytuliła towarzyszkę na powitanie.
                Później obie spoczęły na fotelach obok siebie. Granger wpatrzyła się z wyczekiwaniem w przyjaciółkę, która wyraźnie miała jakiś problem i zastanawiała się, jak go rozwiązać.
-Co jest?- spytała po pewnym czasie Hermiona.
-Chodzi o Harry’ego!
-No a o kogo innego mogło by chodzić…
-Hermiono, nie bądź złośliwa!
-Przepraszam, masz rację- zreflektowała się brązowowłosa- Co się stało?
-Pamiętasz jak Ci opowiadałam przed świętami, że się pokłóciliśmy?- Granger skinęła głową- To on mnie przeprosił, tuż przed kolacją wigilijną.
-To chyba dobrze?
-No tak, ale potem tak staliśmy i on był taki słodki, kiedy mi mówił, jak głupio postąpił i stał tak blisko mnie…
-Czy ty całowałaś się z Harrym?!- krzyknęła Hermiona.
-Nie wrzeszcz tak!- syknęła rudowłosa- Nie, nie całowała się z nim, ale było naprawdę blisko… I ja… Ja chyba wciąż do niego coś czuję…
-Ginny-westchnęła Granger, a przyjaciółka weszła jej w słowo:
-Błagam, tylko nie praw mi teraz żadnych kazań!
-To czego ode mnie oczekujesz?
-Nie wiem… Musiałam się komuś wyżalić… Nie mam pojęcia co zrobić…- zakryła twarz dłońmi, to ją bardzo przytłaczało:
-Ej, spokojnie- powiedziała uspokajająco brązowowłosa- A co z Deanem?
-A co ma być?! Jest super! Jasne, czasem się kłócimy, ale ogólnie jest naprawdę w porządku.
-A kochasz go?
-Dlaczego wszyscy o to pytają?- jęknęła Weasleyówna- Ja po prostu nie wiem!
-To w takim razie, moim zdaniem, powinnaś być z Harrym.
-Ale czemu? To nie ma sensu?
-Ma sens, bo widzisz, jeśli jesteś w szczęśliwym związku, a czujesz, że kochasz kogoś innego, to znaczy, że Twój obecny związek nie jest uczciwy.
-Ale ja nie wiem czy on odwzajemnia moje uczucia…
-Nigdy się tego nie dowiesz, jeśli nie wyznasz mu swoich. Poza tym, sama mówiłaś, że było wiele sytuacji, w których mogłoby między wami dojść do czegoś więcej, więc to coś oznacza.
-Ale…
-Nie ma „ale”, Ginny!
                Zapadła cisza. Obje analizowały tą rozmowę. Rudowłosa zaczynała wierzyć, że Harry też ją kocha, ale nie była pewna czy to prawda… Musiała wiedzieć na sto procent!
-Pewnie masz rację- powiedziała po pewnym czasie- Hermiono, czy mogę ci zadać pytanie?
-Oczywiście!
-Jesteś mądra, to, co powiedziałaś było bardzo błyskotliwe, dlaczego nie słuchasz swoich własnych rad?
-Dobrze wiesz, że jestem w zupełnie innej sytuacji!- brązowowłosa poczerwieniała na twarzy.
-Nieprawda! Jesteś dokładnie w tej samej sytuacji, co ja! Jesteś w związku z chłopakiem, którego nie kochasz, okłamujesz jego i samą siebie! Wiesz, że ciągle kochasz Rona!
-Nie!- prawie krzyknęła- Twój brat mnie zdradził, chciał, żebym cierpiała! Nie mogę kochać kogoś takiego…
-A jednak kochasz…- zaczęła Ginny, ale zauważyła, że jej przyjaciółka zaraz może wybuchnąć- Posłuchaj mnie, chcę dla ciebie jak najlepiej. Rozumiem, że nie chcesz chodzić z Ronem, ale dlaczego akurat Roger?
-Bo on jest dla mnie dobry, bo mnie kocha, bo zawsze jest ze mną szczery…
-Hermiono, to on spowodował, że rozstałaś się z Ronem! A ty mówisz o dobroci i uczciwości?!
-Ale on to zrobił impulsywnie i…
-Guzik prawda!- parsknęła z wściekłością ruda, ale po chwili się uspokoiła- W tej szkole jest tylu fajnych chłopaków, dlaczego nie umówisz się, dajmy na to, z Cormaciem?
-Bo nie!
-Czegoś nie rozumiem. Byłaś z nim na balu u Slughorna. Coś się wtedy wydarzyło? Unikasz tego tematu jak ognia?
-Bo chcę o tym zapomnieć…- brązowowłosa wyraźnie spochmurniała.
-Hermiono, jestem twoją przyjaciółką, możesz mi powiedzieć o wszystkim. Wyrzuć to z siebie…
-Dobrze… Poszłam na ten bal, żeby się dobrze bawić, żeby się zapomnieć i trochę przesadziłam…
-Ale co się stało?- dopytywała Weasleyówna wyraźnie zaniepokojona.
-Cormac zaprowadził mnie pod jemiołę i pocałował, a ja mu na to pozwoliłam.
-To nic złego.
-Ale to nie koniec! Potem ja chciałam przestać, a on pragnął więcej… Nie wiedziałam, co zrobić…
-Na Merlina, Hermiono, dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?! Dlaczego wtedy mnie nie zawołałaś?!-wykrzyknęła ruda.
-Nie wiedziałam co zrobić- mówiła ze łzami w oczach- Nie wiem, co by się stało, gdyby… gdyby…
-Gdyby?!
-Gdyby nie pojawił się tam Roger! To on powstrzymał Cormaca. Gdyby go tam nie było, nie wiem, co by się stało.
-To dlatego z nim jesteś- powiedziała Ginny bardziej do siebie, niż do niej- Z wdzięczności.
-To nie tak…
-Właśnie, że tak! Nie oszukuj się! Jesteś z nim tylko dlatego, że ci wtedy pomógł!
-Ale jest dobrze! On jest kochany, ciepły, opiekuńczy, dobrze się czuję w jego towarzystwie.
-Ale go nie kochasz, bo wciąż w twoim sercu jest Ron.
-Przestań!
-Nie, to ty przestań! Przestań wreszcie oszukiwać siebie i Rogera. Dobrze wiesz, że ten związek nie ma przyszłości.
                Granger chciała coś odpowiedzieć, ale zauważyła, że od strony męskich dormitoriów kroczy jej chłopak. Ginny również spojrzała w jego stronę. Widać było złość, ale i smutek wymalowanym na jej twarzy. Wstała i powiedziała do przyjaciółki:
-Później jeszcze o tym porozmawiamy.
                Opuściła Pokój Wspólny. Zanim wyszła, usłyszała jeszcze jak Wilde podchodzi do Hermiony i się z nią wita. Na dźwięk jego głosu zrobiła się jeszcze bardziej wściekła.
*
                Ron zszedł do Pokoju Wspólnego. Dziwnie się czuł, tak obco… Dochodziła 17, ale on nie chciał już grać z kumplami w Eksplodującego Durnia. Potrzebował trochę samotności, żeby wszystko sobie poukładać.
                Miał w głowie mętlik. Milion myśli napierało na niego, a każda z innej strony. Pamiętał o Voldemorcie. Jego ojciec powiedział mu w czasie świąt, że jest coraz gorzej. Mama starała się wszystko zatuszować, udawać, że nic się nie dzieje, że jest jak dawniej, ale nawet jej to nie wychodziło. Tata poinformował go, że ginie coraz więcej mugoli, ich liczba wzrasta z dnia na dzień. Znika również wielu czarodziejów, którzy zajmują ważne pozycje w Ministerstwie i wiedzą bardzo dużo. Wszystko to sprawiało, że chłopak coraz bardziej się niepokoił. Nie chciał dopuszczać do siebie najgorszych myśli, ale ta wojna była coraz bardziej realna…
                Najbardziej współczuł Harry’emu. To od niego wszystko zależało, to on musiał stawić czoła Czarnemu Panu. Co jakiś czas znikał na długie godziny w gabinecie Dumbledore’a i Ron wiedział, że wspólnie starają się wymyślić sposób, jak pokonać Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Po każdej takiej wizycie jego kumpel był przybity. Głowił się, co ma począć, a tak naprawdę nikt nie był w stanie mu pomóc. Weasley obiecał sobie, że nieważne, co się stanie, będzie go wspierał. Skomplikowało się to trochę w zaistniałej sytuacji…
                No właśnie, mimo że miał tak wiele problemów, wszystkie sprowadzały się do jednej osoby. Nie potrafił o niej zapomnieć! Robił wszystko w tym kierunku, ale po prostu nie umiał! To było chore! Nie rozumiał, jak mógł tak bardzo tęsknić za dziewczyną, która wyraźnie dała mu do zrozumienia, że go nie kocha i nigdy nie będą razem. Ona miała chłopaka. Nie wnikał w ich związek, ale nie wyglądała na nieszczęśliwą… Drażnił go jej widok z Rogerem. Uważał, że ten dupek nie jest jej godny. Ale co mógł zrobić? Jeśli znowu się na niego rzuci, to na pewno jej nie odzyska. Bardzo chciał, żeby do siebie wrócili, a jednak wciąż słuchał się tej swojej popieprzonej, urażonej dumy, która nie pozwalała mu na jakikolwiek ruch. Wciąż wstydził się za ten list, który napisał w czasie świąt. Nie wysłał go, ale na tej jednej kartce były wypisane wszystkie jego uczucia i pokazane słabości. Nie rozumiał, jak mógł sobie pozwolić na coś takiego…
                No i pojawiał się jeszcze jeden problem, który właśnie kroczył ku niemu z szerokim uśmiechem- Lavender… Powiedzmy to sobie wprost, nigdy jej nie kochał. Ba! Nie czuł do niej nawet sympatii, a od kiedy byli parą, z każdą chwilą lubił ją coraz mniej. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ta dziewczyna miała mózg, a Ron już się przekonał, że nie posiadała tego ważnego organu. Zależało jej tylko na jednym! Nawet jemu to już zaczęło przeszkadzać, a w końcu nie należał do świętoszków. Ile razy wyobrażał sobie siebie i Hermionę w dosyć niemoralnych sytuacjach…
-Mon-Ron!- zapiszczała blondynka, kiedy dzieliło ich zaledwie pół metra.
                Weasley niechętnie wstał i uśmiechnął się lekko. Dziewczyna podbiega i wskoczyła mu na ręce, na co zupełnie nie był przygotowany, więc oboje spadli na fotel. Lav zaczęła się śmiać i pleść coś trzy po trzy, co jakiś czas go całując. To była jedyna zaleta tej dziewczyny! Jak całowała, to nie mogła mówić.
                Cmoknęła go w usta, a on na to odpowiedział. Jakoś wydało mu się to przyjemniejsze niż na ogół. Sam przejął inicjatywę, a jego pocałunki sprawiały, że dziewczynie zabrakło powietrza. Czuł, jak jej serce przyspiesza, jak jej ciało wiotczeje w jego ramionach. Strasznie mu się podobało, że tak na nią działał. Z radością wplótł w palce w jej kasztanowe włosy i jeszcze zachłanniej dotkał jej malinowych ust. Popatrzył na jej orzechowe, lekko przymknięte oczy. Zrobiło mu się cieplej na sercu. Chwila…!
-O cholera-powiedział wprost usta Lavender.
                Jak mógł coś takiego zrobić? Poczerwieniał aż po końcówki uszu. Naprzeciwko niego siedziała zaskoczona, trochę podirytowana blondynka, która wyraźnie oczekiwała wyjaśnień, dlaczego przerwał poprzednią czynność, a on kompletnie nie wiedział, co zrobić. Nie wierzył, że do czegoś takiego w ogóle doszło.
To nie było tak, że pomylił Lavender z Hermioną, to akurat niewykonalne. Niemniej tak dużo myślał o brązowowłosej, że jego podświadomość zadziałała instynktownie. Wyobraził sobie, że całuje się z Granger, przypomniał sobie jej dotyk, smak… Nie rozumiał tego, nie wiedział jak to było możliwe, ale właśnie to się przed chwilą wydarzyło!
Lav już zapomniała o całej sprawie i obcałowywała całą jego twarz i szyję. Próbował wyswobodzić się z jej uścisku. W końcu, pod jakimś naprawdę idiotycznym pretekstem, udało mu się namówić dziewczynę, żeby go puściła, po czym wybiegł z Pokoju Wspólnego.
*
                Harry szedł korytarzem do wieży Gryffindoru. Właśnie wracał z kolacji. Cieszył się, że jest już w Hogwarcie, to był w końcu jego dom, ale w Norze mógł więcej czasu spędzić z Ginny.
                Wpadł po uszy i teraz był już tego całkowicie świadomy. Była niesamowita! Miała piękną zgrabną figurę, co sprawiało, że pragnął dotknąć każdego, choćby najmniejszego skrawka jej ciała. To było… dziwne, delikatnie ujmując. Zwłaszcza, że gdyby Ron wiedział, co jego kumpel sobie myśli o jego siostrze, to rzuciłby w niego avadą, bez żadnego zastanowienia. Ale co on miał zrobić? Był zakochany, naprawdę zakochany. Nigdy wcześniej się tak nie czuł, nawet w stosunku do Cho. Jasne, podobała mu się, ale to nie było to… Gdy myślał o Ginny jego serce automatycznie przyspieszało, a w jego brzuchu pojawiał się ucisk, który mógł być rozwiązany jedynie jej widokiem. Potrafił na nią patrzeć godzinami, spędzał z nią tyle czasu, ile tylko mógł. Kochał jej rude włosy, które były odzwierciedleniem mocnego temperamentu, zielone oczy, które wyrażały wszystkie uczucia, czerwone, pełne usta, która miał ochotę tyle razy pocałować… Uwielbiał jej śmiech, działał na niego jak lekarstwo, nieważne, co się działo. Tęsknił za ich rozmowami, była taka inteligentna! Mieli podobne poglądy… Wszystko było idealnie, ONA była ideałem…
                I pojawiał się problem, bo miała chłopaka. Harry wiedział, że Weasleyówna kocha Deana, choć wielokrotnie dała mu do zrozumienia, że nie jest pewna swoich uczuć. Wiedział, że to egoistyczne, ale miał nadzieję, że się rozstaną, wtedy mógłby ją mieć dla siebie… To było nie-fair! Nie powinien tak myśleć o dziewczynie dobrego kumpla i siostrze najlepszego przyjaciela, ale nie potrafił tego nie robić. Stał się jej niewolnikiem, gotowy na każde jej słowo. Gdyby mu powiedziała, że ma z nią uciec gdzieś hen daleko, zrobiłby to bez wahania.
                Zobaczył po drugiej stronie korytarza drobną postać-dziewczynę. Był niska, ale miała bardzo bujne włosy. Niosła stos książek. Potter nie musiał bliżej podchodzić, żeby wiedzieć, że to Hermiona. Podbiegł do niej i zabrał część lektur.
-Dziękuję- powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Drobiazg- odpowiedział jej tym samym- Idziesz do Gryffindoru.
-Tak- przygryzła wargę, zastanawiając się nad czymś, aż w końcu powiedziała- Ale jeszcze nie teraz. Chciałabym z tobą porozmawiać. Możemy się gdzieś tutaj zatrzymać?
-Jasne- odparł chłopak z pewnym niepokojem.
                Skierowali się do najbliższej ławki, na której z ulgą spoczęli, mogąc odłożyć na bok ciężkie tomiska. Harry popatrzył na przyjaciółkę z wyczekiwaniem, lecz ona wpatrywała się w podłogę, nie wiedząc jak zacząć. W końcu czarnowłosy ułatwił jej zadanie:
-Coś się stało?
-Nie, to znaczy ze mną nie. Chciałam pogadać o tobie.
-To źle brzmi- zażartował Potter, ale jej nie było do śmiechu.
-Harry, co się dzieje? Jesteś ostatnio taki rozproszony, nawet nie przyszedłeś się dziś ze mną przywitać. Coś nie tak? Dowiedziałeś się czego u Dumbledore’a?
                Specjalnie skierowała rozmowę w tę stronę. Doskonale wiedziała, że nie o to chodzi, ale nie mogła się bezpośrednio zapytać, czy kocha Ginny, a musiała się tego dowiedzieć! Bardzo chciała im pomóc, ale to Harry miał jej opowiedzieć o swoich uczuciach.
-Nie, nic się nie dzieje. Wybacz, że nie przyszedłem się z tobą przywitać, jakoś mi to umknęło…
-No właśnie! O to mi chodzi, ostatnio jesteś strasznie roztargniony. Nie chodzi o Voldemorta?
-Nie, to znaczy też, ale…
-Czyli chodzi o dziewczynę.
-Co?!- chłopak zaczął się trochę bać.
-Znam cię. Pamiętam, jak zachowywałeś się przy Cho, teraz jest podobnie- powiedziała z uśmiechem- Powiedz mi coś o niej.
-Hermiono, bez urazy, ale sądzę, że masz trochę zbyt bujną wyobraźnię.
-Przestań- prychnęła- Jesteś gapowaty, chodzisz wiecznie uśmiechnięty. Widzę, że jesteś szczęśliwy!
-No może tak, ale…
-No właśnie!
-Hermiono, proszę, niech ta rozmowa zostanie między nami.
                Dziewczyna ochoczo pokiwała głową. Postanowił jej wyjawić prawdę, za długo się znali, żeby mógł ją okłamywać. Poza tym wiedział, że ona wie. Był nawet przekonany, że zna jej imię. Nie dziwił się, że chciała to od niego usłyszeć. W końcu byli przyjaciółmi, a ostatnio zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej.
-Przecież wiesz o kogo chodzi.
-Domyślam się.
-No to znasz sytuację! Nie mogę nic zrobić, nie mogę jej rujnować związku.
-Rozumiem, nie dziwię ci się, ale wiesz co, powinieneś jej powiedzieć…
-A jeśli to zepsuje nasze relacje?
-Nieważne, musisz być z nią szczery!
-Hermiono- zaczął nieśmiało-Wiesz, że właśnie w ten sposób Roger zniszczył twój związek z Ronem?
-Nie- już druga osoba jej o tym przypominała tego samego dnia- On mnie pocałował. Gdyby po prostu to powiedział byłoby inaczej.
-A myślisz, że ja będę miał tyle siły, żeby nie pocałować Ginny?
                Zamilkła. Nie wpadła na to. Skarciła się w duchu, że wmieszała się w ich sprawy. Nie życzyła nikomu tego, co ona sama przeżyła, co przeżył Ron… Wiedziała, jak to boli. Harry cierpiał, to prawda, a ona chciała mu z całego serca pomóc, ale nie kosztem Deana. Nie mogła pozwolić na to, żeby w ten sposób zniszczył związek Thomasa z Ginny oraz swoje relacje z dziewczyną. Spojrzała na niego przepraszająco. Widziała ile go to kosztuję, ciągłe trzymanie się na baczności, żeby nie zrobić czegoś głupiego.
-Przepraszam- szepnęła.
-Ale za co?
-Za to, że naciskałam na to, żebyś mi powiedział, że wmieszałam się w twoje prywatne sprawy.
-Hermiono, nie przepraszaj mnie- odparł z uśmiechem- Jesteś moją przyjaciółką, masz prawo wiedzieć.
-Tak, ale nie mam prawa namawiać cię do złego.
-Miałaś dobre intencje.
-Ale one nie wystarczą!- warknęła.
-Hermiono- powiedział łagodnie, patrząc jej prosto w oczy- Tylko one się liczą.
                Dziewczyna uśmiechnęła się. Cieszyła się, że ma w nim wsparcie i że on może liczyć na nią. Gdyby nie on, nie przeżyłaby rozstania z Ronem i ostatnich kilku miesięcy, to on trzymał ją przy życiu i była mu bardzo wdzięczna za to, co dla niej robił. Cmoknęła go w policzek i powiedziała:
-Będę cię wspierać w tym, co postanowisz, ale powstrzymywać cię przed zrobieniem głupstwa. Obiecuję.
-Dziękuję- odparł, obejmując ją ramieniem.
*
                Kiedy weszła do Pokoju Wspólnego było już po 20. Skierowała swoje kroki do ulubionego stolika w samym kącie pokoju, gdzie praktycznie nikt jej nie widział. Gdy się do niego zbliżyła, zauważyła, że ktoś przy nim siedzi. Podeszła jeszcze kawałek i się uśmiechnęła.
-Cześć- powiedziała radośnie do Rogera, siadając na sofie koło niego.
-Dobry wieczór- odparł, całując ją w policzek.
-Co tam u ciebie?
-Wszystko dobrze. A u ciebie? Gdzie byłaś?
-Musiałam trochę pobyć sama, przywitać się z zamkiem- chłopak uśmiechnął się na jej słowa- Byłam w bibliotece, a potem spotkałam Harry’ego i chwilę gadaliśmy.
-Wszystko z nim dobrze? Ostatnio dziwnie się zachowuje.
-Wiesz, ma swoje problemy- odpowiedziała wymijająco, a on postanowił nie drążyć tematu.
-Tęskniłem za tobą- powiedział, chwytając jej dłonie, a ona uniosła kąciki ust.
-Przez te kilka godzin?
-No i przez całą przerwę świąteczną!
-E tam- odpowiedziała złośliwie.
-No wiesz co?
                To powiedziawszy chwycił ją w talii i przysunął bliżej siebie, przez co pisnęła, po czym parsknęła śmiechem. Pocałował ją w usta. Najpierw delikatnie, później zmysłowo, przeciągle. Oddała się mu. Czuła przyjemność, ale nie taką jak z Weasleyem . Wspomniała ich pocałunki, długie, namiętne, wyrażające wszystkie uczucia. I tą euforię, którą czuła przy każdym zbliżeniu, ale tylko wtedy, tylko z nim…
                Chłopak zaczął delikatnie całować jej szyję, a ona poczuła przyjemność. Miała przymrużone oczy. Lubiła, jak to robił. Westchnęła:
-Oh, Ron…
                Nagle wszystko prysło, cała magia zniknęła, przyjemność się skończyła! Chłopak odsunął się od niej gwałtownie, a ona, po raz drugi tego dnia, uświadomiła sobie, że nie jest w tej chwili z rudzielcem, ale z Wildem.
-Słucham?- powiedział czarnowłosy.
-Roger, ja… ja… ja…- nie potrafiła tego z siebie wykrztusić, nie wiedziała, co mu powiedzieć.
-Tak też myślałem!
                Chłopak wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy, a ona nie miała pojęcia co zrobić. Sama była tym wszystkim zaskoczona.
-Proszę cię, Roger, to nic takiego, ja naprawdę…- zaczęła się tłumaczyć, ale on wszedł jej w słowo:
-Dobranoc.
                Patrzyła jak idzie do swojego dormitorium, jak znika na schodach… Bezsilna opadła na sofę. Jak mogła ich pomylić? Nie wiedziała jak to się stało, a jednak, kiedy Roger ją całował, myślała o Ronie, o tym jakby to było, gdyby się nie rozstali, o tym jak robiła to z nim… Czuła się okropnie w stosunku do Wilde’a, któremu naprawdę na niej zależało, ale nie potrafiła zapanować nad tymi refleksjami, to działo się podświadomie, instynktownie.
„Czy już zawsze będę o Nim myśleć?” spytała samą siebie. Nie potrafiąc odpowiedzieć na to pytanie, w podłym nastroju, powlokła się do swojej sypialni, gdzie zatopiła swoje smutki w poduszce.  
*
Zawsze jest tak, że gdy muszę zrobić coś ważnego, to nachodzi mnie wena, a że jest kapryśna i nie odwiedza mnie zbyt często, to goszczę ją kiedy się tylko pojawi :)
Ten rozdział jest efektem dzisiejszego pisania. Wiem, że nie jest idealny, momentami przypomina „Trudne sprawy” :p Ale to taka przejściówka- musiał się pojawić, żeby nie było dziur, a chyba nie jest aż tak straszny? No nie wiem…
Żyjecie w szkole? Bo ja ledwo! Nie mam na nic czasu, dodatkowo ta cholerna przeprowadzka, która ciągnie się w nieskończoność! Ech, no dobra, już nie jęczę…
Dziękuję Wam za tak dużą aktywność w komentarzach :D Zwłaszcza Romione The Best Couple i Romione Ever, na pewno wykorzystam kilka Waszych propozycji ;)
Nie wiem kiedy następna notka, nie pytajcie! Będę się odzywać na bieżąco. Mam pewien pomysł, zobaczymy jak pójdzie zrealizowanie :)
Pozdrawiam :*

PS Czy są tu jacyś fajni serialu „Glee”?

Obserwatorzy