czwartek, 30 maja 2013

18. Brutalna rzeczywistość

              Była 10 rano. Do dormitorium chłopców wpadały niemrawe promyki listopadowego słońca. Wszyscy byli już na nogach i w większości poza dormitorium, z wyjątkiem Rona. Chłopak szczelnie okryty kołdrą, ściskający poduszkę i zasłonięty czerwonymi kotarami smacznie spał, choć nie... to złe określenie. Do sypialni wrócił dopiero po 3, po dniu pełnym wrażeń i to nie do końca przyjemnych. Potem pokłócił się jeszcze z przyjacielem, więc tym bardziej nie spał spokojnie; najpierw nie mógł zasnąć, a później co chwilę się budził, więc nic dziwnego, że, gdy wreszcie udało mu się zapaść w trochę mocniejszą drzemkę, to nie chciał jej przerywać.
                Nagle huk. Potworny hurgot rozniósł się echem po pomieszczeniu. Rudzielec zerwał się, wyprostowany jak struna. Uspokoił trochę oddech i złapał różdżkę, która leżała tuż przy jego poduszce. Ostrożnie odsłonił zasłony i wynurzył się z łóżka. Ujrzał, kulącego się i coś zbierającego, ciemnowłosego chłopaka.
-Neville, co ty robisz?- spytał zaspanym głosem.
                Longobottom szybko wstał, waląc się przy tym głową w stół. Jego ręce były delikatnie pokaleczone. Patrzył z pewna urazą na kolegę, który wciąż siedział na swoim legowisku, próbując zrozumieć całą sytuację.
-Stłukłem kubek- odparł sucho.
                Ron popatrzył się na niego, zamrugał kilkakrotnie, a cała bezsensowność tego widoku powoli do niego docierała. Sprawnym ruchem różdżki sprawił, że naczynie sekundę później było całe, a właściciel ostrożnie postawił je na blacie, po czym mruknął suche „dzięki” i wyszedł.
                Weasley popatrzył na zegar. Było dość późno. Naprawdę nie miał siły nic robić, no ale nie mógł siedzieć cały dzień bezczynnie. Westchnął na myśl, co go czeka na dole. Tłumy ludzi, oskarżających go o coś, o czym w rzeczywistości nie mieli pojęcia. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć, kompletnie się zagubił. Zachował się podle w stosunku do Hermiony, to nieuległo wątpliwości, ale to ona pierwsza go zdradziła. Czuł niesamowite rozgoryczenie, ciągle miał przed oczami ten widok, pocałunek. Tak bardzo chciał to wymazać z pamięci, ale nie mógł, dlatego coraz bardziej cierpiał. Widział ich zaledwie przez ułamek sekundy, a wystarczyło, żeby pękło mu serce. W głowie tkwiło mu tylko jedno pytanie: Dlaczego? Nie chciał wierzyć, że dziewczyna, którą kochał okazała się po prostu zdradziecką… Niestety to było jedyne logiczne wytłumaczenie całej tej sytuacji. Kiedy to do niego dotarło przestał posiadać jakiekolwiek uczucia. Później ten pocałunek z Lavender. Nic nie czuł do tej dziewczyny, lubił ją i musiał przyznać, że była bardzo pociągająca. Nie chciał stałego związku, nie był pewny czy kiedykolwiek będzie jeszcze do niego zdolny, teraz pragnął się jedynie zabawić, posmakować życia. W ten sposób zatuszował cierpienie, a fakt, że Hermiona to wszystko widziała, sprawił mu jeszcze więcej satysfakcji. Do czasu, kiedy nie zobaczył, że płacze…
                Dosyć tych refleksji! Postanowił, że nie będzie o tym myślał i miał zamiar w tym wytrwać. Chciała grać na dwa fronty, to miała nauczkę. Nie mógł dać z siebie zrobić idioty. Lavender mocno go kręciła i miał zamiar wykorzystać fakt, że jej się podoba.
                Wstał powoli z łóżka i udał się do łazienki. Dostrzegł swoje odbicie w lustrze i ujrzał zupełnie innego człowieka- osobę, która  może mieć wiele. Podobało mu się to. Stał się kamieniem, teraz liczył się on i tylko on. Wziął krótki prysznic i wygrzebał z kufra jakieś ciuchy. Musiał dobrze wyglądać, w końcu dzięki niemu wygrali wczoraj mecz, a w dodatku spotykał się z najładniejszą dziewczyną z domu. Wyjął koszulę i jeansy, po czym je założył.
                Ostatni raz miał na sobie ten zestaw w urodziny Ginny. To była dobra zabawa. Zaczął wspominać. Widok Hermiony w tej fenomenalnej sukience, taniec z nią. Mimo iż strój był już kilkakrotnie prany, nadal czuł jej zapach. Zaciągnął się nim. Te różane perfumy, których używała, po raz kolejny zamotały mu w głowie. Poczuł jakby była blisko, na wyciągnięcie ręki…
„Jesteś żałosny” skarcił się w duchu, wracając do rzeczywistości. Ta dziewczyna poważnie namieszała mu w głowie, ale koniec z tym, teraz był pewnym siebie, uwielbianym przez rówieśników, członkiem reprezentacji quiddichta.
Opuścił pomieszczenie i zszedł na dół. Minął grupkę piątoklasistek, które na jego widok zaczęły wzdychać i chichotać. Obdarzył jedną z nich czarującym uśmiechem, a ona o mało co się nie przewróciła. Zdecydowanie mu to imponowało. Przeszedł dalej przez pomieszczenie. Zobaczył Cormaca McLaggena siedzącego na fotelu, gość był wyraźnie naburmuszony, co również go satysfakcjonowało. Potem minął jeszcze kilka osób i wyszedł z pomieszczenia, chcąc się udać na śniadanie.
Kiedy tylko opuścił pokój ujrzał w oddali burzę brązowych loków. Chwilę później zniknęły za rogiem. Czy to możliwe, że to była Hermiona, czy tylko mu się zdawało? „Stop”- znów sam się ochrzanił. Teraz to nie miało żadnego znaczenia, w ogóle się dla niego nie liczyła, był nową osobą, miał nowy wizerunek, nową dziewczynę i było mu z tym dobrze.
Zszedł schodami w dół, a po drodze spotkał kilku Krukonów, którzy składali mu gratulacje. Najwięcej zainteresowania wzbudził tuż przed Wielką Salą, gdzie, jak zwykle, stały grupki różnych osób. Na jego widok wszyscy do niego podskoczyli i zaczęli z nim rozmawiać; gratulowali, życzyli dalszych sukcesów, a młodsi nawet prosili o autografy. Weasley był zawstydzony, może i czekał na taką sytuację od wielu lat, ale nie był do niej przyzwyczajony.
W końcu ludzie go przepuścili. Z ulgą przekraczał próg Wielkiej Sali, kiedy jeszcze jedna dziewczyna zagrodziła mu drogę. To była Ginny; schludnie ubrana, uczesana, ale wściekła. Jej mina była tak groźna, że Rona aż przeszły ciarki, choć nie dał po sobie poznać tego niepokoju.
-Musimy pogadać- rzekła chłodno.
-Teraz?- jęknął- Jestem strasznie gło…
-To ważne!- przerwała mu.
                Chłopak popatrzył się na nią z irytacją. Niech teraz ktoś spróbuje mu wmówić, że fajnie jest mieć rodzeństwo! Próbował ją wyminąć, ale cały czas blokowała mu przejście. W końcu skapitulował i zaciągnął ją w jakiś pusty korytarz. Oparł się o ścianę i wpatrzył w jesienną pogodę, panującą za oknem. Rudowłosa stanęła obok i cały czas patrzyła się na niego z wściekłością. Jak on w ogóle śmiał?! I jeszcze to jego bezczelne zachowanie… .
-Ty dupku, ty skretyniały dupku!- wyrzuciła z siebie.
                Odwrócił się od szyby i spojrzał na nią trochę nieobecnym wzrokiem. Był zaskoczony jej zachowaniem, choć z drugiej strony, spodziewał się tej rozmowy. Bał się cokolwiek powiedzieć, wszystko mogło być użyte przeciwko niemu.
                Jego postawa jeszcze bardziej zdenerwowała Weasleyównę. Chamstwo i ta pieprzona bezczelność! On miał jeszcze czelność pokazywać się po tym co odstawił poprzedniego wieczoru?! Zrobiła się purpurowa na twarzy, zaczęła ciężej oddychać. Nie wytrzymała, walnęła go otwartą dłonią w twarz.
                Zniósł to jak na niego bardzo spokojnie, popatrzył się na nią jedynie z wyrzutem, ale wciąż czekał na jej ruch, co, dla odmiany, ją jeszcze bardziej wkurzyło. Zdzieliła go w bok, z całej siły. Cały czas nie reagował. Ginny była coraz bardziej rozjuszona. Nie poznawała go. Miała wrażenie, że stała teraz koło obcej osoby. Może i Ron ją wkurzał, może nieraz mu dogryzała, ale wolała jak był sobą niż gwiazdką sportu. Łzy pociekły jej po policzkach. Była zła na samą siebie za to, że pozwoliła się ponieść emocjom. Zaczęła wykrzykiwać jakieś obelgi w jego kierunku i walić go w tors. Po kilku sekundach chłopak unieruchomił jej ręce i spojrzał się na nią z wyrzutem.
-Co się z tobą dzieje?
-Chcę, żeby mój brat wrócił, bo ty nim nie jesteś- wyrzuciła z siebie.
                Rudzielec popatrzył jej prosto w oczy. Ciągle ranił ludzi, nawet jak tego nie chciał. Objął ją i wyszeptał do ucha „przepraszam”. Ginny pokiwała głową i wtuliła się w jego tors. Dlaczego wszystko się zepsuło? Wakacje były fantastyczne, początek roku też, a teraz zaczynały się schody. Tyle czasu czekała aż Ron i Hermiona się zejdą i aż trudno jej było uwierzyć, że ich związek przetrwał jedynie kilka miesięcy.    
                Odsunęła się od niego i spoczęła na ziemi, opierając się o ścianę. Chłopak uczynił to samo i ciężko westchnął. Był tym zmęczony. Za dużo się wydarzyło jednego wieczoru, żeby móc powrócić do starego trybu życia, a wszyscy utrudniali mu rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Już rozmowa z Harrym, którą odbyli w nocy mocno go zdołowała, nie chciał tego przechodzić drugi raz.
-Ron…- zaczęła mówić dziewczyna.
-Ginny, błagam Cię, skończmy to już. Daj mi iść już na śniadanie- jęknął z nadzieją.
-Ty tylko o żarciu!- warknęła- W ogóle już nie obchodzi cię Hermiona?
-Wszyscy widzicie w tym tylko moją winę- zirytował się.
-Nie rozumiem…
-Zarówno ty, jak i Harry i być może jeszcze kilka innych osób obwinia jedynie mnie za to, że… mój związek z Hermioną się rozpadł.
-Z całym szacunkiem, braciszku- sarknęła ruda- Ale trochę trudno nazwać to rozpadem związku, biorąc pod uwagę, że pocałowałeś inną dziewczynę na jej oczach i przy całym Gryffindorze!
-I nie chcesz wiedzieć czemu?!- warknął, przez zaciśnięte zęby.
-Nie no, właśnie chodzi mi o to, żebyś powiedział mi czemu. Jeszcze wczoraj rano gruchaliście jak dwa zakochane gołąbki i nie mogliście się od siebie odkleić, a potem bam! I całujesz się z inną. Chciałabym się dowiedzieć co tobą kierowało, bo nie wierzę, że jesteś aż tak dwulicowy.
-Dzięki- odparł sarkastycznie- Ja… To jest, ona… Hermiona mnie pierwsza zdradziła.
                Ginny ryknęła głośnym śmiechem. To jakiś żart?! Gdyby go zdradzała, to potem aż tak by cierpiała po jego stracie?! Nie no, żałosne i niewiarygodne.
- To prawda- żachnął się Ron.
-Akurat- syknęła- Jak w ogóle śmiesz tak mówić?!
-Myślałem, że chcesz znać moje stanowisko w tej sprawie…
-Tak, ale nie sądziłam, że zaczniesz zmyślać.
-Ginny, ja nie kłamię…
                Dziewczyna spojrzała mu się prosto w oczy. Czy rzeczywiście ją oszukiwał? Po co? Ale z drugiej strony, to było takie nierealne, żeby Hermiona… A jednak Ron teraz siedział naprzeciwko niej, a w jego spojrzeniu widać było tak ogromny ból, że aż serce się krajało.
-Naprawdę?- spoważniała dziewczyna.
-Czemu miałbym kłamać?- odparł.
-Z kim?
                Zapadła cisza. Ron spurpurowiał na twarzy. Teraz już była pewna, że mówił prawdę. Zrobiło się jej głupio, że przywoływała te nieprzyjemne wspomnienia. Wyobrażała sobie jak cierpiał, choć starał się to ukryć, ale powinna wiedzieć, chyba…
-Z Wildem- szepnął
                Ginny opadła szczęka. To było jeszcze mniej prawdopodobne, ale… Roger był świetnym facetem, przystojnym, inteligentnym, zabawnym, czułym… Bardzo się zbliżył do Hermiony w trakcie jej poprzedniej sprzeczki z Weasleyem, z tym że wtedy namawiał ją do pogodzenia się z rudzielcem, to czemu… Pozostawało tyle pytań, ale wszystko ułożyło się w logiczną całość, z jednym wyjątkiem: Hermiona taka nie była! Nie zdradziłaby go, nie w ten sposób, mogła z nim zerwać i powiedzieć, że kocha innego, ale nie grałaby na dwa fronty… To było dziwne.
-Mogę już iść?- poprosił chłopak.
                Weasleyówna delikatnie skinęła głową, a brat uśmiechnął się do niej smutno i zniknął za rogiem, zostawiając ją samą sobie z tymi przemyśleniami i zagwozdkami. Czuła się wewnętrznie rozdarta, nie wiedziała w co wierzyć, po czyjej stronie się opowiedzieć… To wszystko nie miało najmniejszego sensu…
*
-Hermiona, to nie jest dobry pomysł!
-A co innego mam zrobić?!- dziewczyna zatrzymała się tak gwałtownie, że o mało co na nią nie wpadł.
-No…- czarnowłosy zaczął niepewnie- Moim zdaniem… Zaczekać.
-Na co?- jęknęła.
-Aż obydwoje trochę się uspokoicie, a emocje opadną…
-A jeśli do tego czasu on się zaangażuje w ten związek z Lavender?
-Nie sądzisz, że jeśli cię kocha, to i tak wróci…
-Jeśli mnie kocha?!- wydukała, a oczy jej się zaszkliły- Nie chciałabym, żeby dowiedział się o tym wszystkim za późno, bo będzie jeszcze gorzej.
                Odetchnęła głęboko, uspokajając się trochę i ruszyła dalej w stronę wieży Gryffindoru. Harry niechętnie pobiegł za nią. To wszystko mu się nie podobało. Ta cała chora sytuacja wybiła ich wszystkich z codziennego rytmu, nikt z ich czwórki nie mógł się odnaleźć. Bał się, że Ron nie zechce jej wysłuchać, bo w sumie miał do tego pełne prawo. Po prostu obawiał się, że to nie pójdzie tak, jak ona to sobie wyobraża.
*
                Rudzielec wyszedł z Wielkiej Sali. Wreszcie w spokoju zjadł śniadanie, z tym że, po pierwsze, spokój to pojęcie względne, gdyż ciągle napadali go jacyś ludzie, składając mu gratulacje, dotyczące wczorajszego meczu, a ze stołu Ślizgonów dochodziło buczenie i gwizdy. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, ile Hogwart liczy uczniów; po drugie, po rozmowie z Ginny kompletnie stracił apetyt, był potwornie zdołowany. Dlaczego dziewczyna, którą tak mocno kochał postąpiła z nim jak ze śmieciem? Pragnął się od tego wszystkiego odciąć, ale przyjaciele mu na to nie pozwalali, a jego za dużo to kosztowało. Chciał zamknąć w swoim życiu jakiś rozdział i zacząć nowy, spróbować czegoś innego. Do tej pory był potwornie sentymentalny, lojalny, teraz chciał żyć z dnia na dzień, po prostu dobrze się bawić, zapomnieć o tym co było kiedyś (ale nie wybaczyć), być obojętnym na uczucia innych.
                Szedł po schodach do swojego domu. Nie miał żadnych planów na ten dzień, chętnie spędziłby go z przyjaciółmi, tylko pytanie czy ich jeszcze miał. Odrzucił od siebie tę myśl, od teraz był skałą, człowiekiem chłodnym i nie zważającym na innych. W końcu stwierdził, że wyskoczy gdzieś z Lavender, ona na pewno się zgodzi. Na tę myśl kąciki ust mu się uniosły. Cieszyło go, że ta dziewczyna tak za nim szaleje, że jest może w jakiś sposób jej idolem.
                Z uśmiechem na twarzy wkroczył na korytarz, przy którym znajdował się portret Grubej Damy. Nagle, dokładnie po drugiej stronie zobaczył Hermionę. Zatrzymała się gwałtownie, kiedy go ujrzała; dzieliło ich może 10 metrów. Wyglądała okropnie. Jej włosy były w nieładzie, była potwornie blada, miała wory pod oczami, które były całe czerwone. Coś w nim pękło, kiedy ją ujrzał. Pragnął o wszystkim zapomnieć, podbiec do niej i objąć.
                Znienacka usłyszał z boku stukot obcasów, który był coraz donośniejszy. Powrócił do rzeczywistości, czyli do wcześniejszych przekonań. Znowu był twardy. Na korytarzu pojawiła się Lavender. Była jeszcze daleko, kiedy usłyszeli jej piskliwy głos:
-Ronuś!
                Chłopak uśmiechnął się szeroko i pozwolił, żeby blondynka do niego podbiegła i rzuciła mu się na szyję. Kątem oka spojrzał jeszcze na Hermionę, po czym złożył na ustach Lavender namiętny pocałunek.
*
                Harry kucał przy fotelu, na którym spoczywała drobna, brązowowłosa osóbka, znajdującym się w najbardziej oddalonym rogu Pokoju Wspólnego Gryfonów. Próbował jej cokolwiek wytłumaczyć, ale ona nie chciała go słuchać, odcięła się od wszystkiego, wpatrywała się jedynie tępym wzrokiem w okno, a po jej policzka spływały łzy.
-Hermiono, błagam cię!- jęknął.
                Dziewczyna odwróciła swój wzrok w jego stronę i popatrzyła się na niego z takim bólem, że aż coś go złapało za serce, a głęboko w duszy powstała chęć mordu na Weasleyu za to, że doprowadził ją do takiego stanu. W jakiś sposób rozumiał jego zachowanie, ale z drugiej strony chłopak umyślnie chciał sprawić jej przykrość, co było niewybaczalne.
-Wiem, stchórzyłam- warknęła- Miałeś rację!
-Nie o to mi chodzi…
-A o co?!
-Przestań się teraz tym przejmować…
-Chyba sobie żartujesz?!- przerwała mu.
-Nie, zajmij się czymś innym, a to… samo się ułoży.
-Ty sam w to nie wierzysz!
                Czarnowłosy już miał coś odpowiedzieć, ale przy nich pojawiła się Ginny. Była wściekła, patrzyła się wrogo na Hermionę, więc w końcu brązowowłosa odparła tym samym.
-Nie chcesz nas o czymś poinformować?!- syknęła Weasleyówna.
-O czym ty mówisz?
-Pominęłaś jeden ważny fakt- ciągnęła rudowłosa- Nie wspomniałaś o tym, że całowałaś się z Wildem?
-Bo zapomniałam o tym…
-Akurat!- prychnęła rudowłosa.
-To dla mnie nic nie znaczy!- wykrzyknęła Hermiona.
-To prawda- wtrącił się Harry, zanim Ginny zdążyła się odgryźć.
-Wiedziałeś?!- spytała trochę zdezorientowana.
-Dowiedziałem się w nocy- odparł zakłopotany.
                Stali we trójkę spoglądając na siebie nawzajem. Hermiona znowu zaczęła płakać. Nie chciała w takiej chwili stracić przyjaciół, nie dałaby sobie bez nich rady. Rudowłosa, widząc w jakim stanie jest przyjaciółka, podeszła do niej i objęła ją.
-Przepraszam, poniosło mnie- wyszeptała zakłopotana.
-Nie szkodzi…- odpowiedziała brązowowłosa.
-Opowiesz mi jak to było?
                Hermiona pokiwała głową. Nie miała siły do tego wracać, znowu, ale Ginny powinna wiedzieć. Tak więc z powrotem usiedli, a Granger opowiedziała całą sytuację od początku do końca.
*
                Harry wyszedł z Wielkiej Sali i spoczął koło Ginny. Podał jej jedno z jabłek, które wyniósł z pomieszczenia.
-Specjalnie dla ciebie- rzekł z uśmiechem.
-Dzięki- odpowiedziała dziewczyna i wgryzła się w słodki owoc.
                Siedzieli na jednej z bocznych ławek, przez środek sali przewalał się tłum ludzi, jak zwykle w porach posiłków. Był czas kolacji, toteż ci, którzy bawili się przez cały dzień, nie zdążywszy tym samym wrócić na obiad, teraz mieli okazję się najeść.
-Trzeba wziąć coś dla Hermiony, ona w końcu cały dzień nic nie jadła- stwierdziła rudowłosa.
-Już o tym pomyślałem- rzekł chłopak, pokazując na małą paczuszkę, która spoczywała na jego kolanach.
                Weasleyówna uśmiechnęła się. Wzruszyło ją to. Był taki opiekuńczy, zawsze o wszystkich pamiętał, a sam miał tyle na głowie. Był niezwykłym facetem i to wcale nie przez to, że udało mu się pokonać Voldemorta. Rozczulające również było to, że tak się opiekował Hermioną.
-Wierzysz jej, prawda?- spytała znienacka.
-Oczywiście, a ty nie- oburzył się.
-Nie, nie… Wierzę jej, ale gdyby to nie był Hermiona, to prawdopodobnie bym jednak nie uwierzyła, to znaczy…
-Rozumiem, ja prawdopodobnie też, ale ona by nas nie okłamała.
                Ginny skinęła głową. Była przygnębiona tą sytuacją, nie wiedziała jak ma im pomóc, natomiast była przekonana, że są dla siebie przeznaczeni, tylko jak im to uświadomić?
*
                Ron wszedł do dormitorium. W pomieszczeniu znajdował się jedynie Potter. Rudzielec jęknął w duchu, ale nie dał po sobie nic poznać i zaczął odkładać swoje rzeczy i wykonywać niewiele znaczące czynności.
-Możemy pogadać?- usłyszał za sobą głos Harrego.
-Chyba nie mamy o czym- warknął.
-A mi się wydaje, że wręcz przeciwnie…
                Weasley westchnął i spoczął na swoim łóżku, naprzeciwko przyjaciela. Pragnął, żeby ten dzień się już skończył, był tym wszystkim zmęczony.
-Słuchaj, nie mam siły na kolejną pogadankę- rzekł do Pottera.
-Nie mam zamiaru prawić ci morałów- parsknął czarnowłosy- Chciałem cię jedynie przeprosić za moje zachowanie w nocy.
                Znowu wracanie do tego, o czym najbardziej chciał zapomnieć. Przynajmniej pogodził się z kumplem, a doskonale wiedział, że go potrzebował.
-Spoko.
-Słuchaj, Ron…
-Stary, proszę cię. Ja mam stanowczo dość „poważnych rozmów” jak na jedną dobę.
-Ale…
-Może jutro- odparł stanowczo.
                Harry zamilkł, natomiast rudzielec złapał ręcznik, piżamę i jeszcze kilka innych rzeczy i skierował się do łazienki. Przed wyjściem się zatrzymał i rzucił do przyjaciela:
-Ja też przepraszam.
                Potter delikatnie się uśmiechnął, a jego kumpel opuścił pomieszczenie. Miał dość tego wszystkiego, a to dopiero pierwszy dzień po ich rozstaniu…
*
                Weasley wyszedł spod prysznica po dość długim czasie, bo jego koledzy zdążyli wrócić do dormitorium i już zasnąć. On też tak postąpił, ale sen nie przychodził łatwo. Przez wiele godzin rozmyślał, przez jego głowę przelatywało milion pytań: czy naprawdę jest w stanie wciąż być nieczułym draniem? Czy rzeczywiście chce się spotykać z Lavender? Na ogół odpowiedź brzmiała nie. Przez cały dzień udawał, że jest kimś innym, a teraz ujawniała się jego prawdziwa natura, która rozpaczliwie potrzebowała Hermiony. Bolało go, kiedy widział, że płacze, nawet bardziej to nim wstrząsnęło niż widok jej z innym. Miał wrażenie, że to jedno wielkie nieporozumienie, a jednak jego rozżalenie było zbyt duże by tak po prostu wybaczyć. Cały dzień spędził z Lavender, śmiali się, całowali, ale to nie było to samo co z nią. Brakowało tamtych rozmów, wygłupów, pocałunków… Tak bardzo za nią tęsknił.
W końcu zasnął, z tą złudną nadzieją, że nowy dzień przyniesie coś dobrego.
 *
Hej, kochani! Mam cholernego doła i  raczej szybko mi nie przejdzie. Powiem szczerze, że ten rok szkolny był beznadziejny i cieszę się, że to już koniec i modlę się o to, żeby następny był lepszy. Może u Was jest lepiej?
Co do rozdziału: zauważyliście, że zaczęłam tak "skakać", raz jest o Hermionie, raz o Ronie, raz o Harrym i Ginny... Muszę to robić, bo nie jestem w stanie uzyskać takiej jednolitej akcji, biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znajdują się bohaterowie. Może nie wytłumaczyłam tego zbyt dobrze, ale myślę, że wiecie o co chodzi :) W każdym razie, następne kilka rozdziałów będzie pisane w tym stylu, tj. takie porozdzielane gwiazdkami. 
Zdecydowanie nie umiem opisywać uczuć Rona, no ale nie mogę tak po prostu go olać i nie pisać o tym, co on czuje :/ Beznadzieja!
Piszcie co sądzicie o notce, ja chyba nie mam jakiegoś określonego zdania, może jedynie to, że wydaje mi się zbyt chaotyczna :/

Nowy rozdział jakoś pod koniec czerwca, prawdopodobnie jakoś 28-29.

piątek, 3 maja 2013

17. Promyk nadziei

UWAGA: W TYM ROZDZIALE MOGĄ SIĘ POJAWIĆ WULGARYZMY!!!
                Harry kręcił się niespokojnie po dormitorium. Jego współlokatorzy już dawno zasnęli, dochodziła 3 w nocy. W pewnym momencie drzwi uchyliły się i do pomieszczenia wślizgnął się rudowłosy chłopak.
-Gdzie twoja godność?- zaatakował go od progu Potter, patrząc na ślady szminki na jego policzku.
-A co, zazdrościsz?- równie złośliwie odgryzł się zirytowany Weasley.
                Tego już było za wiele! Czarnowłosy wyjął swoją różdżkę i podszedł do przyjaciele. Stanął na odległość patyka i popatrzył mu ze wściekłością w oczy.
-Ty jebany chuju!- wykrzyknął, a trzech pozostałych zerwało się z łóżek jak na komendę i zapaliło światła.
                Po środku pokoju stało dwóch młodych mężczyzn, obydwoje byli czerwoni na twarzach i celowali w siebie różdżkami. Oddychali ciężko, gotowi w każdej chwili rzucić się na siebie i pozabijać gołymi rękami.
-Chłopaki…- próbował załagodzić sytuację Neaville, ale został zupełnie zignorowany.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia Śmoter?!- odparł rudzielec, patrząc na przeciwnika z góry.
-Tylko to, że jesteś skończonym dupkiem! Jak mogłeś się tak zachować?! Potraktowałeś ją jak szmatę, pobawiłeś się i…
-Tak?!- wrzasnął Ron- To ona się mną bawiła!
-O czym ty pieprzysz?
-Obściskiwała się z Wildem, widziałem na własne oczy i od razu uprzedzę, że było to zanim Lavender mnie pocałowała!
                Harry'emu opadła szczęka. Odsunął się od Weasleya i popatrzył mu w twarz, na której wymalowana była złość, ale też ogromny ból i żal. Wszystko w co wierzył straciło sens! Nie do zniesienia była myśl, że Hermiona, którą jeszcze parę godzin temu pocieszał, pierwsza zdradziła. Czy to było w ogóle możliwe?
-Jeśli chcesz to podaj mi veritaserum!
                To powiedziawszy, rudzielec wyszedł, trzaskając drzwiami i zostawiając w sypialni oniemiałych ze zdziwienia kolegów.  
*
-Hermiona, obudź się!- rudowłosa dziewczyna potrząsnęła przyjaciółką.
                Nagle brązowowłosa zerwała się z miejsca. Była blada, miała cały czas przekrwione oczy, a włosy w kompletnym nieładzie. Spojrzała na zegarek. Minęła 10. Serce zaczęło jej mocniej bić i od razu wstała z łóżka, ale szybko na nie opadła z braku sił.
-Spokojne- powiedziała Ginny- Jest niedziela, nie musisz się nigdzie spieszyć.
                Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Wszystko ją bolało, ale czemu? Próbowała sobie przypomnieć co się stało poprzedniego wieczoru, ale nie dała rady. Możliwe, żeby wypiła aż tyle alkoholu, żeby nic nie pamiętać? W końcu zaczęła powoli mówić do Weasleyówny, cały czas poszukując w swojej głowie wspomnień z ostatniej nocy:
-Wiesz, miałam okropny sen. Śniło mi się, że Ron…- urwała.
                Wtedy uderzył ją fakt, że to wcale nie był koszmar senny, tylko rzeczywistość. Wszystko o czym myślała jak o śnie, okazało się jawą. Po jej policzkach zaczęły spływać kolejne łzy. Ruda szybko ją objęła. Granger nie mogła uwierzyć, że to wszystko zdarzyło naprawdę się, to było niemożliwe!
-Tak mi przykro- powiedziała Ginny.
                Hermiona wybuchnęła kolejną salwą płaczu. Dlaczego chłopak, którego kochała ją zostawił? Tyle razy okazywał jej swoje uczucia, wymawiał je na głos… to wszystko było kłamstwem? Ale po co on to zrobił, nie mógł z nią po prostu zerwać, skoro nie odwzajemniał jej miłości? Dlaczego tak ją potraktował? Po co w ogóle zaczęli się spotykać?!
                W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że nie zna odpowiedzi na te pytania, tzn. wyjaśnienie było jedno: Ron był skończonym palantem, a takimi nie warto się przejmować, płakać dla nich. Odsunęła się od przyjaciółki i otarła łzy. Przypomniała sobie, jak poprzedniego dnia się zachowywała, nie mogła tego powtórzyć, nikt nie był tego wart, a na pewno nie ten dupek.
-Ok?- spytała rudowłosa.
-Tak- przytaknęła- Będę gotowa za kwadrans.
                To powiedziawszy wzięła wszystkie potrzebne rzeczy i pobiegła do łazienki, zostawiając w pomieszczeniu zaniepokojoną przyjaciółkę, która wciąż siedziała na krańcu jej łóżka.
                Tak jak wcześniej powiedziała, Granger piętnaście minut później stała wyszykowana przed nią, w swojej sypialni. Nikogo prócz nich już nie było, szkoła tętniła życiem. Część osób, szczelnie owiniętych szalikami, przechadzało się po błoniach, inni siedzieli w pokojach wspólnych swoich domów, a jeszcze inni ogólnie kręcili się po szkole. Hermiona przełknęła ślinę na myśl o tym, że na dole może spotkać Rona, co właściwie było bardzo prawdopodobne. Odważnie przeszła przez próg, zamykając za sobą drzwi i tym samym jakiś rozdział w swoim życiu. Sama nie wiedziała, czy więcej w niej nienawiści, czy żalu, niemniej była pewna, że już nie okaże swoich uczuć, będzie twarda jak skała.
                Zeszła powoli po schodach, za Ginny, i nagle opętał ją strach. Zdała sobie sprawę z tego, że boi się spotkania z ludźmi, nawet nie chodziło o Weasleya, ale też o wszystkich innych. W każdym widziała zagrożenie, przeczucie, że ją skrzywdzi. Chciała zawrócić, ale przyjaciółka pociągnęła ją delikatnie w głąb pomieszczenia. Czuła się osaczona, wydawało jej się, że nagle zmalała. Stanęły przed Harrym, a ona aż podskoczył, kiedy dotknął jej ramienia. Przyjaciel, jakby czytając jej w myślach, rzekł:
-Wyjdźmy stąd.
                Ruszyli w stronę portretu Grubej Damy. Tym razem Hermiona szła przodem, chciała się jak najszybciej wydostać z tego miejsca. Prawie wybiegła z Gryffindoru i zaciągnęła głęboko powietrza. Czuła się lepiej, tam miała wrażenie, że każdy wie, co się wydarzyło, że wszyscy ją obserwują, współczują jej.
-Gdzie Ginny?- spytała, kiedy ujrzała, że rudowłosej nie było.
-Poprosiłem ją, żeby została…
-Coś się stało?- dopytywała się jeszcze bardziej zaniepokojona.
-Jadłaś śniadanie?- uciekł od odpowiedzi.
-Nie jestem głodna… O co chodzi?- drążyła coraz to mocniej zirytowana.
-Nie tutaj…
                To powiedziawszy złapał ją za rękę i poprowadził wzdłuż korytarzem. Szli i szli, wspinali się po schodach. W końcu Potter zatrzymał się pod salą, w której niegdyś stało Zwierciadło Ain Eingarp. Otworzył ją sprawnie, co o dziwo nie okazało się trudne, po czym wprowadził dziewczynę do klasy. Brązowowłosa usiadła na jakimś starym krześle, zdjąwszy z niego wcześniej białe prześcieradło. Wpatrywała się w Harry'ego z dużą niecierpliwością, ale on wciąż milczał. Widać, że miał problem z powiedzeniem, o co mu chodzi. Jednego była pewna, musiało to mieć związek z… zaistniałą poprzedniego dnia sytuacją, dlatego tak bardzo bała się tego, co jej przekaże. Zupełnie nie wiedziała czego powinna się spodziewać.
-Posłuchaj mnie…
-Nie, Harry, proszę…- przerwała mu szybko i spojrzała się na niego z nadzieją.
-To ważne- zaprzeczył jej, ale aż mu serce ścisnęło, gdy zobaczył jej wzrok.
-Ja naprawdę nie chcę doprowadzić się do takiego stanu w jakim byłam wczoraj- zaczęła, dość histerycznie- Pozwól mi się od tego odciąć. Nigdy nie zapomnę tego co… łączyło… mnie… z nim- głos jej zaczął drżeć- Proszę, nie wracajmy do tego i tak za dużo o tym myślę, właśnie teraz, kiedy chciałabym to puścić w niepamięć…
-Hermiono- rzekł czule- Wiesz, że jesteś dla mnie niezastąpiona i kocham cię najmocniej na świecie, ale jesteś również świadoma tego, że Ron jest mi tak samo bliski, dlatego muszę znać prawdę.
-O czym ty mówisz?
                Czarnowłosy wziął głęboki oddech. Jak miał jej to niby powiedzieć? Właściwie, po co w ogóle chciał wiedzieć? Dlaczego jego popieprzone sumienie nie dawało spokoju tej sprawie? Popatrzył się na jej zdziwioną twarz i nogi się pod nim ugięły. Chciał się wycofać, ale nie miał za bardzo możliwości.
-Posłuchaj, wczoraj w nocy rozmawiałem z Ronem…
-Świetnie!- parsknęła.
-Nie przerywaj mi!- warknął- To prawda, że całowałaś się z Wildem?
                Szczęka jej opadła. Cholera jasna! O tym też ciągle próbowała zapomnieć i nawet jej się to udało. Co to w ogóle miało niby do rzeczy?
-Co to za różnica?!- krzyknęła rozwścieczona, wstając.
-To prawda?- chłopak zagrodził jej drogę.
                Stali naprzeciwko siebie. Obydwoje skrajnie rozemocjonowani, on, zaniepokojony, zdenerwowany, ona- wściekła i rozżalona. Co się stało? Dlaczego wszystko musiało się popsuć? Ich życie nigdy nie było proste, ale kiedy zaczęli się kłócić między sobą, to była katastrofa. Nie mogła, po prostu nie umiała go okłamać. Był jej zbyt bliski i za dobrze ją znał.
-Tak- jęknęła.
                Czarnowłosy odsunął się od niej. Cały czas miał nadzieję, że to nieprawda, aż do tej chwili. Jak oni mogli się tak nawzajem potraktować?! To była jakaś porąbana sytuacja; posądzałby ich o różne kretyńskie zachowania, ale nigdy o zdradę. W ogóle nie mógł tego rozumieć. Zaczął chaotycznie nabierać oddechu. Granger patrzyła się na niego z przerażeniem. To musiał być jakiś durny sen…
-Harry, proszę…
                Potter pokręcił głową. Czyli to jednak ona była winna… nie Ron. Stracił wiarę w ludzi, gdzieś zagubili się jego przyjaciele… Co się działo?! Te fakty do niego nie dochodziły, czuł się jakby ktoś mu przyłożył parę razy pałką w głowę.
                Hermiona znowu zaczęła płakać. Nie mogła patrzeć jak jej najdroższy przyjaciel miota się zdezorientowany po pomieszczeniu. Chciała do niego podejść i przytulić się, ale była przekonana, że ją odtrąci. Tak bardzo próbował znaleźć jakieś dowody, że to jedno wielkie kłamstwo, ale to była prawda… prawda, która zniszczyła ich relacje, która doprowadziła do tak wielkiego poróżnienia.
-Posłuchaj mnie- zaczęła mówić dziewczyna- Rzeczywiście taki… incydent, miał miejsce, ale to był tylko jeden raz, to on mnie pocałował, a ja nie wiedziałam co się dzieje, kiedy już się zorientowałam minęło kilka sekund, potem natychmiast się od niego odsunęłam i odeszłam… To się nigdy nie powtórzy, ja to wiem… Ale to nie miało ujrzeć światła dziennego, dla mnie to nic nie znaczy… nigdy nie będzie… Proszę… uwierz mi…- wyrzuciła z siebie potok słów, przerywając je kolejnymi salwami płaczu.
                Chłopak patrzył się na nią i nie wiedział co myśleć. Nigdy go nie okłamała, więc czemu tym razem miałaby to robić, a z drugiej strony sam fakt, że całowała się z Rogerem był tak bardzo niewiarygodny, że dopuszczał do siebie myśl, że naprawdę zdradzała Rona. Był rozdarty, po jednej stronie serce, które mówiło mu, żeby podszedł do niej i powiedział, że jej wierzy, a po drugiej, zdrowy rozsądek, podpowiadający, że to jest zbyt poważna sprawa, żeby kierować się jedynie uczuciami. Stał w miejscu i wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w ścianę, tocząc wewnętrzny bój. Hermiona, widząc, że się zastanawia, pozwoliła, żeby puściły jej nerwy. Płakała rzewnymi łzami. Nie dość, że straciła ukochanego, to jeszcze… Moment, ale skąd Harry w ogóle o tym wiedział, nie sądziła, żeby Wilde mu to powiedział, bo na pewno był przekonany, że Potter zrobi mu za to coś złego. Czyżby ich widział? Nie, to też mało prawdopodobne, bo powiedziałby jej o tym wczoraj, nie traktowałby jej tak czule…
                Czarnowłosy popatrzył na nią. Nie, nie mogła po prostu łgać, jej słowa były szczere, inaczej by się tak nie zachowywała. Podszedł do niej i objął ją mocno. Chciał jej pokazać, że wierzy, w każde jej słowo. Bardzo przeżywał tą sytuację. Bał się o przyszłość. Jak dadzą sobie radę? Voldemort coraz bardziej panoszy się po świecie. Wszyscy wiedzieli, że tylko jedna osoba może go pokonać i był to on, Harry Potter. Cały czas obawiał się, że przegra, a  co wtedy? Nie chciał, żeby jego przyjaciele zostali wówczas sami, a do tego zmierzała cała ta chora sytuacja.
-Harry…- odezwała się, słabym głosem, po jakimś czasie dziewczyna.
-Słucham cię?- wyszeptał.
-Skąd ty w ogóle wiesz, no… o mnie i Rogerze?
                Popatrzył w jej wielkie czekoladowe oczy. Nie chciał odpowiadać na to pytanie, ale rzeczywiście był jej winny wyjaśnienia. Tylko jak ona to przyjmie?
-Hermiono- zaczął, odgarniając jej jeden kosmyk z czoła- Ja… Ron mi o tym powiedział…
-Co?!- wykrzyknęła- Czyli on wie! Ale skąd? Widział nas?- patrzyła z nadzieją na przyjaciela.
-Ja…- pokręcił głową.
                Dziewczyna odsunęła się od niego i zaczęła nerwowo krążyć po pomieszczeniu. Wszystko zaczynało nabierać sensu. Jeśli Ron ich widział, to mógł pomyśleć, że go zdradza. Potem na imprezie chciał się na niej zemścić. Tak, to było prawdopodobne! Może nadal ją kochał, tylko potrzebował wyjaśnień. Zaczęła się cieszyć. Po jej policzkach popłynęły kolejne łzy, lecz tym razem szczęśliwe. Uśmiechała się szeroko. Wreszcie to zrozumiała, nie wszystko było stracone. Musiała jedynie jak najszybciej porozmawiać z Weasleyem.
                Ruszyła w kierunku drzwi, ale przyjaciel złapał ją za rękę. Co ona właściwie chciała zrobić? Trochę się bał jej zamiarów. Spojrzał na jej twarz pytająco.
-Co masz zamiar zrobić?
-Muszę z nim porozmawiać, jak najszybciej- odparła z niecierpliwością.
                Harry miał co do tego pomysłu poważne wątpliwości. Wcale nie było pewne czy Ron jej uwierzy, a po jego wczorajszym zachowaniu, sądził, że powinna zaczekać aż emocje trochę opadną, bo teraz mogło to mieć dla niej bardzo nieprzyjemne skutki.
                Wyrwała mu swoją dłoń i podeszła do wyjścia. Na jej drodze pojawiło się światełko nadziei i nie miała zamiaru go stracić.
               *
Naprawdę jestem aż tak przewidywalna?! Pod rozdziałem 16. padło pytanie, czy zachowanie Rona było spowodowane tym, że widział Hermionę z Rogerem. Teraz wszystko jest jasne :)
Wiem, rozdział krótki, ale jakoś ciężko mi pisać o ich rozstaniu, a z resztą teraz muszę osobno opisywać życie Rona i osobno- Hermiony, więc jeden poświęcam jednemu, a następny- drugiemu.
Mam nadzieję, że wyeliminowałam błędy. W każdym razie bardzo się starałam... Niestety jestem chaotyczną osobą i nie zawsze udaje mi się wszystko wyłapać, więc przepraszam :(
Poza tym usunęłam ankietę, bo coś mi się zepsuło z datami i pokazuję, że zostało jeszcze 5 tys. dni, a to odrobinę za dużo :P Niemniej większość z Was nie miała nic przeciwko miniaturkom, pojawiło się kilka głosów, że mogłoby być ich mniej, ale nikt chyba nie odpowiedział "nie". Jednak w najbliższym czasie ich nie przewiduję.
No i na koniec muszę spytać, są wśród Was trzecioklasiści- gimnazjaliści, którzy, tak jak ja, w zeszłym tygodniu przeżywali te cholerne testy? Pochwalicie się, dobrze Wam poszło?
Pozdrawiam i proszę o komentarze ;)

Obserwatorzy