czwartek, 14 lutego 2013

Miniaturka: Walentynki

Styczeń/luty 1999 r.
               Była mroźna zima. Zamek okrywał biały puch, a zimno doskwierało Anglikom. Mało który z uczniów miał ochotę wychylać nos na zewnątrz; wychodzili jedynie do Hogsmeade, raz na dwa tygodnie. Po pokonaniu Voldemorta wszystko wróciło do normy, ba- było wręcz lepiej. Profesor McGonnagal, świetnie sprawowała stanowisko dyrektora szkoły, uczniowie ją lubili- była dla nich bardzo miła, ale też szanowali- budziła w nich respekt.
               Siódmoklasiści „władali” szkołą. Wszyscy się ich słuchali. Mieli też dodatkową przewagę, bo wszyscy walczyli w bitwie o Hogwart, a wśród nich była przecież wielka trójca- Harry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger. Uczęszczali do klasy siódmej, gdyż rok wcześniej nie wrócili do szkoły przez polowanie na horkruksy. Również zeszłoroczni szóstoklasiści trafili do klas wyżej.
               Była 20. Gryfoni wracali z kolacji do swojego salonu. Przy tablicy z ogłoszeniami zrobiło się dość duże zamieszanie. Kiedy Harry, Ron, Hermiona i Ginny wrócili do pokoju, przepchali się tam, żeby zobaczyć co się dzieje. Na ścianie wisiał duży, czerwony plakat, na którym widniała informacja:
„Dnia 14 lutego, w piątek, odbędzie się:
BAL WALENTYNKOWY
Zabawa zacznie się o godz. 19 w Wielkiej Sali.
Zapraszamy wszystkich uczniów oraz kadrę nauczycielską!
Obowiązkowy strój wieczorowy!”
               Ginny i Harry uśmiechnęli się szeroko, a Ron jedynie wzruszył ramionami. Hermiona natomiast, ledwo zdążywszy przeczytać informację, odeszła od nich i spoczęła na jednym z foteli, stojących przy kominku, po czym zagłębiła się w lekturze.
-Co jej jest?- mruknął Potter do rudowłosej.
-Nie mam pojęcia.
               Cała trójka wycofała się z powrotem na środek pomieszczenia, a potem dołączyła do brązowowłosej, która zdołała już zatonąć w Starożytnych Runach, które starannie studiowała. Przyjaciele rozsiedli się na około niej i swoimi rozmowami zmącili jej spokój.
-Fajnie, że robią coś takiego jak ten bal- rzekła Ginny.
               Harry pokiwał głową, Hermiona udała, że jej tam nie ma, a Ron ponownie wzruszył ramionami. Panowała dość gęsta, niezręczna atmosfera. Chyba nikt nie miał specjalnej ochoty na pogaduszki, ale rudowłosa nie dawała za wygraną. Popatrzyła na każdego z osobna groźnym spojrzeniem, po czym ponownie się odezwała:
-A wy co o tym myślicie?
               Od strony chłopaków dało się słyszeć pomruk aprobaty, natomiast brązowowłosa znowu nic nie powiedziała. Weasleyówna była coraz bardziej zła ich ignorancją i w końcu wybuchła:
-Ludzie! Co z wami?!
               Czarnowłosy spojrzał się na nią ze zdziwieniem, jej brat popatrzył wymownie w górę, a przyjaciółka niechętnie odłożyła książkę. Ruda rzucała każdemu po kolei spojrzenie, żądające wyjaśnień. W końcu Ron powiedział spokojnie:
-Po prostu jesteśmy zmęczeni, Gin.
-A niby czym?!
-No całym dniem nauki.
-I to sprawia, że nie możemy porozmawiać?!
-Dobrze, Ginny- odezwała się tym razem Hermiona- Jeśli tak bardzo chcesz znać moją opinię, to uważam, że ten bal to jakaś głupota.
-A to niby czemu?- obruszył się rudzielec.
               Brązowowłosa spojrzała się na niego wściekła. Przez cały rok relacje między nimi nie układały się najlepiej. Wszyscy sądzili, że po tym pocałunku w czasie bitwy zaczną ze sobą chodzić, ale nie zaczęli, co więcej, ich stosunki stały się bardzo oschłe, chłodne i zdystansowane i nikt nie wiedział dlaczego. Rozmawiali tylko z przymusu, czasem, jak siedzieli we czwórkę, łaskawie coś do siebie przebąknęli.
               Harry i Ginny zauważyli, że rozmowa schodzi na niebezpieczny tor i niezbyt wiedzieli co powinni zrobić. W powietrzu wyczuwalna była awantura.
-Takie jest moje zdanie- syknęła Granger.
-Świetnie, to już ustaliliśmy- sarknął chłopak- Ale ja pytam o powód!
-A co cię to właściwie obchodzi…- nie odpuszczała dziewczyna.
-Rozmawiamy. Wypowiedziałaś swoje zdanie, ja ci zadaję pytanie. To chyba naturalne.
               Weasley wypowiedział to tak przemądrzałym i bezczelnym tonem, że Potter i jego dziewczyna myśleli, że Hermiona za momencik wybuchnie. Chyba również Ron wyczuł jej irytację, bo mina mu nieco zrzedła. Brązowowłosa wpatrywała się w niego morderczym wzrokiem i zaczęła ciężej oddychać. Po chwili się uspokoiła i rzekła beznamiętnym głosem:
-Uważam, że nie potrzebne nam są teraz bale. Powinniśmy się uczyć do owutemów. Hogwart dopiero co odbudowano, trzeba o niego dbać. Poza tym nigdy nie organizowano takich imprez, to po co teraz zacząć?
-Serio?!- Weasley parsknął śmiechem- To nie są żadne argumenty…
-Może przemawiają za tym też inne aspekty- warknęła dziewczyna, rzucając mu wrogie spojrzenie- Ale z pewnością ty nie musisz ich znać!
               To powiedziawszy pozbierała swoje rzeczy i wyszła z pomieszczenia. Dużo lepiej niż kiedyś znosiła kłótnie z Ronem, choć widać było, że jest naprawdę zdenerwowana. Rudzielec czuł się jak ostatni kretyn. Po co mu była ta prowokacja? Ginny patrzyła się na  niego z politowaniem.
-No co?!- warknął po pewnym czasie.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Ja tylko zadałem pytanie. To ona na mnie naskoczyła- wytłumaczył się.
-Ty naprawdę nie rozumiesz?
-Niby czego?!
-Ona chce, żebyś ją zaprosił na ten bal!
-To słabo to okazuje!
-Ech, faceci…- jęknęła rudowłosa.
-Gin, odpuść mu już- odezwał się Harry.
               Weasleyówna rzuciła mu nieprzyjemne spojrzenie, po czym zrobiła to co Hermiona. Dodała jedynie na odchodne, jadowitym tonem:
-Wiecie co, zostańcie sobie w tym swoim męskim towarzystwie. Może uda wam się wymyślić jak przeprosić Hermionę i zaprosić ją na imprezę.     
               Kiedy tylko odeszła, panowie spojrzeli się po sobie i ryknęli śmiechem. Cała sytuacja była absurdalna. O co się w ogóle kłócili? Choć z drugiej strony, gdyby nie te kłótnie, to byłoby nudno.
-Ach, te kobiety- westchnął Ron.
               Harry zaczął się jeszcze głośniej śmiać, a kilku uczniów ze stolików obok popatrzyło się na nich z politowaniem. Posiedzieli jeszcze trochę i też udali się do swojego dormitorium, w którym i tak nie spali, tylko do późna grali z chłopakami w Eksplodującego Durnia.

*
               Następnego dnia Ron i Hermiona w ogóle ze sobą nie rozmawiali, ba, brązowowłosa nie raczyła nawet go obdarzyć spojrzeniem. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Do czasu…
               Dziewczyna wracała z biblioteki do Wieży Gryfonów. Było późno, zbliżała się 22, a ona jak najszybciej pragnęła znaleźć się w swoim przytulnym dormitorium.
               Nagle ktoś złapał ją za ramię i wciągnął do jakiejś wnęki. Wyciągnęła różdżkę i wbiła ją napastnikowi w brzuch. Usłyszała ciche jęknięcie. Było ciemno i nie widziała jego twarzy, lecz doskonale wiedziała kto stoi naprzeciwko niej. Wszędzie rozpoznawała ten zapach, to ciepło bijące od jego ciała i miarowy oddech…
-Ronaldzie!- warknęła- Czyś ty do reszty zgłupiał?!
-Mogę ci odpowiedzieć, jak weźmiesz różdżkę z mojego brzucha?- odparł słabym głosem.
               Dziewczyna zarumieniła się delikatnie, lecz on, na szczęście, tego nie widział. Schowała patyk, a rudzielec odetchnął głęboko, czując dużą ulgę.
-Wyjaśnisz mi to?- ciągnęła dziewczyna.
-Tak- rzekł- Chciałem z tobą porozmawiać.
-Teraz i tutaj?!- zdziwiła się.
-Tak, na osobności- odpowiedział poważnie, a ona zaczęła się trochę bać.
-Słucham.
-Nie odpowiedziałaś mi wczoraj na pytanie.
-Naprawdę chcesz do tego wracać?!- zirytowała się.
-Nie wiem czy nie zrobię z siebie idioty…
-Jesteś idiotą- syknął złośliwie dziewczyna.
-Dzięki, cenię szczerość- chciał odejść, ale go zatrzymała.
-O co ci chodzi?
-Chciałbym się spytać- wziął głęboki oddech- Czy nie poszłabyś ze mną na ten Bal Walentynkowy?
               Zapadła cisza. Ron zrobił się purpurowy na twarzy i niezależnie od tego, czy Hermiona widziała go w tej chwili, pragnął zapaść się pod ziemię. Dziewczynę zatkało. Czyżby jednak rozumiał więcej niż sądziła? Dzieliły ich jedynie centymetry. Ta bliskość prowokowała do jakiegoś ruchu, ale żadne z nich nie było w stanie go zrobić. Było im z każdą sekundą coraz bardziej gorąco.
-Chyba tak- wyjąkała.
-Chyba?!- Ron odzyskał dobry humor, a i ona poczuła się pewniej.
-No wiesz, zawsze mogę się rozmyślić- odparła zadziornie.
               Ronald uśmiechnął się szeroko, po czym wypuścił ją z wnęki i sam ją opuścił. Obydwoje szczerzyli się jak głupi. Znaleźli się na korytarzu. O mało co nie wpadli na Harrego i Ginny, którzy wracali, trzymając się za ręce, ze swojego romantycznego spaceru. Trochę się zdziwili, widząc ich razem, wychodzących z jakiegoś ciemnego kąta, bardzo zadowolonych i czerwonych na twarzach.
-Chcecie nam coś powiedzieć?- spytał Potter.
               Obydwoje pokręcili jedynie głowami. Przyjaciele patrzyli się na nich podejrzliwie jeszcze przez chwilę, a potem wszyscy szybko ruszyli do Pokoju Wspólnego, gdyż usłyszeli gdzieś w oddali Irytka.

*
               Minął styczeń i połowa następnego miesiąca. Nadszedł 14 lutego. Dzień zakochanych, uwielbiany przez pary i znienawidzony przez singli. Wszyscy jednak rozmawiali o dyskotece walentynkowej, która odbywała się właśnie tego dnia. Dziewczyny zastanawiały się jak ubrać i umalować, a panowie chwalili się przed sobą, jakie panny udało im się zaprosić. Ten temat od dwóch tygodni gościł na ustach wszystkich uczniów.
               Ron i Hermiona od czasu tego dziwnego zaproszenia starali się nie rozmawiać o imprezie. Ginny i Harry też nie poruszali tego wątku przy nich. W piątek lekcje zostały skrócone, żeby nauczyciele mogli ustroić Wielką Salę, a uczniowie odpowiednio się przygotować na tą okazję. Dziewczyny wróciły do swojego dormitorium przed 14. Brązowowłosa usiadła na łóżku i zaczęła pisać esej na OPCM. Ruda nie wytrzymała:
-Co ty wyrabiasz?!
-Odrabiam pracę domową- odparła zaskoczona Granger.
-Teraz?
-No a kiedy…
               Weasleyówna patrzyła się na przyjaciółkę z politowaniem, natomiast Granger nie wytrzymała długo tego spojrzenia, odłożyła pergamin i pióro i spytała ze złością:
-O co chodzi?
-Nie chcesz się przygotować do imprezy?
-Ginny- jęknęła- Przecież zostało jeszcze 5 godzin!
-No wiem, ale zanim zdążysz wszystko ogarnąć, to minie dużo czasu.
-Słuchaj- powiedziała stanowczo Hermiona- Nie mam zamiaru się jakoś strasznie stroić.
-Serio?- nie dowierzała ruda- Dlaczego na siłę udajesz, że ten dzień nic dla ciebie nie znaczy? Nie powiesz mi, że nie chcesz założyć pięknej sukni i wyglądać jak księżniczka, że nie chcesz szaleć, tańczyć przez całą noc w objęciach ukochanego…
-Ja nie mam ukochanego!
-Nie żartuj sobie!- parsknęła Gin- A Ron?
-Naprawdę chcesz gadać o relacjach między mną a twoim bratem?!- Hermiona zirytowana, gwałtownie wstała z łóżka.
-To ty unikasz rozmów na ten temat- wyjaśniła cierpliwie Weasleyówna.
               Zapadła cisza. Brązowowłosa nie chciała drążyć tego wątku, nie miała na to siły. Sama nie rozumiała co się takiego wydarzyło między nią, a rudzielcem, że ich relacje tak bardzo się ochłodziły, skoro powinno być wręcz na odwrót.
-To może zacznijmy się szykować- westchnęła zrezygnowana, a jej przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko.
               Najpierw obie się odświeżyły. Następnie zajęły się makijażem. Miały to szczęście, że od kiedy były w tej samej klasie przydzielono je do tego samego dormitorium, które dzieliły tylko we dwie. Po makijażu- fryzury. Wszystko to zajęło wbrew przekonaniom Hermiony bardzo dużo czasu i dopiero ok. 18 zabrały się za wybór strojów i biżuterii.

*
               Była 18.45. Obie dziewczyny szybko pakowały swoje rzeczy do torebek, bojąc się, że za chwilę się spóźnią. Hermiona złapała czarną kopertówkę i już wybiegała z pomieszczenia, ale Ginny ją zatrzymała:
-Zaczekaj!
               Brązowowłosa zawróciła do przyjaciółki, ale ta jedynie patrzyła się w wielkie lustro stojące w ich pokoju. Dziewczyna stanęła koło rudowłosej i również odwróciła się w stronę szkła. Uśmiechnęła się widząc odbicie swoje i współlokatorki. Wyglądała ładnie i przyznawała to przed samą sobą. Miała na sobie czarną sukienkę, niezbyt poważną, ale w sam raz. Jej kreacja składała się z dopasowanej góry, na ramiączkach, i zwiewnej spódnicy. Gdzieniegdzie widać było małe, srebrne ozdóbki. Dobrała do tego pasującą, skromną biżuterię, małą torebkę i buty na dość wysokim obcasie. Miała mało krzykliwy, ale widoczny makijaż i wysoko spięte włosy, lecz nie w kok, ale bardziej w kuc. Ginny natomiast miała sztywną, czerwoną sukienkę do kolan, bez ramiączek. Oprócz tego włożyła wysokie, również czerwone, szpilki i dobrała kopertówkę w tym samym kolorze. Miała ścisły kok i ostry makijaż. Jak dla Hermiony to byłoby zbyt wyzywające, ale jej przyjaciółce bardzo pasował ten styl.
-Teraz możemy iść- powiedziała rudowłosa z szerokim uśmiechem.
               Obie opuściły dormitorium i zeszły do Pokoju Wspólnego, gdzie czekali na nie ich partnerzy.

*
               W salonie panował gwar. Panowie krążyli po pomieszczeniu, z niecierpliwością wyczekując swoich partnerek, które się specjalnie nie spieszyły. Każda z dziewcząt chciała zrobić na swoim i na reszcie chłopaków duże wrażenie i często się im to udawało. Schodziły powoli, z gracją po schodach, uśmiechając się przy tym uroczo, a potem opuszczały pokój, trzymając pod rękę swoich wniebowziętych towarzyszy.
               Ron spoczywał na jednym z foteli i usilnie walczył z muchą, która ciągle się przekrzywiała, natomiast Harry stał obok niego i bawił się różdżką, a co jakiś czas przechadzał się do kominka i z powrotem.
-Zostaw tą muchę!- warknął w końcu czarnowłosy do przyjaciela.
-To dziadostwo mnie wkurza- odparł mu równie „uprzejmie” rudzielec- A ty mógłbyś przestać tak łazić?!
-Nie!
-I co myślisz, że tak szybciej przyjdą?! Może ja też sobie pochodzę!
               Stanął naprzeciwko przyjaciela z kpiną wypisaną na twarzy, ale Harry tylko mu przekrzywił muchę, na co rudzielec zrobił groźną minę.
-Ron- powiedział do niego Seamus, wskazując mu głową schody.
               Obydwaj odwrócili się w kierunku wejścia. Po schodach, zgrabnie jak sarenka, zbiegała Hermiona, uśmiechając się przyjaźnie do kolegów. Podeszła do nich, a Potter parsknął:
-Świetnie- dziewczyna rzuciła mu zdziwione spojrzenie, ale Ron powiedział:
-Olej go, wkurza się, że Ginny tak długo nie ma.
               Brązowowłosa uśmiechnęła się podejrzanie, a chłopak próbował wyczytać z jej twarzy o co chodzi, ale za wszelką cenę nie chciała mu tego pokazać. W końcu zrezygnował.
-Wyglądasz fantastycznie- obdarzył ją szerokim uśmiechem.
-Dziękuję- odparła- Ty też.
               Obydwoje się roześmiali. Brązowowłosa poprawiła mu muchę, która wreszcie trzymała się jak należy. Zatrzymała dłonie na jego klatce piersiowej i przybliżyła się do niego. Rudzielcowi zrobiło się gorąco i zaczął szybciej oddychać.
-Oż ty- usłyszeli głos jakiegoś pana.
               Zwrócili swoje twarze w kierunku schodów, po których właśnie kroczyła Ginny. Granger uśmiechnęła się szeroko. Zdecydowanie jej przyjaciółka zrobiła wielkie wejście. Popatrzyła na Harrego, któremu szczęka trochę opadła, a oczy się błyszczały. Potem spojrzała na Weasleya i ledwo powstrzymała śmiech. Jego mina wyrażała niedowierzanie, zdziwienie i wiele innych uczuć, które trudno było określić.
               Rudowłosa podeszła do swojego chłopaka i razem z nim wyszła. Wszyscy panowie odprowadzali ją wzrokiem z niemym zachwytem wypisanym na twarzach. Spowodowało to, że dziewczyny, które schodziły za Ginny nie zostały należycie „przyjęte” i atmosfera trochę się zagęściła.
-Ona ma tak zamiar paradować po szkole?!- wybuchnął Ron.
-Nie paradować, tylko tańczyć- wyjaśniła spokojnie brązowowłosa.
-Chyba żartujesz?! Ona wygląda… Ok, nie powiem tego. Po prostu boję się, że znajdę ją w jakimś ciemnym koncie nie wiadomo z kim!
-Nie przesadzasz- Hermiona trochę się zdenerwowała- Po pierwsze: wygląda bardzo dobrze i ty to wszystko wyolbrzymiasz, po drugie: jest rozsądna, a po trzecie: przecież jest z Harrym.
-Super- parsknął, a dziewczyna znowu zachichotała.
-Proszę cię- powiedziała, znowu spokojnie- Przecież im ufasz. Spędźmy ten wieczór w miłej atmosferze. Nie bój się, nic się nie stanie- popatrzyła na niepewną minę chłopaka, po czym szepnęła- Obiecuję.
               Rudzielec uśmiechnął się do niej, chwycił jej dłoń i obydwoje udali się do Wielkie Sali. Szli, rozmawiając i śmiejąc się jak nigdy. Puścili w niepamięć ostatnie miesiące, cieszyli się po prostu swoim towarzystwem.

*
               Kiedy doszli do pomieszczenia, zabawa już się rozpoczęła. Na parkiecie tańczyło kilka par, a coraz to nowe do nich dołączały. Jak na razie wszystkich przepełniała energia, a przy stole z przekąskami nikogo nie było. Nawet nauczyciele poruszali się w rytm muzyki.
               Hermiona przyglądała się sali i była pełna podziwu dla kreatora tych wspaniałych dekoracji. Jak się można było domyślić wnętrze było oblane czerwienią i różem, zgodnie z walentynkową tradycją. Na środku pojawiła się olbrzymia, srebrna, błyszcząca kula dyskotekowa, która powodowała, że światła odbijały się pod najdziwniejszymi katami. Oprócz tego na stołach widać było pęki zwykłych, mugolskich, czerwonych róż. Paliły się też świece, a w powietrzu można było wyczuć słodki, kwiatowy zapach. W każdej innej sytuacji dziewczyna stwierdziłaby, że wystrój jest tandetny, ale tego wieczoru sprawiał, że każdy dawał się porwać magii Walentynek.
-Hermiono!- wyrwał ją z zamyślenia Ron.
-Eee?- odezwała się, trochę nieobecna, a chłopak spojrzał na nią z wyrzutem.
-Zatańczysz?- spytał nieśmiało.
-Jasne- uśmiechnęła się szeroko.
               Wkroczyli na scenę, cały czas się do siebie szczerząc. Zaczęli wirować w rytm szybkiego utworu. Cały czas się śmiali. Ostatnio razem tańczyli na weselu Bila i Fleur, tyle czasu minęło, tyle się zmieniło… Hermiona ponownie zauważyła, że jej towarzysz potrafi znakomicie tańczyć, co ją trochę dziwiło, ale zdecydowanie podobało jej się. Nigdy by nie pomyślała, że Ron może być tak świetnym tancerzem. Chłopak coraz podnosił rękę, a ona wykonywała zgrabny, szybki obrót, po czym wracali do przeskakiwania z nogi na nogę. Doskonale się bawili.
               Po kilku wesołych utworach zmęczyli się, a że nie zapowiadało się na jakikolwiek wolniejszy kawałek, zeszli z parkietu i udali się do stołu z jedzeniem. Teraz jedni tam przychodzili, a inni się oddalali. Ronald nalał sobie i swojej partnerce ponczu, po czym obydwoje podeszli do jednego ze stolików, przy którym znajdowali się Harry i Ginny.
-I jak się bawicie?- zagadnęła rudowłosa, gdy zauważyła ich na horyzoncie.
-Świetnie- odparł z zadowoleniem jej brat, patrząc przy tym na Hermionę.
-A wy?- zagadnęła brązowowłosa.
-Też- odparł Harry, a Ginny się skrzywiła:
-Nogi mi już odpadają- czarnowłosy i jego kumpel zaczęli się śmiać, a dziewczyna zgromiła ich wzrokiem.
-Mogłaś założyć niższe obcasy- zasugerowała Granger.
-Zamknij się- warknęła rudowłosa.
               Teraz cała trójka się śmiała, a Weasleyówna patrzyła się na nich przez chwilę urażona, po czym również wybuchnęła śmiechem. Kiedy tylko skończyli, poszli z powrotem na środek sali, gdzie cały czas podrygiwały, niczym niestrudzone pary. Harry i Ginny zniknęli gdzieś w tłumie, a Ron ponownie objął swoją partnerkę w tali i zaczął z nią tańczyć. Cały czas nie mogli się opanować i szczerzyli się jak głupi. Ta impreza to był dobry pomysł i chwała organizatorom z tą idee.
               Nagle zapadła cisza, a po chwili słychać było wolną, bardzo romantyczną melodię. Rudzielec zaczerwienił się po końcówki uszu i ponownie chwycił dłoń Hermiony, która również się zarumieniła. Obejmował ją bardzo delikatnie. Dopiero teraz poczuł jaka jest drobna w porównaniu z nim i bał się, że jest zbyt krucha, by mógł ją mocniej złapać. Kiwali się powoli z boku na bok. Po sekundzie ich spojrzenia się spotkały. Nie mogli przestać na siebie patrzeć, każde z nich czuło ten niesamowity magnetyzm, który nie pozwalał skierować wzroku w inną stronę. Dziewczyna oparła czoło na jego torsie, a on wtulił się w jej brązowe loki. Nie lubił kiedy spinała włosy, ale teraz nawet mu to nie przeszkadzało, ważne, że nie był to kok, tylko luźny kuc, tak więc i tak zachowywały się po swojemu. Poczuł jej zapach i zawirowało mu w głowie. Zaczął rozmyślać. Parę miesięcy temu mogła być tylko jego, czemu to nie wyszło? Po tym pocałunku zaczęli się coraz bardziej od siebie oddalać. Ron nie mógł się pozbierać po śmierci Freda, a kiedy tylko mu się to udało, zaczął pomagać Georgowi w sklepie, dopóki nie znaleźli jakiegoś nowego pracownika. Ona, natomiast, obmyślała szczegółowo plan jak odnaleźć rodziców, aż w końcu przyszła wiadomość z Biura Aurorów, że zostali znalezieni i przywrócono im pamięć. Dziewczyna od razu poleciała do Australii i została tam do końca wakacji. Nie pisali ze sobą, nie licząc krótkich, zdawkowanych wiadomości, że żyją. Kiedy spotkali się na początku roku ich stosunek do siebie był taki jak zawsze, każde czekało na ruch drugiego, przez co z czasem zaczęli coraz rzadziej rozmawiać i ich relacje stały się jeszcze bardziej chłodne. Piosenka się skończyła.
               Brązowowłosa zabrała głowę z jego piersi i znowu zaczęli wesoło podskakiwać, jak reszta młodzieży, w rytm szybkiego utworu.

*
               Zegar wskazywał parę minut przed północą. Hermiona siedziała zmęczona na ławce przed Wielką Salą. Po chwili dołączył do niej Ron z nowa kolejką ponczu. Spoczął obok niej, podał jej napój i westchnął. Obydwojga bolały nogi od ciągłych tańców. Zabawa zaczęła się o 19, a ponoć miała trwać przez całą noc. Za dużo sprawiała im przyjemności, żeby mogli sobie po prostu pójść, dlatego chcieli chwilę odpocząć. W końcu, po długim szukaniu i ciągłym natykaniu się na obściskujące pary, znaleźli spokojne miejsce.
-Jak ci się podoba?- zagadnął chłopak
-Jest doskonale- odparł z uśmiechem na twarzy.
               Patrzyli się tak na siebie prze kilka minut i nie mogli odkleić od siebie wzroku. Chłopak dotknął ręki Hermiony, a ją przeszedł przyjemny dreszcz. Czy to był właśnie ten moment, który miał wszystko zmienić?
-Ron, ja tak dłużej nie mogę- jęknęła, a on zabrał swoją dłoń, jakby zaczęła go parzyć.
-O czym mówisz?- spytał, marszcząc brwi.
-Nie chcę dłużej udawać, że nic się wtedy nie wydarzyło. Pragnę, żebyś jasno powiedział mi co czujesz!
-Hermiono…
-Posłuchaj mnie- przerwała mu- Zależy mi na tobie, nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Wtedy to był impuls, ale nawet nie masz pojęcia jak długo czekałam na coś takiego. Myślałam, że tan pocałunek coś zmieni, a mam wrażenie, że jeszcze bardziej się od siebie oddaliliśmy. Jeśli nie chcesz tego, to po prostu mi powiedz. Nie zniosę dłużej tej obojętności. Zawsze sądziłam, że między nami może istnieć coś więcej niż przyjaźń, ale…
               Niedane jej było skończyć. Chłopak zamknął jej usta pocałunkiem. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Ron odsunął się od niej i spojrzał figlarnie.
-Rozumiesz?- spytał wesoło.
-Nie- odparła zadziornie.
               Jej oczy już szkliły się ze szczęścia, ale pragnęła to usłyszeć. Chłopak odgarnął jej kosmyk włosów za ucho i zbliżył się na odległość kilku centymetrów. Zadrżała, czując jego oddech. Po chwili szepnął:
-Kocham Cię!
               Brązowowłosa nie wytrzymała i pocałowała go, spontanicznie, namiętnie. Chwyciła jego twarz w dłonie, a on objął ją w talii, odwzajemniając pocałunek. Trwali tak długo, coraz bardziej się w sobie zatracając. Po jakimś czasie dziewczyna odsunęła się i również powiedziała:
-Kocham Cię!
               Ponownie zatonęli w pocałunku i nic nie było w stanie ich rozdzielić. To był nowy początek ich relacji. Otworzyli kolejny rozdział w swoim, już wspólnym, życiu, zamykając przy tym jakiś inny. Przepełniło ich szczęście, nadzieja, że wszystko będzie dobrze. Uwolnili drzemiącą w nich od zawsze miłość.
*
Obiecałam coś na Walentynki, więc proszę. I tak za długo nic nie publikowałam.
Moje odczucia co do tej notki, hmm... Powiem tak, nie jestem z niej specjalnie zadowolona i uważam, że miniaturka świąteczna była o wiele lepsza. Motyw oklepany i za nadto przesłodzony :( Zaczęłam milion innych miniaturek, lecz żadnej nie skończyłam, ale jeśli mi się to uda, to na pewno wstawię ;)
A wy jak spędzacie Walentynki? Ja osobiście nie przepadam za tym świętem, a właściwie za tą całą sieczką, która się przy nim wytworzyła. Spędzam ten dzień z chemią, fizyką i tabliczka czekolady :P 

Obserwatorzy