czwartek, 26 stycznia 2012

3. Nieszczęsny obiad

           Następne kilka dni niczym się nie wyróżniały. Wesleyowie zajmowali się pracami domowymi, Ginny ciągle obawiała się o obiad, na który zaprosiła Deana, a Ron i Hermiona stali się sobie bardziej bliscy niż kiedykolwiek. Ciągle rozmawiali, wygłupiali się itp. Spędzali razem cały wolny czas.
Nastał piątek. Była 7 rano. Rudowłosa postać od dwóch godzin krzątała się po domu. Jej mama brała kąpiel, a reszta domowników spała. Ginny była bardzo podniecona, dzisiaj na obiad miał przyjść jej chłopak, Dean Thomas. Dziewczyna sprzątała cały dom, teraz wzięła się za kuchnię. Bardzo jej zależało na chłopaku, więc postanowiła, że wszystko musi być idealnie. Stała jej niestety na drodze jedna przeszkoda- Ron. Jej brat nie był zadowolony, że Ginny ma chłopaka. Znał dobrze Deana, ponieważ dzielił z nim dormitorium, w Hogwarcie, od sześciu lat. Najbardziej chyba go denerwowało, że chłopak jest starszy od jego siostry. Dziewczyna zawsze, jednak, uważała, że jej brat jest zazdrosny, że ona kogoś ma, a on nie może sobie nikogo znaleźć. Ta teoria siedziała jej w głowie, ale wiedziała, że Ron, prędzej, czy później, zacznie chodzić z jej przyjaciółką. Hermiona wyznała Ginny, że podoba jej się rudzielec, natomiast jej brat od dawna kochał się w dziewczynie, więc wniosek sam się nasuwał.  
*
Hermiona obudziła się o 7.30 rano. Usłyszała jak ktoś chodzi po domu, pomyślała, że to pewnie Molly szykuje już śniadanie. Rozejrzała się po pokoju. Nie była w sypialni Ginny, tylko w pomieszczeniu na najwyższym piętrze, w pokoju Charliego. Leżała na starej wersalce, okryta kocem. Spojrzała na podłogę. Ukazał jej się zabawny widok, ujrzała Rona owiniętego baranią skórą, zwiniętego na ziemi. Przypomniało jej się dlaczego są akurat w tym pokoju. Wczoraj wieczorem przyszli tu, żeby popatrzeć na gwiazdy, musieli się zasiedzieć i zasnąć. Na podłodze leżały puste opakowania po solonych orzeszkach. Dziewczyna jeszcze raz popatrzyła na rudzielca. Wyglądał słodko. Przypominał trochę owcę. Hermiona wstała z kanapy i zaczęła po cichu zbierać puste torebki. Myślała o chłopaku. Od tych kilku dni, od kiedy jest w Norze, są właściwie nie rozłączni, chodzą razem na spacery, pływają w jeziorze, oglądają gwiazdy. Dziewczyna czuła, że są przyjaciółmi, ale przecież robili takie rzeczy jakie robią pary, tylko się nie obściskiwali i nie całowali. Hermiona trochę nad tym ubolewała. Cieszyła się z tego, że tak dobrze się czują w swoim towarzystwie, ale chciała czegoś więcej, chciała być jego dziewczyną…
-Już nie śpisz?- odezwał się zaspany głos Rona.
-Nie, sprzątam trochę. Obudziłam cię?- zapytała z zatroskaniem.
-Nie, już nie spałem. Chyba musieliśmy być wczoraj padnięci?
-No, pewnie tak-powiedziała Hermiona, po czym dodała żywo- Wstawaj trzeba się przebrać i pomóc Ginny w sprzątaniu.
-O nie, to dzisiaj jest ten koszmarny obiad?!- jęknął Ron.
- Tak. Obiecaj mi proszę, że będziesz miły dla Deana.
-Chyba zwariowałaś- zaczął ostro chłopak, ale napotkał groźne spojrzenie przyjaciółki, więc powiedział- No dobra, postaram się być grzeczny.
-Dziękuję- powiedziała złośliwie Hermiona.
               Na tym rozmowa się zakończyła. Obydwoje zebrali śmieci, ułożyli baranią skórę i wyszli z pokoju. Hermiona poszła od razu do łazienki, natomiast Ron udał się do swojej sypialni. Następnie spotkali się na śniadaniu. Atmosfera była bardzo napięta. Ginny ledwo co ugryzła kawałek tostu i poszła z powrotem sprzątać salon. Zdążyła w między czasie rzucić kilka groźnych spojrzeń Ronowi. Molly w ogóle nie usiadła do stołu, tak samo jak Artur. Ron i Hermiona jedli śniadanie we dwójkę. Żadne z nich się nie odzywało.
               Po posiłku Hermiona pozmywała naczynia i posprzątała kuchnię, ponieważ pani Wesley była zajęta gotowaniem obiadu. Ron został zmuszony do pomocy ojcu w posprzątaniu ogrodu. Ginny maniakalnie czyściła każdy przedmiot w salonie. Po godzinie cały parter i ogródek lśnił czystością. Rudowłosa dziewczyna nalała sobie i przyjaciółce lemoniady i obie spoczęły na tarasie.
-Gadałaś z Ronem?- zapytała ze zdenerwowaniem Weasleyówna.
-Tak, powiedział, że będzie miły dla Deana- stwierdziła spokojne Hermiona.
-Wierzysz mu?
-Oczywiście- oburzyła się brązowowłosa.
-No to wszystko w porządku- zakończyła Ginny.
               Wypiły napój i weszły z powrotem do salonu. Ruda przeszła się jeszcze raz po pokoju, by sprawdzić czy wszystko jest czyste, potem dołączyła do matki w kuchni. Hermiona stwierdziła, że nie ma teraz nic do roboty, więc poszła do pokoju Ronalda.
               Weszła na piętro i zapukała do sypialni Weasleya. Nie uzyskała odpowiedzi. Pomyślała, że może chłopak jest jeszcze w ogrodzie albo w łazience. Postanowiła, jednak, powtórzyć czynność. Tym razem usłyszała odgłos kroków. Drzwi się otworzyły, a w nich stał, cały rozpromieniony, rudzielec. Odsunął się i zaprosił Hermionę do pomieszczenia. Dziewczyna weszła śmiało i usiadła na brzegu łóżka. Patrzyła się na wesołego Rona, który przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko niej.
-Co cię tak cieszy?- zapytała z zaciekawieniem- Czyżbyś wymyślił jakiś sposób, jak pozbyć się Deana?- dodała z ironią.
-Nie, do tego jeszcze nie doszedłem- odparł żartem i szybko dodał- Mam coś o wiele lepszego! Dostałem list od Harrego!
-Nareszcie!- wrzasnęła Hermiona- Czytałeś już?
-Nie przed chwilą go odebrałem i zdążyłem, jedynie, rozpoznać jego pismo.
               To powiedziawszy, otworzył kopertę i wyjął z niej skrawek pergaminu. Usiadł obok Hermiony, tak, żeby ona również mogła go odczytać. Na papierze było napisane:
Drogi Ronie!
               Przepraszam, że tyle czasu się nie odzywałem, ale nie miałem czasu, bo Dursleyowie dorzucili mi dużo obowiązków. Sądzę, że Hermiona już dotarła do Nory, wiec pozdrów ją ode mnie. Stwierdziłem, że wyślę do was jeden list.
Jak wam mijają wakacje? U mnie nudno, jak zwykle. Nie mogę się doczekać przybycia do was. Dostałem sowę od Dumbledore’a. Przyjdzie po mnie w poniedziałek, 15 sierpnia i zbierze mnie do Nory. Proszę cię, Hermiono, nie martw się o mnie, blizna raczej mi nie dokucza. Dziękuję wam również za prezenty urodzinowe.
Pozdrawiam!
Harry
-Całe szczęście, że napisał. Bałam się, że jest w tarapatach. Miałeś rację, Ron, nie należało tak dramatyzować.
-Ja zawsze mam rację- mruknął chłopak, który, wbrew pozorom, również odetchnął z ulgą.
               Hermiona zaśmiała się lekko. Wyrwała chłopakowi kartkę z ręki, przeczytała list jeszcze raz, sprawdzając czy niczego nie pominęła i położyła go na stoliku.
-Co teraz będziemy robić?- zapytała po paru minutach.
-Pewnie trzeba pomóc Ginny- powiedział Ron z udawaną słodyczą.
-Nie!- burknęła Hermiona- Świetnie dają sobie z twoją mamą radę.
- No to extra!- krzyknął z radością Ron. Perspektywa robienia obiadu lub obrywania od czasu od siostry wałkiem kuchennym średnio mu pasowała.
-Możemy zagrać rundkę szachów- zaproponowała brązowowłosa.
               Chłopak wyjął grę i rozłożył ją na łóżku. Zagrali już kilka rund szachów i zaczynali następną. Na razie był remis. Nagle do pokoju bezceremonialnie wpadła Ginny. Jej włosy były spięte w kok. Miała na sobie letnią sukienkę w kolorze słońca.
-Tu jesteście! Wiecie jak już późno?- krzyknęła w stronę brata i przyjaciółki- Jest już jest dwadzieścia po drugiej! Dean będzie tu za chwilę.
               Ron i Hermiona byli wyraźnie oszołomieni, że gra w szachy zajęła im tyle czasu. Nie musieli co prawda przygotowywać się specjalnie na spotkanie z chłopakiem Ginny, ale nie wypadało im wystąpić w dresach. Rudzielec szybko złożył grę, a brązowowłosa pobiegła do sypialni przyjaciółki przebrać się. Ruda też wyszła. Ron szybko założył jakieś dżinsy i niebieską koszulę, którą dostał od rodziców na urodziny. Zbiegł szybko po schodach i wparował do kuchni, gdzie zastał swoich rodziców oczekujących na przybycie gościa. Hermiona dotarła parę sekund po nim. Miała na sobie białą sukienkę, w kwiecisty wzór, zdążyła związać swoje loki w koński ogon i dopasować biżuterię. Ron znowu czuł się tak, jak tego dnia, kiedy przybyła do Nory. Na jej widok poczuł dobrą energię. Wyglądała prześlicznie! Zdziwił się, że zajęło jej to tak mało czasu, ale to nie było w tej chwili ważne. Obserwował każdy jej ruch, nie mógł oderwać od nie wzroku. Dziewczyna usiadła na przeciwko niego i zaczęła konwersację z Arturem. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi.
-To on!- szepnęła do rodziny, uradowana Ginny i wybiegła do przedpokoju. Wszyscy wstali. Hermiona zdążyła powiedzieć cicho do Rona:
-Pamiętasz co mi obiecałeś?
               Rudzielec skinął jej głową. Do kuchni weszła jego siostra, ciągnąc za sobą nieco zdenerwowanego chłopaka. Dean bardzo urósł przez ten miesiąc, był znacznie przystojniejszy. Hermiona uśmiechnęła się szeroko na jego widok, a Ron zmrużył oczy. Przypomniały mu się wszystkie wspomnienia z dormitorium. Lubił Deana, kumplowali się, nie mógł być na niego zły, za to, że chodzi z jego siostrą. Jednak ta myśl nie przypadła mu do gustu. Państwo Wesley podeszli do gościa, aby się z nim przywitać.
-Dzień dobry, kochanie. Bardzo dawno cię nie widziałam. Zapraszam! Usiądź!- powiedziała z uśmiechem Molly. Zanim jednak zdążył spocząć podeszli do niego Artur i Hermiona.
-Witam cię! Artur Wesley!- ojciec Rona podał mu dłoń. Dean miał już nieco mniej przestraszoną minę. Uścisnął rękę panu Wesley uśmiechając się lekko. Potem podeszła do niego Hermiona. Przytulili się i wymienili kilka zdań:
-Cześć Hermiono!- powiedział Dean- Jak wakacje?
-Dobrze, tym razem zwiedziłam Włochy. A ty co robiłeś?
-Byłem w Bułgarii.
               Następnie brązowowłosa skierowała się do stołu, a jej oczy, tak samo jak wszystkich domowników, spoczęły na Ronie. Chłopak uśmiechnął się i mimo woli podszedł do Thomasa i uścisnął mu dłoń. Wszyscy zasiedli do obiadu. Molly i Ginny przygotowały skrzydełka z kurczaka, ziemniaki i sałatkę francuską, a na deser upiekły placek z jabłkami. Podczas posiłku Dean dużo opowiadał o swojej wakacyjnej podróży, wdał się również w dyskusję z Arturem na temat koszykówki. Po obiedzie wszyscy wyszli na taras, tam wypili chłodną lemoniadę i zaczęli rozmawiać o Hogwarcie. Po jakiejś godzinie państwo Wesley poszli posprzątać po posiłku, a młodzi zostali na dworze sami. Kontynuowali dyskusję o szkole. Dean raz po raz opowiadał jakieś swoje wspomnienie, na co dziewczyny wybuchały śmiechem. Ron kompletnie wyłączył się z rozmowy. Ciągle patrzył na ukochaną. Uwielbiał w niej wszystko, jej głos, śmiech, to jak walczy ze swoimi włosami, jak maniakalnie strzepuje najmniejszy okruszek z sukienki. Jednak największe wrażenie robiły jej oczy, jej wielkie, okrągłe, orzechowe oczy, które tak często na niego patrzyły, nieraz z wyrzutem, smutkiem, troską, a nieraz z radością, czułością, sympatią. To po oczach Ron zawsze poznawał nastrój Hermiony. Przyjaciele siedzący przed nim nie zwracali najmniejszej uwagi, że chłopak nie udziela się w dyskusji, tylko brązowowłosa od czasu do czasu patrzyła na niego pytająco.  Znowu zaczął się jej przyglądać i o niej rozmyślać. Z zadumy wyrwała go siostra:
-Co tak cicho siedzisz?- spytała żartobliwie, ale Ron wyczuł w jej głosie urazę.
- Przepraszam, zamyśliłem się- odparł, jakby od niechcenia. Przysunął się nieco bliżej grupki i zaczął słuchać rozmowy.
-No więc, jak mówiłam, szłam kiedyś korytarzem i usłyszałam głuche dudnienie zza ściany. Zatrzymałam się i wsłuchałam się w ciszę i znowu to dudnienie. Stwierdziłam, że to coś z rurami, więc poszłam dalej. I nagle spada na mnie strumień wody. Patrzę w górę, myśląc, że to Irytek, a widzę Jęczącą Martę, która płacze, a łzy spływają jej do wiadra po wodzie i…
-Sorry, że ci przerywam, Hermiono, ale widziałaś Jęczącą Martę? Naprawdę?- powiedział z niedowierzeniem Dean.
-A ty nie?- wyrwało się Ronowi.
-Ty też stary ją widziałeś? Dziewczyny to rozumiem, bo ona chyba mieszka w damskim kiblu, ale ty?
-Nie bywam tam, jeśli o to ci chodzi- powiedział Ron śmiejąc się- Ale ona czasem pojawia się w innych łazienkach, a zresztą ostatnio często bywa w łazience prefektów.
-No tak wszystko zrozumiałe. To powinienem pójść do łazienki i wzywać Martę swoim wewnętrznym, trzecim okiem- zażartował Dean.
               Wszyscy parsknęli śmiechem, a Ginny pocałowała go w policzek. Hermiona szeroko się uśmiechnęła, natomiast Ron zacisnął pięści. Dla niego przestało być zabawnie. Miał wielką ochotę ochrzanić siostrę i jej chłoptasia, nie muszą się obściskiwać na jego oczach. Bardzo go zdenerwował ten drobny gest Ginny w kierunku swojego chłopaka. Może rzeczywiście był zazdrosny, nie chciał więcej takich scen, ale obiecał Hermionie, że będzie miły dla Deana. Zamierzał dotrzymać słowa. Jego twarz była jakby martwa, nie wyrażała żadnych emocji. Wstał, odwrócił się na pięcie i wyszedł, zamykając drzwi z lekkim trząśnięciem. Poszedł do swojego pokoju.
               Hermiona, Ginny i Dean siedzieli oniemiali na tarasie. Nikt nie wiedział co się stało, dlaczego Ron odstawił taką scenę. Granger jednak miała pewne podejrzenia co do zachowania rudzielca. Domyśliła się, że taki drobny pocałunek w policzek, mógł go rozzłościć. Popatrzyła na przyjaciółkę, która wlepiła w nią wzrok, który wyrażał zawód. Hermiona posłała jej przepraszające spojrzenie, powiedziała: „Przepraszam was na chwilę” i weszła do salonu Wesleyów. Dziewczyna przeszła szybko przez pomieszczenie i ruszyła schodami na górę.
               Zatrzymała się przed sypialnią Rona. Wiedziała, że tam jest. Zapukała. Nie uzyskała odpowiedzi, więc postanowiła nie ponawiać prób i po prostu wtargnęła do pokoju.
               Rudzielec siedział na parapecie i patrzył na ogród. Nie spojrzał nawet na osobę, która weszła do pomieszczenia ponieważ doskonale wiedział kto to. Nie był pewien czy dobrze zrobił, w końcu to był tylko całus w policzek, a jednak Ron uważał, że to za dużo jak na spotkania Deana z Ginny. W sumie to był miły dla chłopaka, tylko ta scena trochę wszystko zepsuła, ale nie było tak źle. Ostatecznie nie złamał obietnicy, na której tak zależało Hermionie. Nie miał, jednak, odwagi spojrzeć na nią, zobaczyć jej wzroku pełnego wyrzutów.
               Brązowowłosa zamknęła drzwi i stanęła na środku pokoju. Czekała na reakcję chłopaka, niestety nie doczekała się. Nie wiedziała, że Rona aż tak bardzo boli, że jego siostra ma chłopaka. Powstawało jedno pytanie: Dlaczego? Hermiona wiedziała, że mimo wszystkich kłótni chłopak bardzo kocha młodszą siostrę. Na pewno chciał oszczędzić jej bólu, ale przed czym? Jeżeli Dean i Ginny do siebie nie pasują to Ron nic nie poradzi na ich zerwanie. Może rzeczywiście chodziło mu o to, że Dean jest starszy, ale przecież to różnica tylko jednego roku. A może Ginny miała rację, może Ron jest po prostu zazdrosny, że jego siostra ma takie powodzenie, a on z nikim nie chodzi. „Gdyby tylko wiedział co do niego czuję”, pomyślała brązowowłosa, „Nie mógł by narzekać na brak zainteresowania ze strony dziewczyn.” W końcu zebrała w sobie odwagę i podeszła do parapetu, siadając na nim obok rudzielca. Popatrzyła na niego najczulej jak mogła i czekała aż chłopak zwróci na nią uwagę.
               Ron czuł na sobie wzrok dziewczyny. Bał się spojrzeć w jej oczy, które zapewne wyrażały ból i rozżalenie. Po raz pierwszy w te wakacje nie chciał aby do niego mówiła, bał się, że usłyszy nie miłe słowa wykrzykiwane przez Hermionę, próbującą stłumić łzy. Nie mógł, jednak, tak dłużej siedzieć, nie mógł jej dłużej ignorować, ona i tak nie da za wygraną.
               Odwrócił głowę w kierunku dziewczyny. Jej oczy były szeroko otwarte. Nie wyrażały zawodu, lecz zatroskanie. Dziewczyna patrzyła na niego życzliwie. Jej twarz nie była zmartwiona tylko pełna sympatii. Ron był w szoku. Bał się potwornej awantury, płaczu Hermiony, a ujrzał, że ona wcale nie jest na niego zła. Rozpromienił się trochę. Sama świadomość tego, że brązowowłosa nie ma do niego pretensji była cudowna, nie musiała nic mówić. Siedzieli i patrzyli sobie prosto w oczy, każda para wyrażała wszystkie uczucia, które się w nich kłębiły. W końcu Hermiona powiedziała:
- Oni są szczęśliwi.
-Wiem- powiedział z uśmiechem chłopak.
-Przeszkadza ci to?
-Nie, absolutnie. Po prostu nie chce oglądać „tego” ich szczęścia.
               Hermiona spojrzała na niego tak jak nigdy wcześniej na niego nie patrzyła. Jej oczy pokazywały czułość, zatroskanie, zdziwienie, zaintrygowanie, sympatię.
-Dlaczego? To cudowne jak naokoło są zakochane pary- powiedziała ostrożnie.
-Tylko dlaczego to musi być moja siostra. To co jest między nimi to nie miłość.
-Skąd wiesz?
-To się widzi.
-A ty się kiedyś niby zakochałeś?- zapytała Hermiona, niby kpiąco, niby na poważnie.
               Rudzielec miał wielką ochotę powiedzieć „tak”, ale wiedział, że potem padło by pytanie w stylu „A kim jest ta szczęściara?”.  Wtedy musiałby powiedzieć Hermionie prawdę, a nie był na to jeszcze gotowy, nie chciał jej jeszcze tego mówić.
-Nie, ale widzę co się dzieje…
-Ja też- przyznała poważnie Hermiona- I w sumie się z tobą zgadzam, ale nawet jeśli to jest tylko zauroczenie albo przyjaźń to niech chociaż spróbują. Ginny musi nabrać doświadczenia.
               Ron nie chciał odgryzać się Hermionie, acz przyszło mu do głowy, żeby powiedzieć coś o Krumie, ale nie miał ochoty wywoływać kłótni. Pokiwał tylko głową. Ku jego zdziwieniu dziewczyna uśmiechnęła się i przytuliła do niego. Objął ją ramieniem. Nie wiedział co robi, po prostu to był taki odruch. Hermiona wtuliła się mocno w jego tors, wsłuchując się w bicie jego serca. Siedzieli tak przez jakiś czas, mijały kolejne sekundy, minuty może nawet godziny, a oni tak siedzieli wtuleni w siebie, nie widząc świata poza sobą. Hermiona odchyliła lekko głowę i popatrzyła chłopakowi w oczy, piękne i błękitne, jak ocean. Ocknęli się i odkleili od siebie. To była już któraś z rzędu sytuacja kiedy Wesleyowi zabrakło odwagi, żeby ją pocałować. Usiedli tak jak poprzednio, nie patrzyli już na siebie tylko w głąb pokoju. Ron odważył się i powiedział łagodnie:
-Zależy mi na Ginny. Nie chcę, żeby Dean ją zranił. Gdybyś miała rodzeństwo to byś…
-Mam rodzeństwo- zaprzeczyła, przerywając mu, Hermiona- Mam brata.
-Doprawdy?- odparł zszokowany rudzielec.
-Tak- kontynuowała dziewczyna bardzo poważnym tonem- Jest w naszym wieku. Nie jest wysoki, ma kruczoczarne włosy i zielone oczy. Jego imię zna każdy czarodziej na świecie.
               Ron uśmiechnął się na wspomnienie o przyjacielu. Wiedział, że Hermiona darzy Harrego szczególnym uczuciem. Przez kilka lat myślał, że dziewczyna jest zakochana w Wybrańcu. Ucieszyło go, że są dla siebie jak rodzeństwo i nic poza tym.
-To nie to samo- powiedział po pewnym czasie, nadal się uśmiechając.
-Mylisz się- rzekła brązowowłosa- Różnica jest jedynie w tym, że wy z Ginny jesteście jednej krwi, a my z Harrym nie, ale to wszystko. On jest dla mnie jak rodzony brat. Też byłam zaniepokojona jak pocałował Cho, kiedy się spotykali. To nie była dziewczyna dla niego, ale musiał się przekonać na własnej skórze jak to jest. Uwierz mi, chciałabym uchronić go przed tym całym złem jakie go kiedykolwiek spotkało i przed tym, które go spotka. Wiem, jednak, że jest wyjątkowy i niektóre rzeczy tylko on może zrobić. Jestem jednak pewna, że zawsze, nie ważne co się stanie, będę przy nim i będę go wspierać.
               Ron poczuł, że rozpiera go dobra energia. Pomijając fakt, że Hermiona właśnie powiedziała, że nigdy nie miała żadnej słabości do Harrego i nie była w nim zakochana, rudzielec czuł, że dziewczyna go rozumie. Harry naprawdę był dla niej jak brat, mimo, że ciągle mówiła mu, że źle postępuje, pouczała go, to w sumie zawsze stawała po jego stronie i robiła to o co ją poprosił.
-A mnie tak nie traktujesz?- wyrwało się Ronowi. Chciał usłyszeć z ust Hermiony, że jest dla niej kimś więcej, ale powinien to rozegrać w inny sposób.
               Dziewczyna siedziała nie wiedząc co zrobić. Nie mogła sobie ot tak wyjść. Nie chciała w żaden sposób urazić Rona, ani też przyznać, że go kocha. Nadal się tego bała, mimo tych wszystkich chwil spędzonych razem, mimo tego, że prawie się pocałowali, bała się to powiedzieć.
-Nie…- powiedziała po namyśle. Zapadło milczenie. Ron nie wiedział czy zadać jej więcej pytań, Hermiona i tak nie miała zamiaru ujawniać już niczego.
               Nagle, do pokoju, weszła, dostojnym krokiem Ginny. Zatrzymała się na środku pomieszczenia. Rzuciła bratu spojrzenie pełne pogardy, a przyjaciółce pełne wyrzutów. Patrzyła na parę, siedzącą na parapecie, która najwidoczniej była zaskoczona tą sytuacją.
-Dean już wychodzi- oznajmiła grobowym głosem. Ron i Hermiona automatycznie wstali.
-A która jest godzina?- zapytała odruchowo Hermiona.
-W pół do ósmej- powiedziała Ginny tym samym tonem i wyszła z pokoju. Para pobiegła za nią, aby pożegnać kolegę.
               Zeszli po schodach i wkroczyli do kuchni. Zobaczyli, że państwo Wesley już żegnają się z chłopcem. Hermiona podeszła do Deana i rzuciła mu się na szyję. Potem powiedziała:
-Miło było cię zobaczyć. Przepraszam, że do was nie zeszłam, trochę się zasiedziałam, ale sądzę, że i tak się dobrze bawiliście.
-Nie ma sprawy- powiedział wesoło chłopak i mrugnął do niej okiem, na co dziewczyna się zaśmiała. 
               Następnie przyszła pora na Rona. Podszedł do kumpla, uśmiechnął się do niego i uścisnęli sobie ręce.
-Przepraszam cię, że wtedy tak wyszedłem- powiedział rudzielec.
-Nie ma sprawy. A coś się stało?- zapytał Dean z przejęciem, nieświadomy niczego.
-Nie, po prostu gorzej się poczułem- skłamał Ron.
               Na końcu Dean pożegnał się z Ginny. Dziewczyna mocno go przytuliła, szepnęła coś do uch i pocałowała. Ron na ten widok zacisnął pięści, już chciał zareagować, ale poczuł, że Hermiona trzyma go za dłoń, więc się uspokoił. Spojrzał na swoich rodziców, którzy byli wyraźnie szczęśliwi z tego, że Ginny ma chłopaka. Dean wyszedł zostawiając Wesleyów i Hermionę w kuchni. Artur szybko udał się do szopy, a Molly na strych. Ginny patrzyła na brata ze złością. Chciała mu wygarnąć, ale oszczędziła tego sobie i tylko wrzasnęła:
-Jesteś idiotą, skończonym kretynem.
               To powiedziawszy pobiegła po schodach do swojej sypialni. I Ron i Hermiona wiedzieli, że Ginny teraz płacze w swoim pokoju i narzeka na brata. Chłopak chciał do niej pójść, już ruszał, ale znowu poczuł rękę brązowowłosej. Dziewczyna spojrzała na niego smutnym wzrokiem i rzekła:
-Nie! Ja pójdę
               Rzuciła się biegiem do pokoju przyjaciółki. Ron stał w salonie. Dręczyły go wyrzuty sumienia, ale w sumie nic takiego nie zrobił. W końcu postanowił wyjść do ogrodu i tam wszystko przemyśleć.
               Brązowowłosa wpadła do pomieszczenia, w którym mieszkała razem z Ginny. Dziewczyna leżała na łóżku i płakała w poduszkę. Hermiona podeszła do niej i usiadła na brzegu łóżka. Rudowłosa podniosła głowę. Nie wyglądała już tak ładnie jak rano. Jej kok zaczął się rozpadać, sukienka była pognieciona, a makijaż się rozmazał. Patrzyła szklanymi oczami na przyjaciółkę. Hermiona objęła ją ramieniem i pozwoliła jej się wypłakać. Kiedy Ginny już trochę się opanowała, powiedziała:
-Nie jestem na ciebie zła.
-Nie masz za co- zażartowała Hermiona- Nic złego nie zrobiłam.
-Ale ten mój brat…- zaczęła z wściekłością Ginny, ale brunetka jej przerwała.
-Twój brat dotrzymał słowa.
-Że co proszę?! A ta jego scena to co?!
-Obiecał mi, że będzie miły dla Deana i był- powiedziała i dodała szybko, widząc, że przyjaciółka chce jej przerwać- Gdyby wtedy nie zszedł z tarasu to by wybuchnął, znasz go, a on jednak wyszedł i nikogo nie obraził, mimo że miał wielką ochotę.
               Ginny wydała się zbita z tropu. W końcu Hermiona miała rację. Rudowłosej przeszła złość.
-Ale dlaczego on to wszystko robi? Dlaczego nie chce, żebym chodziła z Deanem?
-Przecież masz swoją teorię na to.
-Ale ona nie długo przestanie istnieć… Zresztą to są tylko wygłupy.
-On się o ciebie martwi, nie chce, żebyś cierpiała
-Pewnie masz racje- powiedziała na zakończenie Ginny. Doprowadziła się do porządku i poszła w kierunku drzwi.
-Chodź- zawołała do siedzącej Hermiony. Dziewczyna wstała i wyszła za przyjaciółką. Poszły do pokoju Rona, zapukały i jak zwykle nic. Ginny nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi. W pomieszczeniu nikogo nie było. Obie dziewczyny zeszły na dół. Zobaczyły rudzielca siedzącego na ławce pod domem.
-Ron!- krzyknęła Ginny i pobiegła w jego stronę.  Hermiona szła, lekko zmieszana, za nią. Chłopak wstał, nie wiedząc o co chodzi. Kiedy siostra podbiegła do niego, rzuciła mu się na szyję i powiedziała:
-Jesteś wspaniałym bratem!
-A myślałem, że kretynem?- zażartował zdziwiony Ron. Ginny zaśmiała się i puściła go.
-Pójdę pomóc mamie w kuchni- powiedziała i wbiegła do domu.
               Ron zaśmiał się i usiadł na ławce. Hermiona spoczęła obok niego. Obydwoje byli zdziwieni tym co się stało. W końcu rudzielec zapytał:
-Co to było?
-Chyba chciała ci podziękować.
-Za to, że nie stłukłem jej chłopaka?- spytał z ironią chłopak.
-Za to, że się o nią troszczysz- sprostowała Hermiona.
               Rudzielec uśmiechnął się szeroko. Objął dziewczynę ramieniem. Nie wiedział co robi, to był taki impuls, ale chciał być z nią jak najbliżej. Ona położyła mu głowę na ramieniu i, na szczęście, nic nie powiedziała. Siedzieli tak przez chwilę, po czym usłyszeli wezwanie na kolację i weszli do domu.
Po posiłku Hermiona i Ginny długo rozmawiały w swoim pokoju. Około dwunastej poszły spać. Ron zasnął wcześniej, mimo wszystkich dzisiejszych wydarzeń, był szczęśliwy.
*
Dodałam kolejny rozdział. Przepraszam, że tak długo, ale najpierw nie wyrabiałam w szkole i nie miałam w ogóle czasu, a później wyjechałam na narty i wróciłam dopiero dziś. Mam nadziej  ,że notka jest w miarę ok. Wiem, że na razie moja historia zapowiada się, jak jakieś romansidło, ale nie bójcie się akcja się rozkręci (proszę jedynie o chwilę cierpliwości):P

2 komentarze:

Obserwatorzy