piątek, 7 grudnia 2012

14. Nietypowa noc


  Z dedykacją dla Neli, mojej pierwszej czytelniczki, za to, że sobie o mnie przypomniała i  że była ze mną od  samego początku :*
  
                Wybiła północ. Brązowowłosa dziewczyna snuła się, a właściwie skradała, po korytarzach ciemnego zamku. Miała na sobie gruby sweter, ale mimo to chłodne, nocne, październikowe powietrze sprawiało, że przechodziły ją dreszcze. Rozglądała się w obawie, czy nie spotka żadnego nauczyciela. Na szczęście nikogo nie zauważyła. Zatrzymała się w końcu przy jakiejś opuszczonej sali na czwartym piętrze,  pod którą kazał jej przyjść Ron.  Wcale nie była zachwycona pomysłem spotkania się właśnie tam i to o tej porze, ale zbliżał się pierwszy mecz quiditcha w tym roku, więc Weasley miał ciągle treningi, zarówno w dni powszednie, po lekcjach, jak i w weekendy. Dajmy na to dzisiaj, sobota, jedna z niewielu cieplejszych o tej porze roku, a Hermiona zamiast wyjść ze swoim chłopakiem na błonia i spędzić po prostu razem czas, odrabiała lekcje, bo rudzielec od 7 rano do prawie 22 był na treningu. Nie miała jednak zamiaru mówić mu co myśli o tych jego całodziennych rozgrzewkach, bo dopiero poprzedniego dnia się pogodzili i nie chciała wszczynać kolejnej kłótni. Nie zmieniało to jednak faktu, że było jej przykro, bo nawet nie umówili się bezpośrednio, tylko chłopak wysłał jej liścik ze wskazówkami gdzie i o której mają się spotkać.
               Oparła się o ścianę i wyjęła różdżkę. Nie zapalała światła, bo mogłoby to sprowadzić jakiegoś nauczyciela,  aurora czy nawet Filcha. Żyli w takich czasach, że, dla bezpieczeństwa, po korytarzach w każdym momencie  ktoś krążył.
               Mina Hermiony, czego łatwo się domyślić, nie wyrażała radości czy przychylności całemu zdarzeniu, raczej sceptyzm i dezaprobatę. Nie była tchórzliwa, co to, to nie, wielokrotnie odznaczyła się swoją odwagą, choćby parę miesięcy temu w ministerstwie. Nie bała się profesorów czy pracowników ministerstwa, ale jej osobowość i wychowanie nie pozwalały na to, żeby dostać uwagę czy odjęte punkty za szwendanie się po zamku w nocy. Po prostu tego nie lubiła, zawsze była wzorową uczennicą i miała zamiar nadal nią być, nawet kiedy zaczęła chodzić z Weasleyem. Jeśli chodzi o Rona, to, no cóż… Był jaki był, nauka go nie bardzo obchodziła, jeśli już się starał, to bardziej po to, żeby nie dostać szlabanu od mamy, niż żeby się czegoś dowiedzieć. Był typowym leniem, najchętniej siedziałby na łóżku i bawił się gadżetami z Magicznych Dowcipów. Miał jednak pasję, czego brązowowłosa mu trochę zazdrościła, kochał grać w quiditcha i był w tej dyscyplinie niezły, zapewne dzięki braciom, z których większość w to grała, w dodatku na wysokich pozycjach. Chłopak zawsze chciał im dorównać, stąd masa treningów, nawet w trakcie wakacji. Sprawiło to, jednak, że stał się dobry, tak samo jak reszta członków obecnej drużyny.  
               Dziewczyna po raz kolejny uświadomiła sobie, jak bardzo jej na nim zależy. Nie był idealny, miał wiele wad, ale wyróżniał się lojalnością, a kiedy trzeba było potrafił wziąć się w garść i zrobić coś w słusznej sprawie. Był też, wbrew pozorom, bardzo wrażliwy, starannie ukrywał swoje emocje, lecz Hermiona, po wielu latach znajomości, potrafiła je rozpoznawać po oczach. Oczywiście plusem była też jego dość nietypowa uroda, był bardzo przystojny, wysoki, dobrze zbudowany, o pięknych, błękitnych oczach i ognistorudych włosach, lecz nie wygląd był najważniejszy.
               Rozmyślała tak, uśmiechając się pod nosem, kiedy usłyszała kroki. Automatycznie ukucnęła, pragnąc zniknąć z tego miejsca jak najszybciej. Różdżkę trzymała gotową, żeby w najgorszym razie trafić przeciwnika jakimś zaklęciem. Przeklęła w duchu, że dała się namówić na to całe, nocne spotkanie. Serce biło jej coraz szybciej, cała zesztywniała, oczekując jakiegoś nauczyciela. Patrzyła się w prawą stronę, wydawało się jej, że stamtąd dochodzą odgłosy. Słyszała coraz głośniejsze tupanie, podniosła wyżej i ścisnęła mocno różdżkę, kierując jej koniec w głąb korytarza.
-Akuku!- usłyszała znajomy głos, a przed jej twarzą pojawił się bukiet różowych goździków.
               Kroki ucichły, a ona powoli zaczynała rozumieć co się przed chwilą stało. Odebrała kwiatki, wstała, odwróciła się i syknęła:
-Ronald,  jak mogłeś mnie tak wystraszyć?! Spóźniłeś się.
               Chłopakowi zrzedła nieco mina, spodziewał się trochę innej, weselszej reakcji, jednak nie dał tego po sobie poznać i tylko wzruszył ramionami, szczerząc się do niej.
-Wiesz- zaczął mówić- Nie chciałem, żebyś się przestraszyła, sądziłem, że słyszysz, że idę.
-Owszem, słyszałam, że KTOŚ idzie, ale skąd miałam wiedzieć, że to ty?!- jej usta zacisnęły się w wąską linię.
-Przepraszam, ale po prostu zobaczyłem cie taką skuloną i postanowiłem zrobić ci niespodziankę.
-Chciałeś zrobić mi niespodziankę, czy przyprawić o zawał?!
-Oj przestań- znowu wzruszył ramionami i pociągnął ją do drzwi sali, które otworzył zaklęciem.
-Jakbyś chciał wiedzieć, to mi się to wszystko nie…- znów zaczęła się skarżyć, lecz zaniemówiła z wrażenia.
               Ujrzała pomieszczenie pełne mebli, przysłoniętymi białymi prześcieradłami i po środku mały stolik, na którym stały świeczki, ciastka i czerwone wino. W tle leciała romantyczna muzyka z jakiegoś radia, a na podłodze wyłożona była „dróżka” z płatków czerwonych róż, prowadząca do stołu.
-Podoba ci się?- zapytał rudzielec, patrząc z dumą na swoje dzieło.
               Hermiona spojrzała najpierw na piękne kwiaty, które trzymała w ręku, potem na „alejkę” i stolik, a później wsłuchała się w ciche dźwięki muzyki, które napełniły ją szczęściem i spokojem. Na końcu popatrzyła się w niebieskie oczy ukochanego i pokiwała delikatnie głową.
               Usiedli przy stole, a Ron rozlał im wino do kieliszków. Dziewczyna jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Była to dość duża klasa, bez okien, a wszystkie meble były przykryte. Jedynie na ścianach widać było obrazy, lecz nie przedstawiały postaci, tylko martwą naturę, krajobrazy i zwierzęta. Popatrzyła na chłopaka, który przyglądał się jej z zainteresowaniem.
-O co chodzi?- spytała.
               Rudzielec wzruszył, po raz kolejny tej nocy, ramionami. Co miał jej powiedzieć? Przychodziła mu do głowy masa najróżniejszych określeń. Była cudowna pod każdym względem, nawet teraz kiedy unosiła jedną brew w wyrazie zdziwienia, jej włosy były poczochrane, a oczy zaspane. Po prostu była piękna i tyle, najpiękniejsza na całym świecie.
-O nic- odparł po chwili.
-To dlaczego się tak na mnie patrzysz?
-Bo jesteś śliczna.
               Hermiona zarumieniła się lekko. Nikt wcześniej nie dawał jej tyle szczęścia, co Ron. Pragnęła odpłacić mu tym samym, ale nigdy nie wiedziała co powiedzieć, czy że jest przystojny, fantastyczny… Żaden z przymiotników nie mógł określić tego co w nim tak kochała, bo najbardziej podobało jej się, że jest wrażliwy, ale i twardy, zabawny, a kiedy trzeba poważny i wiele innych sprzeczności, które właśnie czyniły go wyjątkowym. Teraz to ona nie mogła oderwać od niego wzroku. Wstała, podeszła do niego i usiadła mu na kolanach, przytulając go mocno. Rudzielec odpowiedział na uścisk, niemniej zapytał ze zdziwieniem:
-A to za co?
-Za to, że jesteś- odparła uśmiechając się szeroko.
               Patrzyli na siebie przez ułamek sekundy, a potem nie wytrzymali i zanurzyli się w pocałunku. Tak dawno nie byli blisko, potrzebowali tego, pragnęli siebie nawzajem. Ich zbliżenie było głębokie, ale subtelne, ledwie muskali się ustami, a i tak powodowało to, że ogarniała ich fala gorąca i wielkie szczęście.
               Odsunęli się  od siebie, posyłając sobie szczere uśmiechy. W końcu dziewczyna wróciła na swoje miejsce i napiła się wina.
-Skąd wziąłeś te ciasta?- odezwała się po chwili, próbując szarlotki.
-Z kuchni- odparł od niechcenia.
-W znaczeniu od skrzatów domowych?!
-Proszę cię, Hermiono- powiedział spokojnie, widząc, jak narasta w niej złość- Myślałem, że już się pogodziłaś z tym, że one dla nas pracują.
-O nie!- warknęła- To, że zawiesiłam stowarzyszenie, nie oznacza, że będę pozwalać na pomiatanie tymi biednymi stworzeniami.
-Czyli wznawiasz działalność wszy?
-Nie, Ron- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby- Niemniej sądzę, że chociaż my moglibyśmy nie nadużywać ich dobroci. 
-O czym ty mówisz?- chłopaka coraz bardziej śmieszyła ta dyskusja- Przecież one same chcą dla nas pracować, nie sądzę, że robią to z łaski.
-Tak, bo czarodzieje namieszali im w głowach, a wszyscy wiemy, że tak naprawdę skrzaty powinny być wolne, zajmować w społeczeństwie taką pozycje jak my, Zgredek jest najlepszym przykładem.
-Tak? A pamiętasz, jak traktują go inni, a w dodatku mam ci przypomnieć historię z czapkami?
-Czyli uważasz, że moje poglądy są niesłuszne?!- krzyknęła.
-Nie, po prostu sądzę, że nie zbawisz świata, zwłaszcza, jeśli ten świat tego nie chce.
               Jego, niby spokojny, ton był pełen bezczelności, ale i szczerości, niemniej brązowowłosa nie miała zamiaru przyznać mu racji, bo cały czas posiadała własne spojrzenie na tą sprawę. Była wściekła jego zachowaniem.
-Koniec!- wrzasnęła- Wychodzę!
               „A zapowiadał się taki miły wieczór…” pomyślała, wstając z miejsca. Skierowała się prosto do wyjścia, nie raczyła nawet obdarzyć go swoim spojrzeniem, a było ono gorsze od wzroku bazyliszka. Dotknęła klamki, kiedy poczuła, że w przedmiot uderza cienki niebieski promień.
-Chyba sobie żartujesz?- parsknęła, kiedy zorientowała się, że Weasley wzmocnił zaklęcie, zamykające drzwi.
-Ja czy ty?- poczuła jego oddech na karku i rękę na nadgarstku, gdy próbowała wyciągnąć nią własną różdżkę.
               Odwróciła się do niego, tak, że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Rudzielec nadal ściskał jej dłoń, ale ją to nie bolało, nie miało boleć. Stali naprzeciwko siebie, ona, z zaciętą miną, wpatrzona w niego, z gniewem, on, z niewinnym uśmieszkiem, doszukujący się na jej twarzy choć cienia radości.
               Dziewczyna poczuła, że już mu odpuszcza, przestaje się gniewać za tą idiotyczną rozmowę, tonie w jego błękitnych oczach… Nie, nie chciała tego! Musiała mu pokazać, że nie jest jego zabawką, ani służącą, sądziła, że on to wie, ale chciała udowodnić, że ona też potrafi postawić na swoim. Dlaczego tak na nią działał, dlaczego zawsze ulegała pod jego spojrzeniem? W końcu, gdy już zaczynała powoli odpływać, zdobyła w sobie siłę, żeby dość obojętnie rzec:
-Mógłbyś mnie puścić?
-Nie, bo wtedy sobie pójdziesz- stwierdził rzecz oczywistą Ron, na co brązowowłosa wywróciła oczami.
-Owszem, taki mam zamiar i wolałabym, żebyś mi tego nie utrudniał, chyba że chcesz ze mną walczyć.
-Zwariowałaś?!-krzyknął i puścił jej rękę, jakby zaczęła go parzyć- Hermiono, to była tylko rozmowa, przepraszam, jeśli zachowałem się chamsko czy cie uraziłem, chciałem po prostu być szczery.
               Powiedział to z takim wyrzutem, że sam był zaskoczony. Nie wiedział czemu, ale bardzo go dotknęło to, że Granger stwierdziła, że jeśli jej nie puści,  to będą musieli się „bić”.  Tak się nie robi, nie mówi. Nigdy nie skierowałby, celowo, w nią różdżki, a co dopiero wypowiedział jakiekolwiek zaklęcie, co więcej, nie zrobił tego nawet na spotkaniach GD, gdy były to niegroźne ćwiczenia.
               Brązowowłosa była zszokowana jego zachowaniem, a jeszcze bardziej swoim. Dlaczego to powiedziała, skoro tak naprawdę nie miała zamiaru nic takiego robić, nie zdobyłaby się na to? Stała i patrzyła się na niego ze zdziwieniem. Oddychał płytko i bardzo szybko, widać po nim było, że jest zdenerwowany. Dziewczyna miała coraz bardziej przerażony wyraz twarzy, chciała coś mu powiedzieć, ale nie wiedziała co. W końcu to on się odezwał:
-Proszę, zostań.
               Granger pokiwała głową, ta cała sytuacja sprawiła, że zapomniała o poprzedniej rozmowie i, że się na niego gniewa. Wypiła duszkiem kieliszek wina, co sprawiło, że trochę zawirowało jej w głowie. Postanowiła puścić w niepamięć to, co się stało przed chwilą i po prostu spędzić czas ze swoim chłopakiem. Dobrze wiedziała, że gdyby wyszła, od razu by tego pożałowała.
               Ron spoczął na swoim poprzednim miejscu i również spożył alkohol. Co mu strzeliło do głowy, żeby robić takie sceny, właściwie bez powodu? Widocznie był to jeden z drażliwych, dla niego, tematów, których nie można poruszać, na pewno Granger to sobie zapamięta. Weasley, czując się coraz bardziej głupio pod czujnym spojrzeniem dziewczyny dolał sobie jeszcze napoju.
               Przez chwilę się do siebie nie odzywali, po czym zaczęli dyskusję o Magicznych Dowcipach Weasleyów. Sprawiło to, że, po następnych kilku kieliszkach, rozmawiali beztrosko i wesoło, jakby w ogóle tego wieczoru nic się nie zdarzyło. W końcu Ron zaproponował:
-Zatańczysz?      
               Brązowowłosa pokiwała głową, po czym chwyciła jego dłoń.  Stanęli po środku, a rudzielec złapał ją w pasie. Poczuli, że wino uderza im do mózgów, choć żadne z nich nie było pijane. Kiwali się na boki do wolnej muzyki. Przytulili się do siebie, byli najbliżej jak się dało. Hermiona oparła głowę na torsie swojego chłopaka, wsłuchując się w bicie jego serca. Potem usłyszała słowa piosenki:


 „Gorzko-słodkie wspomnienia. 
To wszystko co wezmę ze sobą.                                                                                                                         
Więc do widzenia, proszę nie płacz. 
Oboje wiemy, że nie jestem tym, czego Ci trzeba.

A ja zawszę będę Cię kochać
Zawsze będę Cię kochać”

               Uświadomiła sobie wtedy, jak bardzo zależy jej na Ronie. Nie wyobrażała sobie teraz, że mogłaby go stracić, choć jeszcze 24 godziny wcześniej nie umiała się do niego odezwać i myślała, że to koniec. Nigdy wcześniej nie sądziła, że będzie kogoś tak mocno kochać, że będzie gotowa oddać za niego życie, ale również odejść, żeby był szczęśliwy, tak jak we fragmencie tej piosenki. Łzy pociekły jej po policzku, gdy pomyślała, że Weasley mógłby żyć  bez niej, z inną dziewczyną.
               Chłopak przytulił się do niej mocno, zapominając o rzeczywistości. Nagle usłyszał ciche pochlipywanie. Odsunął się kawałeczek od ukochanej i uniósł delikatnie jej brodę. Oczy miała przekrwione, a na jego sweter ściekały krople słonych łez.
-Co się stało?- szepnął.
-Nic- pokręciła głową- Kocham cię!
-Ja ciebie też.
-Na pewno?
-Co to za pytanie?- wyraził zdumienie rudzielec- Oczywiście, nie wierzysz mi?
-Wierzę, po prostu chcę, żebyś był szczęśliwy i nie spotykał się ze mną tylko dlatego, że nie chcesz mnie zranić- wykrztusiła.
-Co ci przyszło do głowy?!- prawie krzyknął- Jestem z tobą, bo cię kocham, już od wielu lat! Nigdy nie zrobiłbym tego o co mnie posądzasz! Jesteś całym moim światem, nie mógłbym cię tak po prostu zostawić.
               Zatrzymał się i patrzył na swoją dziewczynę. Nagle ujrzał ją 20 lat później, krzątającą się uroczo po domu, apodyktycznie mówiącą coś do niego i ICH dzieci. Po raz któryś stwierdził, że tylko z nią mógłby spędzić resztę życia. Potem szepnął, prawie dokładnie w tym samym momencie, w którym piosenkarka zaśpiewała ostatnie słowa utworu: „Zawsze będę cię kochać”.
               Pocałował ją, niby kolejny już raz, ale i tak było niezwykle. Jedną dłonią otarł łzy z jej policzka, a drugą zanurzył w jej miękkich lokach. Chciał jej dać jak najwięcej, żeby już nigdy nie pomyślała, że spotyka się z nią tylko z łaski. Jego pocałunki były bardzo namiętne, może nawet brutalne, ale Hermionie to w żaden sposób nie przeszkadzało. Straciła jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Poczuła, jak rudzielec przesuwa dłoń wzdłuż jej pleców i zaczyna delikatnie gładzić jej udo, przez co przeszedł ją dreszcz. Nie miała siły mówić mu, że jeszcze nie są gotowi, bo sama tego chciała. Nadal nie zaprzestając czynności powoli rozpięła pierwszy guzik jego koszuli. Nie chciała się spieszyć, natomiast Ron potraktował to jako zachętę i pocałował ją delikatnie w szyję. Dziewczyna jęknęła z rozkoszy i poddała się temu miłemu gestowi.
               Nagle usłyszeli, że ktoś naciska mocno zardzewiałą i skrzypiącą klamkę. Przestali się całować lecz nadal stali objęci, czując się tak bezpieczniej. Ron skierował swoją różdżkę w drzwi i czekał, żeby trafić zaklęciem nieproszonego gościa.
               Oślepiło ich światło dobiegające z korytarza, a w otworze pojawiła się wysoka postać w czarnej szacie i tiarze. Chłopak opuścił różdżkę, gdy tylko się zorientował, że przed nim stoi opiekunka jego domu, profesor McGonnagal.
               Nauczycielka nie była zbyt zadowolona, co wyrażała jej dobrze widoczna twarz, toteż Gryfoni  spuścili z zakłopotaniem głowy, czekając na dalszy bieg wydarzeń. McGonnagal nic nie mówiła, tylko próbowała zadać im karę swoim groźnym wzrokiem, co najwyraźniej przynosiło odpowiednie skutki, bo Hermionie, nie wiedzieć czemu, bardzo interesujące wydały się jej stopy, natomiast Ron zaczął liczyć kafelki podłogowe.
-Czy wy wiecie która jest godzina?!- syknęła pani profesor.
               Nie uzyskała odpowiedzi, bo młodzi jeszcze bardziej zacisnęli usta, ale było to pytanie retoryczne, więc kontynuowała, a w jej głosie wyczuć można było olbrzymi gniew:
-Obydwoje jesteście świadomi jak bardzo niebezpieczne są nocne przechadzki w obecnych czasach, nawet w szkole, które i tak są od zawsze zakazane. Rozumiem, że uczniowie muszą od czasu do czasu zrobić nam na przekór, wymknąć się gdzieś o północy, ale nie teraz, gdy Sami Wiecie Kto panoszy się po świecie. Nie jesteście pierwszymi których przyłapałam w tym roku w nocy, po za swoimi dormitoriami, ale sądziłam, że WY przeżyliście dosyć, żeby wiedzieć jak bardzo zagrożeni jesteście. Tym bardziej nie spodziewałam się takiego zachowania po tobie, panno Granger.
               Na te słowa obydwoje podnieśli głowy i spojrzeli na jej srogą minę. Twarz Hermiony wyrażała wstyd i strach, ale nic nie mówiła, natomiast Ron trochę poczerwieniał i rzekł:
-Pani profesor, to był mój pomysł, to nie jest jej wina.
-Tak, panie Weasley, domyślam się, że to pan był inicjatorem tego... spotkania, niemniej panna Granger również brała w nim udział i jest tak samo winna.
               Zapadła cisza. Brązowowłosa posłała chłopakowi krótki uśmiech, a potem znowu obydwoje odwrócili głowy od twarzy McGonnagal. Nauczycielka rozejrzała się po sali, a kiedy ujrzała stolik i usłyszała cichą muzykę, westchnęła:
-Cieszcie się, że to ja mam dziś dyżur, a nie profesor Snape, albo ktokolwiek inny. Doprawdy, nie wiem dlaczego to robię, ale dzisiaj nie dam, wam szlabanu…- młodzi podnieśli głowy i wyraźnie się rozpromienili-… ale nie myślcie sobie, że nie wyciągnę żadnych konsekwencji. Po pierwsze, obydwoje tracicie po 10 punktów dla Gryffindoru, a po drugie, ta sytuacja ma się nigdy więcej nie powtórzyć… -zarówno Ron, jak i Hermiona pokiwali głowami-Robię to tylko dlatego, że ty Hermiono jesteś wzorową uczennicą, a jeśli chodzi o pana, panie Weasley, to liczę na ponowne sukcesy w quiditchu. A teraz wynocha stąd!
               Ton McGonnagal brzmiał, jakby chciała powiedzieć „Też kiedyś miałam 16 lat…”. Młodzi wyszli z klasy, a ona tuż za nimi, odprowadzając ich pod sam portret Grubej Damy, gdzie akurat natknęli się na Harrego. Pani profesor nie była tym faktem w ogóle zaskoczona, a jej głos wydawał się wyjątkowo sceptyczny:
-A pan, panie Potter, co robi tutaj tak późno?
-Wracam od dyrektora- odparł chłopak, zgodnie z prawdą.
               McGonnagal pokiwał głową i odeszła, natomiast oni wybuchli cichym śmiechem.
-No ładnie, ale daliście się przyłapać- zażartował czarnowłosy.
-Przestań, cud boski, że nam odpuściła- rzekła Hermiona, po czym dodała w kierunku rudzielca- To nasz ostatni taki wypad.
-Doprawdy…- szepnął Ron, na co Harry zachichotał, a brązowowłosa obrzuciła go groźnym spojrzeniem.
               Później wypowiedzieli hasło, oczywiście po długiej próbie obudzenia Grubej Damy, i weszli do Pokoju Wspólnego, w bardzo dobrych humorach. Przeszli przez krótki korytarz, nadal cicho się śmiejąc, gdy zobaczyli, że w pomieszczeniu pali się światło, lecz to co ujrzeli sekundę później od razu zepsuło im nastroje, a przynajmniej Harremu i Ronowi.
               Zobaczyli Ginny i Deana, siedzących na fotelu w dość dziwnej, jednoznacznej pozycji, namiętnie się całujących, choć nie wyglądało na to, żeby posunęli się za daleko. Hermiona jęknęła w duchu, a jej obaj przyjaciele poczerwienieli ze złości. Zanim para zorientowała, że nie są sami, minęło kilkadziesiąt sekund, podczas których Weasley zaczął wyciągać różdżkę ze spodni, ale brązowowłosa mu w tym przeszkodziła, po czym taktownie odchrząknęła. Thomas i Weasleyówna natychmiast od siebie odskoczyli. Obydwoje byli świadomi tego, co się za chwilę wydarzy. Zapadła niezręczna cisza. Harry i Ron mierzyli gniewnymi spojrzeniami rudowłosą i jej chłopaka, a Granger modliła się w duchu, żeby nie doszło do awantury. Marzenie ściętej głowy. Ron nie wytrzymał długo i wybuchnął:
-Czy moglibyście nie robić TEGO w najbardziej publicznym miejscu w szkole?!
-Jakbyś chciał wiedzieć to jest ok. 4 nad ranem i nikogo tu nie było dopóki nie przyleźliście!
               Weasleyowie mierzyli się morderczymi spojrzeniami, a Hermiona stała obok nie wiedząc co zrobić; w podobnej sytuacji znalazł się Dean, uśmiechnął się nieśmiało do Pottera, ale ten popatrzył na niego wzrokiem, którego nie powstydziłby się sam Bazyliszek, więc chłopak spuścił głowę.
-Coś jeszcze chcesz mądrego powiedzieć?- powiedziała rudowłosa, z udawaną słodyczą.
-Bardzo wiele, ale się powstrzymam przy „obcych”- odparł jej równie „miło” brat.
-Ginny, chodźmy już do łóżka- rzekł Dean, próbując załagodzić sytuacje, ale odniosło to inne skutki, gdyż Harry i Ron odebrali tą propozycję bardzo dwuznacznie- To znaczy…
-Idź, do zobaczenia rano, ja jeszcze chwilę zostanę- rzekła rudowłosa.
               Kiedy skończyła to mówić, pocałowała swojego chłopaka w usta. Sekundę później świsnął między nimi, pomarańczowy promień, który minął jej głowę zaledwie o centymetr. To był Ron, który celował w ich twarze, pewnie by trafił, ale Hermiona popchnęła go na Harrego i zaklęcie obrało niepożądany kierunek.
               Ginny patrzyła na brata ze łzami w oczach, ale również wyjęła swoją „broń”, Dean, po tym incydencie, zrobił to samo. Stali naprzeciwko siebie, po jednej stronie Thomas i Weasleyówna, a po drugiej jej brat i Potter, który również w między czasie zaczął w nich celować. Brązowowłosa, natomiast, została obok, obserwując z przerażeniem całą tą sytuację. Kiedy jej przyjaciółka rzuciła w brata zaklęciem, które trafiło go w bark, rozpętało się piekło. Nic nie mówili, słychać było jedynie gwizdy czarów, a ich blask oślepiał Granger. W końcu, gdy udało się jej cokolwiek zobaczyć, wyczarowała między nimi magiczną barierę. Znowu stali po środku, Ron trzymał się mocno za lewe ramię, a Dean próbował rozmasować sobie piszczel.
               Rudowłosa nie wytrzymała, patrzyła na przyjaciół z olbrzymim gniewem, jak mogli ją tak zawieść?! Wrzasnęła na rudzielca:
-Nienawidzę cię, Ron, z całego serca cię nienawidzę!
               Pobiegła po schodach do dormitorium dziewcząt, a pozostali nadal stali w pomieszczeniu, powoli docierało do nich co się przed chwilą stało. Najbardziej bolało to Weasleya. Jak mógł pozwolić, żeby emocje tak bardzo nad nim zapanowały? Hermiona była bliska płaczu, patrzyła na tą całą sytuację z przerażeniem , co się stało, że najlepsi przyjaciele zaczęli między sobą walczyć? Ona też skierowała się do dormitorium, lecz nie omieszkała sobie na koniec powiedzieć:
-Gratuluje, właśnie zniszczyliście wieloletnią przyjaźń, brawo! Mogę was zostawić, czy się pozabijacie?- przez sekundę czekała na odpowiedź, a później stwierdziła- Nieważne, róbcie co chcecie, mnie to i tak nie obchodzi…
               Pobiegła na górę, prosto do przyjaciółki, zostawiając winowajców samych sobie. Miotały nią liczne uczucia, przede wszystkim fakt po czyjej stronie ma stanąć, bo doskonale wiedziała, że zarówno Ron, jak i jego siostra, będą kazali jej wybrać, ale czy w tej sytuacji da się to zrobić?
*
Taki prezent z okazji Mikołajek ;) Miał się pojawić wczoraj, ale miałam małe problemy techniczne. 
I co sądzicie? Powiem szczerze, że zdaję sobie sprawę z tego, że ten rozdział może być w jakiś sposób przesadzony, za dużo wątków upchniętych w jednej notce, ale jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów i mam nadzieję, że, mimo wszystko, przypadnie wam do gustu :)

15 komentarzy:

  1. Przeczytałam i bardzo mi się spodobało :)
    Ten moment, kiedy Ron powiedział, że jej nie puści... fajne to było ;)
    No i szkoda, że emocje wzięły górę. Na miejscu Ginny też byłabym śmiertelnie obrażona na ich zachowanie. Wyszła z tego bardzo nieciekawa sytuacja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja wiem, najzabawniejsze, że ten rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale jakoś nade mną też emocje wzięły górę i na spontanie zaczęłam tworzyć takie sceny jak ta, kiedy Hermiona chce wyjść, czy tą końcową bójkę :P
      Dzięki, że wpadłaś ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Niedawno zaczęłam czytać Twojego bloga i muszę powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych. Na prawdę masz talent! Jedyną wadą jest to, że dość rzadko pojawiają się notki, ale zdaję sobie sprawę z tego, że możesz mieć dużo na głowie. Sama prawie na nic nie mam czasu :) Dużym plusem są długie, wyczerpujące i ciekawie opisane notki :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję :) Wiem, że notki pojawiają się za rzadko, ale naprawdę nie wyrabiam, na pociesznie mogę powiedzieć, że w tym miesiącu pojawi się jeszcze jedna ;D Wielkie dzięki za miłe słowa ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Genialny rozdzial! Ta "nietypowa noc" byla swietna! A najbardziej rozbawila mnie ta sytuacja z McGonagal, swietna! I to "Akuku" tez zabawne bylo :D no a taką romantyczna kolacje z alejką i muzyką i winem to ja bym strrrrasznie chciala kiedys przezyc. Masz bardzo romantyczną dusze i bardzo umiejętnie przelewasz to na "papier". Gratuluje i czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial. :)
    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Wszystkim bardzo się podoba ta scena z McGonnagal :P Jakimś cudem udało mi się wymyślić coś śmiesznego ;P Uwierz, ja też chciałabym przeżyć taką noc <3
      Pozdrawiam gorąco :*

      Usuń
  4. Uwielbiam Twojego bloga ♥ !
    Kiedy będzie następna notka? Bo już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;D Myślę, a właściwie jestem pewna, że 25 grudnia :)

      Usuń
  5. Mam zaszczyt zaprosić na Rozdział 003 „Hogwardzkie niespodzianki” na bloga www.niesmiertelne-serca.blogspot.com !! Autorka życzy przyjemnej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  6. http://wojenny-pyl.blogspot.com/ - pojawił się nowy rozdział, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję bardzo za dedykację. ;* Rozdział przeczytam później, bo muszę nadrobić jeszcze kilka poprzednich. Nie miałam na nic czasu przez egzaminy, ale teraz- dwa tygodnie wolnego. Mam nadzieję, że wystarczy mi czasu na przeczytanie wszystkich zaległych rozdziałów.:)
    Nela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję :) Dziś będzie jeszcze jedna notka, miniaturka, niezwiązana z tym opowiadaniem, tzn w innych ramach czasowych :P Jeśli znajdziesz chwilę, to, proszę, przeczytaj i najlepiej skomentuj ;)
      Buziaki :*

      Usuń
  8. Kiedy ten nowy rozdział? Miał być 25, wyrobisz się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozdział pojawi się w ciągu najbliższej godziny :)

      Usuń
  9. Ten fragment z łóżkiem, to mnie rozwaliło XD

    Luna

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy