Była 10 rano. Do
dormitorium chłopców wpadały niemrawe promyki listopadowego słońca. Wszyscy
byli już na nogach i w większości poza dormitorium, z wyjątkiem Rona. Chłopak
szczelnie okryty kołdrą, ściskający poduszkę i zasłonięty czerwonymi kotarami
smacznie spał, choć nie... to złe określenie. Do sypialni wrócił dopiero po 3, po
dniu pełnym wrażeń i to nie do końca przyjemnych. Potem pokłócił się jeszcze z
przyjacielem, więc tym bardziej nie spał spokojnie; najpierw nie mógł zasnąć, a
później co chwilę się budził, więc nic dziwnego, że, gdy wreszcie udało mu się
zapaść w trochę mocniejszą drzemkę, to nie chciał jej przerywać.
Nagle huk. Potworny hurgot rozniósł się echem po
pomieszczeniu. Rudzielec zerwał się, wyprostowany jak struna. Uspokoił trochę
oddech i złapał różdżkę, która leżała tuż przy jego poduszce. Ostrożnie
odsłonił zasłony i wynurzył się z łóżka. Ujrzał, kulącego się i coś
zbierającego, ciemnowłosego chłopaka.
-Neville, co ty robisz?-
spytał zaspanym głosem.
Longobottom szybko wstał, waląc się przy tym głową w
stół. Jego ręce były delikatnie pokaleczone. Patrzył z pewna urazą na kolegę,
który wciąż siedział na swoim legowisku, próbując zrozumieć całą sytuację.
-Stłukłem kubek- odparł
sucho.
Ron popatrzył się na niego, zamrugał kilkakrotnie, a
cała bezsensowność tego widoku powoli do niego docierała. Sprawnym ruchem
różdżki sprawił, że naczynie sekundę później było całe, a właściciel ostrożnie
postawił je na blacie, po czym mruknął suche „dzięki” i wyszedł.
Weasley popatrzył na zegar. Było dość późno. Naprawdę
nie miał siły nic robić, no ale nie mógł siedzieć cały dzień bezczynnie.
Westchnął na myśl, co go czeka na dole. Tłumy ludzi, oskarżających go o coś, o
czym w rzeczywistości nie mieli pojęcia. Nie wiedział co ma o tym wszystkim
myśleć, kompletnie się zagubił. Zachował się podle w stosunku do Hermiony, to
nieuległo wątpliwości, ale to ona pierwsza go zdradziła. Czuł niesamowite
rozgoryczenie, ciągle miał przed oczami ten widok, pocałunek. Tak bardzo chciał
to wymazać z pamięci, ale nie mógł, dlatego coraz bardziej cierpiał. Widział
ich zaledwie przez ułamek sekundy, a wystarczyło, żeby pękło mu serce. W głowie
tkwiło mu tylko jedno pytanie: Dlaczego? Nie chciał wierzyć, że dziewczyna,
którą kochał okazała się po prostu zdradziecką… Niestety to było jedyne
logiczne wytłumaczenie całej tej sytuacji. Kiedy to do niego dotarło przestał
posiadać jakiekolwiek uczucia. Później ten pocałunek z Lavender. Nic nie czuł
do tej dziewczyny, lubił ją i musiał przyznać, że była bardzo pociągająca. Nie
chciał stałego związku, nie był pewny czy kiedykolwiek będzie jeszcze do niego
zdolny, teraz pragnął się jedynie zabawić, posmakować życia. W ten sposób
zatuszował cierpienie, a fakt, że Hermiona to wszystko widziała, sprawił mu
jeszcze więcej satysfakcji. Do czasu, kiedy nie zobaczył, że płacze…
Dosyć tych refleksji! Postanowił, że nie będzie o tym
myślał i miał zamiar w tym wytrwać. Chciała grać na dwa fronty, to miała
nauczkę. Nie mógł dać z siebie zrobić idioty. Lavender mocno go kręciła i miał
zamiar wykorzystać fakt, że jej się podoba.
Wstał powoli z łóżka i udał się do łazienki. Dostrzegł
swoje odbicie w lustrze i ujrzał zupełnie innego człowieka- osobę, która może mieć wiele. Podobało mu się to. Stał się
kamieniem, teraz liczył się on i tylko on. Wziął krótki prysznic i wygrzebał z
kufra jakieś ciuchy. Musiał dobrze wyglądać, w końcu dzięki niemu wygrali wczoraj mecz,
a w dodatku spotykał się z najładniejszą dziewczyną z domu. Wyjął koszulę i
jeansy, po czym je założył.
Ostatni raz miał na sobie ten zestaw w urodziny
Ginny. To była dobra zabawa. Zaczął wspominać. Widok Hermiony w tej
fenomenalnej sukience, taniec z nią. Mimo iż strój był już kilkakrotnie prany,
nadal czuł jej zapach. Zaciągnął się nim. Te różane perfumy, których używała,
po raz kolejny zamotały mu w głowie. Poczuł jakby była blisko, na wyciągnięcie
ręki…
„Jesteś żałosny” skarcił się w duchu, wracając do rzeczywistości. Ta
dziewczyna poważnie namieszała mu w głowie, ale koniec z tym, teraz był pewnym
siebie, uwielbianym przez rówieśników, członkiem reprezentacji quiddichta.
Opuścił pomieszczenie i zszedł na dół. Minął grupkę piątoklasistek, które
na jego widok zaczęły wzdychać i chichotać. Obdarzył jedną z nich czarującym
uśmiechem, a ona o mało co się nie przewróciła. Zdecydowanie mu to imponowało.
Przeszedł dalej przez pomieszczenie. Zobaczył Cormaca McLaggena siedzącego na
fotelu, gość był wyraźnie naburmuszony, co również go satysfakcjonowało. Potem
minął jeszcze kilka osób i wyszedł z pomieszczenia, chcąc się udać na
śniadanie.
Kiedy tylko opuścił pokój ujrzał w oddali burzę brązowych loków. Chwilę
później zniknęły za rogiem. Czy to możliwe, że to była Hermiona, czy tylko mu
się zdawało? „Stop”- znów sam się ochrzanił. Teraz to nie miało żadnego
znaczenia, w ogóle się dla niego nie liczyła, był nową osobą, miał nowy
wizerunek, nową dziewczynę i było mu z tym dobrze.
Zszedł schodami w dół, a po drodze spotkał kilku Krukonów, którzy składali
mu gratulacje. Najwięcej zainteresowania wzbudził tuż przed Wielką Salą, gdzie,
jak zwykle, stały grupki różnych osób. Na jego widok wszyscy do niego
podskoczyli i zaczęli z nim rozmawiać; gratulowali, życzyli dalszych sukcesów,
a młodsi nawet prosili o autografy. Weasley był zawstydzony, może i czekał na
taką sytuację od wielu lat, ale nie był do niej przyzwyczajony.
W końcu ludzie go przepuścili. Z ulgą przekraczał próg Wielkiej Sali, kiedy
jeszcze jedna dziewczyna zagrodziła mu drogę. To była Ginny; schludnie ubrana,
uczesana, ale wściekła. Jej mina była tak groźna, że Rona aż przeszły ciarki,
choć nie dał po sobie poznać tego niepokoju.
-Musimy pogadać- rzekła
chłodno.
-Teraz?- jęknął- Jestem
strasznie gło…
-To ważne!- przerwała mu.
Chłopak popatrzył się na nią z irytacją. Niech teraz
ktoś spróbuje mu wmówić, że fajnie jest mieć rodzeństwo! Próbował ją wyminąć,
ale cały czas blokowała mu przejście. W końcu skapitulował i zaciągnął ją w
jakiś pusty korytarz. Oparł się o ścianę i wpatrzył w jesienną pogodę, panującą
za oknem. Rudowłosa stanęła obok i cały czas patrzyła się na niego z
wściekłością. Jak on w ogóle śmiał?! I jeszcze to jego bezczelne zachowanie… .
-Ty dupku, ty skretyniały
dupku!- wyrzuciła z siebie.
Odwrócił się od szyby i spojrzał na nią trochę
nieobecnym wzrokiem. Był zaskoczony jej zachowaniem, choć z drugiej strony,
spodziewał się tej rozmowy. Bał się cokolwiek powiedzieć, wszystko mogło być
użyte przeciwko niemu.
Jego postawa jeszcze bardziej zdenerwowała Weasleyównę.
Chamstwo i ta pieprzona bezczelność! On miał jeszcze czelność pokazywać się po
tym co odstawił poprzedniego wieczoru?! Zrobiła się purpurowa na twarzy,
zaczęła ciężej oddychać. Nie wytrzymała, walnęła go otwartą dłonią w twarz.
Zniósł to jak na niego bardzo spokojnie, popatrzył
się na nią jedynie z wyrzutem, ale wciąż czekał na jej ruch, co, dla odmiany,
ją jeszcze bardziej wkurzyło. Zdzieliła go w bok, z całej siły. Cały czas nie
reagował. Ginny była coraz bardziej rozjuszona. Nie poznawała go. Miała
wrażenie, że stała teraz koło obcej osoby. Może i Ron ją wkurzał, może nieraz
mu dogryzała, ale wolała jak był sobą niż gwiazdką sportu. Łzy pociekły jej po
policzkach. Była zła na samą siebie za to, że pozwoliła się ponieść emocjom.
Zaczęła wykrzykiwać jakieś obelgi w jego kierunku i walić go w tors. Po kilku
sekundach chłopak unieruchomił jej ręce i spojrzał się na nią z wyrzutem.
-Co się z tobą dzieje?
-Chcę, żeby mój brat
wrócił, bo ty nim nie jesteś- wyrzuciła z siebie.
Rudzielec popatrzył jej prosto w oczy. Ciągle ranił
ludzi, nawet jak tego nie chciał. Objął ją i wyszeptał do ucha „przepraszam”.
Ginny pokiwała głową i wtuliła się w jego tors. Dlaczego wszystko się zepsuło? Wakacje
były fantastyczne, początek roku też, a teraz zaczynały się schody. Tyle czasu
czekała aż Ron i Hermiona się zejdą i aż trudno jej było uwierzyć, że ich
związek przetrwał jedynie kilka miesięcy.
Odsunęła się od niego i spoczęła na ziemi, opierając
się o ścianę. Chłopak uczynił to samo i ciężko westchnął. Był tym zmęczony. Za
dużo się wydarzyło jednego wieczoru, żeby móc powrócić do starego trybu życia,
a wszyscy utrudniali mu rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Już rozmowa z Harrym,
którą odbyli w nocy mocno go zdołowała, nie chciał tego przechodzić drugi raz.
-Ron…- zaczęła mówić
dziewczyna.
-Ginny, błagam Cię,
skończmy to już. Daj mi iść już na śniadanie- jęknął z nadzieją.
-Ty tylko o żarciu!-
warknęła- W ogóle już nie obchodzi cię Hermiona?
-Wszyscy widzicie w tym
tylko moją winę- zirytował się.
-Nie rozumiem…
-Zarówno ty, jak i Harry
i być może jeszcze kilka innych osób obwinia jedynie mnie za to, że… mój
związek z Hermioną się rozpadł.
-Z całym szacunkiem,
braciszku- sarknęła ruda- Ale trochę trudno nazwać to rozpadem związku, biorąc
pod uwagę, że pocałowałeś inną dziewczynę na jej oczach i przy całym
Gryffindorze!
-I nie chcesz wiedzieć
czemu?!- warknął, przez zaciśnięte zęby.
-Nie no, właśnie chodzi
mi o to, żebyś powiedział mi czemu. Jeszcze wczoraj rano gruchaliście jak dwa
zakochane gołąbki i nie mogliście się od siebie odkleić, a potem bam! I
całujesz się z inną. Chciałabym się dowiedzieć co tobą kierowało, bo nie
wierzę, że jesteś aż tak dwulicowy.
-Dzięki- odparł
sarkastycznie- Ja… To jest, ona… Hermiona mnie pierwsza zdradziła.
Ginny ryknęła głośnym śmiechem. To jakiś żart?! Gdyby
go zdradzała, to potem aż tak by cierpiała po jego stracie?! Nie no, żałosne i
niewiarygodne.
- To prawda- żachnął się
Ron.
-Akurat- syknęła- Jak w
ogóle śmiesz tak mówić?!
-Myślałem, że chcesz znać
moje stanowisko w tej sprawie…
-Tak, ale nie sądziłam,
że zaczniesz zmyślać.
-Ginny, ja nie kłamię…
Dziewczyna spojrzała mu się prosto w oczy. Czy
rzeczywiście ją oszukiwał? Po co? Ale z drugiej strony, to było takie
nierealne, żeby Hermiona… A jednak Ron teraz siedział naprzeciwko niej, a w
jego spojrzeniu widać było tak ogromny ból, że aż serce się krajało.
-Naprawdę?- spoważniała
dziewczyna.
-Czemu miałbym kłamać?-
odparł.
-Z kim?
Zapadła cisza. Ron spurpurowiał na twarzy. Teraz już
była pewna, że mówił prawdę. Zrobiło się jej głupio, że przywoływała te
nieprzyjemne wspomnienia. Wyobrażała sobie jak cierpiał, choć starał się to
ukryć, ale powinna wiedzieć, chyba…
-Z Wildem- szepnął
Ginny opadła szczęka. To było jeszcze mniej
prawdopodobne, ale… Roger był świetnym facetem, przystojnym, inteligentnym,
zabawnym, czułym… Bardzo się zbliżył do Hermiony w trakcie jej poprzedniej
sprzeczki z Weasleyem, z tym że wtedy namawiał ją do pogodzenia się z
rudzielcem, to czemu… Pozostawało tyle pytań, ale wszystko ułożyło się w
logiczną całość, z jednym wyjątkiem: Hermiona taka nie była! Nie zdradziłaby
go, nie w ten sposób, mogła z nim zerwać i powiedzieć, że kocha innego, ale nie
grałaby na dwa fronty… To było dziwne.
-Mogę już iść?- poprosił
chłopak.
Weasleyówna delikatnie skinęła głową, a brat
uśmiechnął się do niej smutno i zniknął za rogiem, zostawiając ją samą sobie z
tymi przemyśleniami i zagwozdkami. Czuła się wewnętrznie rozdarta, nie
wiedziała w co wierzyć, po czyjej stronie się opowiedzieć… To wszystko nie
miało najmniejszego sensu…
*
-Hermiona, to nie jest
dobry pomysł!
-A co innego mam
zrobić?!- dziewczyna zatrzymała się tak gwałtownie, że o mało co na nią nie
wpadł.
-No…- czarnowłosy zaczął
niepewnie- Moim zdaniem… Zaczekać.
-Na co?- jęknęła.
-Aż obydwoje trochę się
uspokoicie, a emocje opadną…
-A jeśli do tego czasu on
się zaangażuje w ten związek z Lavender?
-Nie sądzisz, że jeśli
cię kocha, to i tak wróci…
-Jeśli mnie kocha?!-
wydukała, a oczy jej się zaszkliły- Nie chciałabym, żeby dowiedział się o tym
wszystkim za późno, bo będzie jeszcze gorzej.
Odetchnęła głęboko, uspokajając się trochę i ruszyła
dalej w stronę wieży Gryffindoru. Harry niechętnie pobiegł za nią. To wszystko
mu się nie podobało. Ta cała chora sytuacja wybiła ich wszystkich z codziennego
rytmu, nikt z ich czwórki nie mógł się odnaleźć. Bał się, że Ron nie zechce jej
wysłuchać, bo w sumie miał do tego pełne prawo. Po prostu obawiał się, że to
nie pójdzie tak, jak ona to sobie wyobraża.
*
Rudzielec wyszedł z Wielkiej Sali. Wreszcie w spokoju
zjadł śniadanie, z tym że, po pierwsze, spokój to pojęcie względne, gdyż ciągle
napadali go jacyś ludzie, składając mu gratulacje, dotyczące wczorajszego
meczu, a ze stołu Ślizgonów dochodziło buczenie i gwizdy. Dopiero wtedy zdał
sobie sprawę z tego, ile Hogwart liczy uczniów; po drugie, po rozmowie z Ginny
kompletnie stracił apetyt, był potwornie zdołowany. Dlaczego dziewczyna, którą
tak mocno kochał postąpiła z nim jak ze śmieciem? Pragnął się od tego
wszystkiego odciąć, ale przyjaciele mu na to nie pozwalali, a jego za dużo to
kosztowało. Chciał zamknąć w swoim życiu jakiś rozdział i zacząć nowy,
spróbować czegoś innego. Do tej pory był potwornie sentymentalny, lojalny,
teraz chciał żyć z dnia na dzień, po prostu dobrze się bawić, zapomnieć o tym
co było kiedyś (ale nie wybaczyć), być obojętnym na uczucia innych.
Szedł po schodach do swojego domu. Nie miał żadnych
planów na ten dzień, chętnie spędziłby go z przyjaciółmi, tylko pytanie czy ich
jeszcze miał. Odrzucił od siebie tę myśl, od teraz był skałą, człowiekiem
chłodnym i nie zważającym na innych. W końcu stwierdził, że wyskoczy gdzieś z
Lavender, ona na pewno się zgodzi. Na tę myśl kąciki ust mu się uniosły.
Cieszyło go, że ta dziewczyna tak za nim szaleje, że jest może w jakiś sposób
jej idolem.
Z uśmiechem na twarzy wkroczył na korytarz, przy
którym znajdował się portret Grubej Damy. Nagle, dokładnie po drugiej stronie zobaczył
Hermionę. Zatrzymała się gwałtownie, kiedy go ujrzała; dzieliło ich może 10
metrów. Wyglądała okropnie. Jej włosy były w nieładzie, była potwornie blada,
miała wory pod oczami, które były całe czerwone. Coś w nim pękło, kiedy ją
ujrzał. Pragnął o wszystkim zapomnieć, podbiec do niej i objąć.
Znienacka usłyszał z boku stukot obcasów, który był
coraz donośniejszy. Powrócił do rzeczywistości, czyli do wcześniejszych
przekonań. Znowu był twardy. Na korytarzu pojawiła się Lavender. Była jeszcze
daleko, kiedy usłyszeli jej piskliwy głos:
-Ronuś!
Chłopak uśmiechnął się szeroko i pozwolił, żeby
blondynka do niego podbiegła i rzuciła mu się na szyję. Kątem oka spojrzał
jeszcze na Hermionę, po czym złożył na ustach Lavender namiętny pocałunek.
*
Harry kucał przy fotelu, na którym spoczywała drobna,
brązowowłosa osóbka, znajdującym się w najbardziej oddalonym rogu Pokoju
Wspólnego Gryfonów. Próbował jej cokolwiek wytłumaczyć, ale ona nie chciała go
słuchać, odcięła się od wszystkiego, wpatrywała się jedynie tępym wzrokiem w
okno, a po jej policzka spływały łzy.
-Hermiono, błagam cię!-
jęknął.
Dziewczyna odwróciła swój wzrok w jego stronę i
popatrzyła się na niego z takim bólem, że aż coś go złapało za serce, a głęboko
w duszy powstała chęć mordu na Weasleyu za to, że doprowadził ją do takiego
stanu. W jakiś sposób rozumiał jego zachowanie, ale z drugiej strony chłopak
umyślnie chciał sprawić jej przykrość, co było niewybaczalne.
-Wiem, stchórzyłam-
warknęła- Miałeś rację!
-Nie o to mi chodzi…
-A o co?!
-Przestań się teraz tym
przejmować…
-Chyba sobie żartujesz?!-
przerwała mu.
-Nie, zajmij się czymś
innym, a to… samo się ułoży.
-Ty sam w to nie
wierzysz!
Czarnowłosy
już miał coś odpowiedzieć, ale przy nich pojawiła się Ginny. Była wściekła,
patrzyła się wrogo na Hermionę, więc w końcu brązowowłosa odparła tym samym.
-Nie chcesz nas o czymś
poinformować?!- syknęła Weasleyówna.
-O czym ty mówisz?
-Pominęłaś jeden ważny
fakt- ciągnęła rudowłosa- Nie wspomniałaś o tym, że całowałaś się z Wildem?
-Bo zapomniałam o tym…
-Akurat!- prychnęła
rudowłosa.
-To dla mnie nic nie
znaczy!- wykrzyknęła Hermiona.
-To prawda- wtrącił się
Harry, zanim Ginny zdążyła się odgryźć.
-Wiedziałeś?!- spytała
trochę zdezorientowana.
-Dowiedziałem się w nocy-
odparł zakłopotany.
Stali we trójkę spoglądając na siebie nawzajem.
Hermiona znowu zaczęła płakać. Nie chciała w takiej chwili stracić przyjaciół,
nie dałaby sobie bez nich rady. Rudowłosa, widząc w jakim stanie jest
przyjaciółka, podeszła do niej i objęła ją.
-Przepraszam, poniosło
mnie- wyszeptała zakłopotana.
-Nie szkodzi…-
odpowiedziała brązowowłosa.
-Opowiesz mi jak to było?
Hermiona pokiwała głową. Nie miała siły do tego
wracać, znowu, ale Ginny powinna wiedzieć. Tak więc z powrotem usiedli, a
Granger opowiedziała całą sytuację od początku do końca.
*
Harry wyszedł z Wielkiej Sali i spoczął koło Ginny.
Podał jej jedno z jabłek, które wyniósł z pomieszczenia.
-Specjalnie dla ciebie-
rzekł z uśmiechem.
-Dzięki- odpowiedziała
dziewczyna i wgryzła się w słodki owoc.
Siedzieli na jednej z bocznych ławek, przez środek
sali przewalał się tłum ludzi, jak zwykle w porach posiłków. Był czas kolacji,
toteż ci, którzy bawili się przez cały dzień, nie zdążywszy tym samym wrócić na
obiad, teraz mieli okazję się najeść.
-Trzeba wziąć coś dla
Hermiony, ona w końcu cały dzień nic nie jadła- stwierdziła rudowłosa.
-Już o tym pomyślałem-
rzekł chłopak, pokazując na małą paczuszkę, która spoczywała na jego kolanach.
Weasleyówna uśmiechnęła się. Wzruszyło ją to. Był
taki opiekuńczy, zawsze o wszystkich pamiętał, a sam miał tyle na głowie. Był
niezwykłym facetem i to wcale nie przez to, że udało mu się pokonać Voldemorta.
Rozczulające również było to, że tak się opiekował Hermioną.
-Wierzysz jej, prawda?-
spytała znienacka.
-Oczywiście, a ty nie-
oburzył się.
-Nie, nie… Wierzę jej,
ale gdyby to nie był Hermiona, to prawdopodobnie bym jednak nie uwierzyła, to
znaczy…
-Rozumiem, ja
prawdopodobnie też, ale ona by nas nie okłamała.
Ginny skinęła głową. Była przygnębiona tą sytuacją,
nie wiedziała jak ma im pomóc, natomiast była przekonana, że są dla siebie
przeznaczeni, tylko jak im to uświadomić?
*
Ron wszedł do dormitorium. W pomieszczeniu znajdował
się jedynie Potter. Rudzielec jęknął w duchu, ale nie dał po sobie nic poznać i
zaczął odkładać swoje rzeczy i wykonywać niewiele znaczące czynności.
-Możemy pogadać?-
usłyszał za sobą głos Harrego.
-Chyba nie mamy o czym-
warknął.
-A mi się wydaje, że
wręcz przeciwnie…
Weasley westchnął i spoczął na swoim łóżku,
naprzeciwko przyjaciela. Pragnął, żeby ten dzień się już skończył, był tym
wszystkim zmęczony.
-Słuchaj, nie mam siły na
kolejną pogadankę- rzekł do Pottera.
-Nie mam zamiaru prawić
ci morałów- parsknął czarnowłosy- Chciałem cię jedynie przeprosić za moje
zachowanie w nocy.
Znowu wracanie do tego, o czym najbardziej chciał
zapomnieć. Przynajmniej pogodził się z kumplem, a doskonale wiedział, że go
potrzebował.
-Spoko.
-Słuchaj, Ron…
-Stary, proszę cię. Ja
mam stanowczo dość „poważnych rozmów” jak na jedną dobę.
-Ale…
-Może jutro- odparł stanowczo.
Harry zamilkł, natomiast rudzielec złapał ręcznik,
piżamę i jeszcze kilka innych rzeczy i skierował się do łazienki. Przed
wyjściem się zatrzymał i rzucił do przyjaciela:
-Ja też przepraszam.
Potter delikatnie się uśmiechnął, a jego kumpel
opuścił pomieszczenie. Miał dość tego wszystkiego, a to dopiero pierwszy dzień
po ich rozstaniu…
*
Weasley wyszedł spod prysznica po dość długim czasie,
bo jego koledzy zdążyli wrócić do dormitorium i już zasnąć. On też tak
postąpił, ale sen nie przychodził łatwo. Przez wiele godzin rozmyślał, przez
jego głowę przelatywało milion pytań: czy naprawdę jest w stanie wciąż być
nieczułym draniem? Czy rzeczywiście chce się spotykać z Lavender? Na ogół
odpowiedź brzmiała nie. Przez cały dzień udawał, że jest kimś innym, a teraz
ujawniała się jego prawdziwa natura, która rozpaczliwie potrzebowała Hermiony.
Bolało go, kiedy widział, że płacze, nawet bardziej to nim wstrząsnęło niż
widok jej z innym. Miał wrażenie, że to jedno wielkie nieporozumienie, a jednak
jego rozżalenie było zbyt duże by tak po prostu wybaczyć. Cały dzień spędził z
Lavender, śmiali się, całowali, ale to nie było to samo co z nią. Brakowało tamtych rozmów, wygłupów, pocałunków… Tak bardzo za nią tęsknił.
W końcu zasnął, z tą złudną nadzieją, że nowy dzień przyniesie coś dobrego.
*
Hej, kochani! Mam cholernego doła i raczej szybko mi nie przejdzie. Powiem szczerze, że ten rok szkolny był beznadziejny i cieszę się, że to już koniec i modlę się o to, żeby następny był lepszy. Może u Was jest lepiej?
Co do rozdziału: zauważyliście, że zaczęłam tak "skakać", raz jest o Hermionie, raz o Ronie, raz o Harrym i Ginny... Muszę to robić, bo nie jestem w stanie uzyskać takiej jednolitej akcji, biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znajdują się bohaterowie. Może nie wytłumaczyłam tego zbyt dobrze, ale myślę, że wiecie o co chodzi :) W każdym razie, następne kilka rozdziałów będzie pisane w tym stylu, tj. takie porozdzielane gwiazdkami.
Zdecydowanie nie umiem opisywać uczuć Rona, no ale nie mogę tak po prostu go olać i nie pisać o tym, co on czuje :/ Beznadzieja!
Zdecydowanie nie umiem opisywać uczuć Rona, no ale nie mogę tak po prostu go olać i nie pisać o tym, co on czuje :/ Beznadzieja!
Piszcie co sądzicie o notce, ja chyba nie mam jakiegoś określonego zdania, może jedynie to, że wydaje mi się zbyt chaotyczna :/
Nowy rozdział jakoś pod koniec czerwca, prawdopodobnie jakoś 28-29.