Była
mroźna zima. Zamek okrywał biały puch, a zimno doskwierało Anglikom. Mało
który z uczniów miał ochotę wychylać nos na zewnątrz; wychodzili jedynie do
Hogsmeade, raz na dwa tygodnie. Po pokonaniu Voldemorta wszystko wróciło do
normy, ba- było wręcz lepiej. Profesor McGonnagal, świetnie sprawowała stanowisko dyrektora szkoły, uczniowie ją
lubili- była dla nich bardzo miła, ale też szanowali- budziła w nich respekt.
Siódmoklasiści
„władali” szkołą. Wszyscy się ich słuchali. Mieli też dodatkową przewagę, bo
wszyscy walczyli w bitwie o Hogwart, a wśród nich była przecież wielka trójca-
Harry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger. Uczęszczali do klasy siódmej,
gdyż rok wcześniej nie wrócili do szkoły przez polowanie na horkruksy. Również
zeszłoroczni szóstoklasiści trafili do klas wyżej.
Była 20.
Gryfoni wracali z kolacji do swojego salonu. Przy tablicy z ogłoszeniami
zrobiło się dość duże zamieszanie. Kiedy Harry, Ron, Hermiona i Ginny wrócili
do pokoju, przepchali się tam, żeby zobaczyć co się dzieje. Na ścianie wisiał
duży, czerwony plakat, na którym widniała informacja:
„Dnia 14 lutego, w piątek,
odbędzie się:
BAL WALENTYNKOWY
Zabawa zacznie się o godz. 19 w
Wielkiej Sali.
Zapraszamy wszystkich uczniów
oraz kadrę nauczycielską!
Obowiązkowy strój wieczorowy!”
Ginny i
Harry uśmiechnęli się szeroko, a Ron jedynie wzruszył ramionami. Hermiona
natomiast, ledwo zdążywszy przeczytać informację, odeszła od nich i spoczęła na
jednym z foteli, stojących przy kominku, po czym zagłębiła się w lekturze.
-Co jej jest?- mruknął Potter do rudowłosej.
-Nie mam pojęcia.
Cała
trójka wycofała się z powrotem na środek pomieszczenia, a potem dołączyła do
brązowowłosej, która zdołała już zatonąć w Starożytnych Runach, które starannie
studiowała. Przyjaciele rozsiedli się na około niej i swoimi rozmowami zmącili
jej spokój.
-Fajnie, że robią coś takiego jak ten bal- rzekła Ginny.
Harry
pokiwał głową, Hermiona udała, że jej tam nie ma, a Ron ponownie wzruszył
ramionami. Panowała dość gęsta, niezręczna atmosfera. Chyba nikt nie miał
specjalnej ochoty na pogaduszki, ale rudowłosa nie dawała za wygraną.
Popatrzyła na każdego z osobna groźnym spojrzeniem, po czym ponownie się odezwała:
-A wy co o tym myślicie?
Od
strony chłopaków dało się słyszeć pomruk aprobaty, natomiast brązowowłosa znowu
nic nie powiedziała. Weasleyówna była coraz bardziej zła ich ignorancją i w
końcu wybuchła:
-Ludzie! Co z wami?!
Czarnowłosy
spojrzał się na nią ze zdziwieniem, jej brat popatrzył wymownie w górę, a
przyjaciółka niechętnie odłożyła książkę. Ruda rzucała każdemu po kolei
spojrzenie, żądające wyjaśnień. W końcu Ron powiedział spokojnie:
-Po prostu jesteśmy zmęczeni, Gin.
-A niby czym?!
-No całym dniem nauki.
-I to sprawia, że nie możemy porozmawiać?!
-Dobrze, Ginny- odezwała się tym razem Hermiona- Jeśli tak
bardzo chcesz znać moją opinię, to uważam, że ten bal to jakaś głupota.
-A to niby czemu?- obruszył się rudzielec.
Brązowowłosa
spojrzała się na niego wściekła. Przez cały rok relacje między nimi nie
układały się najlepiej. Wszyscy sądzili, że po tym pocałunku w czasie bitwy
zaczną ze sobą chodzić, ale nie zaczęli, co więcej, ich stosunki stały się
bardzo oschłe, chłodne i zdystansowane i nikt nie wiedział dlaczego. Rozmawiali
tylko z przymusu, czasem, jak siedzieli we czwórkę, łaskawie coś do siebie
przebąknęli.
Harry i
Ginny zauważyli, że rozmowa schodzi na niebezpieczny tor i niezbyt wiedzieli co
powinni zrobić. W powietrzu wyczuwalna była awantura.
-Takie jest moje zdanie- syknęła Granger.
-Świetnie, to już ustaliliśmy- sarknął chłopak- Ale ja pytam
o powód!
-A co cię to właściwie obchodzi…- nie odpuszczała
dziewczyna.
-Rozmawiamy. Wypowiedziałaś swoje zdanie, ja ci zadaję
pytanie. To chyba naturalne.
Weasley
wypowiedział to tak przemądrzałym i bezczelnym tonem, że Potter i jego
dziewczyna myśleli, że Hermiona za momencik wybuchnie. Chyba również Ron wyczuł
jej irytację, bo mina mu nieco zrzedła. Brązowowłosa wpatrywała się w niego
morderczym wzrokiem i zaczęła ciężej oddychać. Po chwili się uspokoiła i rzekła
beznamiętnym głosem:
-Uważam, że nie potrzebne nam są teraz bale. Powinniśmy się
uczyć do owutemów. Hogwart dopiero co odbudowano, trzeba o niego dbać. Poza tym
nigdy nie organizowano takich imprez, to po co teraz zacząć?
-Serio?!- Weasley parsknął śmiechem- To nie są żadne
argumenty…
-Może przemawiają za tym też inne aspekty- warknęła
dziewczyna, rzucając mu wrogie spojrzenie- Ale z pewnością ty nie musisz ich znać!
To
powiedziawszy pozbierała swoje rzeczy i wyszła z pomieszczenia. Dużo lepiej niż
kiedyś znosiła kłótnie z Ronem, choć widać było, że jest naprawdę zdenerwowana.
Rudzielec czuł się jak ostatni kretyn. Po co mu była ta prowokacja? Ginny
patrzyła się na niego z politowaniem.
-No co?!- warknął po pewnym czasie.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Ja tylko zadałem pytanie. To ona na mnie naskoczyła-
wytłumaczył się.
-Ty naprawdę nie rozumiesz?
-Niby czego?!
-Ona chce, żebyś ją zaprosił na ten bal!
-To słabo to okazuje!
-Ech, faceci…- jęknęła rudowłosa.
-Gin, odpuść mu już- odezwał się Harry.
Weasleyówna
rzuciła mu nieprzyjemne spojrzenie, po czym zrobiła to co Hermiona. Dodała
jedynie na odchodne, jadowitym tonem:
-Wiecie co, zostańcie sobie w tym swoim męskim towarzystwie.
Może uda wam się wymyślić jak przeprosić Hermionę i zaprosić ją na imprezę.
Kiedy
tylko odeszła, panowie spojrzeli się po sobie i ryknęli śmiechem. Cała sytuacja
była absurdalna. O co się w ogóle kłócili? Choć z drugiej strony, gdyby nie te
kłótnie, to byłoby nudno.
-Ach, te kobiety- westchnął Ron.
Harry
zaczął się jeszcze głośniej śmiać, a kilku uczniów ze stolików obok popatrzyło
się na nich z politowaniem. Posiedzieli jeszcze trochę i też udali się do
swojego dormitorium, w którym i tak nie spali, tylko do późna grali z
chłopakami w Eksplodującego Durnia.
*
Następnego
dnia Ron i Hermiona w ogóle ze sobą nie rozmawiali, ba, brązowowłosa nie
raczyła nawet go obdarzyć spojrzeniem. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi.
Do czasu…
Dziewczyna
wracała z biblioteki do Wieży Gryfonów. Było późno, zbliżała się 22, a ona jak
najszybciej pragnęła znaleźć się w swoim przytulnym dormitorium.
Nagle
ktoś złapał ją za ramię i wciągnął do jakiejś wnęki. Wyciągnęła różdżkę i wbiła
ją napastnikowi w brzuch. Usłyszała ciche jęknięcie. Było ciemno i nie widziała
jego twarzy, lecz doskonale wiedziała kto stoi naprzeciwko niej. Wszędzie
rozpoznawała ten zapach, to ciepło bijące od jego ciała i miarowy oddech…
-Ronaldzie!- warknęła- Czyś ty do reszty zgłupiał?!
-Mogę ci odpowiedzieć, jak weźmiesz różdżkę z mojego
brzucha?- odparł słabym głosem.
Dziewczyna
zarumieniła się delikatnie, lecz on, na szczęście, tego nie widział. Schowała patyk,
a rudzielec odetchnął głęboko, czując dużą ulgę.
-Wyjaśnisz mi to?- ciągnęła dziewczyna.
-Tak- rzekł- Chciałem z tobą porozmawiać.
-Teraz i tutaj?!- zdziwiła się.
-Tak, na osobności- odpowiedział poważnie, a ona zaczęła się
trochę bać.
-Słucham.
-Nie odpowiedziałaś mi wczoraj na pytanie.
-Naprawdę chcesz do tego wracać?!- zirytowała się.
-Nie wiem czy nie zrobię z siebie idioty…
-Jesteś idiotą- syknął złośliwie dziewczyna.
-Dzięki, cenię szczerość- chciał odejść, ale go zatrzymała.
-O co ci chodzi?
-Chciałbym się spytać- wziął głęboki oddech- Czy nie
poszłabyś ze mną na ten Bal Walentynkowy?
Zapadła
cisza. Ron zrobił się purpurowy na twarzy i niezależnie od tego, czy Hermiona
widziała go w tej chwili, pragnął zapaść się pod ziemię. Dziewczynę zatkało.
Czyżby jednak rozumiał więcej niż sądziła? Dzieliły ich jedynie centymetry. Ta
bliskość prowokowała do jakiegoś ruchu, ale żadne z nich nie było w stanie go
zrobić. Było im z każdą sekundą coraz bardziej gorąco.
-Chyba tak- wyjąkała.
-Chyba?!- Ron odzyskał dobry humor, a i ona poczuła się
pewniej.
-No wiesz, zawsze mogę się rozmyślić- odparła zadziornie.
Ronald
uśmiechnął się szeroko, po czym wypuścił ją z wnęki i sam ją opuścił. Obydwoje
szczerzyli się jak głupi. Znaleźli się na korytarzu. O mało co nie wpadli na
Harrego i Ginny, którzy wracali, trzymając się za ręce, ze swojego
romantycznego spaceru. Trochę się zdziwili, widząc ich razem, wychodzących z
jakiegoś ciemnego kąta, bardzo zadowolonych i czerwonych na twarzach.
-Chcecie nam coś powiedzieć?- spytał Potter.
Obydwoje
pokręcili jedynie głowami. Przyjaciele patrzyli się na nich podejrzliwie
jeszcze przez chwilę, a potem wszyscy szybko ruszyli do Pokoju Wspólnego, gdyż
usłyszeli gdzieś w oddali Irytka.
*
Minął
styczeń i połowa następnego miesiąca. Nadszedł 14 lutego. Dzień zakochanych,
uwielbiany przez pary i znienawidzony przez singli. Wszyscy jednak rozmawiali o
dyskotece walentynkowej, która odbywała się właśnie tego dnia. Dziewczyny
zastanawiały się jak ubrać i umalować, a panowie chwalili się przed sobą, jakie
panny udało im się zaprosić. Ten temat od dwóch tygodni gościł na ustach
wszystkich uczniów.
Ron i
Hermiona od czasu tego dziwnego zaproszenia starali się nie rozmawiać o
imprezie. Ginny i Harry też nie poruszali tego wątku przy nich. W piątek lekcje
zostały skrócone, żeby nauczyciele mogli ustroić Wielką Salę, a uczniowie
odpowiednio się przygotować na tą okazję. Dziewczyny wróciły do swojego
dormitorium przed 14. Brązowowłosa usiadła na łóżku i zaczęła pisać esej na
OPCM. Ruda nie wytrzymała:
-Co ty wyrabiasz?!
-Odrabiam pracę domową- odparła zaskoczona Granger.
-Teraz?
-No a kiedy…
Weasleyówna
patrzyła się na przyjaciółkę z politowaniem, natomiast Granger nie wytrzymała
długo tego spojrzenia, odłożyła pergamin i pióro i spytała ze złością:
-O co chodzi?
-Nie chcesz się przygotować do imprezy?
-Ginny- jęknęła- Przecież zostało jeszcze 5 godzin!
-No wiem, ale zanim zdążysz wszystko ogarnąć, to minie dużo
czasu.
-Słuchaj- powiedziała stanowczo Hermiona- Nie mam zamiaru
się jakoś strasznie stroić.
-Serio?- nie dowierzała ruda- Dlaczego na siłę udajesz, że
ten dzień nic dla ciebie nie znaczy? Nie powiesz mi, że nie chcesz założyć
pięknej sukni i wyglądać jak księżniczka, że nie chcesz szaleć, tańczyć przez
całą noc w objęciach ukochanego…
-Ja nie mam ukochanego!
-Nie żartuj sobie!- parsknęła Gin- A Ron?
-Naprawdę chcesz gadać o relacjach między mną a twoim
bratem?!- Hermiona zirytowana, gwałtownie wstała z łóżka.
-To ty unikasz rozmów na ten temat- wyjaśniła cierpliwie
Weasleyówna.
Zapadła
cisza. Brązowowłosa nie chciała drążyć tego wątku, nie miała na to siły. Sama
nie rozumiała co się takiego wydarzyło między nią, a rudzielcem, że ich relacje
tak bardzo się ochłodziły, skoro powinno być wręcz na odwrót.
-To może zacznijmy się szykować- westchnęła zrezygnowana, a
jej przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko.
Najpierw
obie się odświeżyły. Następnie zajęły
się makijażem. Miały to szczęście, że od kiedy były w tej samej klasie
przydzielono je do tego samego dormitorium, które dzieliły tylko we dwie. Po
makijażu- fryzury. Wszystko to zajęło wbrew przekonaniom Hermiony bardzo dużo
czasu i dopiero ok. 18 zabrały się za wybór strojów i biżuterii.
*
Była
18.45. Obie dziewczyny szybko pakowały swoje rzeczy do torebek, bojąc się, że
za chwilę się spóźnią. Hermiona złapała czarną kopertówkę i już wybiegała z
pomieszczenia, ale Ginny ją zatrzymała:
-Zaczekaj!
Brązowowłosa
zawróciła do przyjaciółki, ale ta jedynie patrzyła się w wielkie lustro stojące
w ich pokoju. Dziewczyna stanęła koło rudowłosej i również odwróciła się w
stronę szkła. Uśmiechnęła się widząc odbicie swoje i współlokatorki. Wyglądała
ładnie i przyznawała to przed samą sobą. Miała na sobie czarną sukienkę, niezbyt poważną, ale w sam raz. Jej kreacja składała się z dopasowanej góry, na
ramiączkach, i zwiewnej spódnicy. Gdzieniegdzie widać było małe, srebrne
ozdóbki. Dobrała do tego pasującą, skromną biżuterię, małą torebkę i buty na
dość wysokim obcasie. Miała mało krzykliwy, ale widoczny makijaż i wysoko
spięte włosy, lecz nie w kok, ale bardziej w kuc. Ginny natomiast miała
sztywną, czerwoną sukienkę do kolan, bez ramiączek. Oprócz tego włożyła
wysokie, również czerwone, szpilki i dobrała kopertówkę w tym samym kolorze.
Miała ścisły kok i ostry makijaż. Jak dla Hermiony to byłoby zbyt wyzywające,
ale jej przyjaciółce bardzo pasował ten styl.
-Teraz możemy iść- powiedziała rudowłosa z szerokim
uśmiechem.
Obie
opuściły dormitorium i zeszły do Pokoju Wspólnego, gdzie czekali na nie ich partnerzy.
*
W
salonie panował gwar. Panowie krążyli po pomieszczeniu, z niecierpliwością
wyczekując swoich partnerek, które się specjalnie nie spieszyły. Każda z
dziewcząt chciała zrobić na swoim i na reszcie chłopaków duże wrażenie i często
się im to udawało. Schodziły powoli, z gracją po schodach, uśmiechając się przy
tym uroczo, a potem opuszczały pokój, trzymając pod rękę swoich wniebowziętych
towarzyszy.
Ron
spoczywał na jednym z foteli i usilnie walczył z muchą, która ciągle się przekrzywiała, natomiast Harry
stał obok niego i bawił się różdżką, a co jakiś czas przechadzał się do kominka
i z powrotem.
-Zostaw tą muchę!- warknął w końcu czarnowłosy do
przyjaciela.
-To dziadostwo mnie wkurza- odparł mu równie „uprzejmie”
rudzielec- A ty mógłbyś przestać tak łazić?!
-Nie!
-I co myślisz, że tak szybciej przyjdą?! Może ja też sobie
pochodzę!
Stanął
naprzeciwko przyjaciela z kpiną wypisaną na twarzy, ale Harry tylko mu
przekrzywił muchę, na co rudzielec zrobił groźną minę.
-Ron- powiedział do niego Seamus, wskazując mu głową schody.
Obydwaj
odwrócili się w kierunku wejścia. Po schodach, zgrabnie jak sarenka, zbiegała
Hermiona, uśmiechając się przyjaźnie do kolegów. Podeszła do nich, a Potter
parsknął:
-Świetnie- dziewczyna rzuciła mu zdziwione spojrzenie, ale
Ron powiedział:
-Olej go, wkurza się, że Ginny tak długo nie ma.
Brązowowłosa uśmiechnęła się podejrzanie, a chłopak próbował wyczytać z jej twarzy o co
chodzi, ale za wszelką cenę nie chciała mu tego pokazać. W końcu zrezygnował.
-Wyglądasz fantastycznie- obdarzył ją szerokim uśmiechem.
-Dziękuję- odparła- Ty też.
Obydwoje
się roześmiali. Brązowowłosa poprawiła mu muchę, która wreszcie trzymała się
jak należy. Zatrzymała dłonie na jego klatce piersiowej i przybliżyła się do
niego. Rudzielcowi zrobiło się gorąco i zaczął szybciej oddychać.
-Oż ty- usłyszeli głos jakiegoś pana.
Zwrócili
swoje twarze w kierunku schodów, po których właśnie kroczyła Ginny.
Granger uśmiechnęła się szeroko. Zdecydowanie jej przyjaciółka zrobiła
wielkie wejście. Popatrzyła na Harrego, któremu szczęka trochę opadła, a oczy
się błyszczały. Potem spojrzała na Weasleya i ledwo powstrzymała śmiech. Jego
mina wyrażała niedowierzanie, zdziwienie i wiele innych uczuć, które trudno
było określić.
Rudowłosa
podeszła do swojego chłopaka i razem z nim wyszła. Wszyscy panowie odprowadzali
ją wzrokiem z niemym zachwytem wypisanym na twarzach. Spowodowało to, że
dziewczyny, które schodziły za Ginny nie zostały należycie „przyjęte” i
atmosfera trochę się zagęściła.
-Ona ma tak zamiar paradować po szkole?!- wybuchnął Ron.
-Nie paradować, tylko tańczyć- wyjaśniła spokojnie
brązowowłosa.
-Chyba żartujesz?! Ona wygląda… Ok, nie powiem tego. Po
prostu boję się, że znajdę ją w jakimś ciemnym koncie nie wiadomo z kim!
-Nie przesadzasz- Hermiona trochę się zdenerwowała- Po pierwsze:
wygląda bardzo dobrze i ty to wszystko wyolbrzymiasz, po drugie: jest rozsądna,
a po trzecie: przecież jest z Harrym.
-Super- parsknął, a dziewczyna znowu zachichotała.
-Proszę cię- powiedziała, znowu spokojnie- Przecież im
ufasz. Spędźmy ten wieczór w miłej atmosferze. Nie bój się, nic się nie stanie-
popatrzyła na niepewną minę chłopaka, po czym szepnęła- Obiecuję.
Rudzielec
uśmiechnął się do niej, chwycił jej dłoń i obydwoje udali się do Wielkie Sali. Szli,
rozmawiając i śmiejąc się jak nigdy. Puścili w niepamięć ostatnie miesiące,
cieszyli się po prostu swoim towarzystwem.
*
Kiedy
doszli do pomieszczenia, zabawa już się rozpoczęła. Na parkiecie tańczyło kilka
par, a coraz to nowe do nich dołączały. Jak na razie wszystkich przepełniała energia, a przy stole z przekąskami nikogo nie było. Nawet nauczyciele
poruszali się w rytm muzyki.
Hermiona
przyglądała się sali i była pełna podziwu dla kreatora tych wspaniałych
dekoracji. Jak się można było domyślić wnętrze było oblane czerwienią i różem,
zgodnie z walentynkową tradycją. Na środku pojawiła się olbrzymia, srebrna,
błyszcząca kula dyskotekowa, która powodowała, że światła odbijały się pod
najdziwniejszymi katami. Oprócz tego na stołach
widać było pęki zwykłych, mugolskich, czerwonych róż. Paliły się też świece, a
w powietrzu można było wyczuć słodki, kwiatowy zapach. W każdej innej sytuacji
dziewczyna stwierdziłaby, że wystrój jest tandetny, ale tego wieczoru sprawiał,
że każdy dawał się porwać magii Walentynek.
-Hermiono!- wyrwał ją z zamyślenia Ron.
-Eee?- odezwała się, trochę nieobecna, a chłopak spojrzał na
nią z wyrzutem.
-Zatańczysz?- spytał nieśmiało.
-Jasne- uśmiechnęła się szeroko.
Wkroczyli
na scenę, cały czas się do siebie szczerząc. Zaczęli wirować w rytm szybkiego
utworu. Cały czas się śmiali. Ostatnio razem tańczyli na weselu Bila i Fleur,
tyle czasu minęło, tyle się zmieniło… Hermiona ponownie zauważyła, że jej
towarzysz potrafi znakomicie tańczyć, co ją trochę dziwiło, ale zdecydowanie
podobało jej się. Nigdy by nie pomyślała, że Ron może być tak świetnym
tancerzem. Chłopak coraz podnosił rękę, a ona wykonywała zgrabny, szybki obrót,
po czym wracali do przeskakiwania z nogi na nogę. Doskonale się bawili.
Po kilku
wesołych utworach zmęczyli się, a że nie zapowiadało się na jakikolwiek
wolniejszy kawałek, zeszli z parkietu i udali się do stołu z jedzeniem. Teraz
jedni tam przychodzili, a inni się oddalali. Ronald nalał sobie i swojej
partnerce ponczu, po czym obydwoje podeszli do jednego ze stolików, przy którym
znajdowali się Harry i Ginny.
-I jak się bawicie?- zagadnęła rudowłosa, gdy zauważyła ich
na horyzoncie.
-Świetnie- odparł z zadowoleniem jej brat, patrząc przy tym
na Hermionę.
-A wy?- zagadnęła brązowowłosa.
-Też- odparł Harry, a Ginny się skrzywiła:
-Nogi mi już odpadają- czarnowłosy i jego kumpel zaczęli się
śmiać, a dziewczyna zgromiła ich wzrokiem.
-Mogłaś założyć niższe obcasy- zasugerowała Granger.
-Zamknij się- warknęła rudowłosa.
Teraz
cała trójka się śmiała, a Weasleyówna patrzyła się na nich przez chwilę
urażona, po czym również wybuchnęła śmiechem. Kiedy tylko skończyli, poszli z
powrotem na środek sali, gdzie cały czas podrygiwały, niczym niestrudzone pary.
Harry i Ginny zniknęli gdzieś w tłumie, a Ron ponownie objął swoją partnerkę w
tali i zaczął z nią tańczyć. Cały czas nie mogli się opanować i szczerzyli się
jak głupi. Ta impreza to był dobry pomysł i chwała organizatorom z tą idee.
Nagle
zapadła cisza, a po chwili słychać było wolną, bardzo romantyczną melodię.
Rudzielec zaczerwienił się po końcówki uszu i ponownie chwycił dłoń Hermiony,
która również się zarumieniła. Obejmował ją bardzo delikatnie. Dopiero teraz
poczuł jaka jest drobna w porównaniu z nim i bał się, że jest zbyt krucha, by
mógł ją mocniej złapać. Kiwali się powoli z boku na bok. Po sekundzie ich
spojrzenia się spotkały. Nie mogli przestać na siebie patrzeć, każde z nich
czuło ten niesamowity magnetyzm, który nie pozwalał skierować wzroku w inną
stronę. Dziewczyna oparła czoło na jego torsie, a on wtulił się w jej brązowe
loki. Nie lubił kiedy spinała włosy, ale teraz nawet mu to nie przeszkadzało,
ważne, że nie był to kok, tylko luźny kuc, tak więc i tak zachowywały się po
swojemu. Poczuł jej zapach i zawirowało mu w głowie. Zaczął rozmyślać. Parę
miesięcy temu mogła być tylko jego, czemu to nie wyszło? Po tym pocałunku
zaczęli się coraz bardziej od siebie oddalać. Ron nie mógł się pozbierać po
śmierci Freda, a kiedy tylko mu się to udało, zaczął pomagać Georgowi w
sklepie, dopóki nie znaleźli jakiegoś nowego pracownika. Ona, natomiast,
obmyślała szczegółowo plan jak odnaleźć rodziców, aż w końcu przyszła wiadomość
z Biura Aurorów, że zostali znalezieni i przywrócono im pamięć. Dziewczyna od
razu poleciała do Australii i została tam do końca wakacji. Nie pisali ze sobą,
nie licząc krótkich, zdawkowanych wiadomości, że żyją. Kiedy spotkali się na
początku roku ich stosunek do siebie był taki jak zawsze, każde czekało na ruch
drugiego, przez co z czasem zaczęli coraz rzadziej rozmawiać i ich relacje
stały się jeszcze bardziej chłodne. Piosenka się skończyła.
Brązowowłosa
zabrała głowę z jego piersi i znowu zaczęli wesoło podskakiwać, jak reszta
młodzieży, w rytm szybkiego utworu.
*
Zegar
wskazywał parę minut przed północą. Hermiona siedziała zmęczona na ławce przed
Wielką Salą. Po chwili dołączył do niej Ron z nowa kolejką ponczu. Spoczął obok
niej, podał jej napój i westchnął. Obydwojga bolały nogi od ciągłych tańców.
Zabawa zaczęła się o 19, a ponoć miała trwać przez całą noc. Za dużo sprawiała
im przyjemności, żeby mogli sobie po prostu pójść, dlatego chcieli chwilę odpocząć.
W końcu, po długim szukaniu i ciągłym natykaniu się na obściskujące pary,
znaleźli spokojne miejsce.
-Jak ci się podoba?- zagadnął chłopak
-Jest doskonale- odparł z uśmiechem na twarzy.
Patrzyli
się tak na siebie prze kilka minut i nie mogli odkleić od siebie wzroku.
Chłopak dotknął ręki Hermiony, a ją przeszedł przyjemny dreszcz. Czy to był
właśnie ten moment, który miał wszystko zmienić?
-Ron, ja tak dłużej nie mogę- jęknęła, a on zabrał swoją
dłoń, jakby zaczęła go parzyć.
-O czym mówisz?- spytał, marszcząc brwi.
-Nie chcę dłużej udawać, że nic się wtedy nie wydarzyło.
Pragnę, żebyś jasno powiedział mi co czujesz!
-Hermiono…
-Posłuchaj mnie- przerwała mu- Zależy mi na tobie, nawet nie
masz pojęcia jak bardzo. Wtedy to był impuls, ale nawet nie masz pojęcia jak długo
czekałam na coś takiego. Myślałam, że tan pocałunek coś zmieni, a mam wrażenie,
że jeszcze bardziej się od siebie oddaliliśmy. Jeśli nie chcesz tego, to po
prostu mi powiedz. Nie zniosę dłużej tej obojętności. Zawsze sądziłam, że
między nami może istnieć coś więcej niż przyjaźń, ale…
Niedane
jej było skończyć. Chłopak zamknął jej usta pocałunkiem. Otworzyła szeroko oczy
ze zdziwienia. Ron odsunął się od niej i spojrzał figlarnie.
-Rozumiesz?- spytał wesoło.
-Nie- odparła zadziornie.
Jej oczy
już szkliły się ze szczęścia, ale pragnęła to usłyszeć. Chłopak odgarnął jej
kosmyk włosów za ucho i zbliżył się na odległość kilku centymetrów. Zadrżała,
czując jego oddech. Po chwili szepnął:
-Kocham Cię!
Brązowowłosa
nie wytrzymała i pocałowała go, spontanicznie, namiętnie. Chwyciła jego twarz w
dłonie, a on objął ją w talii, odwzajemniając pocałunek. Trwali tak długo,
coraz bardziej się w sobie zatracając. Po jakimś czasie dziewczyna odsunęła się
i również powiedziała:
-Kocham Cię!
Ponownie
zatonęli w pocałunku i nic nie było w stanie ich rozdzielić. To był nowy
początek ich relacji. Otworzyli kolejny rozdział w swoim, już wspólnym, życiu,
zamykając przy tym jakiś inny. Przepełniło ich szczęście, nadzieja, że wszystko
będzie dobrze. Uwolnili drzemiącą w nich od zawsze miłość.
*
Obiecałam coś na Walentynki, więc proszę. I tak za długo nic nie publikowałam.
Moje odczucia co do tej notki, hmm... Powiem tak, nie jestem z niej specjalnie zadowolona i uważam, że miniaturka świąteczna była o wiele lepsza. Motyw oklepany i za nadto przesłodzony :( Zaczęłam milion innych miniaturek, lecz żadnej nie skończyłam, ale jeśli mi się to uda, to na pewno wstawię ;)
A wy jak spędzacie Walentynki? Ja osobiście nie przepadam za tym świętem, a właściwie za tą całą sieczką, która się przy nim wytworzyła. Spędzam ten dzień z chemią, fizyką i tabliczka czekolady :P
Według mnie miniaturka SUPER ! Jedyne nad czym ubolewam to to, że następny rozdział dopiero w marcu ;( całe opowiadanie jest... fajne to mało powiedziane (ale chyba wiesz o co mi chodzi). Może i motyw oklepany, ale fajnie to przedstawiłaś.
OdpowiedzUsuńA co do moich walentynek to fajnie je spędziłam.
-Alex_8-
PS: Bedziesz coś dodawać w między czasie tj. przed marcem ?
Bardzo dziękuję :* Fajnie, że ci się podoba ;) Może ja mam do niej takie uczucia ze względu na moje uprzedzenie do Walentynek, no nie wiem...
UsuńNie sądzę, że coś wstawię przed marcem. Mam bardzo mało czasu,a następny rozdział jest ważny i muszę nad nim popracować. Jest szansa, że coś mnie natchnie, ale jeśli już coś będę publikować wcześniej, to pewnie też będzie to miniaturka. Wgl musicie się nastawić na to, że notki będą tak mniej więcej raz na miesiąc i niestety potrwa to prawdopodobnie do wakacji :/
Pozdrawiam <3
Dobrze wiedzieć. Ja narazie z zajęciami się dopiero rozkręcam i niedługo też nie będe miała tak dużo czasu na zaglądanie ;)
UsuńMiniaturka jest boska ♥ Uwielbiam jak piszesz i zazdroszcze Ci talentu, małpo! ♥ Walentynki... nie obchodzę tego święta. Mam dość całej tej miłości naokoło mnie i tych wszystkich zakochanych ludzi. To chyba jest spowodowane tym, że jeszcze nigdy nie byłam zakochana, tak prawdziwie i zdaje sobie sprawe, że nie jestem obiektem westchnień, ale co zrobić. I muszę ci powiedzeć, że dzięki tej miniaturce strasznie poprawił mi się humor i zrobiło mi się ciepło na sercu ♥ Przy końcówce trochę sobie popłakałam, bo znowu dotarła do mnie ta okropna prawda - nikt mnie nie kocha. No, ale nie bedę Ci się tu żalić z moich problemów sercowych :) Wracając do miniaturki, chyba najbardziej podobał mi się moment, kiedy Ron zaciągnął się zapachem włosów Hermiony, lubie takie momenty, romantyczne i zarazem *przynajmniej dla mnie* zabawne :) Drugim fajnym momentem był ten w ciemnej wnęce, jak Miona wbiła mu różdżkę w brzuch xD i ostatnim, który mi się spodobał był oczywiście ten z "kocham cię" ♥ Nie uważam, że miniaturka była nadto przesłodzona, mi się podobało, a czasem potrzebujemy tej 'słodkości' w melancholijnym życiu. Pomysł był bardzo fajny, uwielbiam bale i również nie uważam, żeby pomysł był oklepany. No to już chyba wszystko :) Przepraszam za spam, ale mam nadzieję, że się nie obrazisz ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, Shattered ~ Troublemaker ~ Cielak (kiedyś Vicky, może mnie pamiętasz) ♥!
Jaki spam?! Każdy komentarz, w którym zawarta jest opinia jest dużo wart ;) A tak wgl to bardzo ci dziękuję za miłe słowa i naprawdę cieszę się, że ci się spodobała <3
UsuńMoże rzeczywiście śmieszny jest moment z zaciąganiem się czyimś zapachem, pojawiają się w głowie różne dziwne wizje xP
Nie przejmuj się, ja też jestem sama i też nie jestem specjalnie, jak to ładnie powiedziałaś, obiektem westchnień, ale mam przyjaciół i to się liczy, a Walentynek tak nie znoszę, że nawet gdybym kogoś miała to bym ich nie obchodziła.
Pozdrawiam :*
W takim razie w komentarzach do następnych notek nie będę pisała moich głupich słów 'przepraszam za spam' :* Nie ma sprawy (ale musze to powtórzyć: miniaturka BOOOOSKA) :) W moim mózgu mam same dziwne wizje xD
UsuńJa od samego urodzenia nie znoszę walentynek, bo to jest po prostu głupie. No bo jak się kogoś kocha to okazuje mu się miłość na każdym kroku, a nie tylko w tym jednym dniu. Nie przejmuje się, że jestem singlem, dla mnie to korzyść xD no i tak jak napisałaś mam przyjaciół, których zawsze stawiam na pierwszym miejscu razem z rodziną :)
Pozdrawiam ♥!
ej, dlaczego ja tego nie rozumiem? w sensie to jest sytuacja Rona i Hermiony po bitwie, ale tak jak jest naprawdę czy według Twojej historii?
OdpowiedzUsuńTrochę nie rozumiem tego pytania. Ta miniaturka to jest czysta fikcja, stworzona przeze mnie (oczywiście mówię o tej sytuacji, nie o bohaterach i całym ich świecie). Rowling nie opisywała przecież życia bohaterów jej książek między bitwą o Hogwart, a epilogiem. Wymyśliłam sobie, że tak właśnie wyglądały relacje między Hermioną a Ronem przez pół roku po bitwie.
UsuńA z moim opowiadaniem ma niewiele wspólnego, gdyż dzieje się w zupełnie innych ramach czasowych. To po prostu miniaturka a ronionie.
Tak jak ty nie lubie walentynek <3 ale wielka przyjemnosc sprawilo mi przeczytanie tej miniaturki. Jakos utozsamiam sie wtedy z Hermiona :) bardzo mnie rozbawila scena we wnece i uwazam, ze notka wlasnie wcale nie jest przeslodzona. Podobaja mi sie sprzeczki Rona i Hermiony i ty bardzo fajnie je opisujesz. No i we wszystkich twoich notkach uwielbiam Ginny! Jakos lubie jej charakter. A jak czytalam J.K Rowling to nie przepadalam w sumie za rudowlosa. A wystroj sali na ten bal walentynkowy przypomnial mi moj, ktory byl w podstawowce. Przy okazji wrocilo mi duzo wspomnien. I jeszcze jedno. Podoba mi sie, ze opisujesz jak dziewczyny byly ubrane. Bardzo zreszta ladnie :) dla mnie walentynka sa przyjaciele ;) pozdrawiam i czekam na nastepna notke lub miniaturke.
OdpowiedzUsuńRoxanne
Dziękuję, bardzo się cieszę, że podoba ci się ta notka :* Ja też czułam jakiś niedosyt w książkach Rowling jeśli chodzi o Ginny. A opisującym wystrój sali również wzorowałam się moim balem z podstawówki ;) i żałuję bardzo, że w gim nic takiego nie jest organizowane :/ Jeśli chodzi o stroje, to bałam się, że przez nie znowu będzie za dużo opisów, więc strasznie się cieszę, że to nie przeszkadza, wręcz się podoba :)
UsuńPozdrawiam <3
Jak zwykle super! Jakiego opowiadania bym nie czytała to zawsze praktycznie od razu po pocałunku w trakcie bitwy, Ron i Hermiona są razem. A tu dzieje się to nieco później i naprawdę świetnie to rozegrałaś. Wiem, że już Ci to mówiłam, ale powtórzę to pewnie nie raz - Masz ogromny talent i uwielbiam czytać Twoje opowiadania ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa <3 Ja też czego bym nie czytała, to zaczyna się tuż po bitwie, dlatego też umieściłam miniaturkę akurat w danym czasie :)
UsuńCieszę się, że czytanie tej historii sprawia ci przyjemność, bo właśnie tego chce każdy "pisarz" :)
pozdrawiam :*
Witam ;) Właśnie powstał katalog opowiadań Potterowskich ! Serdecznie zapraszam do zgłaszania się.
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-opowiadan-potterowskich.blogspot.com/
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od początku...
Jestem fanką różnorodnych fanfików, ale Romione to mój ukochany paring <3 Kiedyś nawet miałam bloga na onecie, więc nie jestem nowa w świecie blogowania, ale wolę hmm... nie wspominać tego 'opowiadania'. Po długiej przerwie, pewnego dnia naszła mnie dzika ochota na przeczytanie jakiegoś dobrego Romione i... oto jestem :D Natrafiłam na Twój blog w momencie rozdziału 5 i szybko zabrałam się do czytania. Treść tak mnie wciągnęła, że zaczęłam z niecierpliwością wyczekiwać na kolejne rozdziały. Niedawno przyszedł mi do głowy niepoprawny pomysł, aby założyć nowego bloga i zacząć przygodę z bloggerem. Broniłam się przed tym jak mogłam głównie ze względu na moje ostatnie opowiadanie, które okazało się KOMPLETNYM niewypałem, ale nie mogłam się powstrzymać. Sądzę, że pisarka ze mnie żadna, ba jestem w tym kiepska, ale moja miłość do Romione zwyciężyła i będę się starała jak mogła :D Ohhh zaczęłam straasznie przynudzać, więc dosyć o mnie. Do rzeczy.
Miniaturka mnie po prostu urzekła <3
Szczególnie rozśmieszył mnie moment, gdy Ron komentuje kreację swojej siostry : ' Ona wygląda… Ok, nie powiem tego. ' :D Świetnie opisałaś też taniec Ronalda i Hermiony. Może to dziwne, ale wyobrażałam sobie, że to ja zajmuję jej miejsce. Ten wiek ;_; Przy końcówce szczerzyłam się do monitora jak głupia, ahh te słodkie 'Kocham Cię'.
Życzę duuuużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
PS:
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że dodałam Cię do swoich linków ? Znalazłaś się tam jako pierwsza, więc czuj się zaszczycona :werble: xd
PS2:
Pozdrawiam i ślę całuski :*
Marie
[grzesznosc-dusz]
Wow, dziękuję :* Nie sądziłam, że moje opowiadanie może aż tak wciągać, raczej sądziłam, że jest to jakaś chwilowa odskocznia na 5 minut, o której zapomina się na następny miesiąc, dlatego możesz sobie wyobrażać jaką frajdę mi sprawiłaś ;)
UsuńCzasem mam ochotę wtrącić do opowiadania parę faktów bez cenzury, albo kilka przekleństw, ale potem przychodzi zdrowy rozsądek, dlatego wychodzą takie teksty jak ten Rona :P
Dziękuję ci za wszystkie miłe słowa i pozdrawiam :*
PS Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, abyś dodała mnie do linków ;)
O jak fajnie :d Znalazłam kolejny świetny blog z Hermioną i Ronem <3
OdpowiedzUsuńJutro zaczynam czytać wszytko co tu jest ! ;D
~Alice .
Serdecznie zapraszam na Rozdział 002 „Niemoralna propozycja” na http://pokochac-lotra.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na Rozdział 003 „Czemu to zrobiłaś Hermiono?”na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award.. Więcej informacji na oim blogu story-of-nialler-horan.blogspot.com Pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńChciałam powiedzieć, że nominowałam cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji na moim blogu: http://odzyskac-dawne-zycie.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kocham twoje FF ♥,♥ Zapraszam na mój blog o Romine:
OdpowiedzUsuńhttp://ron-oraz-hermiona-blog.blogspot.com/
Dopiero zaczynam :)
Pozdrawiam, Stokrotka ♥