środa, 25 kwietnia 2018

33. Małymi krokami


                Leżenie w szpitalu było bardzo nudne. Zwłaszcza, od kiedy miał już siłę, żeby nie spać około dziesięciu, dwunastu godzin na dobę, a wciąż siadanie, a tym bardziej wstawanie, było dla niego problemem. Przyjaciele odwiedzali go dosyć często, ale nie mogli przy nim przesiadywać całymi dniami, co doskonale rozumiał. Zbliżał się mecz Quiditcha, więc Harry’ego i Ginny widywał coraz rzadziej. Raz na tydzień wpadali jego rodzice, czasami przychodził ktoś inny. No i oczywiście była Hermiona…
                Ona – na całe szczęście – przychodziła codziennie. Co prawda, zaczynała mieć głupie pomysły, w stylu nadrabianie z nim zaległości w nauce, a Ron w żaden sposób nie był w stanie jej tego wyperswadować, argumentując, że jeszcze nie jest z nim do końca w porządku, a w ogóle, to wszyscy nauczyciele powinni skakać z radości, że przeżył, a nie męczyć go nauką. Czasem sama odrabiała przy nim lekcje, bo od kiedy jego stan się polepszał, nikt nie chciał jej dawać taryfy ulgowej.
                Nawet, mimo tych wszystkich zastrzeżeń, obecność dziewczyny była dla niego zbawienna. Bardzo potrzebował teraz towarzystwa, zwłaszcza jej towarzystwa. Uczyli się siebie od  nowa. Prowadzili długie rozmowy, dużo żartowali i się śmiali, trochę wspominali wakacje w Norze – zupełnie, jakby cofnęli się w czasie do sierpnia, kiedy dopiero próbowali „być parą”. To był bardzo dobry czas i miła odmiana, po trzech miesiącach ciągłego płaczu, kłótni, nieodzywania się do siebie...
                Wybiła 15, a do Skrzydła Szpitalnego wkroczyła postać, w zasadzie było widać tylko włosy, bo reszta zniknęła za stertą książek. Ron jęknął w duchu. Czego innego mógł się po niej spodziewać? Nawet pani Pomfrey stwierdziła, że dyskusje z nią są bez sensu, więc już nie zwracała uwagi na to, ile rzeczy przynosiła ze sobą  - w zasadzie, to w ogóle nie zwracała na nią uwagi, bo Hermiona była od kilku tygodni stałym bywalcem szpitala.
-Cześć, Ron – powiedziała wesoło, odkładając książki na etażerce.
-Po co nam tego aż tyle? – jęknął rudzielec.
-Większość jest tylko dla mnie, nie martw się – odparła z uśmiechem, po czym wzięła pergamin i zaczęła coś na nim skrobać.
-Hermiono?
-To tylko krótka notatka na Runy, szybko ją zrobię i zajmę się Tobą.
-Brzmi kusząco – wyszczerzył się chłopak, a ona przewróciła oczami – Ale nie o to mi chodzi. Wiesz, że nie musisz tu przychodzić codziennie?
-Jak to? – spojrzała na niego – Masz mnie już dosyć, prawda?
-Nie, nie, to nie tak! – zaczerwienił się po same końcówki uszu – Chodzi mi o to, że mam wyrzuty sumienia, że cały czas tu siedzisz. Wygodniej byłoby Ci odrabiać lekcje czy uczyć się bibliotece albo w Pokoju Wspólnym. Już nie mówiąc o tym, że NIGDY nie odpoczywasz!
-Nie martw się, Ron – uśmiechnęła się lekko – Spotkanie z Tobą, to dla mnie odpoczynek.
-Ale…
-Nie ma żadnego „ale”, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
-Wcale nie chcę… Już nigdy.
                Patrzyli się sobie w oczy. Żadne z nich nie zniosłoby więcej rozstania. Po tym wszystkim, byli pewni swoich uczyć, jak nigdy. Wiedzieli, że nie potrafią i nie chcą bez siebie żyć. Rudzielec z trudem wyciągnął rękę, a ona szybko ją złapała.
-Kocham Cię, Hermiono – powiedział cicho, pierwszy raz, od kiedy się pogodzili.
-A ja Ciebie, Ron.
                Dziewczyna odłożyła pergamin a szafkę nocną i – korzystając z tego, że pielęgniarka jest czymś zajęta – wgramoliła się na łóżko i przytuliła do chłopaka. To było takie przyjemne! Od tak dawna nie byli blisko. Przytulanie go i bycie przytulaną przez niego było najcudowniejszym uczuciem na świecie! W jego ramionach, nawet teraz, gdy był tak osłabiony, czuła się bezpiecznie. Czuła całym swoim ciałem jego ciepło, jego oddech na szyi, jego zapach – pachniał świeżo skoszoną trawą. Po tak długim czasie rozłąki, nie wierzyła w swoje szczęście – w to, że się pogodzili i, przede wszystkim, w to, że Ron wyzdrowieje.
                Podniosła delikatnie głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. On też poruszył głową, żeby na nią popatrzeć. Widziała grymas bólu na jego twarzy, który towarzyszył każdemu ruchowi. Pogładziła go delikatnie po policzku, a on zmrużył oczy z rozkoszy. Potem go pocałowała, bardzo subtelnie. Lecz on nie pozwolił się jej odsunąć, tylko wpił się w jej usta. Dziewczyna jęknęła. Nie całowali się tak od… bardzo dawna. Ich języki zaczęły wirować w szalonym tempie, a oddechy przyspieszyły. Co jakiś czas było słychać rozkoszne pomruki.
                Wtedy usłyszeli kroki tuż przy wejściu do sali. Hermiona błyskawicznie wróciła na swoje krzesło, na co Ron wydał siebie jęk zawodu.
-Pani Pomfrey może zaraz tu przyjść – szepnęła.
-Ale ja chcę więcej – marudził – Bardzo się za tym stęskniłem.
-Ja też, Ronaldzie, ale chwilowo musimy się z tym wstrzymać – powiedziała stanowczo – A teraz zabierzemy się za Zielarstwo.
*
                Było około 19. Za oknami panował zmrok, a salę oświetlało kilka świec. Brązowowłosa dziewczyna czytała opasłą książkę, a rudowłosy chłopak, ponieważ strasznie się nudził, starał się jej przeszkodzić – a to coś do niej mówił, czasem próbował wstać, na co ona momentalnie się odrywała od lektury i stanowczo zabraniała mu się ruszać, czasem wypuszczał ze swojej różdżki różowe bąbelki w jej kierunku, a także muskał delikatnie jej dłoń. W każdym razie, niespecjalnie dobrze się bawił, ale nudzenie się w jej obecności było dużo lepsze niż nudzenie się samotnie.
-O, Harry – wykrzyknął Ron.
                Czarnowłosy wyszczerzył się do przyjaciela. Natomiast Hermiona zniesmaczona zamknęła książkę, bo wiedziała, że przy tych dwóch nie uda jej się w spokoju czytać. Potter podszedł i uścisnął przyjacielowi rękę, a rudzielec, choć bardzo słabo, odpowiedział, po czym pocałował brązowowłosą w czubek głowy.
-Przepraszam, że dopiero teraz, ale był trening, a potem miałem lekcję z Dumbledorem.
-O! – wykrzyknęła dziewczyna – I czego się dowiedziałeś?
                Przyjaciel opowiedział im o wszystkim. Przez te zawirowania między Ronem i Hermioną bardzo dawno o tym nie rozmawiali, więc chłopak streścił im kilka ostatnich spotkań z dyrektorem. Później wspólnie zastanawiali się, co można zrobić, żeby wyciągnąć ze Slughorna prawdziwe wspomnienie o Tomie Riddle’u. Starali się mówić cicho, żeby nikt niepożądany nie usłyszał ich rozmowy. Czuli się jak za dawnych czasów, kiedy we trójkę rozwiązywali wszystkie problemy, zagadki. Razem ważyli pierwszy eliksir wieloskokowy, cofali się w czasie, uczyli się zaklęć – jednym słowem: pakowali się w kłopoty. Zarówno Ron, jak i Hermiona czuli wyrzuty sumienia, że przez ostatni kwartał zostawili Pottera ze swoimi problemami. Za to on był dla nic przez ten czas ogromnym wsparciem.
-A jak przed jutrzejszym meczem? – zagadnął Weasley, gdy wyczerpali poprzedni temat.
-Bywało lepiej – westchnął czarnowłosy – Mamy okrojony skład: Ty jesteś tutaj, a Katie jest w Mungu… I nie wiadomo kiedy wróci… - „I czy wróci” pomyśleli wszyscy.
-To kto będzie grał?
-No ja jako szukający, Ginny, Demelza i Dean jako ścigający, Wilde i Peaks standardowo, a obrońcą… - przełknął ślinę – …będzie McLaggen.
-Co?! – wykrzyknęli chórem Ron i Hermiona.
-Jak mogłeś mu na to pozwolić?! – denerwował się rudzielec.
-Ja…
-Przecież to jest skończony… skończona świnia! On skrzywdził Hermionę! – dziewczyna spuściła wzrok na podłogę.
-Ale…
-Ten człowiek jest nieobliczalny! Powinien zostać wydalony ze szkoły, a nie Ty mu jeszcze dajesz grać!
-Ale to nie była jego decyzja!
                Usłyszeli dziewczęcy głos, a do pomieszczenia wkroczyła rudowłosa dziewczyna. Potter przełknął ślinę, co nie uszło uwadze Hermiony. Ginny najpierw uściskała brata, potem Hermionę, a na koniec – po krótkim zawahaniu – pocałowała Harry’ego w policzek, a jego przeszedł dreszcz. Ron i jego dziewczyna wymienili zdziwione spojrzenia.
-To czyja to była niby decyzja, Gin?
-Nasza – powiedziała, podsuwając sobie krzesło – W sensie, całej drużyny. Kiedy zastanawialiśmy się jaki skład wystawić, Harry nie chciał pozwolić grać Cormacowi. Zresztą ja też nie. Ale reszta się z tym nie zgadzała. Nie rozumieli dlaczego, skoro mamy rezerwowego obrońcę, który jako tako zna naszą taktykę, mamy szukać kogoś zupełnie nowego. W końcu przyznaliśmy im rację.
-Z McLaggenem gra się koszmarnie – żalił się Potter, co poprawiło trochę humor Ronowi – Ale gdybyśmy wzięli kogoś zupełnie zielonego, to byłoby o wiele gorzej.
-Podjęliście słuszną decyzję – szepnęła Hermiona, po długim milczeniu.
-A jak Ty się czujesz, Ron? – zmieniła temat Ginny.
-Bywało gorzej – chciał zademonstrować, że lepiej mu idzie wstawanie, ale nie miał jeszcze wystarczająco siły – No cóż… Z każdym dniem jest podobno lepiej. Na szczęście, mam dobrą opiekę i miłe towarzystwo – spojrzał czule na Hermionę.
-To miła odmiana, że już się do siebie odzywacie – uśmiechnął się czarnowłosy.
-I że się nie kłócicie – dodała Weasleyówna.
-Dla nas też, uwierzcie.
                Przez jakiś czas rozmawiali na przeróżne tematy, poczynając od pogody, kończywszy na ostatnich wieściach z Ministerstwa Magii. Dawno nie mogli spędzić czasu w takim składzie. Ron chciał wiedzieć wszystko, w końcu był odseparowany od wszystkich wiadomości przez kilka tygodni, a jeśli liczyć czas rozstania z Hermioną, kiedy w ogóle nie interesowało go to, co się dzieje na świecie. W końcu Harry  z Ginny stwierdzili, że są zmęczeni. Pożegnali się z przyjaciółmi i opuścili Skrzydło Szpitalne.
-Dziwnie się zachowują, nie?
                Brązowowłosa przytaknęła. Wiedziała trochę więcej niż jej chłopak, ale obiecała przyjaciołom, że nic nikomu nie powie. Zwłaszcza, że wiedziała, jak rudzielec reagował na związki jego siostry. Sama zastanawiała się, czy przez ten wypadek Rona czegoś nie przegapiła. Miała wrażenie, że coś w relacji Pottera z Weasleyówną się zmieniło.
                Z rozmyślań wyrwało ją głośne ziewnięcie Rona. Roześmiała się powiedziała:
-Śpij, kochanie, to był długi dzień.
-A jutro też przyjedziesz?
-Jasne, jak zawsze – odparła wesoło – Będę tak przychodzić, dopóki mi nie powiesz, że mam przestać.
-To nigdy nie nastąpi – wyszczerzył się do niej.
                Pociągnął ją delikatnie za rękaw, bo na więcej nie miał siły, dając znak na co ma ochotę. Dziewczyna roześmiała się, po czym pochyliła się nad nim i złożyła na jego ustach długi i namiętny pocałunek. Po czym wróciła na swoje miejsce i gładziła chłopaka po policzku. Trwała tak, dopóki nie zasnął.
*
-Co Ty wyprawiasz?! – warknął Harry, kiedy znaleźli się z Ginny na jakimś pustym korytarzu.
-Nie wiem o co Ci chodzi! – odparowała – Odwiedziłam brata w szpitalu.
-Nie o tym mówię! Przecież mieliśmy ograniczyć nasze kontakty!
-To Ty tak stwierdziłeś…
-A Ty się zgodziłaś!
-Ale skąd miałam wiedzieć, że Ty też tam będziesz?! Przecież w ogóle nie rozmawiamy…
-Ale dlaczego wtedy do mnie podeszłaś i mnie pocałowałaś?! – jęknął.
                Zapadła cisza. Słychać było tylko ich płytkie oddechy. To nie była normalna sytuacja – oboje wiedzieli, że chcą ze sobą być, a nie mogli. Dusili się w tej relacji. Tak bardzo siebie pragnęli! Lecz wiedzieli, że to nie może tak zostać…
-Ja… - zająknęła się dziewczyna – Bardzo chciałam być blisko Ciebie, choć przez chwilę…
-Nawet nie wiesz, jak na mnie działasz – westchnął chłopak – Jak takim jednym gestem potrafisz rozpalić wszystkie moje zmysły.
-To mi schlebia – uśmiechnęła się zalotnie, lecz pod wpływem jego spojrzenia, znów spoważniała – Przepraszam…
                Czarnowłosy pokiwał smutno głową. Tak bardzo chciał, żeby to się już skończyło. Chciał móc jej dotknąć, objąć, pocałować… Świadomość, że ona też chce z nim być sprawiała, że miał ochotę umrzeć ze szczęścia.
                Dziewczyna złapała go za rękę. Zadrżał. Później za drugą. Patrzyli prosto w swoje twarze, tonąc w swoich oczach. Potem zetknęli się czołami. Czuł jak mocno wali mu serce. Tak bardzo potrzebował być blisko niej, zatracić się, zapomnieć o wszystkich problemach… Ich usta dzieliła coraz mniejsza odległość. W ostatniej chwili się odsunął, szepcząc:
-Nie…
-Przepraszam – odpowiedziała, cicho.
-Właśnie dlatego nie powinniśmy się spotykać sami… - chciał odejść, lecz go zatrzymała:
-Ja to zakończę, Harry. Dla Ciebie – zrobiła pauzę – Dla nas.
                Pokiwał głową i ruszył w kierunku Wieży Gryffindoru. Ona jeszcze chwilę stała w tym samym miejscu, patrząc na jego oddalającą się sylwetkę, po czym poszła w tę samą stronę.
*
                Brązowowłosa trochę się cieszyła z tego, że Ron już zasnął. Po prostu była potwornie zmęczona. A z drugiej strony, po tak długim okresie ciągłego bólu i płaczu, wreszcie odżyła. Miała dużo więcej siły i ochoty do życia. Spędzanie czasu z nim sprawiało jej olbrzymią przyjemność, nawet wtedy, gdy przeszkadzał jej czytać. Tak dobrze było znowu poczuć się kochaną, mieć go dla siebie, rozmawiać z nim, dotykać, całować…
                Z trudem wgramoliła się do Pokoju Wspólnego, niosąc masę książek. Marzyła tylko o tym, żeby położyć się szybko spać. W salonie prawie nikogo nie było – nic dziwnego, było późno, a jutro od rana zaczynały się zajęcia. Już była prawie przy schodach, gdy zobaczyła przy kominku czarną czuprynę.
-Myślałam, że już dawno śpisz – zagadnęła Harry’ego, który siedział nad mapą Huncwotów.
-Nie… - westchnął – Próbuję przestać myśleć…
-O czym?
-O problemach.
-Co się dzieje? – spytała zaniepokojona, siadają koło przyjaciela.
-No przecież już o tym dziś rozmawialiśmy…
-Harry – spojrzała mu prosto w oczy – Za dobrze Cię znam. To nie chodzi tylko o Sam-Wiesz-Kogo…
-Chyba masz rację. Za dobrze mnie znasz – uśmiechnął się smutno.
-Coś z Ginny? Pokłóciliście się?
-Czemu tak myślisz?
-Wiesz… - zaczęła niepewnie – Bardzo dziwnie się dziś zachowywaliście… Jest między Wami jakieś napięcie, to od razu widać…
-Niedobrze, że aż tak to widać. Myślisz, że Ron też się zorientował?
-Chyba tak… Potem o Was pytał.
-I co mu powiedziałaś?
-Zgodnie z prawdą – że nie wiem, co się dzieje.
-Hermiono – westchnął, nerwowo przeczesując włosy – Obiecaj, że to zostanie tylko między nami.
-Jasne, jak zawsze.
-Ginny, powiedziała mi, że się we mnie zakochała. Ja… - i wtedy go olśniło – Czy Ty o tym wiedziałaś?
-Tak… - powiedziała zszokowana.
-Czemu mi nie powiedziałaś? – jęknął, lecz nie dał jej dojść do słowa – Mam nadzieję, że nie powiedziałaś jej o mnie?
-No co Ty, Harry, oczywiście, że jej nie powiedziałam – oburzyła się dziewczyna.
-Przepraszam, musiałem być pewien.
-Czegoś tu nie rozumiem… - zaczęła Hermiona – Czemu to jest według Ciebie problem?
-Bo ona oficjalnie wciąż jest z Deanem…
-Ojej – jęknęła brązowowłosa.
-No właśnie…
-A nieoficjalnie?
-To nie tak jak myślisz – powiedział stanowczo – Powiedziałem jej, że dopóki nie zerwie z Deanem, nie powinniśmy się spotykać na osobności. To chyba rozsądne, prawda?
-Bardzo, Harry. Dobrze zrobiłeś! – złapała jego ramię, żeby dodać mu otuchy.
-Ja… Hermiono, ja nie mogę znieść tej sytuacji – jego usta niebezpiecznie zadrżały – Czuję, jakby coś miało mnie rozerwać od środka. Ona jest dla mnie taka… taka… zakazana…
                Ukrył twarz w dłoniach, a przyjaciółka mocno go przytuliła. Szeptała mu do ucha, że wszystko będzie dobrze. Wiedziała, że Harry’emu musi być strasznie ciężko, ale w głębi duszy, była przekonana, że wszystko się ułoży. Wreszcie powiedzieli sobie z Ginny, co czują! Teraz wszystko musiało być dobrze. Każdy z ich czwórki wreszcie miał szansę na to, żeby być szczęśliwym.
 *
Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za tę obsuwę, ale nie mam od dwóch miesięcy internetu w domu, a na studiach jest cięższy okres i po prostu nie miałam jak wstawić tego rozdziału. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się w długi weekend majowy :)
Cieszę się, że wciąż tu jesteście - nowi i stali bywalcy :D Czytam wszystkie komentarze, ale nie udzielam się w dyskusji, również przez brak internetu :( Myślę, że teraz, jak będzie trochę wolnego, to uda mi się złapać jakieś WiFi i trochę z Wami pogadać <3
Wiem, że zmienił mi się styl, po pierwsze, minęło parę ładnych lat, jednak trochę dojrzałam :P Po drugie, zmieniło mi się myślenie na temat relacji damsko-męskich. Identycznie jak kiedyś raczej nie będzie, ale pomysł się nie zmienił i będę dążyć do tego, żeby zakończyć opowiadanie :)
Trzymajcie się ciepło :*

3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział, jestem ciekawa jak będzie wyglądało ich życie po wyjściu Rona ze szpitala

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jestem mile zaskoczona, że pojawiają się tutaj nowe rozdziały :D Po ponad 4 latach zatęskniłam za blogosferą i zamiast uczyć się na egzamin przeglądam blogi potterowskie i czy coś jeszcze z nich zostało. Mam nadzieję nadrobić Twój blog jak będę miała więcej czasu, bo kurczę, tęsknię za czytaniem, pisaniem, komentowaniem i za całą tą blogosferą!
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny ~ Megannowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowy rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy